góra
dół

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Pią Kwi 10 2020, 20:44

Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Pią Kwi 10 2020, 21:44

Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Pią Kwi 10 2020, 22:21

Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Pią Kwi 10 2020, 23:26

Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Pią Kwi 10 2020, 23:46

Przytulałam policzek do jego nagiej klatki piersiowej, wsłuchując się uważnie w - jak bardzo chciałam wierzyć - bijące tylko dla mnie serce. Jego oddech mnie uspokajał, jego obecność sprawiała, że nie czułam się aż tak samotna. Jego zapach potrafił mnie ukoić i odpędzić najgorsze myśli. Jego dotyk kołysał mnie do snu. Ale dzisiaj... dzisiaj to nie działało. Nie mogłam się nie oprzeć wrażeniu, że kiedy zamknę oczy... że kiedy zasnę, to obudzę się jutro. A jutro nie mogło nigdy nadejść. Nie chciałam się z nim żegnać. Nie chciałam odchodzić. Nie chciałam, by on odchodził. Pragnęłam usłyszeć tylko jedno, składające się z sześciu liter słowo. Zostań.
Ułożyłam sobie wszystko w głowie. Miałam naprawdę świetny plan. Mieliśmy wrócić do domu, ja miałam pomóc mu z jego sklepem, mieliśmy powiedzieć jego rodzicom o nas. Jeśli by nas wyrzucili - nie obchodziło mnie to. Mogłam nie mieć złamanego grosza przy duszy. Chciałam z nim żyć.  Chciałam mieć więcej takich nocy. Chciałam... chciałam zostać jego panią Forbes.
Nie byłam w stanie się odezwać. Nie byłam w stanie też normalnie oddychać. Choć nie chciałam, by mnie przyłapał na kolejnej chwili słabości, nie umiałam zapanować nad nerwowymi oddechami. Było mi niedobrze. Sięgnęłam dłonią do policzka, by wytrzeć zbierającą się wilgoć. Nie mogłam, nie teraz.
- To co z tą bajką? - wychrypiałam, ledwo sklecając zdanie. Musiałam zachować pozory, nawet jeśli skręcało mnie wszystko w środku.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Sob Kwi 11 2020, 01:18

Powoli gładząc ją po miękkich włosach i starając się palcami przeczesać splątane pukle, uśmiechnął się pod nosem. W ciemności nie widział wyrazu jej twarzy - na jego nieszczęście, bo inaczej z pewnością zauważyłby smutną minę Heather i błagalne spojrzenie jej oczu - więc gdy wychrypiała swą prośbę, wyłącznie zaśmiał się krótko. Myślał, że była zmęczona, nic więcej. W końcu ich wybryki nieźle wyczerpały także jego samego. Wbijając spojrzenie w sufit i kląskając językiem o podniebienie, spełnił jednak obietnicę...
|część historii może zawierać elementy uznawane za makabryczne czy niesmaczne [+18]|
Spoiler:
Jakoś nie widziało mu się wspominać, że jako dziecko widział tu rozwalający się domek obok zapadliska i zarośnięty wiedźmi zielnik. Był w końcu małym chłopcem, który dał się postraszyć starszemu bratu. Jego wyobraźnia z pewnością wszystko wyostrzyła, ale jakoś... Jakoś nie lubił tego lasu.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Sob Kwi 11 2020, 15:25

Z zamkniętymi oczami wsłuchiwałam się w słowa Jensena. Lubiłam tembr jego głosu. Lubiłam, gdy zasychało mu w gardle, a wydobywające się spomiędzy jego warg dźwięki były zachrypnięte i ostre. Lubiłam, gdy przełykał ślinę, nawilżając struny głosowe. Lubiłam, gdy budował napięcie, chcąc mnie przestraszyć. Lubiłam, gdy kończył każde zdanie w ten arogancki, a mimo to zabawny sposób.
Od początku miałam wrażenie, że chciał wzbudzić we mnie niepokój, bym zaczęła go mocniej ściskać w pasie. Na samą myśl, moje usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu, ale nie zamierzałam mu przeszkadzać. To była jego opowieść, mi przyszło jedynie wzdychać teatralnie i wywracać oczami. No... przynajmniej na początku.
Z początku bawiłam się naprawdę wyśmienicie, parskając śmiechem, kiedy usłyszałam o klątwie, wpływającej na męskie przyrodzenie. Przez chwilę nawet zastanawiałam się, czy nie dobrym pomysłem byłoby znaleźć taką szamankę i poprosić ją o coś takiego w kontekście Jensena. Nie, żebym wątpiła w jego wierność. Ale przed oczami miałam obraz trzymającego się za kroczę, przerażonego Forbesa. Bądźmy w końcu szczerzy - niczego nie kochał bardziej od swojego wacka. To byłaby naprawdę zabawna sytuacja. Uniosłam na moment podbródek, by posłać mu dość znaczące spojrzenie, ale ostatecznie mój wzrok nie zawędrował aż tak daleko. Zatrzymałam swoje tęczówki na bukieciku, który podarował mi dzisiaj Jensen. Nie umiałam się oprzeć i nie przyjąć tego podarunku. Nie umiałam nie zabrać tych kwiatków z tarasu i nie włożyć do szklanki wypełnionej wodą. Pierwszy raz dostałam od niego coś takiego. Nie mogłam tego spieprzyć.
Potem jednak... jakoś zrobiło mi się zimniej? Nie wiedziałam, czy było to dobre określenie tego co właśnie poczułam. Ale wsłuchując się w te wszystkie - wymyślone, wiedziałam o tym - słowa, przypomniałam sobie o tym jak włócząc się po lesie zobaczyłam małą studzienkę i poruszający się cień. To nie była prawda, oczywiście, że to wiedziałam. Ale... co gdybym tam zajrzała, tracąc równowagę? Zacisnęłam mocniej zęby. Nie zamierzałam mu dać po sobie poznać, że w tym momencie analizowałam wszystkie dziwne sytuacje i każdy dreszcz niepokoju.
Moja wyobraźnia zaczęła płatać mi figle. Im bardziej się zagłębiał, tym ja bardziej wyczulałam swoje zmysły. I kiedy Jensen zniżył głos, ja mogłabym wręcz przysiąc, że usłyszałam jakieś dziwne dźwięki za oknem. Przełknęłam cicho ślinę, ale wtedy on mnie uszczypnął w pośladek, a ja niemal nie podskoczyłam na miejscu.
- Zwariowałeś? - żachnęłam się, uderzając go dłonią w ramię. Serce waliło mi niczym oszalałe, ale powoli zaczynałam się uspokajać. Odwzajemniłam więc pocałunek Jensena, by po chwili wykrzywić usta w zadziornym uśmiechem: - może powinnam wziąć z niej przykład i pozbawić cię... - niby przypadkiem zahaczyłam dłonią o jego męskość, wznosząc przy tym wysoko brwi - tego. - dokończyłam z szerokim uśmiechem na ustach, a potem podniosłam się na łokciach, chcąc mu spojrzeć w oczy. Byłam cholernie zmęczona i senna, ale bałam się snu. Bałam się tego co miało przynieść jutro.
- Nie mógłbyś pisać bajek dla dzieci, pozwaliby cię o straty moralne - musnęłam czubkiem nosa jego dolną wargę i... zastygłam bez ruchu. Znowu do mnie dotarło, że... Nie. Musiałam być silna. Zagryzłam mocno wargi, powoli czując metaliczny posmak na języku.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Sob Kwi 11 2020, 16:06

W gruncie rzeczy, Jensen był najprawdziwszym mieszczuchem. Być może zazwyczaj naprawdę mocno doceniał możliwość wyjazdu z miasta na łono natury, jednak zazwyczaj jeszcze chętniej wracał potem do własnego, wygodnego domu w stosunkowo dobrej dzielnicy. Lubił siedzieć na zewnątrz, popijając piwo i czytając książkę. Lubił łowić ryby i spacerować po znajomych ścieżkach, ale tylko wtedy, gdy czuł się z tym całkowicie pewnie. Jeśli nie znał danego miejsca w gęstym, ciemnym lesie - ba!, nawet w jasnym, ale olbrzymim - nigdy nie wypuszczał się samotnie na wędrówkę. Nie lubił też świadomie zostawać w lesie na noc, stąd praktycznie nigdy tu nie przyjeżdżał... Ani sam, ani z rodziną. Nie jeździł także pod namiot ani na kempingi. Nie miał problemu z naturą, ale za dnia, bo w nocy zaczynała go przerażać
Być może miało to związek właśnie z tą historią, którą tak bezproblemowo opowiadał Heather. Nie był już małym dzieckiem, ale ta podskórna obawa nadal nie opuściła jego ciała. Nawet teraz specjalnie nie patrzył na taras za olbrzymim oknem, jakby obawiał się, że dostrzeże tam bladą, wykrzywioną twarz i szponiaste palce sunące po gładkiej, przezroczystej powierzchni. Miał wrażenie, że dookoła było cicho. Zdecydowanie zbyt cicho, a on - gdy się nie odzywał - mimowolnie zaczynał nasłuchiwać jakichkolwiek odgłosów. Każde skrzypnięcie, każde szurnięcie, każdy szelest za oknem... Nie lubił tego, naprawdę tego nie lubił i choć za dnia nie żałował, że Heather go tu zabrała, noce były zupełnie inną bajką. A on, cóż, w jakimś dziwnym przebłysku jeszcze dziwniejszej logiki, uznał najwyraźniej, że chciał opowiedzieć właśnie tę historię, która przyprawiała go o ciarki od momentu, kiedy był jeszcze smarkaczem. Cóż, przynajmniej Heather zareagowała na to w ten zabawny, naprawdę śmieszny sposób, a on odruchowo głośno się roześmiał.
- Powinienem teraz powiedzieć, że tak, bo w końcu za tobą szaleję, ale jeśli stawiasz sprawy w taki sposób i chcesz mi coś obcinać... To ty jesteś tu wariatką, Heather Love. - Stwierdził, przesuwając językiem po wyszczerzonych zębach i kląskając nim o podniebienie. - Poza tym oboje wiemy, że właściciel robi różnicę... - Pochylając się, żeby pocałować ją po raz kolejny, w ostatniej chwili zmienił zdanie, całując Heather w nos. - Najwyraźniej moja kariera runęła szybciej niż się rozpoczęła. Chcesz gumę do żucia? - Spytał nagle, całkowicie na serio wyplątując się z jej objęć i podchodząc do szafki, która służyła tu za minibarek, odkąd... Chyba odkąd pamiętał. Pochylając się, by sięgnąć po opakowanie, uniósł jednak wzrok, dostrzegając nieduży, jasny cień za oknem i momentalnie podskakując w górę. Serce waliło mu jak oszalałe.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Sob Kwi 11 2020, 17:23

W przeciwieństwie do Jensena, mogłabym całe dnie i noce spędzić na dworze. Odkąd tylko pamiętałam, ciężko było mnie ściągnąć do domu przed zmierzchem - a i wtedy stanowczo protestowałam. Uwielbiałam dziką przyrodę i gęste, olbrzymie lasy. Kiedy jeszcze mieszkałam na Alasce, ojciec często zabierał mnie na otwarty teren. Zazwyczaj te wspomnienia nie klasyfikowały się jako dobre, bo nie było dnia, żeby nie odbijał się on od drzew. Mimo wszystko lubiłam, gdy zabierał mnie i moich braci na polowania na dziką zwierzynę. Zazwyczaj powtarzał nam, że jeśli nic nie upolujemy, nie dostaniemy kolacji, czy obiadu. A ja... mimo wizji pustego żołądka, naprawdę lubiłam te wyjścia. Lubiłam, gdy rozpalaliśmy ognisko, lubiłam gdy kamuflowaliśmy twarze błotem. Lubiłam, gdy zajmowaliśmy się rannymi zwierzętami. Lubiłam, gdy tato nalewał nam do plastikowych kubeczków trochę bimbru, byśmy się rozgrzali. Lubiłam, gdy pozwalał mi wziąć do ręki strzelbę myśliwską i oddać kilka ślepych strzałów.
I choć to wszystko działo się zaledwie trzy lata temu, ja powoli zapominałam jakie to uczucie... Może dlatego tak łatwo uległam historii Jensena? Bo zamieniałam się w kogoś całkiem innego?
Słysząc wydobywający się z jego ust śmiech, wywróciłam oczami, po raz kolejny uderzając go dłonią w ramię. Wcale się nie bałam, okej? Ja tylko się wczułam w historię i przeżywałam. To była zasadnicza różnica. I mogłabym się założyć, że o wiele odważniej poszłabym teraz wgłąb lasu niż on.
- Wybacz, ale zatrzymałam się na szaleję za tobą - uniosłam wysoko brwi, a uśmiech powiększał się do tego stopnia, że zajmował mi prawie pół twarzy.
- A trening czyni mistrza - zauważyłam wesoło. Nie było ludzi niezastąpionych, prawda? No, może oprócz Jensena. Nie sądziłam, by ktokolwiek mógł mu dorównać, ale wolałam nie pielęgnować aż tak jego nadętego ego. Wydęłam jedynie usta w podkówkę, by pokazać mu jak bardzo byłam niezadowolona, że moje wargi nie zostały przez niego docenione. A potem wzruszyłam ramionami, bo w zasadzie było mi wszystko jedno, ale skoro już proponował..
- Huh? - spytałam po chwili, widząc jak zastyga w bezruchu. Okej, panie Forbes. Tego już było za wiele. - Koniec żartów, Jen. Nie dam się na nic nabrać - mruknęłam, rzucając w niego poduszką. Chciałam, by znowu zamknął mnie w objęciach, a nie odstawiał jakieś teatrzyki.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Sob Kwi 11 2020, 17:52

- Oh, jakże wygodnie, panno Love. - Rzucił, wzdychając przy tym pobłażliwie i wywracając oczami. Nie to, żeby mu to specjalnie przeszkadzało. W końcu już od dawna wiedziała, że miał do niej cholernie wielką słabość i nawet nie zamierzał aż tak bardzo kryć się z tym faktem. Poza tym... Dosyć mocno bawiło go to, że ze wszystkich słów, jakie padły podczas tej rozmowy, to właśnie te wysunęły się na pierwsze miejsce. Miał niezmierną ochotę powiedzieć coś jeszcze, korzystając z tego faktu, jednak właśnie wtedy Heather zasugerowała, że odbierze mu jego dumę i godność, a to... To było dosłownie nie do pomyślenia!
- Po prostu przyznaj, że brakowałoby ci całej reszty. - Parsknął, tarmosząc ją przy tym po tych samych włosach, które chwilę wcześniej tak starannie rozplątywał. Chyba naprawdę wolał ją taką potarganą, rozbawioną i flirciarską, a przy tym na tyle zmęczoną, by leniwie leżała w jego ramionach. Do szczęścia - prócz papierosa, którego nie miał - brakowało mu wyłącznie miętowej gumy do żucia i to... To sprawiło, że przypłacił tę potrzebę miniaturowym zawałem serca.
- Nie, Heather. Ja nie żartuję. - Nawet się do niej nie obrócił, ignorując uderzenie poduszką, tylko sięgając po szlafrok - na nieszczęście, pozbawiony tego przeklętego paska, więc luźno wiszący na mężczyźnie - który pospiesznie zarzucił na plecy. - Zostań tutaj, zamknij drzwi i nie wychodź. - Poinstruował ją, brzmiąc znacznie bardziej poważnie niż kiedykolwiek wcześniej i jednocześnie samemu dosłownie wylatując z sypialni przez główne drzwi, by następnie wybiec na zewnątrz. Głośne, przerażone o kurwa!, jakie rozległo się niecałą minutę później, zdecydowanie dotarło nawet do wnętrza domu.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Sob Kwi 11 2020, 18:07

Nie wiedziałam, co Jensen odwalał i naprawdę przestawało mi się to podobać. Byłam pewna, że wymyślił sobie jakąś zjawę na zewnątrz i teraz chciał mnie przestraszyć, bym po raz kolejny pognała w jego ramiona. Doskonale wiedziałam, jak bardzo lubił gdy postrzegałam go za niesamowicie męskiego. Znając jego - nie odmówiłby sobie tej przyjemności. Nieważne jak bardzo był stanowczy i poważny. Ja wiedziałam swoje. Na tyle, by wywrócić teatralnie oczami. O nie, nie zamierzałam się uciszyć.
- A ty gdzie..? - zaczęłam, wznosząc wysoko brwi. Super, cudownie, zostawiał mnie. Obserwowałam jak ubiera ten cholerny szlafrok i jednocześnie gromiłam go spojrzeniem. Czy on właśnie zamierzał...? O nie, zdecydowanie nie pozwolę siebie uciszyć. Niemal od razu podniosłam się z łóżka, łapiąc do ręki koszulkę Jensena, która po założeniu w jakimś stopniu zakrywała moje pośladki.
Nie wychodzić i zamknąć drzwi? Nie. Niedoczekanie jego. Ale osiągnął swój cel bo serce zaczęło mi walić do tego stopnia, że momentalnie wzięłam do ręki myśliwską strzelbą, która wcześniej raczej robiła za ozdobę na ścianie, a którą po przyjeździe ukryłam głęboko pod łóżkiem w obawie, że Jensenowi na głodzie odbije. Celując ją przed siebie, ruszyłam powoli w miejsce, w którym zniknął Forbes. I dopiero jego krzyk otrzeźwił mnie na tyle, bym przyspieszyła kroku i wybiegła z domu, niemal nie potykając się o najbliższe krzesło.
- Jensen! - krzyknęłam spanikowana. Jeśli to są żarty, to przysięgam, że go wypatroszę i zaserwuję na obiad.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Sob Kwi 11 2020, 18:28

Tym razem zdecydowanie nie zależało mu na tym, by ją straszyć, o nie. Nie, gdy sam był dostatecznie zszokowany widokiem nagłego, nieokreślonego kształtu przesuwającego się wpierw po tarasie, a następnie znowu znikającego w lesie. Było ciemno, a zewnętrzne światła nie dawały na tyle dużo blasku, by był w stanie nawet z kilkuprocentową pewnością stwierdzić, co to było, ale jednocześnie przeraziło i zainteresowało go na tyle mocno, że po prostu musiał to sprawdzić. Nie mógł przecież pozwolić, by potencjalne zagrożenie czaiło się tuż za szybą. Choć był cholernie przerażony, nie przebywał tu sam, a w jego oczach, cóż, Heather była jeszcze bardziej bezbronna. Nie odpowiedział jej już przy tym, dosłownie pędem wybiegając na zewnątrz i kompletnie zapominając przy tym, by złapać cokolwiek do potencjalnej obrony czy ataku.
Dopiero skradając się w kierunku miejsca, z którego dochodził najgłośniejszy dźwięk, pomyślał o tym, że powinien jakoś się zabezpieczyć. Chwycił więc miotłę stojącą pod garażem, mocno ściskając ją w dłoniach i... I wtedy nieoczekiwanie usłyszał to tuż obok siebie. Głośny, nienaturalny, zwierzęcy warkot. Kilka sekund później coś złapało go za brzeg szlafroka, zwalając się na niego całym ciężarem i sprawiając, że Jensen znalazł się na trawniku, przeklinając głośno z przerażenia...
Nie zmieniło to jednak faktu, że gdy Heather zjawiła się w zasięgu jego wzroku, trzymając gigantyczną strzelbę - cholera, wyglądała z nią zajebiście seksownie i musiał to przyznać, nawet jeśli po uderzeniu bolała go większa część ciała - Jensen siedział już pośrodku trawnika, posyłając dziewczynie nieco desperacko-rozbawienie-zszokowane spojrzenie i przykładając palec do ust, jakby chciał ją uciszyć. Drugą ręką wskazał zaś na coś, co kiedyś służyło jego rodzinie za ziemiankę, w której trzymali różne rzeczy, a teraz miało uchyloną klapę i było zdecydowanie podkopane.
- Ciii... - Powtórzył, robiąc to tym razem słownie, ale samemu nie potrafiąc panicznie się zaśmiać. Czego on tu oczekiwał? Czarownicy? Potwora z lasu? Siedząc w pobrudzonym, upapranym trawą szlafroku i z nogą, która po bliższym spojrzeniu, cóż, zdecydowanie nosiła ślady zadrapań, jakoś nie potrafił się nie śmiać. - Szczeniaczki... - Tak, mieli tu szczeniaki ze zdecydowanie zdziczałą, mocno waleczną matką, która najwyraźniej czuła się cholernie zagrożona.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Sob Kwi 11 2020, 18:57

Co właściwie mogło kryć się w tych lasach? Szopy, oposy, skunksy, lisy, jaszczurki... Nie była to dzika Alaska, kiedy wyjście do lasu stawało się okazją do spotkania niedźwiedzia Gryzzli. Wiedziałam o tym, oczywiście, że wiedziałam. Dlaczego więc ulegałam chwili i pozwoliłam sobie na przerażenie? Jeśli to faktycznie było zwierzę, pamiętałam, że trzeba było uniknąć gwałtownych ruchów i zachować zimną krew. Tylko to mogło nas wybawić. Większym i bardziej racjonalnym zagrożeniem wydawał się inny człowiek. Ktoś zabłądził? Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć, a Jensen tylko dokładał do pieca.
Kiedy tylko opuściłam dom, poczułam przerażające zimno na całym ciele. Wiatr smagał mnie po nagim tyłku, cała skóra została pokryta gęsią skórką. Gdyby nie adrenalina, zapewne zaszyłabym się z powrotem do środka. Ale ja... zacisnęłam mocniej rękę na spluwie, odbezpieczając ją bez zawahania. Jeśli faktycznie coś na nas czyhało, nie mogłam dać się omamić. Musiałam wyostrzyć wszystkie zmysły. W tej jednej chwili poczułam się, jakbym znowu miała 14 lat. Jakbym znowu znalazła się w wielkim lesie i słyszała zbliżające się kroki jelenia. Musiałam tylko namierzyć zagrożenie, a potem...  
Ci... gwałtownie obróciłam głowę, spoglądając na leżącego na ziemi Jensena. Czy on... O nie. Zrobiłam się cała czerwona na buzi i przysięgam, że prawie nie wycelowałam w niego tą bronią.
- Och nienawidzę cię - syknęłam, mimo wszystko odczuwając olbrzymią ulgę. Nie wiem co sobie właściwie myślałam. Nic złego nie mogło się tutaj przydarzyć, to tylko głupia wyobraźnia, która niczemu nie służyła. Po wzięciu kilku głębszych oddechów, odłożyłam zabezpieczoną broń na stolik i kucnęłam obok Forbesa.
- Hej mała... - wyciągnęłam rękę wierzchem do dołu - chcąc pokazać, że nie miałam żadnych złych intencji-  w kierunku zawziętej suczki, powoli się do niej zbliżając. A więc jednak mieliśmy do czynienia z dziką zwierzyną... Musiałam się jej przyjrzeć. Znałam się na rannych zwierzętach, wiedziałam kiedy sprawa była przegrana. Nachyliłam się bardziej, stanowczo obniżając rękę. Musiałam wzbudzić jej respekt i jakoś ją uspokoić. A to... chyba zaczęło działać. Gdy pies powoli przestał szczerzyć zęby, złapałam go za kark, przysuwając po ziemi pod swoje nogi. - Nic ci nie będzie - szeptałam, gdy zaczęła warczeć i na mnie szczekać. Nie miałam złych intencji i wiedziałam, że pies to zrozumie.
- Przynieś ręcznik, wodę i apteczkę, Jen - wyrzuciłam z siebie, nie odrywając wzroku od lśniących oczu psa. - Tu cię boli? - przesunęłam dłonią do rany, która wyglądała naprawdę paskudnie. Nie sądziłam, by dało się ją uratować... Nie chciałam jednak powiedzieć tego na głos, zwłaszcza kiedy pies zaczął skomleć. - I wyciągnij stamtąd szczeniaki! - krzyknęłam jeszcze. Noc była naprawdę zimna.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Sob Kwi 11 2020, 20:22

Zaiste... Naprawdę w zajebisty sposób okazywała mu te najgłębiej uczucia i tę niezmierną wdzięczność za to, iż postanowił ryzykować dla niej swoim życiem. Zamiast spojrzeć na niego z radością, że nic mu - no, mniej więcej, nie licząc krwawiącej nogi - nie było, ona niemal nie przyłożyła mu strzelby do głowy. Tak, nawet w słabym świetle lamp na baterie słoneczne, doskonale widział błysk w jej oczach i minę sugerującą, że bardzo chętnie pogroziłaby mu bronią. Jensen wyłącznie westchnął z politowaniem, unosząc brwi i bezradnie rozkładając ręce. Co innego miał niby zrobić, skoro agresywny pies był wręcz trwale wczepiony w poły jego szlafroka?
- To jakieś synonimiczne wyrażenie do dzięki ci, mój bohaterze? - Spytał półgłosem, starając się zbytnio nie ruszać, by znowu nie dosięgły go kły tego niezmiernie groźnego psa, który tak uparcie wczepiał się zębiskami w miękki, puszysty materiał, nadal trzymając mocno pazurzastą łapę na podrapanej skórze mężczyzny. Nie to, że Forbes panikował - nie, już nie, gdy okazało się, że nie był to potwór z głębin lasu - ale nie czuł się zbyt komfortowo przy równie zestresowanym zwierzęciu.
Miał tylko nadzieję, że Heather była bardziej godna psiego zaufania i zamierzała pomóc mu z tym drobnym problemem, zamiast nadal stać w miejscu. Całe szczęście, chęć zobaczenia ich gości najwyraźniej przezwyciężyła ochotę, by śmiać się z niego i jego oblepionego trawą przyrodzenia, a Love już wkrótce zaczęła zaklinać zaczepną sunię. Chyba jeszcze nigdy nie był jej aż tak... Nie, jednak już wcześniej był jej dużo bardziej wdzięczny. Nie mógł przecież zapominać o tych wszystkich chwilach, w których służyła mu innym rodzajem pomocy. Mimo to, niewątpliwie był jej dłużnikiem!
- Jasne. - Rzucił, starając się jak najszybciej podnieść z ziemi i skierować kroki w stronę domu. Zanim zniknął w jego wnętrzu, rzucił jeszcze tylko przez ramię. - Co ty na to, żeby nazwać ją Wiedźmą? - Być może nie powinien żartować sobie z tej historii. W końcu nadal powodowała ciarki na jego plecach, ale musiał przyznać, że ta tutaj zaczęła na swój sposób go bawić. Nie zdawał sobie przecież sprawy z tego, jak bardzo poważna była sytuacja. Nie był weterynarzem, nie znał się na zwierzętach i choć kawałek psiej rany, jaki zauważył, wyglądał dosyć średnio, Jensen był święcie przekonany, że nie jest to nic kompletnie śmiertelnego.
Dostrzegł to dopiero wtedy, gdy powrócił z miską wody w rękach, apteczką pod pachą i dwoma sporymi ręcznikami zawieszonymi na szyi. Dopiero wtedy tak naprawdę zauważył, że dostrzeżona rana była o wiele większa, a wcześniej pominięta część była dosłownie czarno-żółta, bez ani kawałeczka czerwieni. Jakby tego było mało, mógł przysiąc, że zauważył, jak rusza się w niej coś biało-żółtego... To było stanowczo zbyt wiele, nawet jak na niego, więc odwrócił wzrok, podając Heather wszystkie te rzeczy i posyłając jej przy tym pytające spojrzenie. Nieme pytanie cisnęło mu się na usta, ale przecież nie chciał tego okazywać. Psy wyczuwały niektóre rzeczy.
Zamiast tego - biorąc drugi ręcznik - podszedł do ziemianki, bardzo ostrożnie otwierając stare drzwi i przyświecając sobie telefonem, by zejść po szczeniaki, które spróbował otulić miękkim materiałem. Wychodząc z nimi na rękach, delikatnie ułożył je blisko Heather i ich matki, by po raz kolejny zniknąć we wnętrzu pomieszczenia, tym razem wychodząc z mniejszym, całkowicie nieruchomym zawiniątkiem ze znalezionej tam bawełnianej szmatki.
- Cztery... - Poinformował Heather dosyć grobowym tonem głosu, jakby nie widziała, ile psiaków znajdowało się tuż obok niej. Nie chciał robić jej zbytecznej nadziei, bo pozostałe dwa... Pozostałe dwa zabrał ze sobą do wnętrza domu, poszukując dla nich jak najwygodniejszych pudełek wyściełanych elegancką, porwaną koszulą...
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Sob Kwi 11 2020, 21:04

Wciąż gromiłam Jensena naprawdę zdenerwowanym spojrzeniem. Już drugi raz w ciągu jednego dnia doprowadził mnie do stanu, gdzie umierałam ze strachu o niego. A jemu w tym momencie się dowcip wyostrzał.
- To synonimiczne wyrażenie do jeszcze raz mi coś takiego zrobisz, to staniesz się celem mojego polowania - oczywiście, że nie mogłam sobie odmówić poklepania lufy. Tylko nie przewidziałam tego, jak niejednoznacznie to zabrzmiało. Znałam ten jego chory umysł i chore fantazje. Wiedziałam, jakie scenariusze sobie zaczynał wyobrażać w tej swojej cholernie niepoprawnej głowie.
Musiałam coś zrobić ze zwierzęciem, które teraz wręcz błagało o ratunek dla siebie i własnych pociech. Widziałam w spojrzeniu psa jak bardzo się męczyło. Rana postrzałowa była wyjątkowo paskudna i nie wiedziałam, czy... Zacisnęłam mocno zęby. Musiałam wyciągnąć tę cholerną kulę, a potem zaszyć jakoś to wszystko... Paracetamol z pewnością musiał znajdować się w apteczce. Choć wiedziałam, że nie był najbezpieczniejszym lekiem dla zwierząt, trzeba było jakoś znieczulić tę... Wiedźmę.
-  Przypomnij mi proszę jakim cudem na ciebie poleciałam? - odparowałam, wykrzywiając usta w szerokim uśmiechu. Nie było to odpowiednie. Cholera, to było naprawdę złe i nie powinnam się łapać na obdarzaniu Jensena takimi szczenięcymi spojrzeniami. Tak bardzo się cieszyłam, że go... miałam. Znowu coś mnie zakuło w sercu. Powróciłam więc do opieki nad rannym psem, który chyba wreszcie zaufał moim delikatnym, acz stanowczym dłoniom. Wzięłam od Jensena apteczkę, szukając w niej tabletek. Przepołowiłam ją na trzy części, a potem jedną z nich wsunęłam psu do pyska, zaciskając na nim rękę. Dopiero kiedy suczka ją połknęła, zdecydowałam się wziąć do pracy. Pincetą wyciągnęłam ostrożnie metalową, znajdującą się wyjątkowo płytko, łuskę. Powinna to być dobra wiadomość, ale wyglądało na to, że postrzał ugodził psi narząd i... Zadrżałam na samą myśl. Nie mogłam się jednak rozproszyć, dlatego zaczęłam polewać ranę wodą utlenioną. Byłam cała umorusana psią krwią, a nasilające się skomlenie powoli odbierało mi oddech. O wiele łatwiej byłoby, gdyby zwierzę nie było przytomne. Dość szybko porzuciłam chęć zszywania tej rany. Jeśli było tak jak myślałam, taki zabieg nie miał niczemu pomóc. Zabandażowałam więc tą całą ranę, odsuwając od siebie myśl, że dwa szczeniaki... Byłam przygnębiona, nie zamierzałam tego ukrywać. Z drugiej strony zaczął ogarniać mnie dziwny spokój. Praktyka łowiecka nauczyła mnie chociaż tej jednej rzeczy - zachowania zimnej krwi i nieodwracania wzroku. Posłałam tylko smutne spojrzenie Jensenowi i wtedy to dostrzegłam.
- Jesteś ranny - dlaczego nie sprawdziłam tego od razu? Cholera jasna. Nie było to może nic wielkiego, od zwykłe draśnięcie, ale ta tutaj... Na pewno nie była szczepiona. Leżała na moich kolanach, niemal płacząc i wijąc się z bólu, a ja nie mogłam jej pomóc. Nie byłam jej nawet w stanie poświęcić myśli. Tak samo jak szczeniakom, które łasiły się do swojej matki, prawdopodobnie oczekując pokarmu. A ja... Ja wyciągnęłam rękę z wodą utlenioną w kierunku Jensena. - Chodź tutaj - a kiedy ten znalazł się wystarczająco blisko, wylałam mu na ranę praktycznie całą butelkę utlenionej wody i przyłożyłam do miejsca gazik. - Kiedy... kiedy ona zaśnie, pojedziemy na pogotowie.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Sob Kwi 11 2020, 21:40

- Okej, ale tylko wtedy, kiedy ubierzesz się w skórzane wdzianko. - Szepnął, starając się nie podjudzić psa, jednak nie do końca potrafiąc powstrzymać się przed posłaniem szerokiego, szelmowskiego uśmiechu w kierunku Heather. Bardzo chętnie zobaczyłby ją w roli łowczyni, tym bardziej po tym, co robiła z trzymaną bronią. I nawet jeśli dobrze wiedział, że nie o to jej chodziło i że niechybnie mu teraz groziła... Cóż, Love w obcisłych ciuchach wojowniczki z pewnością brzmiała nad wyraz kusząco. Nie mógł nic na to poradzić, prawda? Po prostu była gorąca.
- Ze względu na moją inteligencję, urok osobisty i olbrzymi... - Odparował, wyraźnie poruszając brwiami, zanim dokończył. - Rozum? - Prawdę mówiąc, sam nie do końca wiedział, dlaczego na niego poleciała, bo za czasów szkolnych - i nie tylko, bądźmy szczerzy - na takie jak ona mówiono dziewczyna z ekstraklasy, której nie w głowie marne złamasy albo za wysokie progi na twoje nogi, Jensen... Ale nie zamierzał specjalnie w to wszystko wnikać ani specjalnie tego kwestionować, bo... Cóż, miał farta i doskonale o tym wiedział, nawet jeśli równie często się ze sobą żarli, co żarliwie godzili.
Niestety, o ile przez tę krótką chwilę miał całkiem niezły humor, następne minuty sprawiły, że poczuł się po prostu bezsilny. Trzymając na rękach dwa malutkie pieski, których ustępujące ciepło wciąż jeszcze czuł, miał wrażenie, że zawalił sprawę. Sunia wyraźnie szukała pomocy, a oni nie pojawili się na czas. Być może wystarczyłoby pojawić się chwilę wcześniej, ale... Ale nie mogli tego wiedzieć, prawda? Musieli jakoś się z tym powiedzieć, choć dwa pudełka po butach ciążyły mu bardziej niż cegły.
- To nic takiego. - Rzucił, nadal bez tego zwyczajowego, lekkiego tonu w głosie. Wręcz przeciwnie, zamiast się wygłupiać, patrzył na nią w ten poważny, smutny sposób, machając przy tym ręką. - Nie pierwszy i nie ostatni raz. Wylejesz na mnie trochę wody utlenionej i wszystko będzie wporzo. - Był przygnębiony tym całym widokiem, choć... Hej, uratowali przynajmniej cztery małe pieski, a Heather wyglądała, jakby potrafiła zająć się ich matką. Pięć ocalonych zwierząt było lepsze od niczego prawda? Pomyśleć, co by było, gdyby ich nie zauważyli. Matka niechybnie by zdechła, a bezbronne, maleńkie szczeniaki także nie miałyby zbyt dużych szans. Pomagali im, a to... To było pozytywne, no nie?
- No, chyba że dzięki moim nowym ranom uznasz mnie za wielkiego bohatera i wynagrodzisz mi ten ból. - Tym razem już się do niej uśmiechnął, krótko kręcąc głową. - Nic mi nie będzie, serio. Zajmijmy się zwierzakami. Są chyba głodne, a wątpię, żeby ona miała jeszcze siły je karmić. Chyba mamy jakieś mleko, nie? - Cóż, ładował w siebie gorsze rzeczy niż odrobina psiej śliny, więc... Nie miał od tego umrzeć, nie? Nawet już aż tak bardzo nie bolało.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Sob Kwi 11 2020, 22:09

- Czy to nie ty powinieneś być w skórze? A ja jako łowca nie powinnam jej z ciebie zdzierać? - choć zdecydowanie nie zamierzałam się godzić na tego typu scenerię, musiałam jakoś wyjaśnić sobie te nieścisłości. Nieścisłość, która zapewne miała jeszcze bardziej na niego zadziałać. Miałam wrażenie, że wszystko co mówiłam, on odbierał jako coś przesiąkniętego erotyzmem. W zasadzie miałam dokładnie tak samo, poza tymi chwilami gdy udawałam, że się na niego gniewałam. Co powinnam robić teraz, a zamiast tego wdawałam się w kolejne bezsensowne pogadanki.
- Olbrzymie serce - dopowiedziałam, bo po akcji którą przed chwilą odstawił, rozum był wyjątkowo wątpliwy. Ale... huh. Nie mówiłam tego na głos i z całą pewnością nie zamierzałam tego zmieniać, to cholernie mnie poruszał. Uwielbiałam w nim wszystko i szczerze... czasami łapałam się na myślach, że to ja byłam szczęściarą w tym związku. Dość często obawiałam się, że odejdzie do starszej i bardziej doświadczonej. Miałam wrażenie, że byłam wyjątkowa tylko dlatego, że on na mnie spojrzał.
- Jensen - zaczęłam dość ostro. Rzadko kiedy zwracałam się do niego inaczej niż Jen lub Jenny. Teraz był ten moment. Nie chciałam, by zgrywał bohatera. Dla mnie i tak nim był - nieważne, jak bardzo mu dogryzałam. Westchnęłam ciężko, przesuwając dłonią po brudnej sierści psiaka. - Jenny... Ona na pewno nie była szczepiona. To dzikie zwierzę - zacisnęłam usta, pozwalając jednemu szczeniakowi wpakować się na moje kolana. Był cudowny i już teraz chciałam go zatrzymać na stałe. Przypominał mi małą sarenkę, a imię Bambi samo nasuwało mi się na myśl. Mimo całego tego bólu, uśmiechnęłam się lekko, pozwalając zwierzakowi polizać mnie po policzku.
- Obiecuję, że będę cię trzymać za rękę i... za cokolwiek tylko zechcesz - z trudem powstrzymałam wywrócenie oczami, ale mimo to posyłałam mu dość błagalne spojrzenie. Nie chciałam, by mnie lekceważył. Naprawdę potrzebowałam, by ktoś to obejrzał. Ja nie znałam się na takich sprawach. Praktycznie w ogóle się nie znałam. - Nakarmimy je, a potem pojedziemy - szepnęłam cicho, podnosząc się powoli z klęczek i chwytając przy tym dwa szczenięta.  - Weźmiesz matkę? Leki zaczęły działać, nie powinna na ciebie naskoczyć - chciałam całą tą psią rodzinkę wziąć do domu. Zasługiwali na trochę ciepła. Chociaż teraz. Nie wiedziałam tylko skąd wziąć butelkę dla niemowlaka, ale chyba musieliśmy być kreatywni. Wystarczyło tylko wykorzystać lateksową rękawiczkę i zrobić w niej dziurkę... Zanim jednak ruszyłam do środka, zerknęłam smutno na dwa pudełka, zastygając w bezruchu. I choć naprawdę mnie to zabolało, to jednak nie umiałam wyrazić czegoś więcej niż: - zakopiemy je jak wrócimy z pogotowia.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Sob Kwi 11 2020, 22:39

- W sumie... Lateks... Powinnaś być ubrana w czarny, obcisły lateks, a ja załatwiłbym sobie jakąś skórzaną przepaskę i płachtę niedźwiedziej skóry jako pelerynę... - Stwierdził, niewątpliwie patrząc na nią teraz z błyskiem w oczach. - Zabrałbym cię do wysokiego namiotu z paleniskiem w środku, gdzie rzuciłbym cię na posłanie ze skór... Tak, to byłoby coś. - Gdyby nie okoliczności, pewnie zastanawiałby się nad tym jeszcze przez dłuższą chwilę, bo choć wyprawiali ze sobą naprawdę wiele rzeczy, nigdy wcześniej nie myślał o tym, by podkreślić jakoś tę pierwotność. A przecież to naprawdę brzmiało kusząco. I choć był prawie pewien, że z początku miałaby krzywić się na ten pomysł, być może byłby w stanie namówić ją do czegoś podobnego... A potem do jeszcze wielu innych rzeczy, ale... Ale to nie był ten czas.
Teraz powinni zachowywać się cicho. Powinni być nieco bardziej uważni i, cóż, odpowiedzialni, bo suczka, która uczepiła się jego szlafroka, zdecydowanie nie była w dobrym stanie. Nie mówiąc już nawet o tym, jak bardzo trzęsła się ze zdenerwowania - miał nadzieję, że wyłącznie ze zdenerwowania - nie chcąc puścić jego ubrania. Może zdążyła narobić mu szram i prawie doprowadzić go do zawału, ale niewątpliwie się o nią martwił. Prawdę mówiąc, zdecydowanie bardziej niż o siebie, tym bardziej w chwili, w której wiedział już, że nie wszystkie z jej małych szczeniaków przeżyły.
- Nic mi nie będzie, Hettie. - Powtórzył, kręcąc przy tym głową i pochylając się, by zablokować jednemu szczeniakowi dalszą drogę po trawniku. Ostrożnie podniósł go do góry, ostatecznie sadzając malca na kolanach dziewczyny. Tam był zdecydowanie najbezpieczniejszy. - Jeśli to cie uspokoi, poleję to jeszcze jakąś wódką, o ile całej nie wypiłaś. - Dodał, starając się uspokoić ją uśmiechem. Naprawdę nie potrzebował lekarza. Po co miał kłopotać wszystkich dookoła? Nawet nie był aż tak poważnie draśnięty. To tylko wyglądało trochę gorzej niż w rzeczywistości.
- Musimy się nimi zająć, Hetts. Ich rodzeństwo było jeszcze ciepłe, kiedy... - Być może nie był wyjątkowo emocjonalny, ale ciężko było mu tak o tym mówić. Zacisnął jednak zęby i dokończył najprościej jak mógł. - Ich rodzeństwo było jeszcze ciepłe, kiedy do nich poszedłem. Na pewno nie żyją, upewniałem się kilka razy, ale jeśli zostawimy je tu całkowicie same, kto wie, co zastaniemy po powrocie. Z moją nogą nic nie jest, widzisz? - Jakby chcąc upewnić ją, że naprawdę wszystko było w porządku, zaprezentował jej doznane zadrapania i... Uhh, ohh... W świetle pobliskiej lampy nie wyglądały już tak nieszkodliwie, ale przecież mógł zacisnąć zęby, nie mówiąc jej tego, tylko z lekkim zawahaniem wyciągając ręce, by ostrożnie unieść suczkę do domu.
- Gdzie ją położyć? - Spytał, starając się nie bujać nią za mocno, gdy stawiał kolejne powolne kroki.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Sob Kwi 11 2020, 23:04

Dlaczego to wszystko brzmiało jak coś co mogłabym zrobić? Dlaczego jego wizja wydawała się - głupia, z pewnością głupia - ale mimo wszystko dziwnie kusząca? Od zawsze lubiłam, gdy dodawaliśmy naszym ekscesom trochę rozmaitości. A kiedy podsuwał pomysł, bym to ja była w centrum dowodzenia... Nie, nie. Dlaczego w ogóle to rozważałam? Na pewno widział wyraz mojej twarzy. Na pewno widział, że nie byłam zbyt przeciwna. Cholera jasna.
- Śnij dalej, Forbes - wybrnęłam z tego jakże przekonująco. Tak, tak. To nie miało żadnego sensu. Poroniony pomysł i tyle. A to, że przygryzałam dolną wargę o niczym nie świadczyło. Czysty zbieg okoliczności.
Zresztą to nie miało teraz znaczenia. Trzeba było zająć się czymś o wiele ważniejszym. Psiaki naprawdę potrzebowały naszej pomocy i energii, ale nic z tego nie miały dostać, jeśli któreś z nas załapałoby jakiegoś syfa. Oczywiście, że Jensen dość często zachowywał się wręcz zwierzęco i ulegałam mu za każdym jednym razem. Teraz nie miało to nastąpić. Potrząsnęłam głową.
- Potrzebujesz zastrzyku, Jen - żadna wódka nie miała być skuteczna. Nie w sytuacji, gdy zwierzę, z którym się zadawaliśmy było wątpliwego pochodzenia. Z pewnością nigdy nie widziało weterynarza na oczy, a Jensen za bardzo to wszystko bagatelizował. Rozmowy o śmierci - nieważne czy zwierzęcej czy ludzkiej - sprawiały, że momentalnie odwracałam wzrok. Pamiętałam widok mojej mamy w kostnicy. Nie znosiłam tego, że jej ciało przestało przypominać to wszystko co znałam. Zawsze była ciepłą, żywą osobą, a potem... Stała się po prostu zimna i nieobecna. Te psy były takie same. Nie byłam w stanie dłużej na nie patrzeć.
- Nakarmimy je ciepłym mlekiem i zapewnimy schronienie. Skoro przeżyły do tego momentu, przeżyją i teraz - być może było to okrutne, ale selekcja naturalna niestety tak działała. Znając życie, psiaki które teraz trzymałam w dłoniach musiały być pierwszymi z miotu. Były silniejsze, większe i nie miały żadnych obrażeń. To jedyny powód, dla którego wciąż żyły. Choć były niewątpliwie głodne, bo czułam jak ssały moje kciuki.
- Widzę, że musimy jak najszybciej pojechać do lekarza - wyszeptałam, śledząc wzrokiem rany na jego nodze. Prawdopodobnie miały się zagoić, ale co jeśli jednak wdało się zakażenie? Nie mogliśmy tego tak zbagatelizować. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś mu się stało. Tu nie było czasu do stracenia. Gestem głowy wskazałam Jensenowi dywan, na którym niedawno się tak intensywnie kochaliśmy. Może chciałam go jeszcze kiedyś wykorzystać, ale pies był w tym momencie najważniejszy...
- Zagrzeję mleko, a ty zrób z lateksowych rękawiczek prowizoryczny smoczek, okej? I wiesz co, Jen? Chcę ją zatrzymać, wygląda jak Bambi - schowałam nos w sierści brązowego szczeniaka. Szczeniaka, który mógłby być nasz... I... Och. Nasz maluch. Może podchodziłam do tego w ten niezdrowy sposób, ale naprawdę zrobiło mi się cieplej na sercu. Położyłam szczenięta obok ich matki, a potem poszłam zagrzać trochę mleka. Wystarczyło je nakarmić i przykryć czymś ciepłym, a potem mogliśmy ruszyć na ratunek Jensenowi.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Sob Kwi 11 2020, 23:37

Być może to było nieco... Paranoiczne? Absurdalne? Głupie? Sam nie wiedział, jak normalnie by to określił, ale przecież i tak nie planował wypowiadać tych myśli na głos. Były takie części jego umysłu, do których tylko on sam miał mieć dostęp. Takie rozmyślania i wnioski, którymi nie chciał dzielić się nawet z kimś tak bliskim jak Heather. Być może właśnie przez to, jak bliska mu była... Być może jednak także częściowo ze względu na to, że - jak dziwnie by to nie brzmiało - wolał nie wyrzucać własnych demonów na zewnątrz, obawiając się, że to sprawi, iż wyłącznie urosną w siłę. Tak czy inaczej, jedno było pewne...
Nie chciał zastrzyków... Nie chciał zastrzyków ani tabletek przeciwbólowych. Choć na co dzień zdecydowanie popalał marihuanę, palił papierosy czy popijał alkohol, starał się powstrzymywać przed przyjmowaniem czegokolwiek innego. Nieważne, czy miały to być suplementy diety, tabletki przeciwbólowe, węgiel aktywny czy cokolwiek innego... Po prostu się przed tym wzbraniał. Wręcz nagminnie żuł za to gumę do żucia czy gryzł cukierki, ale... Nie. Nie bez powodu starał się nie chodzić do lekarza. Tym bardziej teraz czuł się tak, jakby zwyczajnie nie powinien pozwolić sobie na wrażenie towarzyszące wbijaniu igły w jakiekolwiek miejsce na ciele. Już na samą myśl bardzo wyraźnie, wręcz do szaleństwa, czuł istnienie własnych żył. Miał wrażenie, że go swędzą, że napinają się pod skórą, że... Są tam bardziej niż zazwyczaj.
- NIE, Heather! - Być może nie powinien się na nią unosić, tym bardziej, że jego nagłe, desperackie warknięcie sprawiło, iż suczka znowu zaczęła się niepokoić, ale nie mógł się przed tym powstrzymać. Heather... Chciała dobrze, ale nie wiedziała. Nie wiedziała, jak to było patrzeć i widzieć. Nie wiedziała, jak to było czuć. Jak bardzo miał teraz ochotę drapać się po rękach, zagłębiać paznokcie w skórę, zdzierać naskórek... Jak bardzo swędziało go teraz w umyśle. To nie było naturalne wrażenie, nic w tym nie było normalne.
- Po prostu ty się tym zajmij, okej? Tak jak zajmowałaś się wszystkim innym. Wierzę, że potrafisz to zrobić lepiej od jakichś dupków. - Stwierdził, by załagodzić jakoś poprzedni warkot, po czym wzdychając ciężko. Prawdopodobnie powinien powiedzieć coś więcej, jakoś jej się wytłumaczyć, ale... Nie umiał. Nie potrafił robić takich rzeczy... I nie mógł odpędzić wrażenia, że i tak by tego nie zrozumiała.
Delikatnie odkładając sunię na dywan we wskazanym miejscu, skinął głową, po czym bez zbędnego słowa oddalił się, by wykonać jej polecenie, lekko przy tym kuśtykając. Chciał jak najszybciej zająć myśli Heather czymś, co nie byłoby wizją wizyty u lekarza.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Sob Kwi 11 2020, 23:55

Słysząc jego krzyk, wręcz zamarłam. Nie potrafiłam zrozumieć jego wybuchu. Nie potrafiłam też nie posłać mu nieprzyjemnego spojrzenia. Naprawdę się starałam i chciałam dobrze. Ale nie mógł zrzucać na mnie tak dużej odpowiedzialności, bo to nie było pierwsze lepsze pobicie. To było pogryzienie przez dzikiego psa, czy on nie rozumiał różnicy? Nie lubiłam, gdy mnie tak traktował. Momentalnie uniosłam podbródek - niczym ta urażona kotka - i poszłam przygotować mleko.
Czy to miało coś wspólnego z jego uzależnieniem? To wydawało się logiczne, naprawdę starałam się go rozumieć. Przez większość czasu. Ale nie teraz. Nie teraz, gdy jako jedyna osoba w tym pomieszczeniu robiłam wszystko, by utrzymać go przy życiu. Bolało mnie to jak protestował. Nie chciałam go krzywdzić i robić czegoś wbrew jego woli, ale musiał zrozumieć, że to było konieczne. Przelałam ciepłe mleko do dwóch małych butelek po wodzie, po czym wzięłam od Jensena palce rękawiczek i naciągnęłam je mocno na dziubek. Jedną odłożyłam na stół - na Jensena byłam w tym momencie obrażona więc nie podałam mu butelki do ręki, mimo że wyciągał ją w moim kierunku - a potem wzięłam do ręki swoją Bambi i zaczęłam ją poić, starając się, by nie robiła tego za szybko. Nie chciałam, by się zachłysnęła. Zbyt szybkie picie nie było najbezpieczniejszą rzeczą dla takiego malca.
- Jeśli nie zobaczy tego lekarz, możesz zachorować na tężec, zapalenie opon mózgowych i masę innych chorób - wciąż na niego nie patrzyłam. I choć moje słowa były przesiąknięte złością, dla dobra malca starałam się brzmieć nad wyraz spokojnie. - Przeceniasz moje umiejętności, Jensen. Pozwól mi utrzymać siebie przy życiu. Nie widzisz, że tylko to staram się zrobić od samego początku? - wysyczałam, zaciskając mocno zęby. Może miało się obyć bez zastrzyku. Może miał dostać tylko antybiotyk, czy coś innego. Ale naprawdę musiał to zobaczyć ktoś doświadczony. Ja nie miałam żadnych kompetencji... - Będę przy tobie cały czas, proszę. Zrób to dla mnie - mogłam go trzymać za rękę, mogłam mu to potem wynagrodzić. Naprawdę byłam skłonna do poświęceń. Ale nie zamierzałam odpuścić.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Nie Kwi 12 2020, 01:35

Nawet jeśli zazwyczaj kręcił go upór Heather, w tym momencie miał ochotę krzyknąć na nią po raz kolejny, bo nie rozumiała. Tak bardzo chciał, żeby sama pojęła, o co chodziło. Chciał, żeby ten jeden raz była w stanie przeczytać mu w myślach, dotrzeć do tego ciemnego, ponurego zakamarka umysłu, wedrzeć się tam i po prostu wiedzieć... Bo on sam nie potrafił tego z siebie wydusić. Niestety, w tym momencie nie mieli dojść do porozumienia, a wyraźnie poirytowana i urażona postawa dziewczyny wyłącznie jeszcze bardziej upewniła go w tym fakcie.
Zamiast dalej się z nią kłócić, ruszył po prostu zrobić przynajmniej część tego, czego od niego oczekiwała. Przeszukując łazienkowe szafki w poszukiwaniu lateksowych rękawiczek, przy okazji wylał na nogę dodatkową porcję wody utlenionej, następnie prowizorycznie ją bandażując i uznając sprawę za mniej więcej załatwioną. Nie, w tym wypadku zdecydowanie nie zamierzał odpuścić. Nie umierał, więc nie potrzebował teraz lekarza. Zresztą... Zawsze mogli zająć się szczeniakami i ich mamą, a w razie naprawdę nagłej potrzeby udać się do kogoś, kto znał się na rzeczy. Do tego czasu, Heather miała mu w zupełności wystarczyć. Nieważne, co próbowała powiedzieć.
- Jak do tej pory, zajebiście dobrze ci to wychodzi, więc nie panikuj. - Odezwał się, ignorując jej ostentacyjne gesty i sięgając po butelkę, po którą chwilę wcześniej wyciągał rękę. Ostrożnie wziął też na kolana dwa niezmiernie podobne do siebie szczeniaki, starając się powoli nakarmić każdego z nich, co było znacznie trudniejsze niż początkowo przewidywał. Dalsza chęć drapania żył i nadgarstków także nie pomagała mu w tych delikatnych ruchach. Zdecydowanie nie.
- Nie chcę tłumaczyć się kolejnemu lekarzowi. - Słysząc jej prośbę, westchnął ciężko i po raz kolejny pokręcił głową. - Możesz zadzwonić do Marksa, ale wątpię by przyjął nas tak późno w nocy, jeśli nie ma dyżuru, a tym bardziej przyjechał tak daleko na domową wizytę. - Nie, nie kapitulował. Znacznie bardziej chciał po prostu pokazać jej, że nie było możliwości, o której mówiła.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Nie Kwi 12 2020, 13:03

Nie lubiłam, gdy ktoś mi się sprzeciwiał. Zwłaszcza w sytuacjach, gdy wiedziałam, że mam rację. A przecież tym razem miałam ją jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Powoli odłożyłam Bambi na ciepły, puchaty koc, by tym razem zająć się ostatnim i chyba największym szczeniakiem. Chociaż korciło mnie bardzo, by powiedzieć Jensenowi, że ten pies był do niego cholernie podobny - wystarczyło spojrzeć tylko w te zawzięte ślepia - ale ostatecznie zrezygnowałam z tego pomysłu.
- Super, więc po prostu skazujesz mnie na wieczną tułaczkę przez krainę wyrzutów sumienia - nie wiem nawet skąd wzięło się we mnie to poetyckie określenie, ale chyba złość działała na mnie wyjątkowo kreatywnie. Zresztą to nie było istotne. Naprawdę mnie w tym momencie wkurzał, a psiak chyba to odczuwał, bo już któryś raz ostrzył zęby. Zupełnie jak ten gamoń, który siedział na przeciwko mnie.
-Dobrze, zadzwonię do niego - powiedziałam, wznosząc wzrok. Ale zdecydowanie nie zamierzałam mu ulegać. Psami i tak w tym momencie nie mogliśmy się bardziej zająć. Wiedźma odpoczywała w cieple, szczeniaki też potrzebowały trochę snu. Jensen natomiast był upartym osłem. - Ale jeśli się do niego nie dostaniemy, zabieram cię do innego lekarza. - bez dyskusji. Taka byłam zła i władcza, o. Zresztą, na pewno żadnego lekarza nie interesowała przeszłość Jensena. Przeceniał swoją zajebistość. - Poprosimy go o antybiotyk, okej? - chyba tyle mógł zrobić..
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Nie Kwi 12 2020, 14:32

- Wieczną tułaczkę przez... - Uniósł brwi, parskając przy tym dosyć mocnym, szczekliwym śmiechem. - Przez krainę wyrzutów sumienia? Kiedy stałaś się tak poetycka, Hetts? - Cóż, słysząc podobne słowa, po prostu nie mógł zachować powagi. W tych wszystkich chwilach, w których Heather tak niesamowicie śmiesznie się wkurzała, miał ochotę złapać ją w pasie, przyciągnąć do siebie i zamknąć jej usta pocałunkami. W tym momencie posłał jej jednak tylko szelmowski uśmiech, delikatnie podtrzymując karmionego szczeniaka, który chyba najadł się już na tyle, że mógł ustąpić swojemu bratu.
Choć w domu Forbesów z początku były zwierzęta, z czasem jego rodzice praktycznie całkowicie zrezygnowali z zajmowania się czymś, co nie było eleganckimi rybkami w dużym akwarium. Miał wtedy około dwunastu lat i, cóż, od tej pory praktycznie nic się nie zmieniło. Nawet jeśli mieli okazję przygarnąć jakiekolwiek stworzenie, zawsze mieli jakieś ale, a sam Jensen... Sam Jensen chyba nie czuł się na tyle odpowiedzialny, by adoptować psa czy kota. Dopiero teraz po raz kolejny pomyślał o tym, że może... Może Heather była bardziej odpowiedzialna od niego... Ale przecież miał dać jej odejść...
I chyba nie mógł o tym teraz myśleć, woląc zająć się szczeniakami i tym, by uspokoić jakoś dziewczynę, że naprawdę nie miało mu nic być.
- Zadzwoń do niego, ale jeśli nie odpowie, po prostu damy temu spokój. W końcu już nawet nie widać rany! - Rzucił, wywracając przy tym oczami i jakoś dyskretnie pomijając fakt, iż doznane obrażenia nie były dostrzegalne wyłącznie przez to, że zasłonił je bandażem. Liczył się efekt, prawda? - Cokolwiek, co nie będzie dożylne. Najlepiej maść. - Nadal nie kapitulował. To nazywało się raczej dogadywaniem warunków, nie?
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Nie Kwi 12 2020, 15:18

No pewnie, teraz można było się ze mnie śmiać. Haha, bardzo śmieszne, normalnie pękałam z radości! Starałam się zachować powagę, bo to co wydobywało się z moich ust było naprawdę słuszne i prawdziwe, ale jego śmiech sprawiał, że moje usta mimowolnie wykrzywiały się w górę. Nie znosiłam tego, dlatego odwróciłam wzrok chcąc zachować pozory.
- To aktualizacja starej Heather - stwierdziłam, unosząc podbródek. Nie podobało mu się? Cóż, był na mnie skazany, bo ja nie zamierzałam się nigdzie ruszać. Zwłaszcza teraz, kiedy dorobiliśmy się potomstwa.
- Nie, nie damy temu spokoju. I idź się - na litość Boską - ubierz, bo nie będziesz tak świecił przed jakąś lekarką - zachowywał się jak dziecko. Był starszy o 8 lat! Dlaczego w tym momencie miałam wrażenie, że role się diametralnie odwróciły? Tęskniłam do czasów, gdy to ja robiłam dramy i zachowywałam się nieodpowiedzialnie. Chciałam znowu go wodzić za nos i sprawiać, że puszczały mu nerwy. Niech no tylko wrócimy z tego pogotowia, a... będzie jutro. Przełknęłam cicho ślinę, odstawiając zwierzę na ziemię, po czym sama narzuciłam na siebie coś jeszcze. Nie zamierzałam nigdzie jechać z nagim tyłkiem. Jensen mógł sobie tam śnić.
- DRAMA QUEEN - skwitowałam jeszcze, notując sobie w myślach, by nie pozwolić nikomu ugodzić Jensena igłą. Przez krótką chwilę zastanawiałam się, czy wziąć ze sobą broń, by pogrozić złemu lekarzowi, ale ostatecznie westchnęłam tylko. Potem... potem wsiedliśmy do tego cholernego samochodu i pojechaliśmy na najbliższe pogotowie. Oczywiście, że nie obyło się bez kłótni, chęci wyrzucenia go przez drzwi. i otarcia boku samochodu o jakiś płot. Praktycznie całą drogę spędziłam na przekonywaniu go, że to co robiliśmy było słuszne. I... tak jak myślałam. Więcej było kłótni, niż pożytku. Mogliśmy poświęcić tę energię na coś zdecydowanie innego, ale nie! Trzeba było się spierać głupio i zachowywać jak największy osioł świata. Lekarz starannie zbadał i odkaził rany Jensena, po czym stwierdził, że nie było sensu podawać zastrzyku i dał nam jakieś tabletki. Nie wiedziałam co to było, ale Forbes miał je brać przez najbliższych pięć dni. Dostaliśmy też instrukcję odkażania ran i w zasadzie tyle. Prawie dwie godziny spierania się versus dwadzieścia minut wizyty.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie - Page 2 Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach