góra
dół

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Sro Kwi 08 2020, 15:38



Heather robi Jensenowi profesjonalny domowy odwyk, Jensen Forbes & Heather Love, domek letniskowy Forbesów znajdujący się w lesie -> godzina drogi od San Francisco, kwiecień 2020



Ostatnio zmieniony przez Heather Love dnia Sro Kwi 08 2020, 16:19, w całości zmieniany 1 raz
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Sro Kwi 08 2020, 15:41

#5

W jednej chwili z komedii całe moje życie zamieniło się w najprawdziwszy dramat. Starałam się nie myśleć o tym co zaszło w tym sklepie. Starałam się nie patrzeć w lustro i nie wodzić wzrokiem po siniakach i zadrapaniach, które narobił mi Jensen, gdy próbował się wyrywać z klatki. Był w amoku, nie wiedział co się z nim dzieje. Nie miałam mu tego za złe. Wychowywałam się w domu z osobą uzależnioną, wiedziałam, że nie potrafił odróżnić własnych urojeń od rzeczywistości. Mimo to czułam się strasznie bezradna. Chciałam mu tak bardzo pomóc, ale nie wiedziałam, czy to co robiłam było odpowiednie. Dość szybko zdecydowałam, że nie możemy wrócić do domu. Nie chciałam niepokoić rodziców Jensena. Nie chciałam też postawić go w sytuacji, gdzie znowu poczułby się jak nieudacznik. To nie była jego wina, że znowu wziął. A państwo Forbes – chociaż kochałam ich jak własnych rodziców – nie potrafili zrozumieć istoty tego problemu. Prawdopodobnie najlepszym wyjściem byłoby go odesłać do jakieś prywatnej placówki odwykowej, ale… nie potrafiłam. Byłam zbyt egoistyczna i narcystyczna. Chciałam go z tego wyciągnąć sama. Zdecydowałam więc, by wywieźć go do domku letniskowego znajdującego się za miastem. Cisza, spokój, świeże leśne powietrze… Potrzebowaliśmy tego. Wakacji od zmartwień. Zanim jednak tu dotarliśmy, na chwilę wkradłam się do naszego domu, by spakować najpotrzebniejsze rzeczy oraz do sklepu na stacji benzynowej, by kupić artykuły pierwszej potrzeby. Elektrolity, dużo wody do picia, słodkie napoje, zupy chińskie, tabletki przeciwbólowe, herbatki…
Mogłam to zrobić. Wiedziałam jak. Byłam o wiele młodsza, gdy opiekowałam się pijanym ojcem. Skoro wtedy sobie radziłam – teraz też miałam sobie poradzić. I być może te uzależnienia się od siebie znacznie różniły, ale detoks przebiegał wręcz identycznie.
Nie chciałam też pomocy Josha. Kazałam mu przysiąc na wszystko co żyje i się porusza, że nikomu o tym nie powie. Nie chciałam, by przypadkiem wypaplał to swojej irytującej żonce. Zazwyczaj nie był najinteligentniejszą osobą, ale w tym momencie chyba rozumiał co mam na myśli. I po tym jak pomógł mi wsadzić Jensena pod prysznic, tak po prostu odjechał. A ja… zostałam z nim całkiem sama. Początkowo ściągnęłam z niego te wszystkie okropne ubrania, które niemal od razu wyrzuciłam do kosza. Nie potrzebowaliśmy takich wspomnień. Potem odkręciłam kran z ciepłą wodą i zaczęłam go szorować gąbką. Opierał się, wciąż nie wiedział o co chodziło, ale miałam wrażenie, że prysznic przynosił mu ulgę. Nie spieszyłam się więc za bardzo. Chciałam mu ulżyć, chciałam zmyć z niego te wszystkie brudy. Potem pomogłam mu się ubrać w grube, niesamowicie ciepłe ubrania. Chociaż pogoda była piękna, musiałam się przygotować na gorączkę i napady dreszczy. Zabawne, że teraz kiedy miałam jasny cel – nie umiałam myśleć o samej sobie. Chyba pierwszy raz w życiu robiłam coś tak niezwiązanego ze mną. Chciał spać, widziałam, że narkotyk robił z niego człowieka ospałego. Zanim jednak mu na to pozwoliłam, wręcz zmusiłam go do pochłonięcia rosołu z proszku i wypicia litra elektrolitów… I tak wyglądały dwa kolejne dni. Jensen wciąż wydawał się być nieobecny, praktycznie nie opuszczając swojego łóżka. Czasami błagał o narkotyki… Widziałam, ze cierpiał. Czasami chciał uciekać, ale nie mogłam mu na to pozwolić. Byłam o wiele silniejsza niż mu się wydawało. Dość często korzystał z podstawionej mu pod nogi miski… W krytycznych sytuacjach podawałam mu pastylkę paracetamolu, silną ziołową herbatę i doprawiałam jedzenie gałką muszkatołową.
Teraz spał wyjątkowo spokojnie. Nie widziałam na jego czole kropelek potu, nie wdziałam by napadały go koszmary. Podniosłam się więc z krzesła – praktycznie nie opuszczałam go od ostatnich 48 godzin – i usiadłam na skraju łóżka. Nie miałam pojęcia jak zareaguje. Zazwyczaj był nerwowy, ale… nie umiałam się nie przytulić do jego klatki piersiowej. Bicie jego serca znacznie mnie uspokajało. Nie wiedziałam czy spał. Dość często go przyłapywałam na udawaniu. Nie wiedziałam czy nie chciał rozmawiać ze mną, czy ze zjawą z jego wyobraźni…
– Chcesz pójść dzisiaj na spacer? – spytałam cicho. Od ostatnich dwóch dni nie wypuszczałam go z domu, ale dzisiaj… Może świeże powietrze miało mu dobrze zrobić? Uniosłam głowę, chcąc spojrzeć na jego zmarnowaną twarz, w której zaczynałam poznawać swojego Jensena. Byłam głupia, ale nie mogłam się powstrzymać i nie musnąć wargami jego ust.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Sro Kwi 08 2020, 17:20

Nie chciał, by Heather tu była. Mimo że potrzebował jej obecności prawie tak samo jak powietrza, jednocześnie - bardzo paradoksalnie, jak całe jego życie zresztą - naprawdę nie chciał, by towarzyszyła mu przy tym całym bagnie. Nie chciał jej w nie wciągać i wielokrotnie starał się dać jej to do zrozumienia, bo była zbyt delikatna, zbyt wrażliwa, by musieć radzić sobie z czymś takim. Już i tak dostatecznie ją pogrążył, dostatecznie ją zranił i wielokrotnie doprowadził do łez. W tych momentach, w których zdawał sobie sprawę z większości rzeczy dziejących się dookoła, naprawdę przeklinał to, że tu była.
Cierpiała... Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Widział to w jej postawie, widział w oczach i w wyrazie twarzy, w każdym wykonanym geście. Nawet jeśli starała się to przed nim ukrywać, nie okazywać zmartwienia, smutku czy rozgoryczenia... Nie był głupi. Zdawał sobie sprawę z tego, jak musiało to na nią wpływać. I sam nie miał pojęcia, ile razy usiłował ją za to przepraszać, jednocześnie tak szybko znowu pogrążając się w tym całym koszmarze, którego nawet nie pamiętał. Nie wiedział, jak zachowywał się przez ten cały czas.
Miewał przebłyski logiki, drobne chwile rozsądku i świadomości, ale poza tym? Poza tym wszystko wydawało mu się jednym wielkim ciągiem przypominającym chaotyczny, niepokojący film, w którym jednocześnie grał i który zarazem oglądał z perspektywy widza. Który sam wyreżyserował sobie własnymi decyzjami. Dni zlewały mu się w jedno, godziny także upływały zarówno niepokojąco szybko, jak i przeraźliwie wolno. Tykanie zegarków doprowadzało go do szału, więc pozdzierał je ze ścian, wyrzucając przez okna... A przynajmniej tak mu się wydawało.
W końcu nie wiedział już, co było prawdą, a co kolejnym koszmarem. Rzeczywistość zlewała się z majakami, a on sam nie panował nad własnymi reakcjami. W jednej chwili miał wrażenie, że wszystko było w porządku, że był bezpieczny, w kolejnej zaś przytulał do siebie nie jego Heather, a potwora z jej twarzą... Obrzydliwe, rozpadające się ciało z prawie całkowicie białymi oczami i kilkoma rzędami zębów, które niepokojąco zbliżały się do jego twarzy. Czasami słyszał też rzeczy... Miał wrażenie, że w jego głowie rozlegają się głosy, które nakazywały mu zrobić coś bardzo złego. I choć walczył z nimi tak mocno, jak tylko był w stanie... Nie chciał mieszać w to Heather. Nie była bezpieczna w tym nawiedzonym miejscu i nie była bezpieczna w jego obecności.
A gdy poczuł, że jej ciepłe ciało przytula się do jego lodowato zimnej skóry... Chciał ją objąć, chciał ją do siebie przyciągnąć, wtulić się w nią i odpowiedzieć na to wszystko, co dla niego robiła, ale zamiast tego drgnął tylko niespokojnie, nawet nie otwierając oczu. Jeszcze mocniej zaciskając powieki, mimowolnie czekał na to aż znowu poczuje, jak jej skóra rozpada się pod jej palcami, ale to nie nadeszło. Nadal spinał się jednak, przygotowany na nadejście jakiegoś ciosu. I dopiero wtedy, gdy dziewczyna postanowiła zadać mu pytanie, powoli, niespokojnie zwrócił ku niej wzrok, drżącymi palcami zagarniając jej kosmyk włosów za ucho.
- Nie powinnaś tu być... - Odezwał się błagalnym szeptem, posyłając jej już nie puste, a dosyć desperackie spojrzenie. - Poradzę sobie. Proszę cię, Heather, zostaw mnie. - Nie chciał, by widziała go w takim stanie. Już wystarczająco długo mu przy tym towarzyszyła, a on... Zbyt mocno ją kochał, żeby jej na to pozwolić.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Czw Kwi 09 2020, 14:00

Nie mogłam już dłużej słuchać tych wszystkich wyrzutów. Tak, nie powinno mnie tu być. Tak, chciał żebym sobie już poszła. Tak, nie byliśmy razem. Tak, poradziłby sobie beze mnie. Kiedy starałam się ze wszystkich sił, by było dobrze, te krótkie zdania sprawiały, że traciłam pewność tego co robię. A na to przecież nie mogłam sobie pozwolić. Dla mojego i dla jego dobra.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie - stwierdziłam, zaciskając zęby. Resztkami sił walczyłam z samą sobą, by nie wygarnąć mu tego wszystkiego co kłębiło się w moich myślach. Mógł mówić mi wszystko, ale przecież zależało mi na nim. Nawet jeśli znowu zdecydował, że związek z taką małolatą mu nie służył, to niczego nie zmieniało. Wiedziałam jak działały odwyki. Wiedziałam, że najgorsze co mogłam zrobić to uwierzyć w te cholernie przykre i krzywdzące słowa. Dałabym mu wtedy tylko powód do kolejnych wyrzutów sumienia, a to wiązało się z sięganiem po narkotyki. Chociaż w zasadzie nie wiedziałam jakby miał to zrobić, skoro byliśmy tak daleko od jakiejkolwiek cywilizacji, a samochód znajdował się poza zasięgiem jego świadomości. Wolałam jednak nie kusić losu i nie sprawdzać na własnej skórze do czego był zdolny Jensen na głodzie.
- Myślę, że trochę wysiłku fizycznego dobrze ci zrobi - dodałam butnie, wbijając wzrok w jego tęczówki. Czy te słowa dość jasno dawały mu do zrozumienia, że nigdzie się nie ruszałam? Poza tym, mówiłam serio. Zarówno jemu, jak i mi mogło to dobrze zrobić. On wypociłby do końca te wszystkie toksyny, a ja... poczułabym się znacznie świeżej. Przesunęłam dłoń na tył jego głowy, wsuwając palce w krótkie włosy Forbesa.
- Aż tak bardzo mnie nie chcesz? Wow, jeszcze nigdy żaden facet nie dał mi podwójnego kosza - nie byłam w stanie nie wyrzucić tych przesączonych złośliwością i mimo wszystko stanowiących mieszankę cynizmu i rozbawienia - słów. Delikatnie wmasowywałam opuszki wskazującego i środkowego palca wzdłuż głowy mężczyzny. Był wycieńczony, przypominał upiora, a z jakiegoś powodu wyglądał naprawdę przystojnie. Uśmiechnęłam się lekko, wzruszając przy tym ramionami: - jak mówiłam, nigdzie się nie wybieram. A jeszcze raz usłyszę takie brednie to nie pozwolę ci wyjść z tego łóżka do piątku. - zakończyłam, wysoko wznosząc prawą brew. To było moje ostatnie słowa i ostatni raz składałam mu tę propozycję. Potem miałam zamienić się w bardzo nieznośną i nieugiętą panią doktor, a oboje wiedzieliśmy jak tego nie lubił.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Czw Kwi 09 2020, 16:25

Owszem, nie odpowiedział jej na pytanie, ale oboje doskonale wiedzieli, czym było to powodowane. Może i chciałby stąd wyjść, ale jaką miał gwarancję, że nic się wtedy nie stanie? Że znowu nie zobaczy czegoś, czego tak naprawdę nie było? Że jej nie skrzywdzi? W czterech ścianach mogła zamknąć go w pokoju i uciec, a tam? A na zewnątrz? Nie wiedział, czy nie będzie agresywny. Przecież już ją skrzywdził. Sama nie zrobiła sobie tych wszystkich zadrapań, sama nie posiniaczyła swojego delikatnego, gładkiego ciała.
- Do tego akurat nie musimy wychodzić z domu. - Uśmiechnął się do niej, choć w jego oczach nadal gościł dokładnie ten sam smutny wyraz, co przez całą ich rozmowę. I mimo że jednocześnie jedną ręką znacząco przesunął po jej pośladku, wpierw po krągłości wyczuwalnej przez materiał lekkiej, zwiewnej spódnicy, a następnie i po nagiej skórze pod nią.
Zrobił to jednak... Cóż, sam nie do końca wiedział, po co to zrobił, bo nie chciał przecież zatrzymać jej w łóżku. Nie chciał się z nią kochać, sprawiać, by patrzyła na jego na powrót rozdrgane, blade ciało i ślady po ciosach, które sam sobie zadał. Nie... Choć naprawdę pragnął mieć ją przy sobie, dobrze wiedział, że powinna odejść, bo tak byłoby dla niej lepiej. I co niby miał jej teraz powiedzieć? Oczywiście, że jej pragnął, oczywiście, że ją chciał, ale te słowa wyłącznie wszystko by pogorszyły. Sprawiłyby, że byłaby jeszcze bardziej uparta, że trwałaby przy nim, niszcząc i zatracając samą siebie.
Czekała na nie. Doskonale wiedział, że czekała aż zaprzeczy, nawet jakimkolwiek drobnym gestem czy jednym, lakonicznym słowem, ale... Nie mógł jej tego zrobić. Nie mógł tego zrobić dla jej własnego dobra, bo w tym wszystkim zapomniała już, że powinna myśleć o sobie. Odwracając wzrok, opuścił więc ręce na pościel, uparcie unikając spojrzenia dziewczyny. Jej dotyk zdecydowanie niczego nie ułatwiał, bo Jensen pragnął złapać ją za ręce, całując knykcie i delikatnie, zaczepnie podgryzając opuszki palców. Zacisnął jednak usta, zanim nie rozchylił ich, by po raz kolejny powtórzyć jak jakąś chorą mantrę:
- Czemu usilnie starasz się walczyć o coś, co jest stracone, Heather? Po prostu odpuść, bo nie możesz mi pomóc. Nie jesteś ze mną bezpieczna i nigdy nie będziesz. - Nie chciał być taki twardy, ale musiał. Musiał sprawić, by wreszcie otrzeźwiała. - Nie będziesz mieć ze mną domu, nie uratuję cię z opresji, nie zapewnię ci stabilnego życia, bo nie potrafię, okej? Nie wiem, co teraz myślisz, ale nie ocalisz kogoś, kto nie chce być ocalony. Nie będziesz tą, która sprowadzi ćpuna na dobrą drogę. Będziesz próbować, ale to cię zniszczy, a ja tego nie chcę, rozumiesz? Nie chcę być osobą, która znowu zawiedzie twoje oczekiwania i wpędzi cię do grobu. Nawet nie wiem, jaki mamy dzień tygodnia. Nie wiem, co działo się przez cały ten czas, skrzywdziłem cię, Heather. Jakby tego było mało, fizycznie cię skrzywdziłem. Powinnaś być mądra, powinnaś wziąć samochód i odejść, bo ja sobie poradzę. A ty? Ile możesz żyć w taki sposób? Naprawdę chcesz to testować? - Spytał z rozgoryczeniem, nadal na nią nie spoglądając.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Czw Kwi 09 2020, 16:58

Przez chwilę poczułam się inaczej. Przez chwilę moje brwi uniosły się nieco wyzywająco. Przez chwilę miałam zamiar podjąć tę rzuconą przez Jensena rękawicę. Jego dłoń na moim pośladku robiła dużą różnicę. Przyprawiała mnie o łaskotanie w podniebieniu, sprawiała, że uśmiech mimowolnie wkradał się na moje usta.
- Nie to miałam na myśli - stwierdziłam, przygryzając zalotnie wargę. Przez chwilę myślałam, że to mogło wrócić. Ja zgrywająca niewiniątko i kusząca wielkiego, złego i próbującego się powstrzymać mężczyznę. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio dopuszczał się takich gestów, ale podobało mi się to. Przynajmniej przez ten krótki moment, bo potem się tak po prostu wycofał, a ja... nie mogłam tego znieść. Nie, tak się ze mną nie pogrywało. Sięgnęłam po jego dłoń, by położyć ją z powrotem na swoim pośladku. Nie godziło się zostawiać kobiety niedocenionej.
Ale wtedy znowu zdecydował się podnieść moje ciśnienie. Już z pierwszym, wypowiadanym przez niego słowem, moje usta zaczęły się bezdźwięcznie poruszać. Może i przedrzeźnianie Jensena nie było najdoroślejszą rzeczą jaką kiedykolwiek zrobiłam, ale nie mogłam się powstrzymać. Znałam te jego wywody już na pamięć. Niczym nie był w stanie mnie zaskoczyć. Zawiodłam się na nim, zazwyczaj był bardziej kreatywny
- To ty nie jesteś bezpieczny ze mną - żachnęłam się. Nie znosiłam, gdy robiono ze mnie takie małe, bezbronne dziecko. Tak naprawdę mogłam go równie mocno zranić, co on mnie. Mogliśmy więc sobie odpuścić te szowinistyczne teksty. - Okej, po pierwsze - czas to tylko wymyślony przez ludzi koncept. Po drugie, czy ty słyszysz jak żałośnie to brzmi, Forbes? Ocalić cię? Czekać aż zapewnisz mi stabilne życie? Być uratowaną? Zostać wpędzoną przez ciebie do grobu? Chyba się trochę zagalopowałeś, Jenny. I muszę przyznać, że nie sądziłam, że ktoś swoim egocentryzmem może mi dorównać. Gratulacje? - nie wiedziałam, czy powinnam mu bić brawa, czy przywalić. Naprawdę postrzegał mnie w kategoriach kogoś kto na to wszystko czekał? Gówno prawda.
- Użalasz się i starasz się też sprawić, bym ja zaczęła użalać się nad tobą. Nie działają na mnie takie sztuczki, ale jeśli to ci ułatwi życie, to oboje możemy udawać, że jestem tu tylko dlatego, że troszczę się o starszego braciszka - przeniosłam dłoń na jego podbródek, zdecydowanym ruchem przekręcając go w swoją stronę. Tak, by zmusić go, by na mnie spojrzał. W moich oczach na próżno było szukać smutku, czy bólu. Nie było tego, czego tak bardzo ode mnie oczekiwał. Nie rozumiałam skąd te masochistyczne zapędy. Miałam wrażenie, że moje załamanie by tylko go ucieszyło. Miałby kolejne powody do nienawidzenia siebie. To było chore.
- Wrócę do Noaha, urodzę mu dziecko, zostanę piekielnie bogatą panią Hudson. Tego dla mnie chcesz? - wzniosłam wysoko brwi, a potem zaczęłam się prostować. Skoro on nie chciał wyjść na świeże powietrze, nie zamierzałam go zmuszać. Ale ja już nie mogłam siedzieć w tym wariatkowie.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Czw Kwi 09 2020, 17:30

Pragnął jej... Tak cholernie jej teraz pragnął, doskonale wiedząc, że ona też tego chciała. I w tej jednej chwili był tak bardzo bliski skapitulowania, przyciągnięcia jej mocniej do siebie... Zrobienia tego wszystkiego, czego oboje pragnęli. Kiedy jego dłoń - na nowo ułożona na jej ciele - zaczęła sunąć po nagiej skórze Heather, a serce Jensena - i nie tylko serce - zaczęło mocniej pompować krew... Ale nie mógł. Nie mógł jej tego zrobić, nie mógł! Nie!
- A może ty naprawdę chcesz takiego życia, co? Chcesz się wałęsać po melinach, kiedy moja rodzina wreszcie dowie się, co robimy i wypierdoli nas z domu? Chcesz nas utrzymywać, kiedy nikt nie zapewni ci normalnej roboty, bo bez pieniędzy nie dostaniesz się na żadne studia? Bo się na nich nie utrzymasz? Naprawdę masz tak niskie oczekiwania, żeby zadowolić się robotą w byle markecie? - Sarknął, w tym momencie zwyczajnie irytując się na jej idiotyczne zachowanie. Nie rozumiał jej podejścia, bo przecież chciał, żeby była szczęśliwa. Nie zasługiwała na los, który miał jej zapewnić, jeśli z nim zostanie. Nie powinna skończyć w ten sposób. Czy ona naprawdę kompletnie nic nie łapała? Żyła mrzonkami, wręcz okrutnie pozytywną wizją przyszłości, był tego w stu procentach pewien, ale nie chciał tego dla niej. Nie użalał się nad sobą, po prostu, do kurwy nędzy, nie chciał, by skończyła w taki sposób!
- Zanim się obejrzysz, utkniesz ze mną po pas w gównie. Może sama się od czegoś uzależnisz. Ja będę sprzedawać, a ty zaczniesz puszczać się za dodatkową kaskę. Jesteś młoda i atrakcyjna, więc na pewno będziesz miała jakichś klientów. Przynajmniej do czasu, kiedy narkotyki i imprezy nie zrobią z ciebie wraka człowieka, ale wtedy najwyżej obniżysz stawki i też coś zawsze znajdziesz. Poza tym, są zawsze kamerki. Odpowiednie ustawienie i nie będzie widać twojej wyniszczonej, zmaltretowanej twarzy. - Kontynuował, znowu zaczynając trząść się ze wściekłości i obdarzając ją dosyć ostrym, nieprzyjemnym spojrzeniem. Nie panował nad sobą, znowu nad sobą nie panował, ale nawet tego nie dostrzegał. Chciał po prostu, żeby nareszcie zrozumiała.
- Nie jestem twoim starszym braciszkiem i mam dosyć udawania, że robimy za normalną, szczęśliwą rodzinkę. Do kurwy nędzy, pieprzyliśmy się na tym samym stole, przy którym potem jemy rodzinne obiady. Ba!, mój własny ojciec dymał tam jakiegoś kolesia, ale nie ma na tyle jaj, by przyznać matce, że jest gejem! Moja matka zdradza go z o połowę młodszym chłopcem basenowym. Brat jest przeklętym pantoflem, a bratowa to cholerna kleptomanka. A twoje rodzeństwo? Nawet o nim nie zaczynajmy... - Czemu to wszystko było tak powalone? Czemu ten świat był aż tak okrutnie pojebany? Czemu nic nie mogło być przez chwilę normalne? Może on na to nie zasługiwał, ale Heather? Wprowadzając się do nich, wpadła z deszczu pod rynnę, ale nie musiała jeszcze dobrowolnie wskakiwać do basenu pełnego duszących kłamstw, fałszu i chorych zagrywek. To on zaczął ją tam wciągać, ale wciąż mogła się uwolnić. A ona świadomie odrzucała tę szansę! Miał ochotę rwać włosy z głowy, zamiast tego wbijając paznokcie w poranione, pobliźnione wnętrza dłoni, ale... To nie wystarczało.
- Noah to nie jedyny facet na tym świecie. Skurwiel na ciebie nie zasługuje, ale ja... Ja tym bardziej. Zrozum to wreszcie! - Musiała oprzytomnieć, po prostu musiała.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Czw Kwi 09 2020, 18:00

Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że mnie pragnął. Czułam to we wszystkim co wyprawiał, więc to jego bezsensowne hamowanie się, przyprawiało mnie o wywracanie oczami. Szczerze? Mogłabym przysiąc, że w którymś momencie zobaczyłam kawałek swojego mózgu. Nie zamierzałam mu jednak pozwolić na cofnięcie dłoni, o nie. Zamiast tego mocniej zacisnęłam rękę na wierzchu jego ręki, tym samym sprawiając, że złapał mnie mocno za pośladek.
- Czemu nie? Już mam to we krwi - nie chciałam znowu wchodzić w ten temat. Czy on nie rozumiał, że już kiedyś tak żyłam? Może i zdawałam się być wygodna, ale na dobrą sprawę i takie sytuacje dało się przeżyć. Tylko... byłam zbyt cwana na taki scenariusz. Może miałam większe jaja od niego? Zamiast się wściekać na jego słowa, zdecydowałam się ciągnąć dalej temat. Po prostu jakoś ta wizja niesamowicie mnie kręciła.
- Boże, dlaczego nie wpadłam na to wcześniej? Nie musiałabym harować w Whitechapel, tylko od razu żyłabym jak królowa. Chyba aż się pójdę przejść po okolicy i poszukam milionera, który zagubił się w lesie i który teraz piekielnie marzy o lodziku - i choć wzruszyłam ramionami, to poczułam jak wraz z wypowiedzeniem tych słów, miarka się po prostu przebrała. Wkurwiał mnie Jensen. Naprawdę mnie wkurwiał. Nie chciałam na niego dłużej patrzeć.
- Nie jestem twoją siostrą, nie jestem twoją kochanką. To kim, do cholery, jestem? - wyrzuciłam z siebie ze złością, mrużąc przy tym o czy. Zaraz...co? Pan Forbes był gejem? Co? Pani Forbes sypiała z chłopcem basenowym? Tym samym, który podglądał mnie w łazience? Coś tu było stanowczo... nie tak. Nie byłam w stanie przez chwilę nic powiedzieć. Przez całe życie sądziłam, że rodzina Jensena była normalniejsza od mojej. Teraz? Chyba martwa matka i ojciec w pierdlu, to było coś o wiele łatwiejszego do przełknięcia.
- Nie jesteś moim bratem, nie masz prawa mi mówić kto na mnie zasługuje. Posłuchaj, Jensen. Wpadłeś w to bagno tylko dlatego, że powiedziałeś parę słów za dużo i to cię zniszczyło. Zanim wyrzuciłeś nas do kosza, byłeś czysty i szczęśliwy. Teraz cierpisz i ja cierpię. I ubzdurałeś sobie, że tak jest lepiej. A naprawdę to właśnie w tym momencie mnie unieszczęśliwiasz. I tylko dlatego, że jesteś tchórzem i się boisz tego, że ludzie mogą do siebie należeć. - zeszłam z tego cholernego łóżka, podchodząc do szafy. Naprawdę potrzebowałam świeżego powietrza. Nie wiem, nie byłam najlepsza w bieganiu, ale może to miało mi jakoś pomóc? Zsunęłam z siebie spódnicę, jednocześnie wyciągając z szafy ciemne leginsy.
- To co? Pojawisz się na tym ślubie, czy nawet nie marnować zaproszenia? - spytałam, wsuwając na siebie jedną nogawkę. Nie umiałam wytrzymać tego krzywdzącego stwierdzenia. Skoro chciał się rozstać, powinien to zrobić z klasą, a nie udawać, że robił to dla mojego dobra. Bo szczerze nie widziałam w tej sytuacji żadnych korzyści. Nie dla siebie. On z kolei... Zacisnęłam mocno zęby, gdy udało mi się włożyć drugą nogę do nogawki.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Czw Kwi 09 2020, 18:53

- Jasne. Jeśli żyjesz w jakiejś pieprzonej noweli czy innym romansie, to czemu nie. Idź, sprawdź, czy nie znajdziesz jakiegoś napaleńca. - Nie, wcale nie chciał, by wychodziła. Nie chciał puszczać jej samotnie do lasu, tym bardziej w miejscu, w którym faktycznie mogli kręcić się jacyś podejrzani ludzie. Doskonale pamiętał, jak zgubił się tu, kiedy był jeszcze dzieciakiem i ten las... Obawiał się o nią, jeśli chciała iść tam samotnie, ale w gruncie rzeczy nie wierzył, że jest do tego zdolna. Nie zamierzała wychodzić, wyłącznie grała mu na nerwach, bo wiedziała, że będzie się o nią martwił.
- Znowu próbujesz to zrobić. - Warknął nieprzyjemnie, kręcąc przy tym głową. Oczywiście, że musiała raz po raz skłaniać go do składania deklaracji, nawet jeśli sama myśl o tym sprawiała, że czuł się tak, jakby coś go przyduszało. Nie był dobry w gadaniu o uczuciach. Naprawdę jeszcze na to nie wpadła? Wolał jej to okazać, wolał pokazać w bardziej fizyczny sposób, bo słowa nigdy nie przechodziły mu przez usta ze specjalną łatwością. I może powinien wreszcie z siebie to wydusić, może powinien zrobić to, czego od niego oczekiwała, ale... Nie był w stanie. To sprawiłoby, że by tu została, a tego przecież dla niej nie chciał. Było paskudnie, mogło być jeszcze gorzej, bo nie panował ani nad swoimi myślami, ani nad czynami czy słowami opuszczającymi usta.
- Jasne, bo było tak zajebiście bajkowo. - Nie mógł powstrzymać tego pogardliwie rozgoryczonego parsknięcia, jakie w tej chwili opuściło jego usta. - Wcale nie zadawałaś się z tym knypkiem, żebym tylko czuł się przegrany. Wcale nie dałaś mi do zrozumienia, że przegrałem nasz związek, że na ciebie nie zasługuję, więc jakim cudem nagle przeszliśmy do tego, że ludzie mogą do siebie należeć. Ostatnim razem, kiedy się orientowałem, należałaś do Hudsona, a potem odstawiałaś mi sceny przy laskach, które nigdy nie miały dla mnie żadnego znaczenia. I ta Marie! Marie, która zamierza wszystko wszystkim powiedzieć, jeśli nie uszanuję twojej niewinności, Heather. Jak ty sobie to wszystko wyobrażasz? To nigdy nie była idylla! - Naprawdę sądziła, że wszystko dało się naprawić akceptacją tego, że niszczył ją na każdym kroku? Chciał, by była dla niego czymś więcej niż pierwszą z brzegu kobietą. Oczywiście, że tego pragnął. Heather była jak... Poezja. Kiedy pogięło i porwało się kartki, co miało pozostać? Czy sens mógł być dokładnie taki sam, jeśli zatracała przez to siebie? Nie był egoistą, jak mu zarzucała. Wręcz przeciwnie i właśnie dlatego chciał dla niej czegoś lepszego.
- Nie. - Odezwał się z wyraźnie wyczuwalną irytacją, przewracając się na drugi bok i ostentacyjnie wbijając wzrok w okno, w którym - mimo wszystko - nadal doskonale widział to, co robiła. Miał jej dosyć, miał dosyć jej uporu i braku dbania o samą siebie. Była lepsza od tego wszystkiego, czemu nie mogła tego pojąć?
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Czw Kwi 09 2020, 19:24

- O to się nie martw, na pewno znajdę. Mam setki numerów telefonów w swoim fartuszki kelnerki - nie mogłam się powstrzymać, by nie wyrzucić mu tej uszczypliwości. Nie lubiłam, gdy się mnie odrzucało. Wolałam, by o mnie zabiegano. Było mi przykro, że mnie tak traktował. I... nie sądziłam, że mogłam się czuć w ten sposób. I w zasadzie? Tak. Chyba mogłabym się puszczać. Żeby mu zrobić na złość. Może chociaż wtedy ktoś, by mnie docenił.
- Wiesz co, Jensen? Mam tego po dziurki w nosie. Równie dobrze moje życie już teraz może zostać uznane za skończone. Jestem córką alkoholika, który siedzi w więzieniu. Według twojej cudownej logiki, nie muszę się starać bo i tak skończę jak on - warknęłam, bo zaczynało mnie mdlić. I te jego wyrzuty. To jak umniejszał naszej relacji. To jak starał się przekonać, że wszystko co między nami się wydarzyło nie było takie jak to sobie zawsze wyobrażałam. I choć wiedziałam co starał się zrobić, nutka zwątpienia, że może jednak faktycznie wszystko było wytworem mojej wyobraźni, zaczęła mnie przygniatać. Coraz ciężej mi się tutaj oddychało...
- Cóż, chyba mamy klasyczny przykład nieporozumienia - skwitowałam w końcu. Najwidoczniej wyobraziłam sobie za dużo. Najwidoczniej myślałam, że jest między nami uczucie. Najwidoczniej byłam dla niego kimś innym, niż myślałam. Wzruszyłam ramionami, zarzucając na siebie bluzę. Mogłabym tak po prostu wyjść, ale zamiast tego zatrzymałam się w drzwiach, by oznajmić mu jeszcze jedną rzecz:
- Ale nie pieprz mi, że robisz to dla mnie. Prawda jest taka, że gdybyś robił coś dla mnie, posłuchałbyś moich próśb. Gdybyś robił coś dla mnie to wziąłbyś się w garść i pokazał mi, że potrafisz to zrobić dla nas. Ty natomiast kierujesz się tylko swoim egoizmem i wygodą. Będzie ci łatwiej i wygodniej beze mnie. Nie będziesz musiał się starać, pielęgnować ambicji, będziesz mógł się bez wyrzutów sumienia stać tym wszystkim, czego w sobie nienawidzisz - sobie ubzdurał, że był zły, a ja chyba tylko stałam mu na drodze do osiągnięcia tego sukcesu... Wyszłam z domku, by pobiegać. Miałam dość.

~*~

Nie wiem ile mnie nie było, ale potrzebowałam, by te wszystkie negatywne emocje ze mnie po prostu wyleciały. Chciałam mu pomóc, chciałam się nim zaopiekować. Nawet jeśli zamierzał mnie odrzucić po raz kolejny, nawet jeśli ostatecznie nie mieliśmy być razem, to on należał do mnie. A ja należałam do niego.
Serce mi praktycznie stanęło, kiedy po przekroczeniu progu domku, nigdzie go nie było... Początkowo nawoływałam go, będąc przekonaną, że po prostu się gdzieś przede mną krył. Wiedziałam, że mnie kochał. Nie spodziewałam się więc, by zrobił mi coś takiego... Nie spodziewałam się, że postawi wszystko na jedna kartę i skaże mnie na poczucie takiej pustki. Gdy okrążyłam cały dom drugi raz, dotarło do mnie, że on odszedł. Po raz kolejny odszedł. Teraz prawdopodobnie już na zawsze. Nie powinnam go samego zostawiać. To była moja wina. Szukanie jego byłoby niczym szukanie igły w stogu siana, a ja... nie miałam już siły. Poddawałam się. Miałam wrażenie, że wszystko działo się w innej rzeczywistości. Choć patrzyłam na całą scenerię, choć obserwowałam pusty dom - mogłabym przysiąc, że nie byłam uczestnikiem tych wydarzeń. Usiadłam na schodach przed domkiem, obejmując kolana ramionami. Powinnam zadzwonić do Josha? A może na policję? Zgłosić zaginięcie? Zamknęłam oczy, spod których zaczęły wypływać łzy. Nawet nie wiedziałam skąd miałam siłę na wyrzucenie z siebie rozpaczliwego, rozdzierającego serca krzyku:
- JEEEEEEEEEEEENSEEEEEEEEEEEEEEEN - rozległo się echem. Czułam łzy spływające po moich policzkach, czułam pustkę w sercu. Czułam chęć zniknięcia, chęć śmierci. Ale nie byłam w stanie się podnieść i go szukać. Nie byłam w stanie czegoś z tym zrobić. Dotarło do mnie, że on mnie wcale nie kochał. To było chyba najgorsze ze wszystkiego. Byłam cała sparaliżowana.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Czw Kwi 09 2020, 19:52

Teoretycznie od kilku dni - sam nie wiedział, ilu tak naprawdę, a dziewczyna jakoś nie spieszyła się, by mu to powiedzieć - naprzemiennie dawał Heather do zrozumienia, że jej obecność była tu całkowicie niepotrzebna, że męczyło go przebywanie z nią, że jej tu nie chciał, ale... Ale bez niej było zdecydowanie zbyt cicho. Upiornie, dusząco cicho. Nawet wtedy, kiedy kompletnie nic nie mówiła, a on sam udawał, że spał, czuł się znacznie lepiej niż w kompletnej samotności. Jej spokojny, głęboki oddech - poza tymi chwilami, gdy wydawał mu się być zupełnie innym, upiornym dźwiękiem - sprawiał, że Jensen czuł się tak, jakby naprawdę miał na tym świecie kogoś, komu na nim zależało.
Owszem, chciał ją od siebie odsunąć. Być może był za ostry w swoich słowach i naprawdę żałował teraz, że powiedział to wszystko - że nad sobą nie zapanował i był tak okropnie durny - ale w gruncie rzeczy chciał przecież, by się od niego uwolniła. Ich relacja nie była zdrowa, wiedział to. Przecież zdawał sobie sprawę z tego, że Marie miała rację. Nieważne, co Heather przeżyła w swojej ciężkiej przeszłości, kiedy po raz pierwszy odnaleźli kontakt, była całkowicie inną osobą. Spokojniejszą, bardziej żywą i niewinną. To on wpędził ją w te wszystkie gierki, nawet jeśli starał się twierdzić inaczej. W tym momencie po prostu to wiedział. A ona... Ona uparcie nie chciała odejść.
Był praktycznie pewien, że zamierzała wrócić. Nie wiedział, kiedy, ale... Nie odeszła, a on sam - choć wewnątrz cieszył się z tej świadomości - nie był w stanie ukryć przed sobą, że znacznie lepiej byłoby, gdyby wzięła sobie jego słowa do serca. W końcu nie wierzył, by mogli być razem szczęśliwi. Teraz? Owszem. Być może jeszcze kilka tygodni czy miesięcy, ale nie lat. Z czasem miało być jej ciężej, doskonale zdawał sobie z tego sprawę i nie chciał, by tak naprawdę go znienawidziła. Nie chciał, by zmarnowała sobie z nim życie, bo nie mógł niczego jej zagwarantować. A ona... Ona uparcie nie chciała przyjąć tego do wiadomości.
I gdy leżał tak w kompletnej ciszy, czując narastające przytłoczenie i nieświadomie, nerwowo drapiąc własne nadgarstki... Miał tyle czasu na myślenie. Zbyt wiele czasu na myślenie, ale czy to nie było dobre? W końcu sprawiło przecież, że podniósł się z łóżka i nawet spróbował ubrać się w komplet ładnych ciuchów, które leżały na dole szafy... Jakby dokładnie tam czekały. I choć pozapinanie wszystkich guziczków koszuli zajęło mu naprawdę dużo czasu, a na sam koniec bolały go palce, nie zamierzał przestać. Zrezygnował jednak z całej reszty, zostając w tej samej dolnej części ubrań i zmęczonym spojrzeniem namierzając dwie najbardziej potrzebne rzeczy - nieduży taborecik, na którym Heather stawiała miskę... I pasek od ciepłego szlafroka z kapturem. A potem? Potem po prostu wyszedł.

~~*~~

Sam nie wiedział, ile czasu zajęło mu to, by wrócić do domku letniskowego. Ile minęło od czasu, gdy odległy krzyk Heather uświadomił mu, że siedział na leśnym runie i patrzył w pustkę. Zaczynało zmierzchać? Zbierało się na deszcz? Tak czy siak, słońce nagle przestało przebijać się przez korony drzew, co sprawiło, że mężczyzna uświadomił sobie, jak długo musiało go nie być.
Dla niego samego były to stulecia, wieki, a równocześnie też coś na kształt pstryknięcia palcami. Nie był zły, nie był przybity, był... Melancholijny, po prostu melancholijny... I zmęczony. Tak bardzo zmęczony tym wszystkim, ale musiał wrócić. Nie mógł zostawić Heather samej w nocy...
A więc przyszedł... Zachodząc ją od tyłu domu i z cichym stukotem stawiając taboret na ziemi, bez słowa wyciągnął ku niej bukiecik mocno zmaltretowanych, fioletowo-różowych, leśnych dzwoneczków, które - również bez słowa - odłożył po chwili na schodek przy udzie Heather.
- Przepraszam... - Odezwał się prawie bezgłośnie, nerwowo oplatając pasek szlafroka wokół ręki.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Czw Kwi 09 2020, 20:21

Zamknęłam oczy. Nigdy nie czułam się bardziej beznadziejna niż w tym momencie. Tak bardzo się starałam, ale wszystko co budowałam burzyło się niczym domek z kart. Wydawało mi się, kiedy znalazłam Jensena w tym sklepie - że wygrałam los na loterii. Teraz zaczęłam zdawać sprawę, że to nie było to, czego tak naprawdę potrzebowałam. Byłam cholernie zmęczona, praktycznie u granic wyczerpania, ale sen nie nadchodził, a moje nerwy nie zostały ukojone. Czułam wewnętrzny strach. Nie wiedziałam co miała przynieść przyszłość bez Jensena. Kim ja właściwie byłam bez Jensena? Utraciłam coś, czego nie dało się w żaden sposób zastąpić. Czym więc była miłość? Bo kochałam z całego serca, ale ta miłość stała się utrapieniem dla nas obojga. Nie sądziłam, by kiedykolwiek mogło być gorzej...
Życie bez Jensena. Czy to w ogóle było możliwe? Początkowo chciałam wierzyć, że to co mówił było tylko wynikiem narkotyków. Chciałam wierzyć, że nigdy by nie odszedł. Chciałam wierzyć, że zawalczy. Tymczasem on zrobił wszystko to przed czym mnie ostrzegał. Byłam cholernie, cholernie głupia. Nie wiedziałam gdzie się podziewał, ale wiedziałam, że nie chciał, by go szukać. Może... może powinnam to uszanować? Może powinnam wziąć sobie swoją radę do serca i przestać być egoistką, która wymuszała na kimś uczucie? Płakałam. Oczywiście, że płakałam. W zasadzie nic lepszego nie potrafiłam robić. I kiedy tak bardzo ściskało mnie w żołądku, kiedy tak bardzo chciałam wypluć swoje wnętrzności... Kiedy ledwo łapałam oddech, bo napadł mnie kolejny atak paniki... Coś się zmieniło. Momentalnie krew uderzyła mi do głowy i zaszumiało mi w uszach. Przepraszam.... Wstrzymałam oddech stanowczo zbyt długo, ale liczyłam, że to sprawi iż zniknę. Przełykając ślinę, otworzyłam powoli powieki. Spoglądał na mnie. Był tutaj cały i zdrowy, a ja... jeszcze nigdy nie czułam się bardziej porzucona. Wpatrywałam się w niego uważnie. Na tyle uważnie, by dostrzec elegancką koszulę. Na tyle uważnie, by zauważyć co trzymał w dłoni. I choć podniosłam się ze schodka, niemal z powrotem na nim nie wylądowałam. Kolana się pode mną ugięły, a ja byłam bliska utracie przytomności. Nie byłam już niczego pewna...
Bukiecik kwiatów jeszcze bardziej mieszał mi w głowie. Nigdy wcześniej nie dostałam od niego kwiatów. Wtedy - uszczęśliwiłyby mnie najbardziej na świecie. Teraz... Myślałam, że umarł. Bałam się o niego.  Umierałam razem z nim, a on... Nie wytrzymałam i uderzyłam go otwartą dłonią w policzek. Nigdy nie sądziłam, że byłby w stanie coś podobnego zrobić. Wzburzona ruszyłam przed siebie, wchodząc prosto do domu. Pragnęłam się do niego przytulić. Pragnęłam go uspokoić. Ale moje odkrycie za bardzo mnie przytłoczyło. Stanęłam na środku pokoju, zamykając oczy. Chciałam nic nie czuć.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Czw Kwi 09 2020, 21:26

Nie sądził, że Heather zareaguje w aż tak gwałtowny, intensywny sposób, bo... W ogóle nie pomyślał o tym, jaka będzie jej reakcja. Bezmyślnie sądził, że nie przyjdzie mu widzieć łez w jej jasnych oczach i że... Że nie będzie tak jak to wyglądało dokładnie w tej chwili. Myślał, że Hettie rzuci mu się na szyje, że go obejmie, że będzie mógł powiedzieć jej, jak bardzo ją przeprasza, ale... Ale to nie nadeszło.
Znowu ją zranił, po raz kolejny sprawił, że wyglądała, jakby przepłakała całe godziny. Była wyczerpana, przybita, miała intensywnie zarumienione policzki i czerwone oczy, a jej warga drgała w taki sposób, że Jensen nie był w stanie patrzeć na cokolwiek innego. Był do dupy, był po prostu do dupy i po raz kolejny udowodnił to swoim żałosnym zniknięciem. Co on sobie w ogóle myślał? Przecież wiedział, że będzie nieszczęśliwa. Wiedział i był na siebie teraz tak bardzo... Nie, nie wściekły. To było zbyt mocno emocjonalne słowo. Był sobą zawiedziony, bo skoro już odszedł... Mógł nie wracać, prawda? Przecież zdawał sobie sprawę z tego, że bez niego byłoby lepiej, bo...
Był tchórzem, a widok zapłakanej Heather boleśnie przypominał mu o każdym błędzie popełnionym w ich dotychczasowej relacji. Nie chciał jej porzucać, nie chciał odchodzić, ale może powinien... Być może powinien okazać się choć trochę mniejszym egoistą i pozwolić jej ułożyć sobie życie. Dokładnie w taki sposób, w jaki planował to przecież zrobić, idąc do lasu. Wiedział, że płakałaby za nim, że czułaby się tragicznie, ale... Z czasem przestałaby wylewać łzy, prawda? Gdyby zaginął i nigdy się nie odnalazł, z czasem miałaby szansę zapomnieć, bo... Bo była silna.
Ale był egoistą, bo mimo wszystko nie potrafił tak definitywnie tego zakończyć. Jeden marny widok sprawił, że się zawahał. Jeden paniczny krzyk Heather sprawił, że wrócił, trzymając się teraz za piekący policzek. Zasługiwał na to, by go uderzyła. Nie miał zamiaru szukać dla siebie kolejnych wymówek, bo był tym tak bardzo zmęczony. Nie pochylając się, by podnieść bukiecik, po prostu skierował kroki do wnętrza domu, zatrzymując się, gdy dostrzegł plecy Heather.
- Kocham cię. Nie mogę patrzeć, jak marnujesz sobie ze mną życie. - Odezwał się wreszcie cicho, nabierając powietrza w płuca. A więc stało się...
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Czw Kwi 09 2020, 22:04

Nie umiałam określić własnych uczuć. Z jednej strony cały czas towarzyszył mi potworny strach, z drugiej strony osaczała mnie ulga. Pragnęłam przezwyciężyć ból w klatce piersiowej, pragnęłam nadstawić drugi policzek i zatracić się w miłości. Jensen żył i to było najważniejsze, prawda? Dlaczego jednak czułam się tak... tak okropnie? Bałam się, że kiedy znowu spuszczę go z oka... Że on znowu... W końcu teraz wiedziałam do czego był zdolny. I ta myśl, że to było spowodowane naszym związkiem. Nie, nie związkiem. Mną. Za bardzo na niego naciskałam. Za często wypominałam mu jego błędy. Za często z nim pogrywałam. Za bardzo byłam zazdrosna. Doprowadziłam go sytuacji, z której nie było wyjścia. Wcześniej narcystycznie myślałam o sobie jako o tej, która mogłaby go uratować. Teraz dostrzegałam, że to ja popychałam go do działania. Gdyby nie akcja ze mną - nie wróciłby do nałogu. Gdybym go posłuchała i odeszła - nie próbowałby uciekać w... nicość. Myślałam, że ściana mnie do czegoś natchnie. Myślałam, że znajdę na niej odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytania. Byłam zbyt pogrążona w myślach, by zwrócić na niego uwagę. Kocham cię sprawiło, że drgnęłam w jakiejś głupiej nadziei. Ile razy myślałam o tej chwili? Tak bardzo pragnęłam to usłyszeć. Tak bardzo na niego naciskałam, by to powiedział. Teraz... te dwa słowa wypełniały mnie od palców stóp do czubka głowy. Obróciłam się na pięcie, wpatrując mu się w oczy. Już nie płakałam, nie umiałam dłużej płakać. Kocham cię było niczym najbardziej skuteczna chusteczka. Zrobiło mi się cieplej w klatce piersiowej. Chciałam się do niego uśmiechnąć, przekazać, że wszystko miało być w porządku. Tylko.. tylko to drugie zdanie, które znowu odbierały mi całą nadzieję. Nie miałam siły dłużej się z tym spierać.
- To moja wina, teraz to rozumiem, Jenny.. Nie powinnam cię sprowadzać na dół, nie powinnam cię traktować jak kogoś gorszego, nie powinnam ci robić scen, nie powinnam naciskać. Nie powinnam cię osaczać. Powinnam uszanować twoje zdanie.. - wyrzucałam z siebie praktycznie na jednym wdechu. Było mi cholernie smutno, ale nie umiałam dłużej tak... - Jeśli tego naprawdę chcesz.. - głos mi się załamał, ale szybko wzięłam się w garść. Miałam nadzieję, że zaprzeczy. - Jutro wrócę do domu. Uwolnię cię od tego... wszystkiego. Od siebie - szepnęłam, spuszczając wzrok. Nie chciałam tego robić. Nie chciałam go opuszczać, nie chciałam się poddawać. Ale ta myśl, że przeze mnie mogłoby go nie być... Zaczęłam drżeć i nie umiałam się opanować. Kochał mnie, a ja kochałam jego. Pragnęłam go wziąć w ramiona, ale słowa, które mi wyrzucił... Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że może faktycznie to ja go unieszczęśliwiałam.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Pią Kwi 10 2020, 01:19

W tym jednym momencie naprawdę pożałował swoich słów. Nie, nie przez to, że nie był ich pewny, że żałował swoich własnych uczuć, że obawiał się o nich mówić, nie. W tej chwili, kiedy ujrzał rozbłysk nadziei w jej oczach, ten ulotny przebłysk uśmiechu, radości... Przysiągłby, że mógłby być najszczęśliwszym facetem pod słońcem. No, właśnie, mógłby, gdyby nie wypowiedział kolejnego zdania.
Tak cholernie trudno było patrzeć, jak oczy Heather znowu stają się matowe, a kąciki ust mimowolnie wyginają się w dół. Dlatego tego żałował. Nie z jakiegokolwiek innego powodu, a przez to, że po prostu schrzanił także to. Spieprzył ten moment, który zapewne oboje chcieliby zapamiętać w całkowicie inny sposób. To nie powinno odbywać się w takich okolicznościach. Być może nie był wielkim romantykiem, ale zdawał sobie sprawę z tego, że powinno być inaczej.
Co gorsza, jej słowa wcale nie pomagały. Nie pomagało to, że zaczęła brać wszystko na siebie, kiedy kompletnie nie o to mu chodziło. Nie zamierzał jeszcze bardziej jej dołować! Wcale nie chciał, by brała winę na siebie, kiedy to on pieprzył we wręcz żałośnie spektakularny sposób. Ona trzymała go w zdrowiu psychicznym. Robiła to przez ponad trzy lata... Czego więcej mógł od niej oczekiwać? Tak naprawdę nie miał jej nic do zarzucenia. Owszem, ranili się i krzywdzili, ale w gruncie rzeczy mówił te wszystkie słowa, by ją od siebie odciągnąć, by nie musieć patrzeć, jak ich relacja zabija w niej wszystko, co dobre, niewinne czy radosne.
- Dałaś mi trzy lata, Hettie. - Westchnął, mocno przecierając oczy dłonią. - I byłbym głupcem, gdybym ich żałował. - To nie była jej wina. To nie ona wpędziła go w nałóg, nie ona sprawiła, że był tym, kim stał się jeszcze przed jej przybyciem. Mimo kłótni, mimo sporów i dramatów... Pozwoliła mu choć na kilka lat częściowo zapomnieć o tym, kim był. Kochał ją... Nie chciał, by odchodziła, ale musiał jej na to pozwolić. Tylko... Dlaczego to było tak cholernie trudne?
- Jutro. - Odezwał się cicho, nieustannie na nią patrząc i uśmiechając się w ten melancholijny, ale znacznie cieplejszy, bardziej czuły sposób. Jednocześnie wyciągnął też ku niej ręce, przysuwając się o krok bliżej i posyłając jej znaczące spojrzenie. - Chodź do mnie, mała smarkulo. - Może nie był w pełni sił, może nie wyglądał dobrze, ale naprawdę chciał unieść ją teraz do góry, przyciskając do ściany i całując. Chyba na tyle mogli sobie pozwolić, prawda? Dzisiaj, jakby jutra nie miało być. Nie chciał jej zwodzić, nie zmienił zdania, ale ten moment... Ten moment powinien być lepszy.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Pią Kwi 10 2020, 10:12

- Dałabym ci znacznie więcej - szepnęłam, prawie bezgłośnie. Sposób w jaki się do mnie teraz zwracał... Chciałam się skulić w sobie. Przecież wcale nie pragnęłam odchodzić. Powiedziałam te słowa tylko dlatego, że myślałam, że on tego chciał. I... i teraz, kiedy jednym spojrzeniem mógł mi wyperswadować ten pomysł z głowy, on wcale tego nie zrobił... Wręcz przeciwnie. Odwróciłam wzrok. Powinnam go zapytać jeszcze raz? Powinnam drążyć temat? Powinnam mu przypomnieć, że nie pytałam o to co byłoby odpowiednie, a o jego pragnienia? Otwierałam usta, ale tym razem żaden dźwięk się z nich nie wydobył. Czy to przypadkiem nie było to wszystko co obiecałam sobie nie robić?
Miałam uszanować jego zdanie. Skoro dobitnie się zgodził na ten jutrzejszy dzień... nie mogłam się kłócić, nie mogłam się narzucać. Nie miało znaczenia, że to właśnie to miało mnie zniszczyć bardziej niż - tak jak uważał Forbes - jego łapska. To po tym odejściu miałam się nigdy nie pozbierać. Wiedziałam o tym. Ale mimo to... dla jego dobra... skoro on tego chciał. Może powinnam dzisiaj spać na werandzie? Przeniosłam wzrok na jego twarz. Nigdy nie wyobrażałam sobie końca. Przez te wszystkie lata byłam przekonana, że koniec końców, zawsze będziemy ze sobą. Mogliśmy robić sobie przerwy i się kłócić, ale to nie miało terminu ważności.
Ujrzałam uśmiech na jego twarzy, ujrzałam wyciągnięte dłonie... To miało być tym porządnym pożegnaniem, tak? Chciałam mu znowu przywalić. Chciałam uciec i zaszyć się przed całym światem. Ale wiedziałam, że jeśli to zrobię... będę żałować do końca życia. Podeszłam więc do niego, zaplatając mu ręce na szyi i wtulając mokry policzek w ramię. Mogłabym spędzić tak całe życie. Nic więcej nie było mi potrzebne.
- Nie pozwól mi odejść - wyrzuciłam na jednym wdechu. Nie panowałam nad tymi słowami, które tak bezwiednie opuściły moje usta. Nie chciałam, by wyszły na wierzch. Obiecałam sobie przecież... Byłam taka głupia... Egoistka... Wyprostowałam głowę, by spojrzeć mu w oczy, a potem bez zastanowienia musnęłam delikatnie jego wargi.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Pią Kwi 10 2020, 13:44

- Wiem. - Odpowiedział cicho, posyłając jej dosyć smutny, ale jednocześnie bardzo czuły uśmiech. Nie musiała mu tego mówić, bo w gruncie rzeczy... Cóż, zdawał sobie sprawę z tego, że nie miał znaleźć nikogo, kto był do niej tak bardzo podobny. Nikogo, kto odpowiadałby na każdą zaczepkę, a potem godził się w równie żarliwy sposób. Kto z uporem maniaka starałby się utrzymać ich relację na jak najbardziej żywym poziomie, poświęcając dla tego tak wiele innych rzeczy.
Heather była naprawdę wyjątkowa, a to były naprawdę wyjątkowe trzy lata z kawałkiem. Nie żałował, że miały miejsce. Nie żałował, że się ze sobą związali... No, przynajmniej nie pod tym egoistycznym względem, bo w głowie nadal pamiętał o tym, co sprawiało, że musiał dać jej odejść. A to było znacznie, znacznie ważniejsze. Nawet jeśli wewnątrz tak bardzo pragnął powiedzieć jej, że odwołuje wszystkie swoje słowa... Wziąć ją po prostu w ramiona i nigdy więcej nie puścić, nie mógł tego zrobić. Nie, bo to oznaczałoby konsekwencje, z którymi nie chciał się dłużej mierzyć. I sam nie do końca wiedział, czy w tym momencie był bardziej tchórzem, czy może kimś, kim chciał być... Kimś, kto potrafił przestać wykazywać się egoizmem i nareszcie zrobić coś właściwego.
A jednak, gdy tak na nią teraz patrzył, naprawdę ciężko było mu nie wyciągnąć do niej rąk i nie zamknąć jej w ramionach, gdy już nareszcie się do niego zbliżyła. Uległ wizji jutra, nie dzisiaj, zaraz zresztą całkowicie odsuwając od siebie myśl o tym.
- Ciiii... Zapomnij o tym teraz. - Mruknął, składając pocałunek na czubku jej głowy i przez chwilę kołysząc ją w ramionach, zanim nie zagarnął jej ust w kolejnym - tym znacznie dłuższym i żarliwym - pocałunku. Sam mimowolnie obniżył też dłonie, mocno łapiąc ją za pośladki i unosząc w górę... Co nie było idealnym pomysłem, ponieważ w tej chwili zdecydowanie przecenił siły osłabionego ciała, dosłownie zwalając się z nią na dywan imitujący skórę niedźwiedzia. Nie przeszkodziło mu to jednak specjalnie w dalszych pocałunkach, którymi ją obsypywał, nie dając jej zsunąć się z jego piersi, zanim nie zamienił ich miejscami. Wtedy sam łapczywie zszedł niżej z pocałunkami...
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Pią Kwi 10 2020, 14:15

Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Pią Kwi 10 2020, 15:30

Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Pią Kwi 10 2020, 16:01

Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Pią Kwi 10 2020, 16:38

Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Pią Kwi 10 2020, 18:02

Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Pią Kwi 10 2020, 18:29

Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Heather Love Pią Kwi 10 2020, 19:11

Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Jensen Forbes Pią Kwi 10 2020, 19:51

Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Domek letniskowy w lesie Empty Re: Domek letniskowy w lesie

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry


Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach