góra
dół

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Nie Kwi 12 2020, 16:15

Nie. Nawet w momencie, w którym Heather prawie siłą zaciągnęła go do samochodu, nie uważał, by było mu to specjalnie potrzebne. W końcu w przeszłości doznał o wiele poważniejszych obrażeń i jakoś nadal stosunkowo dobrze się trzymał. Ba!, ładował w swoje ciało takie substancje i specyfiki, że... Heather teraz przesadzała. Po prostu przesadzała. Nie chciała tego przyznać, ale podświadomie musiała wiedzieć, że miał rację. Złego licho nie brało, ot co. Tymczasem ona musiała narzekać, kłócąc się z nim praktycznie przez całą drogę, gdy postanowił wybrać się do sklepu zamiast do lekarza. Był zadowolony z ich małych dzieci, ale z reszty tego, co wydarzyło się później? Cóż, zdecydowanie już mniej. Tym bardziej, że i tak nie zamierzał brać tych tabletek, o czym poinformował Hettie w drodze powrotnej, prowokując kolejną awanturę i decyzję o obrażonym spaniu oddzielnie... Choć i tak w środku nocy wślizgnął się do zajmowanego przez nią łóżka, ignorując fochliwe sapnięcia. Po prostu chciał ją objąć. Tym razem nic więcej.

~~*~~

Za to rano... Rano było całkowicie inaczej... I jednocześnie całkowicie typowo, patrząc na to, że gdy zostawali sami na noc, praktycznie za każdym razem lubił przytulać ją na śpiocha, zazwyczaj budząc się sporo wcześniej. Tym razem ze zdziwieniem odkrył jednak, że łóżko było puste, a materac obok niego zdążył już wystygnąć. I choć na zewnątrz dopiero zaczynało świtać, co sprawiło, że tym wyraźniej uniósł brwi w wyrazie konsternacji. Nie pamiętał, by Heather kiedykolwiek była tak rannym ptaszkiem, ale być może wstała po coś i zamierzała zaraz wrócić... Nie zamierzał jednak leżeć w łóżku, wstając i nawet nie kłopocząc się zakładaniem szlafroka. I tak żadne z nich nie potrzebowało przecież tego rodzaju zasłony.
- Kto rano wstaje, ten dupy daje! - Rzucił głośno, mocno rozbawionym głosem, stając nago w progu salonu i... I no, właśnie. Nie słysząc żadnej reakcji.
I kiedy nie zauważył Heather w pomieszczeniu ani w żadnej części domu, który obszedł stanowczo zbyt szybkim - choć jednocześnie nieco kulejącym - krokiem... Mimowolnie zaczął się denerwować. Tym bardziej, że nie reagowała także na wołanie na zewnątrz i... I gdy, po stanowczo zbyt długim czasie wołania, wreszcie go olśniło...
Nie było jej, nie było jej rzeczy ani samochodu. Szczeniaków ani Wiedźmy też nie było... I choć Heather nie zostawiła żadnej kartki, żadnej notatki ani nawet drugiego telefonu, z którego mógłby do niej zadzwonić... Doskonale wiedział, że odeszła. Zostawiła go... Paradoksalnie, dokładnie tak jak tego przecież chciał. To dlaczego poczuł się, jakby kopnęła go w same jaja?
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Nie Kwi 12 2020, 18:48

Nie mogłam spać praktycznie całą noc. Choć teoretycznie pożarłam się z Jensenem do tego stopnia, że nie planowaliśmy razem dzielić łóżka, to ucieszyłam się, kiedy złamał swój zakaz i wtargnął się do mnie w środku nocy. Bijące od niego ciepło i silne objęcie sprawiały, że czułam się naprawdę szczęśliwa. Dlaczego nie mógł tego pojąć? Dlaczego nie mógł zrozumieć, że jedyne czego tak naprawdę potrzebowałam to jego obecność? W gardle zaczęła narastać mi gula, a ja powoli łapałam się na powrocie w myślach do dni, zanim to wszystko zaczęło runąć niczym domek z kart. Nieważne jak bardzo chciałam - nie mogłam się cofnąć w czasie. To co mieliśmy, działo się tu i teraz, a dzisiaj... dzisiaj było to cholerne jutro. Jutro, które było wyrokiem naszej przygody.
Było naprawdę wcześnie, kiedy wyczłapałam się z łóżka i zaczęłam pakować wszystkie swoje rzeczy. Nie mogłam dłużej karmić się złudzeniami. Nieważne ile razem przeżyliśmy, wyraz jego twarzy wciąż był cholernie stanowczy i zawzięty... Z zapakowaną torbą zeszłam więc na dół, chcąc włożyć ją do samochodu i odjechać, ale... Wiedźma wyglądała naprawdę paskudnie. Cały bandaż przesiąknął żółtym płynem, a psie oczy wodziły za mną smutno. Wiedziałam, że to był jej koniec. Nieważne ile miało minąć jeszcze czasu, pies powoli tracił resztki sił do życia. Teraz, kiedy miałam cel, nie wahałam się nawet przez minutę. Zapakowałam torbę do samochodu, a potem pomogłam wejść do bagażnika Wiedźmie i pozostałym czterem szczeniętom. Musiałam pojechać po pomoc...

Nie umiałam sobie znaleźć miejsca. Wiedźma odeszła, pozostawiając mnie z poczuciem przytłoczenia. Nie umiałam zebrać myśli, a jazda samochodem wydawała mi się teraz wręcz ekstremalnym wyczynem. Przez cały ten czas wydawało mi się, że byłam twarda i potrafiłam znieść naprawdę wiele, ale teraz wiedziałam, jak bardzo siebie przeceniłam. Bolało mnie coś w klatce piersiowej, a oddech był naprawdę ciężki. Doskonale wiedziałam czego w tym momencie potrzebowałam, a myśl, że nie mogłam tego dostać... Dlaczego to wszystko było takie trudne? Dlaczego trzymanie się podjętej decyzji sprawiało, że miałam ochotę krzyczeć i zawrócić? Starałam się chwytać mocno kierownicy i jechać przed siebie, ale ta cholerna audycja radiowa. To nie było nic wielkiego. Zwykła reklama produktów spożywczych, podsuwająca przepis na naprawdę dobry posiłek. Ale ta cholerna reklama sprawiała, że drżałam na całym ciele. Jak mogłam odejść i zniknąć, kiedy wiedziałam, że nie będzie nikogo kto zadba o mojego Jensena? Jak miałam odejść i zostawić go bez obiadu? Jak mogłam to zrobić, skoro wiedziałam, że jego zdolności ograniczały się do posmarowania kromki masłem?
Przez cały ten czas chciałam tylko,  żeby mnie kochał. W tym momencie moje marzenie diametralnie się zmieniło. Potrzebowałam, by mnie zatrzymał. Potrzebowałam, by powiedział, że nie może mi pozwolić odejść, bo jak mógłby? Jak mógłby mnie skazać na życie bez niego? Już teraz nie wiedziałam kim byłam, a co miało się wydarzyć za dzień lub dwa?
I ten cholerny obiad... Musiałam go nakarmić. Musiałam też wmusić w niego ten cholerny antybiotyk. Przecież... przecież miałam odejść jutro, a jutro trwało do północy, tak? Mogłam jeszcze... Byłam głupia i naiwna, ale ta jedna myśl o obiedzie sprawiła, że gwałtownie zawróciłam.

Nie umiałam za dobrze jeździć i zdawałam sobie z tego sprawę bardziej niż ktokolwiek inny. Samochód, który dostałam od rodziców Jensena, wołał teraz o pomstę do nieba. Już któryś raz z rzędu zahaczyłam nim o rosnące wysoko krzaki. Już któryś raz z rzędu wpakowałam się w gigantyczną dziurę. Miałam wrażenie, że byłam w jakimś głupim filmie i walczyłam z przeznaczeniem. Musiałam go jeszcze zastać, po prostu musiałam. Nie umiałam nie płakać. Utrata Wiedźmy i odejście od Jensena... Nie potrafiłam się trzymać z daleka. Próbowałam uszanować jego zdanie, ale naprawdę nie umiałam się od niego odciąć. Podjechałam więc - gdyby był tu wylany asfalt to przysięgam, że opony zapiszczałyby jak w tych wszystkich filmach - pod samą chatkę, po czym wybiegłam z tego głupiego samochodu i w równie żwawych krokach wleciałam do środka, trzaskając drzwiami.
- Jensen! - krzyczałam na wejściu. Powinnam wyciągnąć psy, powinnam się nimi zająć najpierw, ale... Było mi tak cholernie niedobrze. Tak bardzo się - sama nawet nie wiem czego - bałam. I wtedy, kiedy zobaczyłam jego sylwetkę pochyloną nad otwartą torbą... - Och, Jenny - jęknęłam, rzucając się na niego i obejmując go mocno w pasie. Nie mogłam odejść. Po prostu nie mogłam.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Nie Kwi 12 2020, 20:06

Nigdy nie pomyślałby, że świadomość, że Heather faktycznie odeszła bez słowa, zaboli go tak bardzo. Owszem, chciał dla niej jak najlepiej i teoretycznie zdawał sobie sprawę z tego, że to było najbardziej właściwe posunięcie, ale w głębi duszy niczego tak nie pragnął, jak tego, by dalej tak bardzo się upierała. Chciał, aby wkurzała go swoim oślim uporem, żeby powiedziała mu, że nie odejdzie i już. Żeby uczepiła się go jak rzep psiego ogona... Dokładnie tak jak poprzedniego wieczoru, gdy prawie zaciągnęła go za włosy do lekarza. Żeby znowu ostro do pokłócili - tym razem bardziej niż kiedykolwiek wcześniej - a potem jeszcze bardziej zażarcie pogodzili. Doskonale wiedział, że to wszystko tak bardzo się wykluczało... Że z jednej strony pragnął czegoś naprawdę mocno, a z drugiej zdawał sobie sprawę, że nie powinien ulegać swoim pragnieniom. Ale w głębi duszy mógł to przecież robić, prawda? Nikt nie zabraniał mu czuć się opuszczonym i zawiedzionym, a nawet może częściowo wręcz zdruzgotanym. Chciał dobrze, ale nie czuł się z tym ani trochę zajebiście, bo przecież chciał ją mieć... Chciał, żeby była z nim w ten sposób. Chciał, żeby dała mu być egoistą.
Ale już dostatecznie mocno zniszczył Heather życie. Bez niego miała być zdecydowanie szczęśliwsza, nawet jeśli on taki nie był, nie mając też pojęcia, co powinien zrobić. Liczył na jakieś pożegnanie, na kilka słów - nawet gorzkich - lub liścik zostawiony na lodówce. Na jakiekolwiek zdania wypływające z ust dziewczyny lub wydostające się spod długopisu trzymanego w tych smukłych, delikatnych palcach, którymi wczoraj muskała jego podbródek podczas wizyty u lekarza. Chciał, by Heather nie opuszczała go bez jakiejkolwiek reakcji, choć... Może tak było lepiej? Być może dzięki temu oszczędzali sobie trudnych słów, które i tak pewnie nie przeszłyby mu przez spierzchnięte wargi? Mimo to, chciał krzyczeć. Chciał zezłościć się na Love, która najwyraźniej wolała umknąć, pozostawiając go, gdy jeszcze spał... I na siebie, że nie potrafił jej zatrzymać, bo był jebanym ćpunem. Nikim więcej. Po prostu jebanym ćpunem, który nie mógł zawalczyć o coś, na czym mu zależało, bo przecież tak żałośnie łatwo wracał do tego, co robił najlepiej... Do zawodzenia i ranienia innych.
Postąpił dobrze. Ten jeden raz postąpił właściwie, więc dlaczego czuł się z tym tak bardzo do dupy? Co gorsza, zajęcie rąk wcale nie sprawiało, że znacznie mniej myślał o całej tej sytuacji. Rozgoryczony, zdecydowanie zbyt mocno rzucał ubraniami do podręcznej walizki, kilka razy zacinając się zamkiem w palec, ale nie wyciągając z tego żadnej nauki. Po prostu dalej chaotycznie pakował te podręczne przedmioty, gotowy na piechotę dostać się do najbardziej budki telefonicznej na stacji benzynowej, gdzie zamierzał zadzwonić po taksówkę, a potem... Potem jeszcze nie wiedział. Jego plany także nie były zbyt poukładane. Chyba jak wszystko w obecnym życiu, czyż nie?
Samemu dosyć mocno hałasując, nie usłyszał ani odgłosu podjeżdżającego samochodu, ani trzaśnięcia drzwiami czy kroków dziewczyny. Zaskoczyła go pierwszym okrzykiem, jednak nie na tyle, by nie zareagował na dźwięk jej głosu, gwałtownie obracając się i robiąc dosłownie pół kroku, zanim złapał ją... A może to wpierw ona złapała jego? Najważniejsze, że nawet nie odpowiedział. Po prostu zaczął ją całować...
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Nie Kwi 12 2020, 21:43

Nie mogłam złapać tchu. Nie chodziło o to, że wykonałam jakiś gigantyczny wysiłek, bo wcale tak nie było. Byłam wysportowaną osobą, jedna minuta biegu nie miała mnie w żaden sposób wykończyć. Nie, chodziło o coś zupełnie innego. Chodziło o to, że nie umiałam oddychać, kiedy jego nie było koło mnie. Może to brzmiało dramatycznie i głupio, może byłam jedynie ślepo zakochaną nastolatką, ale naprawdę sądziłam, że dalsze istnienie bez Jensena było niewykonalne. Obawiałam się, że go tutaj nie zastanę. Nie wiedziałam ile czasu minęło odkąd się obudził. Miałam odejść, a on nie zaczekałby na mnie. Doskonale wiedziałam, że przyjąłby moje zniknięcie jako kategoryczny koniec. I częściowo tak było, prawda? Naprawdę odeszłam. Bez kartki i pożegnania, bo tak było łatwiej, ale odeszłam. Tylko, że ja wcale tego nie chciałam. Gdy tylko zaczęłam myśleć, że nie będzie dla niego nikogo, kto dopilnuje, by wziął ten cholerny antybiotyk. Gdy zaczęłam myśleć, że nie będzie nikogo, kto doprowadzałby go do szału, a potem tak spektakularnie próbował udobruchać... Gdy zaczęłam myśleć, że kiedy ja odejdę, nie będzie nikogo kto by go kochał. Nikogo, kto zrobi obiad. Nikogo, kto założy seksowną bieliznę i będzie przed nim paradować...
Nawet nie wiem, kiedy tak naprawdę zaczęłam płakać. Wtedy, kiedy zobaczyłam jego twarz, czy gdy poczułam jego wargi na moich ustach. Zarzuciłam mu jednak ramiona na szyi i odwzajemniłam żarliwie pocałunek. Czy to nie było najlepszym dowodem, że nie mogliśmy tak bez siebie? Że to nie miało żadnego sensu?
- Tak bardzo cię kocham - wyrzuciłam chyba po raz pierwszy wyznając mu to tak zajebiście szczerze, po czym oparłam czoło o jego klatkę piersiową. Chciałam, by zmienił zdanie w tym momencie. Ja nie zamierzałam odchodzić i musiał o tym wiedzieć. Ale potrzebowałam, by mimo wszystko mnie zatrzymał. Niedbale przetarłam mokre oczy wierzchem dłoni, wspinając się na palcach, by znowu go pocałować. Kiedy tu jechałam, łapałam się na tym, że już zaczynałam zapominać jak smakowały jego usta. Nigdy więcej nie chciałam takiego uczucia.
- Nie odejdę. Nie teraz. Nie nigdy. I mam naprawdę gdzieś, czy tego chcesz, czy nie. Ale jesteś na mnie skazany do końca życia, rozumiesz? - znowu się rozklejałam, znowu łamał mi się głos. Ale musiałam to wyrzucić z siebie. Tak jak kolejne rzeczy. Potem, potem zajmiemy się psami. Ale.. - Nie umiesz gotować, Jen. Przypalasz nawet wodę na herbatę. Czy to nie wystarczający powód, byś pozwolił mi zostać? - jego obraz rozlewał mi się przed oczami, ale musiałam mu uświadomić, dlaczego zmieniłam zdanie. Oczywiście to nie był główny powód. To nawet nie był jeden procent, ale to przelało czarę goryczy. Musiał o tym wiedzieć.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Nie Kwi 12 2020, 22:11

Nie chciał doprowadzać Heather do łez, choć fakt, że czuł je teraz ściekające także na jego własną twarz, zdecydowanie uświadamiał mu, że Love tu była. Słony smak pocałunków był, o ironio, zarazem słodki i gorzki. Nader wszystko, Jensen pragnął przecież powstrzymać ten płacz. Nie chciał być osobą, przez którą płakałaby kolejny raz - czy to teraz, czy kiedykolwiek - i we wszystkim, co zrobił w ciągu ostatniego dnia... No, ostatnich głupich tygodni, tkwił ten niezdrowo porypany cel, by nie smucić jej już dłużej. Zasługiwała na szczęście, nie na nerwy i zranione uczucia. Potrzebowała opieki, nie bycia czyjąś opiekunką. Bywały chwile - dokładnie takie jak ta obecna - kiedy Forbes miał wrażenie, że był w stanie udźwignąć ten ciężar, przejąć odpowiedzialność, jaka już zbyt długo spoczywała na jej barkach... Ale w kolejnych? Tracił tę pewność, pogrążając się w analizie znacznie czarniejszych scenariuszy.
To był ten moment, kiedy jednocześnie czuł się lepiej i znacznie gorzej, bo choć wróciła i nie odeszła bez pożegnania, Jensen kompletnie nie wiedział, co to dla nich znaczyło. Nadal jej chciał, ale jednocześnie... Nie powinien? Nie przez otoczenie, nie przez rodzinę czy Marie grożącą wydaniem ich sekretu, a przez to, że naprawdę nie chciał jeszcze bardziej niszczyć Heather. Gdy jednak mocno obejmował ją ramionami, wygłodniale całując usta i mimowolnie łapiąc ją za pośladki, by na moment unieść dziewczynę w powietrze... Mógłby wszystko. Z jej słodkimi słowami, które naprawdę go poruszały - nawet jeśli nie dał tego po sobie poznać, po prostu znowu mocno ją całując - i tymi, które z jednej strony chciał usłyszeć, a z drugiej... Wszystko komplikowały, bo przecież musiał myśleć o przyszłości. O tym, co będzie, bo chciał nareszcie przejąć stery własnego życia.
- Nie, to nie jest wystarczający powód, Heather Love... - W końcu zadała mu pytanie. Zamierzał szczerze na nie odpowiedzieć, w tym momencie lekko odsuwając ją od siebie i jedną ręką zatrzaskując walizkę. Był... Spokojny. Zdecydowanie bardziej opanowany niż ona - przynajmniej z zewnątrz - gdy pchnął rozsuwane drzwi tarasowe po swojej prawej stronie, bez słowa wychodząc na zewnątrz i kierując kroki do szopy z narzędziami.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Nie Kwi 12 2020, 22:46

Nie mogłam się od niego oderwać i wiedziałam, że on miał dokładnie tak samo. Wiedziałam, że nie chciał mnie wypuścić z ramion i swojego życia. Wiedziałam, że się ucieszył na mój widok. Wiedziałam, że moje słowa poruszały jego serce.
Ja.. Ja chciałam tylko usłyszeć jak to mówi. Potrzebowałam tego do dalszego funkcjonowania. Potrzebowałam tego, by powrócić do bycia sobą. Odwzajemniałam te wszystkie pocałunki, wkładając w nie jak najwięcej siebie i licząc, że chociaż w ten sposób go zdołam przekonać. W przeciwnym wypadku mieliśmy mieć naprawdę uciążliwe życie, prawda? Ja uparcie przy nim trwająca i on odsuwający mnie od siebie na każdym kroku. Nie chciałam byśmy się dłużej krzywdzili. A bycie osobno i ta rozłąka... to były ciosy. Nie tylko dla mnie, ale też dla niego. I nie mógł udawać, że było inaczej.
Kiedy zaczął wychodzić, ruszyłam za nim. Nie zamierzałam odstąpić go nawet na krok. Zamierzałam mu wywiercić w brzuchu tak gigantyczną dziurę, że zapomni jak się nazywa to proste.
- Utrzymuję cię przy zdrowych zmysłach - wyrzuciłam z siebie wzburzonym głosem. Ale to był dopiero początek tej tyrady: - a ty utrzymujesz mnie w rzeczywistym świecie, kiedy jedyne o czym marzę to zrównać się z ziemią. Wiem, kiedy zamiast rozmowy potrzebujesz nie rozmawiać. Ty wiesz, kiedy mam dość i kiedy potrzebuję czasu dla siebie. Robię ci sceny, bo potrzebujesz adrenaliny. A ty sprawiasz, że czuję się kochana, kiedy nie jestem w stanie spojrzeć na siebie w lustrze. Jestem dziewczyną, która potrafi powiedzieć ci nie. A ty sprowadzasz mnie na ziemię za każdym razem, gdy unoszę się dumą! Jako jedyny znasz prawdziwą mnie i nigdy nie starasz się mnie zmienić w idealnego aniołka, którym nigdy nie byłam! - ja nie mówiłam, ja krzyczałam. Ale nie dlatego byłam zła, a dlatego, że byłam bezradna i głos mi się załamywał, gdy go zniżałam. - I kochasz mnie! To są wystarczające powody, byśmy przestali odgrywać ten teatrzyk. Chcę powiedzieć twoim rodzicom, naszym przyjaciołom i wszystkim na tym świecie. Jestem twoja, a ty jesteś mój - oddychałam z trudem, obejmując się przy tym ramionami. Nie mogłam się poddać, nawet jeśli tego ode mnie oczekiwał. Nie miałam pojęcia dlaczego szedł do tej durnej szopy. Uciekał? To nie miało znaczenia, bo i tak nie opuściłabym go nawet na krok.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Nie Kwi 12 2020, 23:04

Być może tyrada opuszczająca usta Live miała jakieś znaczenie, ale on przecież podjął już decyzję, prawda? Dobrze wiedział, co należało zrobić w takiej a nie innej sytuacji i tym razem wychodziło to od niego samego, nie od żony Josha czy kogokolwiek innego. Tym razem wiedział to, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że wszystkie inne wyjścia byłyby po prostu głupie. Nic, co powiedziałaby podążająca za nim blondynka, cóż, raczej by tego nie zmieniło, bo nie tylko ona była tu tak mocno uparta. On także był, nawet nie zwalniając kroku i zdając się nie reagować na jej tyradę. Tym bardziej, gdy znowu odsunął ją od siebie, zapalając wewnętrzną lampkę tuż przy drzwiach szopy i sięgając na półkę. Chwilę później znowu obrócił się do Heather, tym razem posyłając jej spojrzenie.
- Wyjdziesz za mnie? - Spytał prosto i w wyjątkowo spokojny sposób, wyciągając ku niej sześciokątną, metalową nakrętkę chwilę wcześniej wyjętą z opakowania. Nie klęknął...  Opatrzona, zdecydowanie bardziej boląca noga, która od zeszłego wieczoru zdążyła nawet trochę spuchnąć - nie mówiąc o kolekcji siniaków - całkowicie mu to uniemożliwiała, po prostu sprawiając, że miał pewność, iż potem raczej nie podniesie się z ziemi, ale... Chuj z tym, chuj ze wszystkim. Jednak klęknął, mocno zagryzając przy tym zęby - i starając się przymaskować to szerszym uśmiechem - i cóż. Czekając... Im dłużej i im bardziej wpatrując się w wyraz twarzy Heather, tym bardziej... Hm. Dziwnie zaniepokojony?
- Tylko nie mów, że Wiedźma zjadła ci język... - Rzucił, chcąc odrobinę rozładować atmosferę, jednak w gruncie rzeczy po prostu mówiąc, żeby mówił, bo do pewnego stopnia obawiał się, że ją spłoszy. Była przecież taka młoda, miała całe życie przed sobą, a tamte słowa z sypialni mogły mieć dla niej zupełnie inne znaczenie. Definicje skazania do końca życia w końcu się różniły, a on nawet nie ofiarował jej czegoś, na co by zasługiwała.


Ostatnio zmieniony przez Jensen Forbes dnia Pon Kwi 13 2020, 01:02, w całości zmieniany 1 raz
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Nie Kwi 12 2020, 23:42

Nie miałam bladego pojęcia co w tej głupiej szopie było aż tak interesującego i potrzebnego, że Jensen zdecydował się w niej schować przed prawdziwą, poważną rozmową. Czy on nie zdawał sobie sprawy z tego, że szłam za nim i doskonale wiedziałam, gdzie był? Nie miał na sobie peleryny niewidki, czy innej bzdury, która sprawiała, że stapiał się z tłumem. Nie, on po prostu odwalał jakąś chorą akcję i czułam w kościach, że...
Kiedy odwrócił się w moją stronę, gwałtownie się zatrzymałam, niemal na niego nie wchodząc. Huh, a więc jednak wiedział, że tu byłam. Nieważne. Ważne było to, że wzniosłam pytająco brwi, domagając się jakiejkolwiek odpowiedzi, a w zamian dostałam... Zamarłam. Naprawdę zamarłam. Gdy w powietrzu padły te trzy słowa, moje usta mimowolnie się rozchyliły, a ja... Czy to był jakiś teleturniej? Czy to był głupi żart, który wcale mnie nie bawił? Wpatrywałam się szeroko otwartymi oczami w tą nakrętkę od śrubki, a fala gorąca ugodziła we mnie do tego stopnia, że prawie zaczęłam się tu rozbierać. Było mi duszno i nie wiedziałam co robić. Naprawdę panikowałam. A potem on zaczął przede mną klękać i chwilowe zatrzymanie się serca chyba uświadomiło mi, że to wszystko działo się naprawdę. Musiałam to przetrawić. Jensen Forbes... ten sam, który pragnął się mnie pozbyć... ten sam, który nie chciał mi powiedzieć co do mnie czuje... ten sam, który miał się nigdy nie ustatkować... on... On się mi... oświadczał? Przełknęłam głośno ślinę, wciąż nie potrafiąc wydobyć z siebie ani jednego słowa. Wielokrotnie otwierałam usta, ale żaden dźwięk nie był w stanie się przez niego przedostać. A przynajmniej do momentu, gdy nie wspomniał o... Cholera, psy. Cholera.
- Wiedźma została uśpiona - szepnęłam, zakrywając usta dłonią, a potem... to nie było normalne, wiem. Powinnam się wstydzić, ale co miałam poradzić na to, że moje największe marzenie zaczęło się właśnie spełniać? Spomiędzy moich ust wydobyło się coś na kształt radosnego, graniczącego z chichotem, westchnięcia. Zaczęłam energicznie kiwać głową.
- Tak - szepnęłam prawie niesłyszalnie, a potem znowu przetarłam oczy wierzchem dłoni. - To znaczy: tak. Oczywiście, że za ciebie wyjdę - dodałam już znacznie głośniej, znowu się poniekąd śmiejąc, a potem rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam obsypywać go pocałunkami po całej twarzy.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Pon Kwi 13 2020, 01:47

Prawdopodobnie brzmiało to trochę głupio bądź też nawet całkiem absurdalnie, zważywszy na obecne okoliczności, ale klękając przed nią z tą małą, srebrną nakrętką w dłoni... Jensen nie przewidział reakcji Heather. Owszem, dobrze wiedział, że osobiście chciałby usłyszeć od niej jeszcze-nie-sakramentalne "tak" i zdecydowanie liczył na to w głębi serca, ale... No, właśnie. Cała reszta tego wszystkiego była znacznie bardziej nieprzewidywalna, co - prawdę mówiąc - dosyć mocno go stresowało. Oczywiście, że gdyby mu odmówiła, pewnie spróbowałby obrócić to jakoś w żart, by zachować choć cząstkę dumy, ale wewnątrz... Cóż, chyba jeszcze nigdy - włączając nawet chwilę po drągach - nie czuł się aż tak odsłonięty. Odkrywał się przed nią zarówno fizycznie, jak i na swój sposób psychicznie, co zazwyczaj było dla niego niewątpliwym problemem, ale teraz...
Bądźmy całkowicie szczerzy, to był impuls. To był zdecydowany impuls, nawet jeśli Forbes doskonale wiedział, gdzie udać się po to, co było mu potrzebne do wprowadzenia zamiaru w życie. Nie chodziło o to, iż normalnie by tego nie zrobił, ale ostatnie cholernie ciężkie dni - ba!, wręcz tygodnie - Noah, Marie, narkotyki, przymusowy odwyk, wszystkie te kłótnie z Heather, stres o nowopoznane zwierzaki i wreszcie zniknięcie zarówno ich, jak i Love... Ten okres zdecydowanie nadszarpnął jego nerwy, wprowadzając go w ten chaotyczny stan, w którym po prostu to zrobił, wbijając wzrok w wyraźnie zaskoczoną Hettie, która raz po raz otwierała i zamykała usta. Znał ją, ale... Ale w tym momencie niewiele mógł poradzić na to, że czuł się podenerwowany. Tym bardziej, gdy dziewczyna zaburczała coś wreszcie pod nosem, czego on sam praktycznie kompletnie nie dosłyszał przez nagłe rozproszenie i wrażenie szumu przemieszanego z łomotaniem w uszach. Wiedział jednak, że to było coś długiego... Jej szepty takie były i zdecydowanie nie pasowały długością do tego prostego tak, na jakie niezmiernie mocno liczył. No, przynajmniej do momentu, kiedy nie wyczytał go z jej ust, w następnej chwili leżąc już na plecach na trawniku i obejmując ją dłońmi. Oczywiście, że odpowiedział na wszystkie te pocałunki, jednocześnie wsuwając dłonie pod jej spódnicę, a następnie przetaczając się w ten sposób, by być nad dziewczyną.
- To pozwolisz mi nasunąć ci tę oto nakrętkę? Czy od razu skonsumujemy narzeczeństwo? - Spytał, całując ją po szyi, gdy... - Zabrałaś szczeniaki i Wiedźmę? Wszystko z nimi w porządku? - Nie dosłyszał przecież jej wcześniejszych słów i... Cholera. Pewnie wolałby ich wcale nie słyszeć.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Pon Kwi 13 2020, 12:08

Nadal jakoś nie potrafiłam uwierzyć, że to wszystko było prawdą. Przez moment zastanawiałam się nawet, czy Jensen wiedział co oznaczało to, o co  mnie właśnie prosił. I najważniejsze - czy ja też zdawałam sobie sprawę z wagi złożonej - inaczej w końcu tego nie można było nazwać - obietnicy. Chciałam z nim być. Teraz, jutro, za rok, za dziesięć lat, zawsze. Ale mąż i żona wydawało się być takie obce. Miałam zaledwie dziewiętnaście lat, a ta decyzja mimo wszystko była wiążąca na całe życie. Czyli dokładnie na taki okres czasu, na jaki zamierzałam się z nim związać.
Nie wiedziałam czy mieliśmy tyle razem wytrzymać. W końcu nie było dnia, byśmy się nie kłócili ale cholera... Cholera, nie byłam w stanie się nie uśmiechać.
Może nie wiedziałam nic o życiu, ale bycie jego żoną... Bycie Heather Forbes... Znowu zaczęłam się tak głupio uśmiechać, kiwając tą głową tak bardzo, że mogłabym dostać wstrząsu mózgu.
- Mówisz to wszystko na serio? - pytałam, przytulając policzek do czubka jego głowy, kiedy mnie tak czule całował. A potem wyciągnęłam przed siebie dłoń, bo oczywiście, że marzyłam o tym, by mój palec był ozdobiony nakrętką od śrubki. W tym momencie byłam w stanie się chyba zgodzić na wszystko. Nawet na to skonsumowanie narzeczeństwa na środku trawy przed szopą i drogą, na której mogli pojawić się przypadkowi ludzie. Walić to. Ale potem poczułam się, jakby Jensen wylał na mnie kubeł zimnej wody. Psy.. Tak, tak. Chciałam się podnieść z ziemi, musieliśmy się nimi zająć.  Ale.. on nie słyszał moich wcześniejszych słów? Pokręciłam smutno głową, opuszczając podbródek. Nie wiedziałam, czy te słowa znowu przejdą mi przez gardło.
- Wiedźma... - zamilkłam, wzdychając ciężko. - Weterynarz ją ode mnie zabrał... nie można było nic zrobić - pociągnęłam nosem, następnie wskazując gestem głowy na samochód. - Ze szczeniakami wszystko dobrze, lekarz je zaszczepił i dał im jakieś witaminy. Jako dobry ojciec możesz dać im przykład i wziąć ten antybiotyk, Jen.. - uniosłam wysoko brwi, bo w całym tym zamieszaniu dostrzegłam jego nogę, ale byłam zbyt pochłonięta czymś innym, by zwrócić mu na to uwagę. Przełknęłam ślinę. - I... wydałam całą kasę.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Pon Kwi 13 2020, 13:47

Wiedział, że to była naprawdę poważna deklaracja, a oni raz po raz rozstawali się i schodzili, ale... Ale tak było chyba najbardziej słusznie. Już raz obiecał jej wspólne mieszkanie i wyprowadzkę, ale teraz poniekąd obiecywał jej także coś więcej. Wraz z nakrętką nałożoną na palec, miał obiecać jej dużo poważniejszy związek, a to... To - gdy tak się zastanowił - chyba nieco go przerażało. Nie był jednak tchórzem ani dezerterem, tym bardziej zaledwie kilka chwil od złożenia jej tej oferty, dlatego puknął ją palcem w nos, wywracając przy tym oczami.
- Oczywiście... Że żartuję. - Stwierdził, zaraz jednak znowu ją całując, po czym ostrożnie nasuwając jej pierścionek na... Cóż, mały palec, bo na inny zdecydowanie się nie mieścił. - Nie żartuję, Hetts. Pinky promise. - Pomyśleć, że w ostatnim czasie nawet nie pomyślał o tym, że mogą skończyć w ten sposób, ale... Cieszył się. Naprawdę czuł się dobrze z myślą o tym, że mieli przynajmniej to za sobą. Poza tym... Cóż, wizja konsumowania narzeczeństwa totalnie go kusiła i w tym momencie bez wahania zaczął podwijać spódnicę Heather, zadając jej tylko jedno niewinne pytanie, bo nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Kurwa. - Tym razem kompletnie nie wiedział, co powinien powiedzieć, jak zareagować, co zrobić, bo... Bo tego nie przewidział. Mimo wszystko- z jak największym wrodzonym optymizmem - przedtem starał się nie rozważać nawet tej możliwości. Oczywiście, że widział wszystkie tamte obrażenia, ale myślał, że Heather da radę zająć się wiedźmą, że oboje jakoś ją uratują... Co mieli zrobić teraz z czterema osieroconymi szczeniakami, które zdecydowanie potrzebowały matki, by przeżyć? Były za małe, by jeść normalne jedzenie... Jensen ponownie przeklął pod nosem, podnosząc siebie i Heather do siadu... Co spowodowało, że znowu zaklął, gdy poruszona noga dała o sobie znać.
- Musimy znaleźć im nową matkę. To chyba najważniejsze. - Stwierdził, nieznacznie kręcąc przy tym głową i wzdychając ze zmęczeniem. Myśl o tym, że mieliby oddać szczenięta, była znacznie trudniejsza niż sądził, bo - o ironio - zdążył przyzwyczaić się do myśli, że miały z nimi zostać. Wszystkie cztery razem z matką, nie było innej mowy. Tymczasem teraz nie wiedział, co z nimi zrobić, bo przecież nie mogli być ich matką, prawda? Mimo to, niewątpliwie chciał je zobaczyć i zabrać do domu, zanim w ogóle pomyślą o całej reszcie.
- Pieniędzmi się nie przejmuj. Sprawdzałaś moją kartę? - Rzucił, jakby kompletnie mimochodem, sądząc, że to Heather miała jego portfel. Nie pamiętał przecież zbyt wiele z tego, co działo się w ostatnich dniach, więc... Więc nawet nie brał pod uwagę tego, że któryś z jego kolegów mógłby nadal korzystać z podebranej karty kredytowej. Kompletnie nie przeszło mu to przez głowę. Był więc całkowicie pewien, że pieniądze nie stanowiły problemu i... I chciał dodatkowo zapewnić o tym Love, jednak dokładnie w tej samej chwili dostrzegł jakiś ruch. Kierując wzrok w tamtą stronę, przeklął paskudnie, podrywając się jak najszybciej, jak tylko mógł.
- Heather! Szczeniaki! Samochód! - Biała Toyota zaczęła powoli staczać się w dół kamienistej drogi, nabierając prędkości, a kuśtykający Jensen ruszył za nią pędem, starając się chwycić za klamkę...
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Pon Kwi 13 2020, 16:49

Może to nie był pierścionek o jakim marzyłam. Może i nie pasował na serdeczny palec. Może i nie był z białego złota. Ale, kiedy Jensen zakładał mi go na palec, byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
I chociaż wyobrażałam sobie to setki tysięcy razy, nigdy nie sądziłam, że ten scenariusz miał szansę naprawdę się urzeczywistnić. Nigdy nie podejrzewałam, że Jensen mógł pragnąć się ustatkować. Ze mną ustatkować.
- Teraz już nigdy przede mną nie uciekniesz - stwierdziłam ze śmiechem na ustach, podążając dłonią za wsuniętą pod moją spódnicą ręką Jensena. Był niemożliwy z tą swoją wieczną potrzebą bliskości. I wcale mi to nie przeszkadzało, bo pragnęłam go w równym stopniu. Czasem jednak lubiłam się z nim trochę podroczyć. Zgrywanie niedostępnej sprawiało, że stawał się cholernie ambitny i kreatywny, a to z kolei strasznie mnie kręciło. Zwłaszcza teraz, kiedy tak całował moją szyję, a ja wyobrażałam sobie nas w naprawdę różnorodnych pozycjach. Pragnęłam, by pociągnął mnie za włosy i zostawił zaróżowiony ślad pięciu palców na pośladku...
- Jen.. - pokręciłam smutno głową. Nie spodziewałam się, że aż tak go to dotknie. Ale ta jego reakcja sprawiała, że robiło mi się jakoś cieplej na sercu. Był taki dobry... - Znalazłam im nową matkę. Ciebie - może to było niestosowne, ale nie chodziło o żart. Szukanie suczki, która została bez dzieci i miała jeszcze pokarm graniczyło z cudem. Musieliśmy je karmić butelkami, nie było za bardzo innej opcji. - Weterynarz powiedział, że pierwsze dni będą najgorsze. Musimy z nimi spać i nie opuszczać ich nawet na krok, a potem... - zresztą, miałam w samochodzie koc, na którym leżała Wiedźma. To miał być ich talizman, ich pamięć o mamie. Z czasem i tak mieli o niej zapomnieć... To było naprawdę ciężkie, ale..
- Nie pamiętasz? Twój portfel... - skrzywiłam się, nie chcąc wyrzucić z siebie tych wszystkich obelg w kierunku jego niezdrowego środowiska. - Nie miałeś go jak cię znalazłam - wyrzuciłam z siebie po krótkiej chwili milczenia. Przez ten czas próbowałam się dodzwonić do banku, ale wiadomo, że nie chcieli ze mną gadać. Nie byłam Jensenem. Ani jego, huh, żoną. Zresztą w tym momencie to i tak się w ogóle nie liczyło, bo kiedy Jensen poderwał się do biegu, dostrzegłam coś, co sprawiło, ze zamarłam. Cholera jasna, to na pewno nie była moja wina! Przecież wyłączyłam samochód, nie? Chyba... Chyba tak... Nie pamiętałam. Zaczęłam biec za Jensenem, ale nie wiedziałam co zrobić.
- Uważaj! - krzyknęłam piskliwie, zasłaniając sobie usta ręką. Chciałam pomóc, ale nie wiedziałam jak. Już dość narobiłam. Ale mogłam przysiąc, że.. Nie, oczywiście, że nie dałabym sobie uciąć głowy.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Pon Kwi 13 2020, 19:09

- To dlatego nie mam komórki, portfela i samochodu? Zadbałaś o wszystko... - Rzucił, szczerząc do niej zęby i zdecydowanie wywracając przy tym oczami. Oczywiście, że nie miał najmniejszego zamiaru od niej uciekać - no, przynajmniej teraz, bo wcześniej sam za siebie nie odpowiadał - ale nawet w wypadku, w którym chciałby to zrobić... Był po prostu goły i wesoły. Już w chwili, w której sądził, że od niego odeszła, dosyć mało ochoczo planował po prostu przejść na piechotę ten pięciokilometrowy kawał, który dzielił go od najbliższej stacji benzynowej, a następnie po prostu improwizować... Bo w tym akurat był całkiem niezły, nie? Pocieszające było też to, że większość drogi prowadziła z górki, więc może byłoby całkiem w porządku, ale nie zamierzał tego testować. Tym bardziej, gdy blondynka postanowiła wrócić i prawdopodobnie już nie zwiewać bez zapowiedzi. Choć patrząc na ich liczne kłótnie i spory, to ostatnie było nie tak bardzo pewne jak mógłby tego chcieć.
Prawdopodobnie powinien także poruszyć temat oficjalnego pierścionka, bo szczerze wątpił, by Heather na dłuższą metę zadowoliła się marną nakrętką. Bądźmy szczerzy, nieważne, jak bardzo impulsywnie romantyczne mogło to być - a tego przecież zawsze od niego pragnęła, nie? - dla Jensena było przy tym dosyć mocno niepraktyczne. Mimo wszystko, zamierzał właściwie ją opierścionkować, ale w tym momencie tego nie zrobił, zajmując się czymś bardziej przyjemnym - wodzeniem ręką w tę i z powrotem po jej smukłej, gładkiej nodze i krągłym pośladku. W swoim zamyśle zmierzał teraz do jednego, ale... Właśnie. Momentalnie to przerwał, gdy usłyszał od niej te słowa. Jego ręka opadła luźno na trawę, a twarz wykrzywiła się w mieszance frustracji, złości na świat i rozgoryczenia tym, co się stało.
Naprawdę myślał, że Wiedźma się z tego wyliże. W końcu na własnej nodze przekonał się, że była twardą wojowniczką. Być może dlatego zyskała jego szacunek, być może dlatego spędził pół nocy na siedzeniu przy niej i szczeniakach. Minęło naprawdę mało czasu, odkąd je znaleźli, ale Jensen poczuł z nimi pewną więź, a ponure, przykre wieści naprawdę zmiażdżyły mu teraz nastrój. Po prostu nienawidził śmierci... Nienawidził jej w jakiejkolwiek formie, w jakimkolwiek temacie.
- Nie żartuj, Heather. - Znowu miał ochotę na nią warknąć, jednak ostatecznie w jego głosie zabrzmiała wyłącznie lekka ostrość. Zmarszczył przy tym brwi, posyłając jej ciężkie spojrzenie. - Jak ty to sobie wyobrażasz? Nie jesteśmy na tyle odpowiedzialni czy tym bardziej doświadczeni w opiece nad psami. - Taka była prawda, a to, co mówiła Hettie... To były wyłącznie pobożne życzenia. Poza tym, jak mieli dbać o psy, skoro on nie potrafił nawet przypilnować własnego portfela. Co za pierdolony świat.
- A telefon komórkowy? - Nie powinien być dla niej tak oschły, ale uśmiech już dłuższą chwilę temu zniknął z jego twarzy i teraz Jensen wyglądał wyjątkowo nieprzyjaźnie. Być może się zaręczył, być może to powinien być jeden ze szczęśliwszych dni w jego życiu, ale jakoś nie mógł oprzeć się wrażeniu, że na każdą dobrą chwilę przypadało kilka kolejnych porażek i problemów. I chyba sam to sobie wykrakał?
- Łap go! - Krzyknął do niej, starając się zrobić coś, by samochód zatrzymał się w miejscu, jednak w praktyce wyłącznie bezradnie biegnąc za staczającym się pojazdem... Do czasu, gdy Toyota sama nie zatrzymała się na drewnianej barierce u stóp pagórka, niewątpliwie roztrzaskując sobie bagażnik. - Wyjmij je i zobacz, czy nic im nie jest. Ja sprawdzę samochód. - Nie chciał być czarnowidzem, ale już na pierwszy rzut oka wyglądało, że coś zaczęło ciec spod auta, a sam tył wyglądał... Cóż, wyglądał tak, jak jeszcze nigdy nikt go nie załatwił. Mimo to, zamiast wściekać się na los... Jensen nagle po prostu gardłowo się roześmiał.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Pon Kwi 13 2020, 19:52

Jensen był wyjątkowo humorzasty i zastanawiałam się, czy chodziło o zapewne doskwierający mu głód, czy po prostu zaczął żałować zadanego mi pytania. Cóż, nie miał już odwrotu, bo ja nie zamierzałam tego respektować, więc... Okej, dobra. Może tym razem świat nie obracał się wokół mnie. Też byłam zła i wściekła, ale w przeciwieństwie do niego, nie warczałam na świeżo upieczonego narzeczonego.
- To się nauczymy - nie rozumiałam, dlaczego robił z tego tak wielki problem. Mówił o randze odpowiedzialności, jakby co najmniej chodziło o żywe dziecko. Właśnie... dziecko. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale teraz nie mogłam się powstrzymać i nie zacząć zastanawiać, czy oczekiwał ode mnie potomstwa. To było strasznie dziwne i niezręczne. Nie spodziewałam się, że zaręczyny mogły nieść ze sobą tyle niepokojących pytań... - To szczenięta, Jens. To nie może być trudne. Trzeba je karmić i dawać witaminy i wyprowadzać na dwór - zresztą i tak mieliśmy ogród, więc nie widziałam wielkiego problemu. Może byłam mało odpowiedzialna, może właśnie w tym momencie ta różnica wieku zaczynała nam bardzo doskwierać, ale nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że Jensen po prostu panikował. I nie wiedziałam, czy bardziej panikował bo musiał być odrobinę bardziej odpowiedzialny, czy może dlatego, ze doszło do niego, że właśnie podjął decyzję ustatkowania się. To mnie też przerażało, chciałam go jakoś pocieszyć, ale jak mogłam, kiedy on odzyskiwał świadomość? Tyle razy mu powtarzałam przecież...
- Telefon zostawiłeś w domu, Jen - byłam już zmęczona i rozdrażniona. Czułam się, jakbym była zdartą płytą. Poza tym, wkurzało mnie to, że nagle się na mnie o coś złościł. Przecież przed chwilą mu zrobiłam największy zaszczyt na świecie, no nie? - Jak wyszedłeś z imprezy, zostawiłeś go na stole. Dzwoniłam do ciebie wtedy tysiące razy - zacisnęłam zęby, odwracając wzrok. Nie chciałam brzmieć w ten sposób, ale naprawdę się wtedy o niego martwiłam. Mówienie z wyrzutem przychodziło mi więc naprawdę łatwo... Okej, cała sytuacja z samochodem była mocno niekorzystna, ale może jednak miała w sobie jakieś plusy, skoro wreszcie przestaliśmy na siebie fukać? Biegłam ile sił w nogach, naprawdę chciałam coś zrobić, ale jak mogłam? Ten samochód był olbrzymi i ciężki, a ja... Zakryłam usta dłoni, gdy przywalił w ogrodzenie i się zatrzymał. Jezu, byłam tak cholernie zła na siebie. I nawet nie byłam w stanie na niego spojrzeć, bo wiedziałam, że zaraz mnie opieprzy z góry na dół. I już czułam jak moje policzki były całe czerwone, ale tak tak... Otworzyłam drzwi, by wyciągnąć ze środka małe, przestraszone i skomlące szczeniaczki. Cholera jasna, jak zawsze musiałam coś zjebać... Po prostu musiałam. Całowałam psy po łebkach, przepraszając je płaczliwym tonem głosu i obiecując, że nigdy więcej ich nie zostawię całkiem samych. Naprawdę się bałam o swoje psie dzieci, okej? A śmiech Jensena niczego nie ułatwiał. Czułam ogromne wyrzuty sumienia. Do tego stopnia, że nie byłam w stanie na niego spojrzeć.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Wto Kwi 14 2020, 02:00

Wiedział, że powinien traktować ją w lepszy sposób, ale w tym momencie poczuł się zbyt przytłoczony, by do końca panować nad własnym nastrojem. Miał muchy w nosie i... Cholera, czuł się tak, jakby jednocześnie miał i nie miał prawa mieć coraz gorszego humoru, bo - świadoma czy nie - mina Heather dawała mu do zrozumienia, że dziewczynie nie podobała się zmiana tonu rozmowy. Mimo to, był zły na siebie, na weterynarza, na myśliwego lub zwykłego kłusownika, który postrzelił Wiedźmę i, tak!, na samą Wiedźmę też był zły, bo naprawdę wierzył, że była wojowniczką. Tymczasem ona odeszła, osieracając naprawdę malutkie pieski, które potrzebowały teraz odpowiedzialnej opieki. I, jak na złość, odpowiedź dziewczyny ani trochę go nie zadowoliła.
- To szczenięta, które są drobne, kruche i nierozwinięte, i potrzebują matki. - Odpowiedział tym samym tonem, co wcześniej, bo najwyraźniej nie pojmowała, że być może nie czuł się na tyle odpowiedzialny, by brać ich życie w swoje nieostrożne, dygoczące, wypuszczające wszystko łapska. Nie każdy musiał być tu ideałem, który po jednym razie miał umieć zająć się każdą żywą istotą. Nie, być może ona taka była, ale nie on... I powinna była wiedzieć to od samego początku. Nie nadawał się na zastępstwo matki. Na pomoc może i owszem, ale nie na całkowite zastępstwo.
I czy naprawdę musiał za każdym razem pokazywać zarówno jej, jak i sobie samemu, że nie potrafił kontrolować własnego życia, więc tym bardziej nie mógł wiedzieć, jak zająć się kimś innym? Sprawa z portfelem, z którego - był tego w stu procentach pewny - zniknęła cała kasa i wszystkie karty bankowe. Sprawa z telefonem, który jednak nie znajdował się przy nim, gdy poszedł ćpać. Chwała wszystkiemu i jednocześnie... Przecież planował zapłacić nim wtedy w Targecie, wykonując transakcję dotykową. Czy to brzmiało na kogoś odpowiedzialnego?
- Nie musisz mi tego wytykać, wiesz? - Sarknął. Nie chciał na nią warczeć, nie chciał być dla niej nieprzyjemny, ale to wszystko tak na niego działało. Naprawdę pragnął, by to wszystko wyglądało całkowicie inaczej. Dlatego chciał naprawić krzywdy, nawet jeśli wciąż nie był do końca pewien, czy robił dobrze, zatrzymując ją przy sobie. Tym razem nie mógł jednak pogrążyć się w myśleniu o tym... I teoretycznie zapewne wyszłoby mu to na dobre, gdyby nie fakt, iż jednocześnie cholernie wystraszył się o szczenięta zamknięte w staczającym się samochodzie, do których - jak na złość - nie był w stanie dopaść, zanim auto nie zatrzymało się na barierce. Fakt, iż nic im nie było i mina Heather zdecydowanie poprawiły mu jednak humor. Bądźmy szczerzy, umiejętności Hettie w zakresie poruszania się autem - a teraz wyraźnie nawet zostawiania go na parkingu - były wręcz wybitne. Nie przestając śmiać się pod nosem, objął ją rękami, całując w usta i nadal z rozbawieniem kręcąc głową. Musieli wezwać lawetę i znaleźć inny sposób dostania się do miasta, ale najpierw... Skoro nie było szans, by samochód ruszył się z miejsca czy zapalił, mogli zaczekać z tym do kolacji. Pomógł więc dziewczynie z wyładowaniem zakupów, wnosząc je pod górę...

[z/t] x 2
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 3 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry


Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach