góra
dół

#7

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

#7 - Page 3 Empty Re: #7

Pisanie by Jensen Forbes Nie Kwi 19 2020, 19:14

- Właśnie to robisz. Odzywasz się. - Burknął i to zdecydowanie jeszcze przed tym, jak zastanowił się nad wypowiadanymi słowami. Cóż, to było wpisane w istotę ich relacji, czyż nie? Nawet teraz - na ogromnym kacu fizycznym i moralnym - nie był w stanie nie odpowiedzieć na jej tekst. Uniósł też jedną brew, teoretycznie posyłając jej zaczepny uśmiech, jednak tym razem... Tym razem nie był on tak szczery czy wesołkowaty jak zazwyczaj. Wręcz przeciwnie, bo gdzieś tam - tam naprawdę głęboko w oczach Jensena - kryła się naprawdę paląca obawa o to, co stało się poprzedniej nocy i jeszcze wcześniej, bo przecież zeszły wieczór też nie należał do najjaśniejszych momentów ich związku.
Czym innym były jednak zwyczajne kłótnie i przekomarzania... Te rzeczy, które praktykowali tak naprawdę nieustannie. Czym innym zaś te chwile, w których wszystko całkowicie wymykało się spod kontroli. Nie chciał być tą osobą, którą był dla niej wtedy po wyjściu Elio - i zapewne także później, choć nie mógł oprzeć się wrażeniu, że potem było znacznie, znacznie gorzej - a której totalnie nie kontrolował. Miał wrażenie, że to był ktoś inny... Zupełnie inny Jensen tkwiący gdzieś w jego własnym mózgu. Tylko czekający na to aż ten właściwy straci choć ułamek kontroli. Czy to w ogóle brzmiało sensownie? Czy cokolwiek, co mówił czy robił, tak brzmiało?
I choć niewątpliwie ulżyło mu, gdy ujrzał wyciągniętą ku niemu rękę z pierścionkiem zaręczynowym, nie znaczyło to, że Heather odpowiedziała na pytanie, które jej zadał. Wręcz przeciwnie, miał wrażenie, że naumyślnie tego unikała, a to sprawiało, iż odczuwał rosnący niepokój. Być może ich ślub wciąż był w planach, ale cała reszta? Pamiętał przecież, że porównała go do jej własnego ojca - brutala, narwańca, wykolejeńca i mordercy - nie wiedząc tylko, do czego to wtedy odnosiła. Poprzednia noc była dla niego czymś naprawdę skomplikowanym i pełnym dziur. Zawinił i... Cholera. Zbierając się w sobie, by wstać na nogi, tak po prostu przeszedł teraz do kanapy. Nie usiadł jednak w nogach Heather, tylko ponownie na podłodze, opierając się o przednią część obitej szuflady mebla.
- Powiedz mi chociaż, ile jest rzeczy, za które powinienem cię przeprosić. - Być może nie powinien się do tego przyznawać, ale przecież z pewnością domyślała się, że nie pamiętał. I niech go cholera, wcale nie chciał pamiętać, w milczeniu biorąc ją za rękę z pierścionkiem i przyciskając sobie delikatną, chłodną dłoń do oczu.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#7 - Page 3 Empty Re: #7

Pisanie by Heather Love Nie Kwi 19 2020, 20:05

- Doba zaczyna się od 12 - wytknęłam mu, chociaż w zasadzie byłam zła na siebie, że nie wcieliłam jeszcze planu w życie. A Jensen wcale mi tego nie ułatwiał. Jego uśmiech i zadziorny komentarz, przyprawił mnie o wywrócenie teatralnie oczami. W normalnych okolicznościach posłałabym mu ten typowy dla siebie uśmieszek, ugodziłabym go kolejnym słówkiem, ale... ale w pewnym momencie znowu sobie przypomniałam to jak się poczułam, gdy zostawił mnie wczoraj na tej kanapie. Jakikolwiek cień, czy nadzieja na wykrzywienie kącików ust do góry, teraz nagle zniknęła. Mój wzrok stał się nieprzystępny i chłodny, a wyraz na twarzy nie świadczył o żadnym grymasie. W zasadzie nie było tutaj mowy o jakimkolwiek uczuciu. Wpatrywałam się w każdy wykonywany przez niego ruch. Wpatrywałam się w wyraz na jego twarzy, wpatrywałam się w jego wzrok. Chciałam wiedzieć o czym myślał, ale jednocześnie nie zamierzałam odpuścić. Pragnęłam odkryć to, co się działo w jego głowie. Pragnęłam, by dopuścił mnie do najgłębszych i najbardziej przerażających zakamarków, ale jednocześnie... Byłam zmęczona tym, jak krucha była jego psychika. Nie robiłam nic innego oprócz kochania go. A on...
- Naprawdę mam to wyliczać? - spytałam chłodno, nie wyrywając mu swojej dłoni. Powinnam ją cofnąć. Powinnam założyć ręce na wysokości klatki piersiowej. Powinnam wstać i tupnąć ze złości nogą. To byłoby najlepsze rozwiązanie, ale zamiast tego wciąż wpatrywałam się w jego tęczówki.
- Za potraktowanie mnie jak dziwkę, za niepatrzenie mi w oczy, za brak zaufania, za wmawiania mi, że wolę innego mężczyznę, za nadinterpretację moich słów, za nieprzeproszenie mnie kiedy powinieneś, za pozwolenie mi spędzić całego wieczoru... - zacisnęłam mocno wargi, po czym odchyliłam maksymalnie głowę do tyłu, wpatrując się w sufit. - Za upicie się jak świnia. Za niesłuchanie moich próśb. Za nieszanowanie mojego zdania, za to, że ci nie wystarczam... - złamał mi wczoraj serce i oboje o tym wiedzieliśmy. Starałam się myśleć racjonalnie, ale nie wychodziło mi to najlepiej, gdy był obok. Zresztą te wszystkie aspekty mogły pójść w niepamięć, ale... Nie mogłam zapomnieć tego upokorzenia, kiedy dyszałam samotnie na kanapie. Przełknęłam cicho ślinę. I choć chciało mi się płakać, ostatecznie powstrzymałam łzy. - Za to, że po raz pierwszy uprawiałeś ze mną seks. Nic więcej - wyrzuciłam z siebie, zamykając powieki. Mogłam przeżyć zostawienie mnie na pastwę losu. Mogłam przeżyć brak dotyku. Ale nie mogłam przeżyć tego, że w jego gestach i spojrzeniu nie było dla mnie miłości.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#7 - Page 3 Empty Re: #7

Pisanie by Jensen Forbes Nie Kwi 19 2020, 20:46

- Doba zaczyna się od... - Otwierając usta i wypowiadając część słów, z początku zamierzał poprawić ją, iż owszem, doba zaczynała się od dwunastej, ale w nocy. Nie zrobił tego jednak, stanowczo zbyt późno zauważając tę nagłą zmianę wyrazu twarzy Heather. I choć przez chwilę pozwolił sobie na myślenie o tym, że być może nie było tak źle jak sądził - w końcu blondynka wciąż z nim rozmawiała - to, w jaki sposób spojrzała na niego zaledwie chwilę później... Ten chłód, dystans, wyraźnie dostrzegalna uraza... Nie mógł udawać, że tego nie widział. Nie, gdy Love nagle przestała być sobą.
Teoretycznie przed nim siedziała. Teoretycznie nadal na niego patrzyła, ale chyba jeszcze nigdy nie spoglądała na niego w tak kompletnie bezuczuciowy sposób. Zupełnie tak, jakby był dla niej kimś obcym, intruzem w obecnej rzeczywistości. Nigdy nie myślał, że mogłaby przyglądać mu się w taki sposób i to... To był chyba błąd, bo Jensen czuł się kompletnie nieprzygotowany na to, co właśnie nadeszło. Zawinił, nie było w tym żadnych wątpliwości, ale i tak miał wrażenie, że zaczyna zapadać się w podłogę. Ten lód w oczach jego Hettie... Jak mógłby przewidzieć, że kiedyś spojrzy na niego z aż taką... Nienawiścią.
Być może nie powinien do niej podchodzić. Nie miał wątpliwości, że chciała zachować dystans, ale nie potrafił, zwyczajnie nie umiał trzymać się od niej z daleka, nawet jeśli to jej spojrzenie ciągnęło go teraz w dół. Czyż to nie było ironiczne? Zawalił w stosunku do kogoś, kto był jednocześnie jedyną osobą, której Jensen tak bardzo teraz potrzebował. Teoretycznie nie puściła jego dłoni, gdy złapał ją za rękę, ale nawet jeśli czuł jej ciepło... Tak naprawdę doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie chciała go teraz dotykać. Puścił ją więc, odsuwając się na tyle, by oprzeć się o najdalszy brzeg kanapy i... I wysłuchać tego, co dziewczyna miała mu do powiedzenia.
- Ja... - Sam nie wiedział, na co liczył. W końcu była z nim całkowicie szczera, niczego nie ukrywała... A jednak tak cholernie ciężko było słuchać tego, co teraz mówiła, bo zdawał sobie sprawę z tego, że było prawdą. Naprawdę potraktował ją jak ostatnią szmatę, nawet jeśli ją przecież kochał. Nie chodziło jednak o to, że mu nie wystarczała. Nie. W tym wypadku kompletnie się myliła.
- To nie ty. - Odezwał się wreszcie cicho, wbijając wzrok w podłogę. - Ty jesteś... Jesteś lepsza, przecież każdy to wie. - To nie była ironia, to nie było wytykanie. Już po samym tonie jego głosu dało się stwierdzić, że mówił poważnie. Był całkowicie, niezaprzeczalnie poważny i... I naprawdę zmęczony. Nie tylko fizycznie, ale też - i to przede wszystkim - psychicznie. - Odsunę się od ciebie, dopóki nie... - Dopóki... Sam nie do końca wiedział, co? Dopóki nie opadną emocje? Czy dopóki niebo nie spadnie im na głowę? Nie odpuszczał. Po prostu nie chciał znowu zignorować jej zdania czy tego, w jaki sposób sugerowała mu, że nie był teraz chętnie widziany. Być może powinien zawalczyć, ale... No, właśnie. Zamiast tego podniósł się z podłogi, poprawiając koc, którym była przykryta i - po chwili dłuższego milczenia - okrywając ją także drugim. Wyglądała, jakby było jej zimno.
- Spróbuj zasnąć. - Mruknął, masując przy tym skronie i mrużąc oczy pod wpływem ostrego światła słonecznego. Ostatecznie po prostu chwycił pilota sterującego zewnętrznymi żaluzjami, opuszczając je lekko i biorąc głęboki wdech. Nie potrafił sprowadzić tych wszystkich wyrzutów sumienia do lakonicznego przepraszam. Po prostu nie był w stanie.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#7 - Page 3 Empty Re: #7

Pisanie by Heather Love Nie Kwi 19 2020, 21:28

Nie wiedziałam czego tak właściwie potrzebowałam. Z jednej strony nie chciałam, by mnie dotykał, a z drugiej kiedy cofnął rękę, zrobiło mi się źle. To powinien być najszczęśliwszy okres w naszym życiu, a zamiast tego między nami tworzył się mur. Pragnęłam, by serce znowu rwało mi się w klatce piersiowej. Pragnęłam, by znowu miękły mi kolana na jego widok. To wcale nie minęło, to wciąż tutaj było. Jeszcze wczorajszego dnia gnałam na spotkanie z moim Jensenem, nie mogąc się doczekać kiedy jego usta spotkają się z moimi. A teraz... teraz patrzyłam na niego tym zranionym spojrzeniem i próbowałam to wszystko zrozumieć. Z jednej strony potrzebowałam dystansu i pewnie fukałabym na niego, gdyby usiadł koło mnie. Z drugiej strony, byłam zawiedziona, gdy tego nie zrobił. Wodziłam więc wzrokiem za jego oddalającą się sylwetką. Nie wiem też co oczekiwałam od niego usłyszeć, ale nic z tych rzeczy nie wydostało się z jego ust. Nie walczył, tylko po prostu się ode mnie odsuwał.
- Ale nie wystarczająco dobra, by mój przyszły mąż kochał się ze mną, patrząc mi w oczy? - normalnie mi to nie przeszkadzało, oboje o tym wiedzieliśmy. Lubiłam tę pozycję, lubiłam urozmaicenie. Ale zazwyczaj wiązało się to z tym, że obejmował mnie potem mocno w pasie, sprawiając, że czułam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. A to co mi zrobił... tam nie było miłości. To było w tym wszystkim najgorsze. Nie umiałam dłużej na niego nie patrzeć. Wbiłam spojrzenie w jego twarz, nawiązując kontakt wzrokowy i pozwalając by opatulił mnie kocem. Chciałam coś powiedzieć, chciałam... chyba chciałam, by usiadł obok. Ale zamiast tego z moich ust wydobyło się coś zupełnie innego.
- Dopóki nie..? - spytałam, zaciskając usta w cienką linijkę. Nie wiem czego teraz oczekiwałam, ale zaczęłam się autentycznie bać. Zamierzał się usunąć w cień na zawsze? Zamierzał przeczekać ten problem aż nie urośnie on do gigantycznej wielkości? Byłoby mi o wiele łatwiej, gdybym wiedziała czego chcę, a ja... Byłam rozdarta między potrzebą wtulenia się w jego ramiona, a chęcią opieprzenia go z góry na dół. Cierpiałam.
- Nie zasnę - szepnęłam. Znał mnie przecież. Wiedział, że nigdy nie byłabym w stanie przespać naszego konfliktu. Mimo wszystko położyłam się grzecznie na kanapie, ale... to wszystko. Nie umiałam nawet zamknąć oczu. A serce... serce bolało mnie bardziej niż brzuch wczorajszego dnia.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#7 - Page 3 Empty Re: #7

Pisanie by Jensen Forbes Nie Kwi 19 2020, 22:06

Heather miała rację... Normalnie sprzeczałby się z nią, próbując podważyć każdą jej wypowiedź, byleby tylko zobaczyć, jak twarz dziewczyny rumieni się z irytacji, ale... Nie tym razem. Teraz miała rację i nie mógł powiedzieć inaczej... Więc przez dłuższą chwilę, cóż, nie mówił kompletnie nic. Faktycznie potraktował ją w najgorszy możliwy sposób i gdyby mógł to wymazać, bezzwłocznie by to zrobił, ale... To już się stało. A on kompletnie nie wiedział, co odpowiedzieć na jej rozgoryczone, gorzkie pytanie.
- To była moja wina, nie twoja. Ty jesteś dobra. - Odezwał się wreszcie, w tym momencie po prostu usiłując schować dumę do kieszeni. O ile w ogóle jeszcze jakąś miał, bo zdecydowanie nie czuł jej obecności. Odczuwał wyłącznie ciężar własnych pochopnych decyzji, ale jednocześnie... Nie umiał za nie przeprosić. Nie potrafił postąpić słusznie w tym powszechnie rozumianym sensie, bo nikt nigdy nie dawał rad, jak zachować się, gdy... Cóż, gdy tak mocno skrzywdziło się kogoś bliskiego.
- Dopóki mi nie wybaczysz. - Potrzebował tego, potrzebował jej wybaczenia, ale wiedział, że nie mogło być błyskawiczne. Nie przy tym, co mu mówiła. Jej wyraz twarzy, zranienie w oczach, gorycz na ustach... Nie mógłby przyjąć przebaczenia, nawet jeśli by mu je teraz dała, a przecież oboje doskonale wiedzieli, że nie mogła tego zrobić. To nie było tak banalnie, żałośnie proste. Nie robiło się czegoś złego, by w kolejnej sekundzie odeszło to w niepamięć. Musiał zasłużyć sobie na to, by w ogóle zechciała patrzeć na niego w sposób choć trochę zbliżony do tego, w jaki spoglądała mu w oczy wtedy w basenie. Teoretycznie jeszcze wczoraj, chociaż w tej chwili zdawało mu się, jakby było to całe wieki temu.
Usunięcie się gdzieś na bok, nawet jeśli brzmiało dosyć gorzko, zdawało mu się najlepszym możliwym wyjściem. Ostatnim, czego im w końcu brakowało, było kolejne kłócenie się o wszystko i o nic. W standardowych warunkach zdecydowanie wolałby pożreć się z nią o światopogląd, plany i całą resztę spraw, które stały im na przeszkodzie w naprawieniu stosunków... Ale teraz? Nie mógł tak po prostu zasłonić jednego problemu ponowną kłótnią o niego? Nie mógł znowu wziąć jej w ramiona i pokazać, że cholernie mu na niej zależało, bo to tak nie działało. Nie w tej sytuacji. Nie mógł seksem załatwić tamtego żałosnego wspomnienia, bo by mu na to nie pozwoliła. Już teraz trzymała go na dystans. Może nie otwarcie go odpychając, ale okazując to wyrazem twarzy czy sposobem, w jaki na niego patrzyła.
- Mogę zrobić ci mleko z miętą i miodem. - Zaproponował, w połowie ruchu orientując się, że wyciągał rękę, by ogarnąć palcami włosy z jej policzka. W ostatniej chwili cofnął dłoń, opuszczając ramię i zamykając oczy, by westchnąć ciężko. Potrzebował wziąć coś na kaca i najlepiej odespać jeszcze pół dnia, bo wszystko cholernie go teraz bolało, ale jakoś nie mógł tak po prostu odejść teraz do kuchni. Przepraszam powoli cisnęło mu się na usta, ale nie był w stanie tego powiedzieć. Nie, bo to byłoby marnym wykrętem od odpowiedzialności. A on miał już serdecznie dosyć marnych wymówek, które w gruncie rzeczy niczego nie zmieniały.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#7 - Page 3 Empty Re: #7

Pisanie by Heather Love Nie Kwi 19 2020, 22:49

Mógł mi wmawiać, że wina leżała po jego stronie, ale nie umiałam w to uwierzyć. Jego słowa były po prostu marną, klasyczną wymówką. Ile razy używałam tego tekstu, by odrzucić jakiegoś mężczyznę? Ile razy wmawiałam napaleńcowi, że to ja byłam winna, kiedy prawda była zupełnie inna? Źle się czułam w towarzystwie Jensena. Były sekundy, kiedy nie marzyłam o niczym innym jak rzucenie się na jego szyję. Chciałam, by trzymał mnie w ramionach i przeczekał ze mną to co najgorsze. Nie lubiłam zamiatać problemów pod dywan, ale może tym razem...? Podparłam się ręką o głowę, przecierając otwartą dłonią swoją twarz.
- Nie wybaczę ci jeśli o mnie nie zawalczysz - wyrzuciłam z siebie niespodziewanie. Nie planowałam tego mówić na głos, ale nie byłam w stanie przetrzymać tych słów w swoich ustach. Miałam dość tego, że on nigdy tego nie robił. Zawsze to ja wyciągałam pierwsza rękę. Zawsze ja ganiałam za nim jak jakaś głupia, zakochana małolata. Ale teraz nie umiałabym mu wybaczyć, gdybym nie zobaczyła, że żałuje. Oczekiwałam od niego czegoś, co by sprawiło, że znowu rzucę się mu na szyję. Nie sądziłam, by usunięcie się w cień miało mu w tym pomóc. Nie chciałam, by trzymał się na dystans. Chciałam, by był taki jak zawsze. Chciałam, byśmy rozmawiali, próbując to wszystko przepracować, a teraz... Teraz spoglądałam jak mój narzeczony wyciągał w moim kierunku rękę, cofając ją równie szybko. Zamknęłam oczy, ledwo powstrzymując się przed płaczem. To chyba zabolało mnie jeszcze bardziej i nie umiałam dłużej ukrywać łamiącego się tonu głosu.
- Pojadę do Effy. Nie wiem kiedy wrócę - poderwałam się gwałtownie z kanapy. Cała ta sytuacja zaczynała mnie przygniatać. Potrzebowałam, by mój narzeczony był przy mnie. Nie chciałam dystansu. Ale kiedy te słowa opuściły jego słowa, nie umiałam nie dorzucić swoich. Poszłam więc szybko na górę, zaszywając się w swoim pokoju. A niedługo potem... po prostu wyszłam z domu z plecakiem.  

/ztx2
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#7 - Page 3 Empty Re: #7

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry


Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach