góra
dół

Go down

Stockton Street Empty Stockton Street

Pisanie by San Francisco Pią Mar 20 2020, 00:37




Stockton Street


San Francisco

San Francisco


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Mistrz Gry Pon Kwi 20 2020, 17:57

Stockton Street

Gracze proszeni są o opisanie (tudzież zlinkowanie) swojego ubioru, rzeczy, które przy sobie posiadacie, np. telefon (rupieć czy nowy), kasy (ile?), biżuteria - generalnie wszystko co cenne na rynku czy tylko dla was.

Ponadto, prosimy o to, by nie pisać zbyt długich postów, gdyż chcemy postawić na dynamizm rozgrywki. Nie narzucamy odgórnego limitu, ale miejcie to na uwadze. Z góry dziękujemy :)

No i zaczęło się. Jak co roku z okazji festiwalu, główna ulica w Chinatown została zamknięta. Mieszkańcy miasta zdawali sobie sprawę doskonale, ponieważ impreza co roku wyglądała tak samo i w podobnym czasie miała miejsce. Organizatorzy na reklamę nie żałowali, więc miasto niemal huczało od informacji dopływających zewsząd, że znowu festiwal na dniach się odbędzie.
Pierwsza w Stanach i największa dzielnica Chinatown zawsze miała swój urok, szczególnie gdy zapadał zmierzch. Dzisiaj jednak było jeszcze piękniej. Zamiast samochodów, wzdłuż ulic zostały rozstawione stoiska wszelakiej maści. Chodnik pozostawał wolną strefą, gdyby ktoś chciał między innymi dostać się do budynków oraz środek ulicy, by przybywający ludzie mogli jednocześnie zerkać na punkty rozstawione po obu stronach ulicy. W teorii przynajmniej, bo przy tłumie, który co roku przechodził ulicą, ciężko było powiedzieć o dobrej widoczności drugiej strony ulicy.
Dla każdego coś dobrego - stoiska w pamiątkami poczynając na magnesach, poprzez biżuterię, a kończąc na Maneki Neko, czyli tak zwanych kotkach szczęścia. Nie było problemu również z zakupem ubrań, poprzez najprostsze "I  <3 SF Chinatown" włącznie z tradycyjnymi strojami chińskimi. Największa strefa - jak to na takich imprezach bywa - to było gastro. Restauracje, bary i knajpy, a także zwykli mieszkańcy Chinatown wystawiali się ze swoim jedzeniem. Kuchnia syczuańska, pekińska, kantońska czy szanghajska - każdy fragment Chin odnajdziemy w naszym kochanym San Francisco. Wieprzowina shuizhu, makaron dan dan, bao, wonton, dim sum, sfermentowane tofu, gulasz z karpia z szalotkami oraz krab po szanghajsku. Tu znajdziesz dziś wszystko, no... może poza pizzą i kebabem.

Mistrz Gry

Mistrz Gry


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Naya Biamonte Czw Kwi 23 2020, 20:11

>Ubranie<. W czarnej torebce iPhone X, klucze od mieszkania, paczka cienkich papierosów, dwie zapalniczki, gaz pieprzowy, paczka chusteczek, słuchawki, kilka starych paragonów, papierek po batoniku, portfel, a w nim około 200$. Na nadgarstku zegarek za 50$, kilka pierścionków na palcach wartości raczej estetycznej.

Naya trzymała się kilku twardych zasad w swoim życiu. Jedną z nich było to, aby nie ignorować dużych imprez odbywających się w mieście, inną zaś, że jeżeli tą imprezą jest Festiwal Kultur Chińskich, to należy przyjść na niego głodnym, bo jedzenie jest wszędzie i jest naprawdę obłędne. Dlatego też tego dnia znalazła się na Stockton Street, a jej zmysły napawały się masą kolorów i zapachów. Przechadzała się po części gastronomicznej, jak zwykle nie mogąc zdecydować się na to, co powinna zjeść. Apetyczne propozycje wołały do niej ze wszystkich stron, a ona, niczym prawdziwa kobieta, nie wiedziała na co ma ochotę. Było to po części ekscytujące - ten głód, który można zaspokoić na tyle różnych sposobów! Z drugiej strony cholernie irytujące, bo posiadała tylko jeden żołądek i to raczej skromnej pojemności. Mijając jakiegoś mężczyznę z krabem po szanghajsku na papierowym talerzu, zaczęła żałować, że nie jest bulimiczką. No ale teraz na poważnie. Zatrzymała się przed stoiskiem z chińskimi makaronami i poprosiła o pudełko bao, a dostała takie danie, że nawet połowy z jego licznych składników nie była w stanie nazwać. Chwilę później wraz ze swoją zdobyczą spacerowała pomiędzy straganami, rozglądając się za czymś co przykuje jej uwagę i zastanawiając się nad tym gdzie dostanie jakiś dobry alkohol. Gdzieś po drodze wyrzuciła puste już pudełko i sięgnęła po papierosa.
Naya Biamonte

Naya Biamonte


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Valerie Jefferson Pią Kwi 24 2020, 15:43

Ubiór. Valerie ma ze sobą czarną torebkę, podróbę jakiejś modnej marki, a w niej Huawei P20 Pro, słuchawki, portfel z dokumentami i około 150$, długopis, pomadkę, klucze od domu i motocyklu oraz chusteczki. Jej uszy i szyję zdobi srebrna biżuteria, jedynie pierścionek na palcu jest złoty.

O Festiwalu Kultur Chińskich huczało w mieście już od dłuższego czasu, dlatego wieści o nim nie mogły ujść uwadze Valerie Jefferson. Jako, że nie lubiła zbyt długo przesiadywać w domu uznała, że będzie to idealna okazja, by się z niego wyrwać, nawet jeśli miała zrobić to w pojedynkę. Obecnie nikt, z kim mogłaby się umówić, nie przychodził jej do głowy, ale nie stanowiło to dla niej żadnej przeszkody.
Im bliżej Chinetown była tym odgłosy festiwalowe były lepiej słyszalne. Nie potrzebowała wiele czasu, by poczuć tutejszy klimat. Stoiska z pamiątkami były widoczne już z daleka. Podeszła do jednego z nich i zaczęła przeglądać bransoletki z różnymi chińskimi symbolami, jednak po chwili jej uwagę odciągnęła przyjemna woń. Nie umiała jej nawet zdefiniować, ponieważ kompletnie nie znała się na kuchni chińskiej. Bądźmy szczerzy, ledwie znała się na jakiejkolwiek kuchni, a co dopiero tradycyjnej z regionów, których nie odwiedziła. W każdym razie ten przyjemny nieokreślony zapach nakłonił dziewczynę do zmiany kierunku i ruszyła prosto na Stockton Street. Widok mijanych ludzi, którzy w swych rękach nieśli przeróżne potrawy sprawił, że praktycznie zapomniała o Dragon's Gate, gdzie według ulotek miały odbywać się walki.
Szła spokojnym krokiem, napawając swój wzrok stoiskami z potrawami, których nazw nawet nie znała. W między czasie z torebki wyjęła paczkę papierosów. Jedną sztukę tego paskudztwa wsadziła między zęby, by następnie sięgnąć po zapalniczkę, która okazała się na tyle felerna, że Valerie nie umiała jej nawet odpalić. Potrząsnęła nią nerwowo i podjęła kolejną próbę. Westchnęła zrezygnowana i wyrzuciła zapalniczkę do kosza. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby ją uratować z opresji i właśnie wtedy dostrzegła kobietę wyrzucającą puste pudełko po papierosach.
- Em..przepraszam, masz może ognia?- zapytała, a jej usta ułożyły się w nikły grymas, świadczący o lekkiej bezradności, która nakłoniła ją do sępienia.
Valerie Jefferson

Valerie Jefferson


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Naya Biamonte Pią Kwi 24 2020, 22:31

Pozwalając żeby ogarnęło ją przyjemne uczucie zaspokojenia pierwszego głodu, Naya zaciągnęła się nikotyną na deser, przystając na chwilę potrzebną do tej małej celebracji. Nie była pewna kiedy ostatnio mogła sobie pozwolić na chwilę wytchnienia od pracy, zdając sobie jednak sprawę, że było to zdecydowanie zbyt dawno, miała zamiar nacieszyć się dzisiejszym dniem do granic możliwości. Nie żeby wierzyła, że festiwal w China Town dostarczy jej niesamowitych wrażeń, wciąż jednak pozostawał najciekawszą opcją na ten dzisiejszy wieczór. Ciekawszą niż ślęczenie nad książkami bądź studiowanie przypadków wybicia zębów w czasie intubacji na intensywnej terapii... Serio, ktoś jeszcze nie potrafił tego robić tak, żeby oszczędzić pacjentowi obie jedynki? Chyba tylko ci idioci z pogotowia ratunkowego, którzy nie mieli za grosz finezji jeżeli chodziło o procedury anestezjologiczne.
Poza tym, zawsze mogła zmyć się stąd gdzieś indziej, gdziekolwiek ją fantazja poniesie. Improwizacja od zawsze przecież była jej mocną stroną.
Usłyszawszy w pewnym momencie pytanie, odwróciła się w stronę nieznajomej, posłała jej przelotny uśmiech i wyciągnęła w jej stronę zapalniczkę.
- Zatrzymaj ją, mam drugą, a na pewno jeszcze ci się przyda.
Pozwoliła sobie przeciągnąć spojrzeniem po dziewczynie, kiedy ta odpalała papierosa.
- Fanka kultury chińskiej? - zagaiła pół żartem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że większość ludzi przychodziła tutaj na jedzenie bądź alkohol, a nie żeby kupić sobie kolejny tradycyjny strój chiński.
Naya Biamonte

Naya Biamonte


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by London Hall Sob Kwi 25 2020, 14:50

outfit

London uwielbiała tutaj przychodzić! Pierwszy raz była tutaj z rodzicami, kiedy miała 8 lat. Kiedy tylko skończyła pracę pojechała do domu przebrać się w coś wygodniejszego.
Wypłaciła w bankomacie 100 dolarów i ruszyła ulicą szukając czegoś ciekawego do zjedzenia. Co jakiś czas zatrzymywała się i robiła zdjęcia swoim iPhonem X. Uśmiechała się do sprzedawców i kupiła sobie kolejny magnez na lodówkę. London uwielbiała je zbierać!
W końcu znalazła ciekawe stoisko z jedzeniem. Zamówiła pieczoną kaczkę Beijing. Na festiwal przyszło dużo mieszkańców, ale widziała też wielu turystów. Odebrała swoje zamówienie i jedząc powoli ruszyła dalej. Było jeszcze sporo miejsc, które chciała zobaczyć.

London Hall

London Hall


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Valerie Jefferson Nie Kwi 26 2020, 13:09

Valerie uznała miły gest nieznajomej jako zwiastun udanego festiwalu, choć od samego początku była do niego pozytywnie nastawiona. Dziewczyna przepadała za wszelkimi takimi inicjatywami ze strony miasta. Starała się z nich korzystać, choć może nie tak pazernie jak wszelcy fanatycy, którzy na sam festiwal przyszli już poubierani w tradycyjne chińskie stroje.
- Na sto procent.- odparła natychmiast, gdy sięgała po zapalniczkę. Odpaliła natychmiast papierosa i zaciągnęła się dymem. W międzyczasie schowała zapalniczkę do torebki.- Dzięki.- dodała po tym jak wreszcie wypuściła truciznę z ust.
- Taak, tylko zgubiłam gdzieś swoje kimono, czy jak to tam zwą.- odpowiedziała i zaśmiała się krótko. Nawet nie wiedziała jak się nazywa tradycyjny chiński strój i pewnie kimonem określiłaby wszelkie inne podobne szaty.
- A tak szczerze, to nawet nie wiem z czego składają się potrawy, które tu podają. Boję się, że zamówię coś co będzie miało w sobie mięso z psa lub kota.- przyznała. Rozejrzała się odruchowo dookoła, lustrując jeszcze raz stoiska.- Ale widzę, że ty już się na coś zdecydowałaś. Dobre chociaż?- zapytała, uznając, że wzięcie czegoś co ktoś inny poleci będzie najbezpieczniejsze. Palcem wskazała pudełko, które dziewczyna miała ze sobą.
Valerie Jefferson

Valerie Jefferson


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Naya Biamonte Nie Kwi 26 2020, 17:42

Naya lubiła w festiwalach wszelkiej maści to, że zawsze można było poznać kogoś nowego zupełnie przypadkiem, chociażby na głupim papierosie. Co było dość zabawne i charakterystyczne, bo przecież palacze mieli w sobie silnie zakorzenione przekonanie, że każdy papieros lepiej smakował w towarzystwie, nawet zupełnie nieznajomej osoby, a zainicjowanie rozmowy w okolicznościach dymu nikotynowego było czymś całkowicie normalnym, w przeciwieństwie do innych sytuacji. Niby takie niezdrowe te fajki, a jednak towarzysko tak bardzo przydatne.
Uśmiechnęła się, kiedy nieznajoma wspomniała o zapodzianiu kimono, zdając sobie sprawę z tego, że również  nie ma pojęcia o podstawach chińskiego nazewnictwa, nie żeby kiedykolwiek do tej pory okazało się przydatne. Wypuściła dym ze śmiechem.
- Cholera, zjadłam przed chwilą makaron i nie jestem w stanie zapewnić ciebie, że mięso w nim było wieprzowiną... - Chociaż wolałaby powiedzieć to w pełni żartem, na jej czole pojawiła się zmarszczka zwątpienia, jak gdyby faktycznie zmartwiła ją ta myśl. W końcu wzruszyła ramionami. - Chyba bezpieczniej zamawiać wegetariańskie dania, chociaż nie powiem żeby moje nie było dobre. - Wskazała na budkę z jedzeniem, z której wzięła makaron. - Tej kobiecie dość dobrze z oczu patrzyło, nie wygląda na kogoś, kto sprzedałby ciasteczka z wróżbą i psim mięsem w środku. - Uśmiechnęła się, dość szeroko, a w jej oczach pojawiło się rozbawienie. - Jestem Naya. Masz jakieś wieści, które miejsce warto tutaj odwiedzić? Bywałam parę razy na festiwalach chińskich, ale zawsze tylko po to żeby coś zjeść i wypić sake - przyznała bez ogródek, a jej usta wykrzywił uroczy niewinny uśmiech kiedy gasiła papierosa na brzegu śmietnika. - Nie jestem pewna czy jest tutaj coś ciekawszego do roboty.
Naya Biamonte

Naya Biamonte


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Valerie Jefferson Wto Kwi 28 2020, 10:08

Szczerze powiedziawszy, Valerie nie spodziewała się, że ze zwykłej prośby o zapalniczkę wyniknie dalsza rozmowa. Jednocześnie taka niespodzianka była jak najbardziej ciekawszą opcją niżeli dalsze włóczenie się między stoiskami i zastanawianie się, której potrawy spróbować. Najchętniej spróbowałaby pewnie wszystkich tych, które w jej mniemaniu nie wyglądają obrzydliwie, ale z góry uznała, że jej brzuch i tyłek nie byłyby zadowolone tym zastrzykiem kalorii. Nie żeby na ogół się tym przejmowała, ale w tym przypadku próbowanie wszystkiego byłoby przegięciem.
- Dobra, lepiej zapomnijmy o psach i kotach.- oznajmiła, spoglądając na niemrawy wyraz twarzy swojej rozmówczyni. Nie umiała jednak pohamować śmiechu, który był reakcją na jej słowa. Zapewne dziewczyna o wiele lepiej czuła się nim zaczęła myśleć o mięsie, które znajdowało się w jej potrawie, jednak gdy Valerie o tym wspominała, nie myślała raczej zbyt wiele.
- Valerie.- odpowiedziała i posłała przelotny uśmiech. Nim odpowiedziała na pytanie, zaczęła grzebać w torebce i wyjęła z niej ulotkę z programem, którą znalazła gdzieś po drodze.
- Trzymaj. To mój pierwszy festiwal i jeśli mam być szczera, to nie wiem co ci polecić. Poza jedzeniem najciekawszy wydaje mi się pokaz sztuk walki.- wręczyła jej ulotkę. W miedzy czasie zaciągnęła się znowu dymem papierosowym, który wypuściła po dwóch sekundach.
- Pamiątki bym sobie darowała. Pewnie na co dzień można dostać podobne rzeczy w tutejszych sklepach i w innej cenie.- stwierdziła po chwili zastanowienia.
Valerie Jefferson

Valerie Jefferson


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Naya Biamonte Czw Kwi 30 2020, 08:54

Z lekką ulgą Naya przyjęła propozycję zakończenia rozważań na temat pochodzenia mięsa w tutejszych daniach, uznając, że lepiej być nieświadomą, ale szczęśliwą. Wątpiła czy jej posiłek przyjąłby się na dłużej niż dziesięć sekund, gdyby ktoś jej powiedział, że to co zjadła jeszcze wczoraj szczekało sobie w klatce jakiegoś pojebanego chińskiego kucharzyny. Szczególnie, że jedyne co powstrzymywało ją od przejścia na wegetarianizm to wygoda i brak czasu na kuchenne inspiracje. No i fakt, że po prostu lubiła mięso... ale to normalne mięso.
Wzięła program festiwalu od Valerie, świadoma tego, że chociaż bywała już na nim we wcześniejszych latach, zawsze wyrzucała te ulotki do śmieci, zwiedzając (i często gubiąc się przy tym) wszystkie stoiska na czuja. Przypominało to wyrzucanie instrukcji obsługi, po to, żeby później przyciskać na chybił trafił, z dozą jedynie intuicji, różne guziki i w ten sposób dochodzić samodzielnie do tego jak pracują dane sprzęty elektroniczne. Uparta próba robienia sobie pod górkę i przeświadczenie o swojej samodzielności i niewątpliwych zdolnościach poznawczych, w skrócie - cała Naya.
Kiedy jednak Biamonte zerknęła pobieżnie na program festiwalu, jej oczy niemalże rozszerzyły się jak u kota, kiedy dostrzegła informację o pewnym szczególnym stoisku. Wzrokiem prześledziła drogę do niego na planie, po czym rozejrzała się dla orientacji, w którym dokładnie miejscu się teraz znajdowały.
- Jebać pamiątki, Valerie - odpowiedziała z uśmiechem i oddała jej program, wskazując na odpowiednie miejsce na planie. - Nie masz może ochoty na sake? To praktycznie tuż obok Dragon's Gate, więc sztuki walki nigdzie nam nie uciekną.
Obdarzyła dziewczynę jednym z tych swoich w połowie włoskich w połowie dominikańskich uśmiechów, któremu nie można było się oprzeć.
Naya Biamonte

Naya Biamonte


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Valerie Jefferson Czw Kwi 30 2020, 11:57

Mapka z zaznaczonymi punktami Festiwalu na jednej ze stron ulotki była bardzo pomocna dla osoby, która kompletnie nie orientowała się w okolicy. Valerie, odkąd wprowadziła się do San Francisco, ani razu nie była w tej dzielnicy. Jako osoba o słabej orientacji w terenie, wolała mieć ze sobą coś, co powstrzyma ją przed długą podróżą w przeciwnym kierunku.
Jefferson zaśmiała się i pokręciła głową w reakcji na słowa swojej rozmówczyni. To był właśnie ten moment, w której pomyślała sobie-już ją lubię. Podobał jej się taki konkretny i śmiały sposób wyrażania swoich myśli.
- Oh, tak.- westchnęła z zachwytem, jakby sake było czymś, czego właśnie teraz potrzebowała. Dopaliła do końca papierosa i zgasiła go o brzeg śmietnika, by zaraz wrzucić do niego peta.- To jeden z naprawdę niewielu alkoholi jakich w życiu nie piłam.- przyznała lekko podekscytowana. Co jak co, ale do picia Jefferson zawsze była chętna. Valerie należy do grona tych osób, które bez względu na ilość wypitego alkoholu, na drugi dzień i tak będą umierały z powodu bólu głowy, mdłości i pustyni na języka, a mimo to nie zawaha się, by przy następnej okazji znowu się napić. Zawsze zazdrościła osobom, które bardzo dobrze znosiły kaca, a nawet uważała, że niesprawiedliwym jest, że nie każdy może dostąpić tego zaszczytu.
- Jesteś stąd?- zapytała po chwili, jednocześnie rozglądając się dookoła, jakby chciała samym wzrokiem odnaleźć miejsce, w którym dostaną słynne sake.- W sensie, z San Francisco, nie China Town.- dodała odrobinę głupkowato, jakby ta kwestia nie była oczywista.
Valerie Jefferson

Valerie Jefferson


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Naya Biamonte Pon Maj 04 2020, 14:21

Naya uśmiechnęła się jeszcze nieco szerzej widząc entuzjazm Valerie, a na jej kolejne słowa uniosła brwi i wskazała na nią palcem z udawaną reprymendą.
- Jeżeli ten festiwal ma czemuś służyć, to właśnie nadrabianiu takich rażących zaniedbań.
Palec wskazująco wycelowany w Valerie wykonał przywołujący gest i Biamonte z uśmiechem skierowała się w odpowiednią stronę, czekając aż nowo poznana dziewczyna ruszy za nią.
Nie wspomniała o tym jakie osobiste doświadczenia z sake miała, szczerze, nie było powodów do pochwały. Naya mogłaby być podejrzewana o chorobę dwubiegunową ze swoim poważnym profesjonalizmem w pracy, gdzie ratowała ludzkie życia, a z drugiej strony z całkowitym brakiem zahamowań jeżeli chodziło o pociąg do imprez i alkoholu. Chociaż być może w jakiś sposób składało się to wszystko w spójną całość. Znała wielu lekarzy i faktycznie mało który z nich nie kończył dnia wysokoprocentową butelką.
- Tak, urodziłam się w San Francisco - odpowiedziała z rozbawieniem i zerknęła na Valerie. - Ale moi rodzice to przyjezdni. A ty?
Przedzierały się powoli przez tłumy przechodniów, omijając co bardziej oblegane stragany szerokim łukiem. Nayę irytowały te grupy ludzi podnieconych potrzebą zakupienia magnesu na lodówkę w kształcie chińskiego smoka i dało się to dostrzec na jej twarzy, gdy tylko ktoś potrącił ją ramieniem, spiesząc się do zajęcia miejsca w kolejce. Idiotyczne.
Na szczęście gdy dotarły to tej części festiwalu, w której bibeloty ustępowały miejsca alkoholowi, atmosfera nieco się rozluźniła, a ludzie od razu zdawali się być przyjemniejsi. Naya wskazała na kolorowy namiot pod którym znajdował się niewielki bar i kilka stołków. Dwa z lewej strony były wolne, niemalże zapraszając dziewczyny do ich zajęcia.
- Prawie jakbyśmy miały rezerwację - zauważyła z uśmiechem i zajęła jeden z stołków. - Dwa razy sake - rzuciła do barmana i na chwilę zmarszczyła czoło. - Możesz dorzucić też jakąś przekąskę? Dzięki - Uśmiechnęła się z wdziękiem do mężczyzny po czym zwróciła do Valerie.
- I jak ci się podoba festiwal do tej pory?
Naya Biamonte

Naya Biamonte


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Valerie Jefferson Wto Maj 05 2020, 10:50

Valerie spojrzała na wystawiony w jej stronę palec, robiąc niemal przy tym zeza. Uniosła przy tym lekko ramiona w górę w pewnego rodzaju geście bezradności. W końcu jeżeli festiwal miał właśnie służyć nadrabianiu takich zaległości, nie mogła przecież nic poradzić skoro już tu przyszła. Jefferson oderwała wzrok od palca i skierowała go z powrotem na swoją rozmówczynię, a na jej twarz momentalnie wpłynął serdeczny uśmiech.
- Rzeczywiście, ogromne zaniedbanie z mojej strony.- zażartowała z udawaną skruchą, by po paru sekundach znowu się zaśmiać.
Naya nie musiała długo czekać, ponieważ Valerie natychmiast podążyła za nią. Starała się nie spuścić jej z oczu, gdy przedzierały się przez tłumy ludzi, obsesyjnie kupującymi wszystko, co wpadnie im w oko. W takich chwilach bardzo łatwo było porównać ich do zwierząt. Z drugiej strony, wiele zwierząt, którymi zajmowała się do tej pory w trakcie swojej pracy, miały w sobie więcej ogłady niżeli ludzie, oblegający tutejsze stanowiska.
- Wprowadziłam się kilka tygodni temu.- przyznała szczerze. Gdy porównywała się do tutejszych mieszkańców, czuła jakby miała na czole napisane "przyjezdna". Tak jak teraz zauważała to u Nayi, tak inni mieszkańcy mieli w sobie coś co mechanicznie kierowało ich natychmiast w miejsce, o którym właśnie pomyśleli. Ona, by odnaleźć drogę, musi najpierw sprawdzić mapę w swoim telefonie, a niekiedy nawet wyznaczyć sobie trasę do celu.
- Po prostu przyznaj, że zarezerwowałaś miejsca i szukałaś kogoś kto się z tobą napije.- zażartowała. Ruszyła razem z Nayą w stronę wolnych stołków i zajęła miejsce na jednym z nich. Nim zdążyła się nad czymkolwiek zamówić, jej nowa znajoma zdążyła już to zrobić. To była kolejna rzecz, którą robią ludzie, znający miejsce, w którym się znajdują. Valerie zapewne zaczęłaby wypytywać co jest czym lub poprosiłaby o jakieś menu.
Nim zdołała odpowiedzieć Nayi na pytanie, barman podał im sake. Spojrzała znacząco na czarki wypełnione trunkiem, a potem znowu na mulatkę.
- No jak dotąd to podoba, nawet bardzo.- zaśmiała się krótko i podniosła malutkie naczynie.- Jest jakaś specjalna technika picia..tego?- zapytała pół żartem. Podejrzewała, że pije się to jak większość alkoholi, ale wolała wiedzieć nim zmarnuje tą porcję pijąc ją niczym czystą wódkę.
Valerie Jefferson

Valerie Jefferson


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Naya Biamonte Wto Maj 05 2020, 20:35

Brodząc w tłumie ludzi, Naya odnalazła spojrzenie Valerie, kiedy przyznawała się do bycia przyjezdną i posłała jej delikatny uśmiech z wyrazem swego rodzaju zrozumienia w oczach. Wiedziała jak pochłaniające i uzależniające, a przy tym może dla niektórych nawet przytłaczające, bywało San Francisco. Podejrzewała, że Valerie mogła być tego świadoma co najwyżej w połowie, nie mając pojęcia o tym co działo się pod otoczką pięknego i tętniącego życiem miasta. Gangi, korporacje wprowadzające na rynek substancje, o których nikomu innemu się nie śniło... Z drugiej strony ludzie potrafią zaskakiwać, prawda?
- Skąd uciekałaś? - spytała raczej pół żartem zakładając intencje Valerie, no może z jedynie odrobiną przeczucia. Jej własne zamiary nie były wścibskie i starała się też aby nie zostały jako takie odebrane, dlatego zaraz potem wzruszyła ramionami. - Jakbyś kiedyś potrzebowała kogoś do oprowadzenia po ciekawych miejscach to służę pomocą. Chociaż na muzeum mnie nie namówisz - roześmiała się z początku delikatnie, później nieco bardziej, kiedy jej towarzyszka oskarżyła ją o spisek.
- Cholera, to aż tak oczywiste? - Zmarszczyła urokliwie nos i pokręciła głową. - Myślałam, że jestem mniej przewidywalna.
Naya bywała mocno bezpośrednia, dlatego nie przeszło jej nawet przez myśl aby spytać Valerie czy ma jakieś inne preferencje. Z góry założyła, że sake to coś, co koniecznie dziewczyna musi spróbować, a Biamonte uwielbiała rozdziewiczać ludzi w ich doznaniach alkoholowych.
Ujęła jedną z czarek w dłonie i uśmiechnęła się z lekkim wzruszeniem ramion.
- Podobno trzeba się tym delektować, nie tak jakbyś piła wódkę... Od której zresztą jest sporo słabsze. Kiedyś jeden Japończyk zaczął mi dokładnie tłumaczyć zasady picia sake, ale przyznam ci się, prawie nic z tego nie pamiętam. - Uniosła naczynie na wysokość oczu, a ponieważ barman ewidentnie zaciekawiony dwiema uroczymi paniami, przyglądał się Valerie i Nayi, skierowała się w jego stronę, zgodnie z jedyną zasadą, którą faktycznie zapamiętała odnośnie picia tego alkoholu. - Kanpai!
Mężczyzna ewidentnie ucieszył się z tradycyjnie wykonanego toastu i roześmiał do nich, a Biamonte upiła łyk sake, czując znajomy charakterystyczny smak. Spojrzała na Valerie. - I jak?
W tym samym momencie barman podał im talerz wypełniony rozmaitymi przekąskami, od smażonych kuleczek warzywnych po panierowane krewetki. Naya posłała mu wdzięczny uśmiech po czym sięgnęła po pałeczki dołączone do zestawu i wybrała na chybił trafił jakieś paluszki w cieście nieznanego pochodzenia.
Naya Biamonte

Naya Biamonte


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Valerie Jefferson Sro Maj 06 2020, 12:07

- Dobrze powiedziane.- stwierdziła, gdy tylko usłyszała pytanie o ucieczkę. Westchnęła i wypuściła powoli powietrze z płuc, napawając się w ten sposób myślą, że ucieczka póki co skutkuje.- Z Seattle. Samo miasto nie jest takie złe.- odpowiedziała i wzruszyła lekko ramionami. W końcu nie przed samym miejscem uciekała. Właściwie to wątpiła, by człowiek chciał unikać jakiegoś kawałka położonego na mapie, o ile nie wiążą się z tym jakieś fobie. - Na pewno kiedyś skorzystam, a o muzeum nie musisz się martwić. Nie jestem koneserem sztuki, ani tym bardziej historii.- dodała z uśmiechem i machnęła ręką. Dotychczas przyroda ją zdecydowanie bardziej fascynowała niżeli dokumenty historyczne lub obrazy przedstawiające jakieś bitwy, których dat nigdy nie zapamięta. Jedynym aspektem, który byłby w stanie zainteresować Jefferson byłaby architektura, choć i tak zdecydowanie bardziej imponuje jej ta nowoczesna niż średniowieczna.
Valerie zaśmiała się razem z Nayą, gdy ta przyznała się do swojego spisku.
- No rozejrzyj się. Takie tłumy, a na nas czekały akurat dwa wolne stołki. Nawet głupi by się domyślił.- zażartowała znowu, a jej mina wskazywała jakby doszła do bardzo oczywistego wniosku. Nie dało się ukryć, że Valerie bardzo lubiła żartować, czasami może nawet przesadnie. Byli i tacy, którzy sądzili, że dziewczyna nie potrafi niczego wziąć na poważnie. Doskonale wiedziała jak irytujące to potrafiło być dla innych, ale to wcale jej nie powstrzymywało. Przeciwnie, niekiedy z premedytacją wytrącała tak swoją matkę z równowagi.
- Dobrze, że spytałam.- stwierdziła z ulgą. Gdyby nie spytała, zapewne wypiłaby zawartość czarki za jednym zamachem. Nim skosztowała trunku uniosła go do swojego nosa i powąchała. Zaczęła przeklinać siebie w myślach za tą próbę, o czym świadczył grymas na jej twarzy. To nadal był alkohol, a mimo to i tak nie powstrzymała się przed powąchaniem. Robiła to za każdym razem, gdy próbowała czegoś nowego, ale nigdy nie potrafiła się nauczyć, że w przypadku napojów wysokoprocentowych nie powinno się stosować tego testu.
- Kanpai.- powtórzyła po mulatce, niestety z mniejszym entuzjazmem, a z większym rozbawieniem, nie do końca pewna czy dobrze to w ogóle wymówiła. Valerie poszła w jej ślady i skosztowała trunku. Potrzebowała krótkiej chwili by przeanalizować czy ten smak odpowiada jej gustom i do czego może być podobne. W końcu pokiwała głową uznaniem i uśmiechnęła się.
- Kurde, niezłe. Jak mogłam tak długo z tym zwlekać?- rzuciła retorycznie i czym prędzej upiła kolejny łyk na dowód tego, że sake jej ewidentnie podeszło. Po chwili barman podał im talerz z przekąskami. Valerie spojrzała na nie, nie kryjąc, że to także zrobiło na niej wrażenie. Od razu sięgnęła po jedną z kuleczek warzywnych i włożyła ją do ust.
- Wiesz więcej o tych chińskich bajerach niż się spodziewałam.- przyznała szczerze. Ani trochę nie żałowała, że przyszła na festiwal, ani tym bardziej, że dała się zaciągnąć do tego namiotu. Prawdopodobnie w jakimś momencie i tak by tu trafiła, ale zapewne pozbawiona tak doborowego towarzystwa.
Valerie Jefferson

Valerie Jefferson


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Naya Biamonte Sro Maj 06 2020, 19:51

Biamonte nie wyglądała na zdziwioną tym, że trafiła w dziesiątkę z ucieczką z miasta. Nie żeby było po niej widać jakiekolwiek samozadowolenie z tego powodu, po prostu przytaknęła, nie drążąc dalej tematu, żeby przypadkiem nie przekroczyć strefy komfortu w tej nowej, delikatnej znajomości. Zazwyczaj, obdarzona okrutną tendencją do bezpośrednich stwierdzeń, miała problem z tym aby zachowywać się poprawnie, czasami jednak starczało jej dystansu aby przejrzeć tak oczywiste sytuacje jak ta obecna. Przynajmniej w pewnym stopniu.
- To dobrze – rzuciła z żartobliwą ulgą, a po chwili zmarszczyła czoło. - Nie znam chyba bardziej nudnego hobby.
Naya zdecydowanie nie wyglądała na taką, która obawiała się, że jej opinia kogoś zgorszy bądźzniechęci. Nigdy nie próbowała nikogo przekonywać na siłę do własnego zdania, zawsze też mówiła prosto z mostu co myśli. Było to po części bardzo dobrą cechą, poza tym, że cholernie irytującą i wyprowadzającą z równowagi.
Musiała przyznać Valerie rację, że jej teoria miała w sobie sporo sensu, poza tym że była całkowicie niezgodna z prawdą i irracjonalna. Jakby nie patrzeć brzmiało to jak dobry spisek i gdy Naya w duchu pożałowała, że nigdy na nic takiego nie wpadła, rozbawienie w jej oczach rozbłysło nieco jaśniej.
- Wiesz co, dopracuję kiedyś ten plan – obiecała z szerokim uśmiechem.
Smak sake kojarzył się Nayi jednoznacznie z festiwalami w China Town i swego rodzaju sielską atmosferą świętowania, dlatego sam w sobie trunek wpływał na jej nastrój bardzo pozytywnie, poza oczywistym wpływem procentów. Było to przyjemne uczucie, nieco sentymentalne, w obliczu którego rozbudzały się w niej chęci do dalszego celebrowania, nawet jeżeli powodem był hołd tradycji, której totalnie nie potrafiła zrozumieć.
Roześmiała się, kiedy Valerie po zaaprobowaniu sake, wyraziła swój podziw do jej znajomości, jak to określiła, chińskich bajerów. Technicznie rzecz biorąc sake było japońskie, ale kto by zwracał uwagę na takie szczegóły.
- O nie, moja droga, ja po prostu potrafię świetnie udawać, że wiem co robię. - Jej lekko uniesione brwi w połączeniu z rozbawieniem sugerowały, że było w tym więcej prawdy aniżeli w zwykłym żarcie. Pewność siebie i brak okazywania zaskoczenia, to były dwie rzeczy, które Naya robiła naprawdę dobrze i to właśnie one sprawdzały się w takich sytuacjach idealnie.
Uniosła znów sake do ust, a gdy przełknęła alkohol, westchnęła z przyjemnym wydźwiękiem.
- Zawsze lubiłam klimat tych festiwali. - Rozejrzała się po tłumach naokoło, przeciągając wzrokiem po roześmianych twarzach, po czym zatrzymała spojrzenie na Valerie. Dziewczyna była naprawdę ładna, a jej towarzystwo przyjemne, nie wyglądała jej jednak na kogoś, kto byłby zainteresowany tym, co przez chwilę pojawiło się w myślach Nayi. Nie żeby kryła się z tą diabelską iskierką w ciemnych tęczówkach, jednak przecież nie mogła podrywać każdej spotkanej dziewczyny. Nawet się jeszcze porządnie nie napiła.
- To czym się tutaj zajmujesz? - spytała przechylając lekko głowę na bok.
Naya Biamonte

Naya Biamonte


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Valerie Jefferson Nie Maj 10 2020, 17:46

Valerie potrzebowała krótkiej chwili na namysł, by móc stwierdzić czy istnieje jakieś nudniejsze hobby od historii czy też nie. Jej wzrok mimowolnie oderwał się od rozmówczyni i skierował się do rogu namiotu, a jej umysł krążył wokół najnudniejszych rzeczy jakie znała. W pewnych sytuacjach jej postrzeganie świata było prawie takie jak u dziecka. Coś co wymagało od niej zbyt dużej powagi lub myślenia o czymś co ją nie interesowała uznawała z góry za głupie i nudne. W takich sprawach zdawała się być przeciwieństwem swojej matki, ale to absolutnie jej nie przeszkadzało, a nawet ją zadowalało. Chciała jak najbardziej różnić się od tej hetery.
- Pewnie by coś się znalazło.- odparła ostatecznie i znów skupiła swoje spojrzenie na swojej rozmówczyni.- Ale i tak znajduje się to wysoko w rankingu.- dodała i wzruszyła ramionami. Humanistycznie przedmioty w szkole nigdy nie były jej mocną stroną i ten brak zainteresowania został jej do dzisiaj. Nawet trudno stwierdzić, że sobie z nimi radziła. Prędzej można powiedzieć, że się do nich nie przykładała. Jeżeli się nie poczytało i nie wyuczyło to się najzwyczajniej nie umiało. Z pozostałymi dziedzinami było inaczej. Wiele można było zrozumieć poprzez dedukcję i logiczne rozumowanie.
Oczywistym było, że Valerie po prostu żartowała i się zgrywała w sprawie rzekomego spisku. Od zawsze potrafiła wczuć się w swoją rolę, gdy parodiowała kogoś lub obracała jakąś sytuację w dowcip. Co więcej, niejednokrotnie słyszała, że zapewne sprawdziłaby się w jakimś kabarecie. Lubiła ironizować z różnych sytuacji, sarkazm także nie był jej obcy, a zdarzało się nawet, że ludzie brali zupełnie na poważnie bajki, które zmyślała pod wpływem chwili tylko po to, żeby się pośmiać.
- Następnym razem zarezerwuj o jedno miejsce więcej, będzie mniej podejrzanie to wyglądać.- doradziła, co również było elementem ich przekomarzania. Zaśmiała się i westchnęła powoli, jakby w ten sposób chciała skwitować swój wywód na temat spisku nowej koleżanki.
- Nie da się zaprzeczyć.- przyznała, kiwając przy tym głową z uznaniem, kiedy Naya zdradziła swój sekret na temat wiedzy, którą posiadała bądź nie.
Valerie odruchowo rozejrzała się powoli dookoła, obserwując jednocześnie ludzi w namiocie, kiedy Naya wróciła do tematu samych festiwalów. Kąciki ust Jefferson odruchowo drgnęły lekko ku górze na samą myśl o festiwalach i innych wydarzeniach.
- Ja też. Zawsze jakimś cudem wkręcałam się przypadkiem w jakieś ciekawe towarzystwo. Fakt, w większości przypadków bywali to dziwni ludzie, ale za to warci wspominek.- odparła w odpowiedzi na stwierdzenie Nayi. Uniosła ponownie sake do ust i upiła skromny łyczek, by móc delektować się jego smakiem, tak jak poleciła jej Naya.
- Pracuję w zoo.- opowiedziała zdecydowanym tonem i uśmiechnęła się.- Zajmuję się głównie ptakami i ssakami wodnymi, ostatnio myślałam czy nie wykształcić się na tresera lwów morskich, są przebajeczne.- dodała entuzjastycznie. Od dziecka uwielbiała zwierzęta i ten błahy pretekst nakłonił ją do odpowiednich studiów i takiej pracy. Uczenie się o wszelkich bezkręgowcach było dla niej katorgą, bo przed studiami nie wpadła na to, że o nich także będzie się uczyć. Jednak po walce z własnymi lękami udało jej się dotrzeć do wyznaczonego celu.
- A ty?- spytała, bo także zainteresowało ją czym może zajmować się Naya. W między czasie sięgnęła po kolejną przekąskę, którą okazała się krewetka.
Valerie Jefferson

Valerie Jefferson


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Naya Biamonte Wto Maj 12 2020, 18:28

Nayi ani trochę nie przeszkadzały bezpośrednie i dobrze rozegrane żarty Valerie, zdążyła się przekonać, że dziewczyna ma po prostu taki styl bycia i niemalże od razu doceniła zalety takiego towarzystwa. Biamonte sama bywała niepoważna, a można by się nawet pokusić o określenie infantylna, co przy osobach skłonnych do żartów o wiele mniej rzucało się w oczy, a nawet jeżeli, to miało jednak bardziej pozytywny wydźwięk.
Przytaknęła głową na podsumowanie rankingu nudności zainteresowań, w którym najprawdopodobniej zgadzałaby się z Valerie, ponieważ również preferowała nauki ścisłe od humanistycznych. Zwyczajnie nie widziała sensu w uczeniu się rzeczy na pamięć, tylko po to aby później potrafić je wymienić. Co innego, kiedy pamięciowa nauka stanowiła podstawę do logicznego łączenia faktów, wtedy stawała się o wiele prostsza i nabierała głębszego sensu. Naya nie wyobrażała sobie aby jej umysł mógł działać na innej zasadzie.
- Cholera, dobra jesteś w te klocki - odpowiedziała ze śmiechem na sugestię Valerie, a jej brwi uniosły się ku górze, w pełnym podejrzliwości geście. - Mam przeczucie, że siedzi przede mną naprawdę zmyślna manipulantka. - Pokiwała głową z uznaniem, a w jej oczach błysnęła iskierka w połowie udawanego podziwu.
Kolejne lekkie parsknięcie śmiechem wyrwało się z jej gardła, kiedy dziewczyna wspomniała o poznawaniu dziwnych ludzi na festiwalach. Jakby nie patrzeć, można było dość łatwo odnieść wypowiedź Valerie do obecnej sytuacji, jak gdyby po raz kolejny spotykał ją ten sam nieszczęsny los. Biamonte zareagowała na to oczywistym rozbawieniem.
- Być może nie masz szczęścia do ludzi. Zastanawiam się czy podołam temu, aby być wyjątkiem od tej reguły. - Puściła jej oczko, dając znać, że wcale nie oczekuje od niej w tej chwili otwartego wyznania czy podczas tej krótkiej znajomości Valerie wyrobiła sobie już opinię na jej temat, i zwyczajnie w świecie obracając wszystko w żart. Jej oczy rozszerzyły się kiedy dziewczyna wspomniała o pracy w zoo i chęci trenowania lwów morskich.
- Poczekaj, mówisz na poważnie? - spytała dla pewności, czy aby nie jest to kolejny żarcik rzucony w eter. Uważała się za sympatyka zwierząt, jednak sam fakt, że można tresować lwy morskie był dla niej niczym z bajki. Pokręciła głową ze śmiechem. - To chyba najbardziej szalona rzecz o jakiej słyszałam... Przynajmniej jeżeli chodzi o pracę. Wyobrażam sobie co się dzieje kiedy w towarzystwie pada pytanie o pracę. Co dzisiaj robiłaś? Uzupełniałam dokumenty, dbałam o PR firmy, robiłam tabelki w exelu, a ty? A no ja nauczyłam lwa morskiego jak dawać głos. - Uśmiechnęła się urokliwie rozbawiona własną scenką sytuacyjną i sięgnęła po serowego paluszka. - Nikt mi w to nie uwierzy - uznała ze śmiechem zanim wsunęła panierowany ser do ust, wyobrażając sobie jak opowiada o spotkaniu z Valerie swoim znajomym.
Odbicie piłeczki w jej stronę było czymś, czego zdecydowanie mogła się spodziewać, jednak jej własna praca wydała jej się nagle cholernie nudna i zwyczajna. Postanowiła najpierw dokończyć przeżuwanie paluszka.
- Pracuje w szpitalu jako anestezjolog, jestem na rezydenturze – odparła wzruszając ramionami. - Jest spoko, ale nie tresuję lwów morskich. - Roześmiała się i upiła łyk sake.
Naya Biamonte

Naya Biamonte


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Valerie Jefferson Pią Maj 15 2020, 12:10

Bywali i tacy, którzy bez chwili zawahania określali Jefferson jako osobę niezrównoważoną. Nigdy jej to jakoś specjalnie nie przeszkadzało, a nawet cieszyła się ze swojej nieprzewidywalności. Jej zdolność do cieszenia się z nawet najprostszych i najdrobniejszych rzeczy z niewiadomych przyczyn denerwowała innych, co u niej działało w zupełnie odwrotny sposób. Zupełnie nie rozumie i nie znosi osób, które są wiecznie niezadowolone. Choćby ktoś stawał dla nich na rzęsach, było im mało i to była rzecz, która przekraczała według niej wszelkie pojęcia. Jej zdecydowanie łatwiej było się śmiać i cieszyć, więc właściwie współczuła ludziom, którzy tego nie potrafili, bo nie wyobrażała sobie, żeby wiecznie chodzić naburmuszonym. Choć gdyby tak zastanowić się jeszcze nad tym, dlaczego określają ją niezrównoważoną, można by także wziąć pod uwagę jej poboczne hobby, którym jest oczywiście boks, którego pokazów nie szczędziła niegdyś osobom, które nadepnęły jej na odcisk.
Uniosła lekko ramiona w geście bezradności, jakby nie mogła nic poradzić na swoje zdolności manipulatorskie. Jednocześnie, nie mogła powstrzymać chichotu, gdy jej to wypomniano. Sama nigdy się nie zastanawiała czy zdarzało jej się naumyślnie kimś manipulować, aczkolwiek wysoce prawdopodobne było, że robiła to nieświadomie.
- Trafił swój na swego, co?- odparła nadal rozbawiona, obserwując minę Nayi. Osoby podatne na czyjś wpływ zazwyczaj tego nawet nie dostrzegały, więc sam fakt, że Naya zwróciła na to uwagę, sugerował, że sama była dobra w te klocki.
- Chyba mnie źle zrozumiałaś.- wtrąciła się szybko machając rękami, jakby w ten sposób mogła zatrzymać tok myślenia swojej rozmówczyni. Gdy zyskała chwilę na uzupełnienie swojej myśli odetchnęła i kontynuowała.- Spotykanie takich ludzi jest najlepszym elementem takich festiwali, więc wolałabym jednak, byś w tym przypadku nie stanowiła wyjątku.- skinęła lekko głową, choć wyglądało jakby wykonała ten gest do samej siebie na znak, że chyba tym razem lepiej ubrała swoje myśli w słowa.
Valerie otworzyła szerzej oczy, przez chwilę nie rozumiejąc reakcji Nayi, gdy dowiedziała się o pracy w zoo. Jefferson przyzwyczaiła się do tego i obecnie nie widziała w tym niczego nadzwyczajnego mimo, że nadal ją to bardzo fascynowało.
- Serio?- parsknęła z niedowierzaniem.- Co ty, nie widziałaś nigdy takiego pokazu?- zapytała, nadal się śmiejąc.- Chociaż, z twoich ust brzmi to naprawdę wariacko.- przyznała i pokręciła głową. Myśli w obrębie wyobrażeń mulatki na temat tej pracy musiała skwitować łykiem sake i kolejną przekąską z tacy. Już od dziecka uwielbiała zwierzęta, a Woodland Park Zoo w Seattle był co najmniej dwa razy w roku odwiedzanym przez nią miejscem. Gdy matka zabrała ją kiedyś na pokaz lwów morskich przepadła już doszczętnie.
W momencie, gdy usłyszała czym zajmuje się Naya, na jej twarzy pojawił się grymas. Natychmiast wyobraziła sobie ogromną igłę wbijaną w kręgosłup i na samą myśl o tym przeszył ją nieprzyjemny dreszcz.
- O matko, nie boisz się tego całego wbijania igieł i innych takich?- spytała, nadal przeżywając w myślach wizję ogromnych igieł. Wiedziała, że to głupie pytanie, bo jeżeli Naya wykonuje taką pracę, to zapewne jest przyzwyczajona do tego.- Przypominasz sobie takie wrzeszczące i wyrywające się bachory przed zastrzykiem? Albo takich, co mdleją jeszcze zanim się ich dotknie?- zapytała, po czym uniosła lekko dłoń i palcem wskazała na siebie, wyraźnie sugerując, że właśnie ona jest tego typem uciążliwego pacjenta.
Valerie Jefferson

Valerie Jefferson


Powrót do góry Go down

Stockton Street Empty Re: Stockton Street

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach