góra
dół

#6

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

#6 Empty #6

Pisanie by Heather Love Pon Kwi 13 2020, 21:33

Ostatnie trzy dni były naprawdę dziwne. Państwo Forbes - jeszcze nigdy nie widziałam ich tak wściekłych, jak wtedy, gdy pojawiliśmy się u progu ich drzwi - byli na nas wybitnie obrażeni. Dla Jensena może to nie było nic wielkiego, ale ja jeszcze nigdy wcześniej nie spotkałam się z ich gniewem. Po kilku godzinach suszenia mi głowy i ostrej awanturze, dowiedziałam się, że mam szlaban. Pierwszy szlaban w całym moim życiu. I być może nie przejęłabym się tym aż tak bardzo, bo przecież mieszkałam z Jensenem, więc nie miałam po co wychodzić z domu, ale... było mi naprawdę źle z myślą, że ich zawiodłam. Przez praktycznie cały czas czułam na sobie ich natrętne spojrzenie, którym śledzili każdy jeden mój ruch. Nie przyjęli też najlepiej rozwalonego samochodu, ani naszych czworonożnych przyjaciół, praktycznie zmuszając nas do oddania dwóch psiaków innym właścicielom.
A moje zadziwiająco dobre relacje z Jensenem traktowali jako coś niezwykle podejrzanego. I choć naprawdę chciałam im o wszystkim powiedzieć - zwłaszcza teraz, gdy byliśmy zaręczeni - ta decyzja nie należała tylko do mnie. Starałam się więc - tak jak przecież zawsze to miało miejsce - na niego burczeć i ograniczyć kontakty, gdy znajdowaliśmy się w zasięgu ich wzroku. Wymykanie się do jego pokoju musiało więc zostać odłożone do momentu, kiedy rodzice Jena zapadali w naprawdę głęboki sen, o czym informowały nas dźwięki chrapania.
Spodziewałam się, że ten stan nie potrwa zbyt długo. Wystarczyło się trochę przemęczyć i uśpić ich czujność, by wrócić do normalnego trybu życia. I choć wydawało się to całkiem ciężkie, mogłam ten czas spożytkować na czymś... innym. Leżałam pod puchatym, różowym kocem, pozwalając dwóm psiakom przytulać się do moich piersi, a sama po prostu scrollowałam praktycznie całego Pinteresta wzdłuż i wszerz. Może i byłam świeżo zaręczona i nie otrzymałam jeszcze porządnego pierścionka zaręczynowego, ale nie widziałam przeszkód, by zacząć się rozglądać się za tym, co mi się podobało. Takim cudem dotarłam do rejonów sukni ślubnych, wyglądu i smaku toru, ułożenia gości przy stole, wystroju i koloru kwiatów. Te pomysły ze zdjęć, które podobały mi się najbardziej, drukowałam i przyczepiałam do korkowej tablicy, następnie kolorowymi wstążkami powiązując ze sobą poszczególne elementy. Powstająca mapa myśli była naprawdę bogata w ilość zgromadzonego materiału, ale też przede wszystkim w kolor, grubość i stopień zawiązywanych tasiemek. Wszystko było naprawdę przemyślane i każdy jeden detal wydawał się mieć znaczenie. I choć nie zrobiłam jako takiej legendy, orientowałam się jeszcze doskonale we wszystkim. Wtulając usta w puchaty łebek Bambi, uśmiechnęłam się pod nosem. Byłam tak szczęśliwa i pochłonięta tym wszystkim, że nawet nie zauważyłam, która była godzina.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Jensen Forbes Pon Kwi 13 2020, 22:58

Paradoksalnie, Jensen niespecjalnie przejął się tym całym cyrkiem urządzonym im przez jego rodziców, bo... Cóż, bo jego w znacznej mierze ominęły główne wybuchy ich gniewu. Choć nie było mu z tym łatwo, dobrze ani przyjemnie, bo nie chciał przecież znowu być największą trudnością ich życia - jak kiedyś oznajmiła mu mocno roztrzęsiona i wnerwiona matka po kilku kieliszkach wina - jednak ich relacje były... W miarę standardowe. To nie był przecież jego pierwszy wybryk, prawda? Nawet jeśli w ostatnich latach naprawdę się wyciszył, to zdecydowanie nie był pierwszy raz, kiedy znikał na kilka tygodni. Tym razem wrócił jednak całkowicie trzeźwy, co chyba nieco zbiło jego rodziców z pantałyku, ale nie sprawiło, że mniej go unikali. Nadal zabrali go na rozmowę, która przebiegła w dosyć standardowy sposób. Nadal czynili mu wymówki i sprawiali, że czuł się jak ostatni dupek. Nadal po fakcie unikali bezpośrednich interakcji, rzucając mu tylko podejrzliwe spojrzenia...
Ale to chyba Heather miała tu znacznie bardziej przesrane, czemu ani trochę się nie dziwił. W końcu była dla nich tą idealną córką, aniołkiem i powodem do dumy. Zawsze wypowiadali się o niej w ten wręcz idealistyczny sposób, a teraz chyba powoli zaczęli uświadamiać sobie, że coś było nie tak. W przeciwieństwie do dziewczyny, Forbes nie czuł jednak, że byli podejrzliwi w kontekście relacji między nimi. Oczywiście, zdawali sobie sprawę, że to ona zaciągnęła go do domu, jednak z pewnością nie podejrzewali, jak bliskie stosunki panowały między nim a blondynką. Love stanowczo zbyt mocno przesadzała, jednocześnie - co zakomunikował jej podczas jednego z licznych ostatnio drobnych spięć - to właśnie tym jeszcze mocniej zwracając na siebie uwagę.
A on? On chyba miał już trochę dość przesadnego ukrywania się, choć minęły dopiero trzy dni, odkąd wrócili razem do domu. Trzy dni pełne skradania się do sypialni w momencie, w którym jego starzy smacznie chrapali - co oznaczało dosyć późną noc - i trzy dni niespecjalnie ekspresyjnego czy szalonego seksu, by nie obudzić ich głośnymi dźwiękami. Chciał nacieszyć się tym, że miał narzeczoną, tymczasem ona fundowała mu wrażenia podobne do... Cóż, zakonu. I to zdecydowanie nie takiego, w jaki chciał się z nią bawić. To nie była ta wcześniejsza adrenalina, podniecające poczucie balansowania na krawędzi bycia dostrzeżonym, o nie. Jego skromnym zdaniem, to była naprawdę przesadna ostrożność i naprawdę zaczynał mieć tego po dziurki w nosie.
Kiedy więc jego rodzice wyjechali na nieduże zakupy, nie zamierzał przepuścić tego dziewczynie i planował wręcz wyciągnąć ją z pokoju za te długie, opalone nogi, a następnie wciągnąć do gorącego jacuzzi. To brzmiało jak doskonały plan, zwłaszcza że tego dnia stanowczo potrzebował odrobiny rozluźnienia po pracy.
- Starzy pojechali i chyba nie wrócą do późnego wieczora. - Oznajmił, stając w drzwiach i nonszalancko opierając się o futrynę, kiedy jego wzrok dostrzegł nieco oddaloną tablicę. Z tej odległości niespecjalnie widział, co na niej było, ale układ sznureczków nasuwał mu jedno skojarzenie. - Planujesz kogoś zdjąć?
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Heather Love Pon Kwi 13 2020, 23:24

Oczywiście, że Jensen nie rozumiał powagi sytuacji. On zawsze był tym złym w domu, więc nieszczególnie go przejmowało to, co odczuwałam, kiedy przypadkiem wyłapywałam wzniesioną brew jego matki. Jeszcze nigdy nie czułam się tak obco w tym domu i naprawdę robiłam wszystko, by znowu rozkochać ich w sobie. Nie chciałam, by traktowali mnie tak jak traktowali Jensena. Nie zasługiwałam na to i byłam znacznie pożyteczniejsza od niego, co dość jasno im przedstawiłam, robiąc naprawdę świetną kolację. I choć wiedziałam, że cholernie im smakowało, jedyne co usłyszałam z ust pani Forbes to to, że mogłam użyć mniej pieprzu lub ryż był za twardy.
Po prostu starałam się. To nie byli moi rodzice, więc nie kochali mnie mimo wszystko. Kochali mnie dlatego, że byłam grzecznym aniołkiem. Jensena kochali mimo jego odpałów i mimo tego, że był dla nich naprawdę wielkim dupkiem. Taka była różnica między nami.
Więc naprawdę nie mogłam słuchać tego jego biadolenia, kiedy po raz kolejny przekonywał mnie do wzięcia razem kąpieli we wspólnej łazience. Może i Forbesowie spali, ale przecież w każdej chwili mogli się obudzić, tak? Jeśli już miałam im powiedzieć to wolałam to zrobić prosto w oczy. On tego nie rozumiał, więc praktycznie całe trzy dni naszego narzeczeństwa spędzaliśmy w wyjątkowo napiętej atmosferze. Ale nie przeszkodziło mi to przed rozglądaniem się za pomysłami co do naszego wesela. Nie chodziło nawet, że chciałam go w tym konkretnym momencie. Wolałam jednak zapoznać się z trendami i panującą modą. Wolałam wiedzieć co lubię, by móc na to oszczędzić i łatwo podjąć decyzję. Nie było w tym nic złego. A jednak, kiedy usłyszałam głos Jensena, serce zabiło mi mocniej. Podniosłam na niego wzrok, rzucając pytające spojrzenie.
- I? Dobrze wiesz, że zaraz wrócą - mruknęłam, spoglądając jak psy zeskakują z łóżka, by przywitać się z mężczyzną. A ja? Może i miałam paranoję, ale nikogo nie krzywdziłam tym, że mimowolnie sięgnęłam po koszulkę, by założyć ją na swoje nagie ciało.
- Nie, to nic takiego - rzuciłam cicho, wzruszając ramionami. Oczywiście, że to wcale nie było nic takiego, ale chociaż liczyłam, że zabrzmię trochę przekonująco. - To.. takie pomysły i tyle. Wiesz.. inspiracje. Nie musisz na to nawet patrzeć - nie wiem dlaczego tak nienaturalnie sięgnęłam do tej tablicy, chcąc ją ściągnąć i schować przed jego wzrokiem. Nie, nie robiłam nic złego, ale jakoś tak... No. Głupio mi się zrobiło. Ale w żadnym wypadku nie zamierzałam mu tego pokazać. Sięgnęłam dlatego po ostatnią gumę balonową i włożyłam ją sobie do ust.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Jensen Forbes Wto Kwi 14 2020, 00:06

Nigdy nie rozumiał manii Heather na punkcie bycia idealną. Nie pojmował, jak można było na zewnątrz żyć w tak perfekcjonistyczny, wręcz przesadnie wzorowy sposób, gdy we wnętrzu wcale nie było się taką osobą. Lubił w niej to wszystko, co teraz tak skrzętnie zamiatała pod dywan. Wszystkie te zdecydowanie nieidealne aspekty tego, czego teraz nie zamierzała okazywać, bo - nie daj, Boże - jego rodzice krzywo by na to spojrzeli. A przecież powiedział jej, że sami także nie byli bez wad. Że oni także mieli własne grzeszki, kłamstwa i tajemnice.
Mimo to, Love wciąż bawiła się w tę gierkę w idealną rodzinę, co tym razem naprawdę zaczynało go wpieniać. Nie po to tak szybko wrócili do domu - pomijając, oczywiście, brak kasy na dalsze życie w domku letniskowym - żeby teraz zachowywała się przy nim jak siostra i, co chyba gorsza, jak przenajświętsza dziewica. Powoli zaczynał irytować się, że tak miało już pozostać i kompletnie tego nie rozumiał. Próbowała coś tym na nim wymusić? Sprawić, by poszedł do rodziców i postawił sprawę jasno?
To czemu nie poruszała z nim tego tematu, tylko w środku nocy na chwilę wślizgiwała się do jego łóżka, by wymienić kilka pocałunków lub pokochać się na misjonarza z ustami zasłoniętymi ręką, a potem wymknąć się przed rankiem. A kiedy to on próbował do niej przyjść, wyganiała go po tym jeszcze bardziej, bo w końcu jej sypialnia znajdowała się bezpośrednio nad sypialnią jego rodziców. Jensen miał tego zdecydowanie serdecznie dosyć. Tym bardziej, że wiedział, iż oboje mieli kompletnie inne upodobania niż poukładany, cichutki seks przy zgaszonym świetle i pod grubą kołderką.
- Nie zapominaj, że i tak widziałem cię od każdej strony. - Parsknął, obdarzając ją naprawdę poirytowanym spojrzeniem. Nie tego przecież oczekiwał. Zazwyczaj się przy nim rozbierała, a koszulka narzucona na ciało, które zdecydowanie nie zasługiwało na bycie zakrywanym... Czuł się zdegustowany i potrzebował natychmiast zmienić temat - najlepiej na coś związanego z wyciągnięciem jej do jacuzzi czy na basen - by nie powiedzieć o kilka słów za dużo.
Niestety, dokładnie w tym momencie zauważył tablicę, a fakt, iż Heather zaczęła w popłochu odciągać jego uwagę, jeszcze bardziej skłonił go do podejścia bliżej i zerknięcia z mniejszej odległości. I chyba... Chyba poczuł się równie urażony tym, że próbowała udawać, że było to nic takiego, co tym, że - w przeciwieństwie do sypiania razem - nie wpadała w panikę na myśl o tym, że ktoś z jego rodziny zauważy gigantyczną tablicę ślubną, której nie mogła tłumaczyć już ślubem z Hudsonem. Wręcz przeciwnie, po molestowaniu nie było już mowy o ślubie z tym chujkiem - i całe szczęście - a więc także przygotowań czy planów.
- A więc nie chcesz pójść ze mną, żeby wziąć jedną, krótką kąpiel, bo moi rodzice mogą zaraz wrócić, mimo że jeszcze miesiąc temu uznałabyś to za cholernie dużo czasu dla nas... - Ale to nie przeszkadza ci w eksponowaniu naszych planów ślubnych? Był w naprawdę złym humorze, a podobne słowa, choć niewypowiedziane, praktycznie zawisły w powietrzu.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Heather Love Wto Kwi 14 2020, 09:57

Jensen zachowywał się, jakbym właśnie zabiła mu matkę, spaliła dom i rozbiła samochód. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie był zadowolony z przebiegu naszego życia łóżkowego - a przynajmniej ostatnio -, ale sposób w jaki to okazywał, doprowadzał mnie do szału. Wywróciłam więc oczami, starannie ignorując to burczenie i nieprzyjemną postawę. Czy naprawdę kilka dni miało go zbawić? Czy naprawdę nie mógł zacisnąć zębów i przeżyć tego czasu aż wszystko się nie ustabilizuje? Przecież to nie tak, że całkowicie się od niego odsunęłam! Dostawał wyjątkowo dużo, o wiele więcej niż powinien. To co do robiliśmy nocami już i tak było dość sporym ryzykiem, więc powinien się cieszyć, że w ogóle wchodziłam pod jego kołdrę.
- Więc twoja wyobraźnia ma teraz całkiem spore pole do popisu - rzuciłam, uśmiechając się złośliwie. To nie tak, że naprawdę myślałam w tych kategoriach, ale jego dramatyzm był naprawdę irytujący. Zachowywał się, jakby założenie koszulki na siebie było dla niego jakąś gigantyczną obrazą. A przecież to był zwykły gest, nie związany z nim. Po prostu... zrobiło mi się zimno. Miałam prawo, nie? Zresztą, nie zamierzałam mu się tłumaczyć, bo wtedy by wychodziło na to, że byłam winna. A to - w żadnym wypadku - nie było prawdą.
Okej, ta tablica była czymś istotnym, ale nie chciałam by na nią w tym momencie spoglądał. Po pierwsze nie była w pełni gotowa i nie umieściłam na niej jeszcze połowy interesujących mnie motywów, a po drugie... Wyraz jego twarzy mi się naprawdę nie podobał. Kiedy więc podszedł bliżej, odpuściłam sobie ściąganie jej ze ściany, a zamiast tego wbiłam w niego dość natrętne spojrzenie, wysoko wznosząc brwi. Skoro już zobaczył, to chciałam wiedzieć co o tym myślał.
- Wyjście po mleko zajmuje maksymalnie dwadzieścia minut. Nawet nie zdążysz się rozebrać - teraz to ja czułam się urażona. Nie tylko nie skomentował mojej ciężkiej pracy, dotyczącej naszej przyszłości, co jeszcze pokazywał swoje kolejne humorki. Pokręciłam głową, a pojawiającego się w ustach smaku goryczy nie była w stanie zamaskować nawet guma balonowa. - Możesz usiąść i ze mną porozmawiać dla odmiany - rzuciłam, wskazując gestem głowy na drugi koniec mojego łóżka. To nie była zakazana czynność. Zwłaszcza, jeśli zachowalibyśmy odpowiednią odległość..
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Jensen Forbes Wto Kwi 14 2020, 12:59

Prawdę mówiąc, dziwaczne zachowanie Heather ruszało go znacznie bardziej niż jakiekolwiek zachowania rodziców. Czego jak czego, ale od niej oczekiwał w końcu czegoś zupełnie innego. Byli ze sobą od ponad trzech lat - z przerwami, ale jednak - i nigdy nie zachowywała się tak bez powodu. Dopiero ostatnie tygodnie były kompletnym rollercoasterem, jednak w gruncie rzeczy, przez większość tamtego czasu wcale nie wahała się emanować seksualnością. Ba!, odstawiała mu numery nawet przy reszcie jego rodziny. To te trzy dni... Trzy dni, podczas których powinna zachowywać się inaczej, bo w końcu byli narzeczeństwem, najbardziej działały mu na nerwy.
- Zawsze mogę jej nie nadwyrężać. - Sarknął, nadal nie spuszczając z tego rozdrażnionego tonu, a nawet wręcz przeciwnie... W dosyć zirytowany sposób sugerował jej, że zawsze mógł wrócić do tego, co w miarę zadowalało go w momencie, w którym odstawiała mu inne cyrki. Cycate laski w pornosach nie miewały chronicznego bólu głowy.
Jensen zaczynał ponadto odnosić wrażenie, że wkopał się tymi zaręczynami. Zdecydowanie nie chciał tego tak odczuwać, jednak fakt pozostawał faktem. Odkąd się zaręczyli, ani razu nie sypiali ze sobą w ten normalny, typowy im sposób. A tablica z rzeczami - nieważne, jak bardzo ją cieszyła i dobrze wyglądała - wyłącznie mu o tym przypominała, nasuwając dosyć niepokojące myśli o tym, że być może Heather nagle chciała czekać do ślubu, a on... On przecież nie planował go teraz brać. Nie musieli się z tym spieszyć, pierścionek był wyłącznie symbolem obietnicy ożenku z nią... Kiedyś. I teoretycznie tego nie żałował, ale... Mieli siedzieć jak sieroty i rozmawiać z dwóch osobnych kątów, jakby nie mogli zrobić tego w łóżku? Czy tylko dla niego to brzmiało jak nagła, niezrozumiała zmiana podejścia? I jeszcze ta wymówka.
- Dobrze wiesz, że nawet drobne zakupy zajmują im dosłownie wieki. - Miał ochotę roześmiać się z jej nagłej ostrożności. Odnosił przy tym wrażenie, że wcale nie chodziło o jego rodziców, o ryzyko czy cokolwiek innego. Nie, tym razem chodziło o coś innego. Nie do końca wiedział tylko, o co, ale to wcale nie zmieniało faktu, iż jej akcje - tak podobne do stereotypowego bólu głowy naprawdę zaczynały go drażnić. Tym bardziej, że nie mówiła, o co jej chodziło. A gdy rzuciła coś o tym, że mogli porozmawiać, Jensen po prostu pokręcił głową z politowaniem, jednocześnie pochylając się, by pogłaskać szczeniaki. Nie zamierzał siadać we wskazanym miejscu, opierając się plecami o ścianę i unosząc brwi.
- To o czym tak bardzo chcesz ze mną porozmawiać dla odmiany? O tym, że zachowujesz się jak Bogurodzica dziewica, bo podpisałaś jakieś wewnętrzne śluby czystości? Czy o tym, że znowu mnie odpychasz? - Spytał zadziwiająco spokojnym tonem, zawieszając głos w oczekiwaniu na odpowiedź, jednak przedtem dodając coś jeszcze. - A to chyba jest twoje. - To mówiąc, wyciągnął małe, beżowe pudełeczko, które wcześniej trzymał w kieszeni bluzy, rzucając je Heather. Przynajmniej z tego mogła być zadowolona, choć zdecydowanie zamierzał dać jej to w innych okolicznościach.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Heather Love Wto Kwi 14 2020, 14:10

Czy on mi właśnie groził? Czy on właśnie mi mówił, że mógł zastąpić mnie jakimiś tanimi, cycatymi laleczkami? Moja prawa brew mimowolnie wzniosła się do góry, rzucając nieme i jakże ostrzegawcze pytanie, czy aby na pewno przemyślał wypowiedzianą kwestię. Nie wiedziałam o co mu chodziło, naprawdę. Zachowywał się, jakby seks - nie właściwie nawet nie seks, bo przecież cały czas go uprawialiśmy - był dla niego najważniejszą rzeczą na świecie. Może faktycznie powinnam go od siebie odsunąć? Może chociaż wtedy doceniłby to co dla niego robiłam? Żadna laska z komputera nie miała mu dać czegoś nawet w połowie podobnego jak ja z tą cholerną pozycją na misjonarza. Ze złości zazgrzytałam zębami.
- Dobrze wiesz, że nie lubię jak to robisz - wyrzuciłam w końcu z siebie, nawet nie kryjąc wyrzutów. Nie znosiłam takiego zachowania. Nie znosiłam, gdy podziwiał walory napompowanych, wyidealizowanych kobiet. Byłam przekonana, że jego frustracja wynikała właśnie z tego, że oczekiwał stanowczo za dużo. Zwłaszcza w dniach, kiedy nie mogłam mu tego dać. Bo w przeciwieństwie do niego byłam tutaj obcą, już nie tak kochaną córeczką. Nie. Nie byłam już córeczką. Byłam adopcyjnym dzieckiem, który zaczął sprawiać problemy. Nie potrzebowałam więc, by jeszcze i on mi pokazywał na każdym kroku, jak bardzo go zawodziłam.
- Jestem przekonana, że zaraz wrócą - nie spuszczali mnie przecież z zasięgu wzroku. No chyba, że porozkładali po domu kamery, żeby mnie sprawdzić. A ja... nie, nie mogłam oblać tego testu. Może i wpadałam w paranoję, ale naprawdę chciałam, by mnie kochali. Zwłaszcza wtedy, jak dowiedzą się o mnie i Jensenie. Pragnęłam, by zaakceptowali nasz związek, a nie miało się to wydarzyć, jeśli nadal by mieli do mnie pretensje. Czyż nie?
- Przesadzasz, Jen. - wywróciłam oczami, wzdychając. Byłam poirytowana. I nawet kiedy proponował mi seks, nie robił tego w jakiś romantyczny, ujmujący sposób. Po prostu przychodził jakby mu się to należało. Nie dawał mi wystarczająco dużo uwagi, więc nie miał prawa mi mówić takich rzeczy. - Nie zachowuję się jak dziewica, bo wyobraź sobie, że one nie obciągają kolesiom, kiedy ten tylko tego zapragnie. I nie podpisałam żadnych ślubów czystości, dramatyzujesz i jesteś nieznośny - pokręciłam głową, wzdychając ciężko, kiedy ten nie zdecydował się usiąść koło mnie. Trudno - wzruszyłam ramionami. - Możesz mi na przykład opowiedzieć jak było w pracy. Nigdy mi o tym nie mówisz - w końcu o tym rozmawiały ze sobą poważne związki, prawda? A my tacy byliśmy. I choć pragnęłam go wypytać o ślub, to kiedy ten znowu naumyślnie przemilczał wszystko co zobaczył, zrobiło mi się źle. A przynajmniej do momentu, kiedy nie rzucił mi pudełeczka, bo na jego widok cała moja twarz rozjaśniała. Czy to było...? Uśmiechnęłam się szeroko, śledząc błyszczącymi i szeroko otwartymi oczami po delikatnym pierścionku z równie delikatnym różowym i pięknie mieniącym się kwarcem. Wstrzymałam oddech, wyciągając go powoli z pudełka i przenosząc wzrok na Jensena.
- Jest przepiękny - wyrzuciłam z siebie, szczerząc zęby w idealnym uśmiechu, a potem założyłam sobie pierścionek na serdeczny palec i wyciągnęłam rękę przed siebie. Tak. Z tej perspektywy też wyglądał perfekcyjnie. Nie mogłam więc nie podnieść się do klęczek i nie zarzucić mu rąk na szyję, by pocałować go mocno w usta.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Jensen Forbes Wto Kwi 14 2020, 16:02

Teoretycznie świadomie grał jej teraz na nerwach, ale czuł się całkowicie usprawiedliwiony, bo ostatnio po prostu miał tego wszystkiego dosyć. Chciał, by chociaż ona nie wprowadzała tej atmosfery, jaka panowała obecnie w ich domu. Tymczasem...
- To ty całkiem niepotrzebnie przesadzasz i panikujesz. Oni nigdy nie wpadliby na tak absurdalny sposób, by podejrzewać cię o sypianie ze mną. Daj spokój, mają cię za aniołka. Wrócą to wrócą. Nie będą cię wołać. - Rzucił poirytowanym tonem, wzdychając ciężko i kręcąc głową, bo chyba o to jej chodziło, nie? Panikowała jak cholera, jakby naprawdę jego rodzice zamierzali łapać ich na czymkolwiek. Przecież zawsze mogła wymówić się bólem głowy i pójściem spać, pisząc im jednego, krótkiego smsa i zostawiliby ją w spokoju.
Co jak co, ale byli cholernie, niezaprzeczalnie bierni i Jensen doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie przychodzili do niego nieproszeni, gdy był chory, nie przynosili mu wody czy herbaty, bo liczyli na to, że puści im sygnał, gdy będzie czegoś potrzebował. To nie byli ludzie siedzący przy swoich pociechach - ani przy nim, ani przy Joshu - by pilnować, czy wszystko było w porządku. Oczekiwali, że jeśli coś będzie nie tak, po prostu błyskawicznie się o tym dowiedzą i wtedy przyjdą na miejsce. Byli na to stanowczo zbyt zajęci, przenosząc pracę do domu lub zajmując się innymi sprawami... Takimi jak pilates czy pływanie w basenie.
Dlatego był niezmiernie zaskoczony, gdy tak szybko przyjechali do domu, kiedy Heather wezwała ich po jego bójce z Hudsonem. Sądził, że prawdopodobnie powiedziała im coś dostatecznie niepokojącego, by tak szybko pojawili się na miejscu. Nie chodziło o to, że nie uważał, że byli troskliwi, nie. Kiedy już była taka potrzeba, potrafili zachowywać się naprawdę zaangażowanie, opiekować się chorymi czy wyrażać zainteresowanie, ale musieli widzieć do tego dostatecznie duże powody... A on od dawna im ich nie dawał, poniekąd samemu sobie szkodząc, gdyż wiedział, że liczne odwyki, na które chodził, w pewnym sensie znieczuliły ich na jego problemy. Kiedy zaczął odwalać, wszyscy się od siebie odsunęli i... Po prostu nie był już dla nich tym niewinnym dzieckiem.
Heather też musiała przestać zgrywać aniołka, a to był równie dobry moment, co każdy inny. Nie mogła ciągle tańczyć tak jak jej zagrali, obawiając się o to, że zrobi niewłaściwy krok. Cholera, drażniło go to, że czuł, iż dla Hettie obecnie znacznie bardziej liczyło się to, co myślała reszta jego rodziny niż to, co myślał on.
- Bierzesz ślub ze mną czy z moimi rodzicami? - Oczywiście, że pragnęła mieć idealną rodzinę. Nie winił jej za to, ale zdecydowanie źle wybrała, jeśli naprawdę tego chciała. Jego rodzina wyłącznie z pozoru była idealna. Pod starannie zbudowaną kopułą kryły się najprawdziwsze pokłady fałszu i pogmatwanych relacji. Nie było najgorzej, ale nie było też tak pięknie jak powinno być. Jak myślała, czemu wkopał się w to wszystko? Czemu Josh był pantoflem, a jego rodzice sypiali w jednej sypialni, ale pod oddzielnymi kołdrami? Wcale nie dla wygody, to było dla niego bardziej niż pewne.
- Nie sądziłem, że interesują cię takie rzeczy. - Odpowiedział, wyrwany z wcześniejszych rozmyślań, wzruszając przy tym ramionami. - Mieliśmy aż siedmiu klientów, z których jeden przyszedł spytać o godzinę, a drugi pomylił nas z księgarnią. - Być może to nie był najlepszy dzień na chodzenie po mieście, gdyż chmury, jakie od rana zbierały się po niebie, ostatecznie sprawiły, że całe miasto zlał naprawdę mocny deszcz, ale wciąż liczył na coś więcej.
Liczył na to, że wreszcie zaczną mieć większy ruch, bo zakupy dokonane przez tych pozostałych pięciu klientów ledwo przyniosły im jakiś sensowny dzienny dochód... A za sensowny już dawno nie przyjmowali synonimu wielkich kokosów. Poza tym, musiał pożyczyć trochę kasy na pierścionek, chcąc załatwić to jak najszybciej, więc nie był zadowolony z dzisiejszego utargu.
Dopiero uszczęśliwiona mina Heather sprawiła, że uśmiechnął się do niej lekko, kiwając głową z uznaniem, po czym wyciągając z kieszonki jeszcze jeden - już zdecydowanie znany jej - woreczek i odkładając go do szkatułki z biżuterią. Musiał mieć w końcu jakiś wzór, więc bez zbędnego pytania, cóż, po prostu przywłaszczył sobie jeden z jej starych pierścionków. O dziwo, nie zawieruszył go po drodze i nawet wywołał radość u naburmuszonej dziewczyny, którą objął ramionami, odwzajemniając pocałunek i... I - co chyba nie było wielkim zaskoczeniem - wsuwając rękę od dołu pod jej koszulkę, żeby ścisnąć ją za pośladek.
- Skończyliśmy poważnie rozmawiać? - Spytał szeptem przeznaczonym wyłącznie dla jej ucha, jednocześnie wolną dłonią sięgając do kieszeni po woreczek z dwoma świeżo zakupionymi skrętami.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Heather Love Wto Kwi 14 2020, 16:51

- To dlaczego twoja mama unosi brwi za każdym razem, kiedy z tobą rozmawiam? I dlaczego zwróciła mi wczoraj uwagę, że nie noszę stanika? - uśmiechnęłam się kwaśno. Było tego o wiele więcej i naprawdę nie wiedziałam już co o tym wszystkim myśleć. Może i dopadała mnie jakaś paranoja, ale miałam co do tego naprawdę złe przeczucia. Jeszcze nigdy tak bardzo nie byłam na celowniku, jak w tym momencie. I naprawdę ostatnie czego chciałam to, by dowiedzieli się o nas, nakrywając nas na gorącym uczynku. I nawet jeśli w tym momencie nie było ich w domu, to wręcz czułam ich oddech na swoim karku. Byłam zła na Jensena, że nie chciał tego zrozumieć. Ba! Nawet nie próbował. Jego rodzice już i tak mieli na niego ciśnienie, więc nic co, by nie zrobił nie miało pogorszyć jego sytuacji. Pokręciłam głową, jednocześnie posyłając mu znaczące spojrzenie.
- Chcę, żeby mnie kochali, okej? - może i miałam jakiegoś fioła na tym punkcie, ale ja nie miałam rodziny. Moi bracia byli jednym wielkim nieporozumieniem i rodzice Jensena z pewnością żałowali, że zdecydowali się ich przygarnąć.  Ostatecznie wszystko się skończyło wydaniem grubych pieniędzy, załatwianiem prawnika i odwiedzinach w poprawczaku. Jak mogłam ich tak samo zawieść? Wcześniej nie myślałam o tym w ten sposób, bo darzyli mnie ogromnych zaufaniem. Teraz je utraciłam i było mi cholernie z tym ciężko. Musiałam im jakoś udowodnić, że nie byłam ulepiona z tej samej gliny co Ian i Caleb.
- Nie wiem bo nawet nie rozmawiasz ze mną o naszym ślubie - rzuciłam cicho, wzdychając. Nie powinnam i było mi źle, że tak się do niego odezwałam, więc niemal od razu posłałam mu dość przepraszające spojrzenie. Byłam spięta jak nigdy wcześniej i sama się na to wkurzałam, ale po prostu... On nie rozumiał. Nie chciał zrozumieć. Przesunęłam koniuszkiem języka po dolnej wardze.
- Może bym ci pomagała? Klienci mnie uwielbiają, mam najwyższe napiwki z całej obsługi, a nawet nic nie robię. Często stawiają mnie przy drzwiach i każą się tylko uśmiechać, bo rzekomo jestem ich talizmanem - zaczęłam, wznosząc brwi. Może nie znałam się za bardzo na biznesie i w ogóle na tych rzeczach, które sprzedawał Jensen, ale... Wiedziałam jak udobruchać klientów. Wiedziałam jak ich w sobie rozkochać - chociażby na ten krótki pobyt w restauracji. Menadżer dość często żartował, że ludzie przychodzili do nas tylko po to, by popatrzeć na mój tyłek w tej krótkiej - bo przecież zmienili mi mundurek - spódnicy. - Zwolniłbyś tamtych sprzedawców, spłaciłbyś tego kretyna i cały biznes byłby tylko twój - nie lubiłam współpracowników Jensena. Jeden traktował mnie wybitnie przedmiotowo, dość często pokazując ohydne, pornograficzne komiksy, a drugi udawał, że nie istnieję. Chyba obwiniał mnie za to, że Jensen nie spędza aż tak dużo czasu na ćpaniu w pobliskich melinach. Wielokrotnie określał mnie mianem małej gówniary, która niepotrzebnie się we wszystko wtrąca.
Ale to ja miałam spędzić z Jensenem resztę życia, więc chyba miałam prawo wyrazić swoje zdanie? Zresztą, byłam teraz stanowczo zbyt szczęśliwa, by rozwodzić się w myślach nad tymi przegrywami. Cieszyłam się z nowego pierścionka, który był totalnie w moim stylu. Całowałam więc Jensena, na moment zapominając o wszystkich rozterkach i obawach, aż do momentu, gdy nie zaczął dotykać mojego tyłka. Zaśmiałam się cicho - i odrobinę niezręcznie- po czym odsunęłam się lekko od Jensena.
- Nie, w zasadzie mam jeszcze wiele pytań - stwierdziłam. Z jednej strony chciałam trochę ostudzić jego zamiary, ale z drugiej naprawdę potrzebowałam omówić wiele rzeczy, które jakimś cudem zawsze omijaliśmy szerokim łukiem. - Gdzie będziemy mieszkać? Jak powiemy twoim rodzicom? Gdzie weźmiemy ślub? Jakiego koloru będzie nasza pościel? Gdzie widzisz siebie za pięć lat? Co z... dziećmi naszymi psami?
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Jensen Forbes Wto Kwi 14 2020, 17:35

Jensen parsknął... Po prostu parsknął. Naprawdę nie wiedziała, o co chodziło jego matce? On sam miał wrażenie, że wie to wręcz zbyt dobrze, bo przecież widział to, co działo się w otoczeniu.
- Kiedy chodzisz bez stanika, chłopak od basenu nie może oderwać od ciebie wzroku. Jestem pewien, że to, w jaki sposób oblał cię kiedyś wężem ogrodowym, nie było przypadkiem, chociaż zarzekał się, że ciśnienie było zbyt duże. - Odpowiedział, nie do końca wiedząc, czy chciał ją pocieszyć, czy może zwrócić jej uwagę, że te opalone bożyszcze, które zatrudnili jego rodzice, naprawdę na nią leciało. A jemu coraz mniej to pasowało. - Od czasu, kiedy wróciliśmy, a ty dostałaś szlaban, zrobił się bezczelny. - Naprawdę miał ochotę mu nastukać, ale doskonale wiedział, że matka też nieustannie śledziła poczynania boya basenowego. Nie bez powodu go przecież wybrała. Jensen zdawał sobie - niestety - sprawę z tego, że ta dwójka nieustannie ze sobą romansowała, a obecność Heather działała rozpraszająco na niejednego Alfredo czy Enrique. Jego matka mogła być po prostu zazdrosna o ciało, którego Love nawet nie starała się ukryć. To naprawdę nie musiało mieć związku z ich dwójką.
- Przecież cię kochają. - Wywracając oczami, westchnął z politowaniem. - Jesteś ich idealną córeczką, której nigdy nie mieli i zostaniesz nią, nawet jeśli popełnisz kilka mniejszych czy większych błędów. Zawsze chcieli mieć dziecko podobne do Josha. Takie, którym mogliby pochwalić się pod każdym względem. - Naprawdę nie musiała być taka skromna czy niepewna siebie. Co działo się z tą śmiałą, otwartą Heather, która doskonale znała swoją wartość. Nie rozpoznawał jej w tej zadziwiająco przygaszonej dziewczynie, która miała minę najprawdziwszego straceńca. Znał swoich rodziców i wiedział, że wybaczyliby jej dużo więcej niż kiedykolwiek przebaczyli jemu, a przecież potrafił naprawdę odwalić. Ile razy miał jej mówić, że dla nich zawsze miała pozostać aniołkiem? Zawsze miała być niewinna, nawet jeśli ktoś sprowadziłby ją na złą drogę. Naprawdę sądził, że przebaczyliby jej nawet sypianie z nim, za to on wyleciałby z domu na zbity pysk. Heather była na to zbyt wartościowa i nawet nie miał z tym już wielkiego problemu, bo w końcu na to zasługiwała, co nie? Zasługiwała na wszystko, co najlepsze.
- Chyba nie musimy tak wcześnie o tym gadać, nie? - Tak, zasługiwała także na najlepszy ślub pod słońcem, jednak w tym momencie zdecydowanie uniósł brwi, posyłając jej przy tym pytające spojrzenie. Ślub... Ich ślub był przecież naprawdę odległą sprawą. Nie musieli planować go pół dekady przed ceremonią. Dwa, dwa i pół roku niewątpliwie miały im na to wystarczyć, więc nawet nie pomyślał o tym, by poruszać z nią podobne tematy. Najpierw musieli zarobić choć na część opłat, dogadać się, co do przyszłości, ogarnąć całą resztę życia... Musiała skończyć szkołę, a on musiał zadbać o biznes.
- Wiesz, że nie mógłbym ci płacić tyle, ile dostajesz w Whitechapel. - Powiedział, uśmiechając się przy tym krzywo. - Może nie ma tam wiele roboty, ale dostawy bywają ciężkie, a zaplecze... Sama wiesz, jak wygląda zaplecze. To nie byłoby dla ciebie... No, wiesz, łatwe. - Teoretycznie zdawał sobie sprawę z tego, że sama doskonale to wiedziała, ale jednocześnie nie miał pojęcia, czy wiedziała wszystko. Czy przemyślała ten plan, bo praca w sklepie przewidywała dwie stosunkowo długie zmiany. Najwięcej klientów mieli przecież późnymi wieczorami. Z... Ośmiu, ale wciąż więcej. A ona była taka delikatna.
Była naprawdę delikatna, gdy uśmiechała się w ten sposób, gdy ekscytowała się pierścionkiem, choć w tym momencie zrobiło mu się na swój sposób głupio, że sam nie założył go na jej palec. Chyba obawiałby się zostawić ją całkowicie samą w sklepie, do którego często przychodziły niewyżyte piwniczaki. Bałby się, że coś jej zrobią, że za bardzo by ich do tego kusiło. Nie chciał ranić jej uczuć odmową, ale... Jednocześnie nie mógł o tym teraz za długo myśleć. Nie, kiedy tak bardzo jej teraz pragnął, a ona... Znowu go odepchnęła. Posłał jej urażone spojrzenie, znowu opierając się o ścianę i wyciągając zapalniczkę, by podpalić jednego ze skrętów i zaciągnąć się nim mocno. Jeśli miał wytrzymać ciąg dalszy ich dorosłej rozmowy, zdecydowanie tego potrzebował.
- A gdzie chcesz mieszkać? Możemy wynająć coś w centrum... Albo nad sklepem. Maverick dowiedział się, że będą sprzedawać trzy lokale w tym budynku, ale wszystkie byłyby do całościowego remontu. Dwa na jednym piętrze, trzeci bezpośrednio nad jednym z nich. - Odezwał się, wyciągając skręta w jej stronę, choć wątpił, by go teraz wzięła. - Powiemy im, jak już się wyprowadzimy. Nie wcześniej. A potem zobaczymy. Kolor pościeli jest mi obojętny, choć najlepiej wyglądałabyś w czarnej albo czerwonej... Śliskiej, satynowej... - To mówiąc, posłał jej bardzo znaczące, pożądliwe spojrzenie, jednocześnie przesuwając językiem po zębach i znowu się uśmiechając. - Nasze psie dzieci będą rozpuszczone do granic możliwości, a za pięć lat... Za pięć lat widzę się gdzieś na... Jak to było? Ślubnym kobiercu? - Miał nadzieję, że odpowiednio wyczerpująco odpowiedział na jej pytania, dalej wbijając w nią wzrok. - Moja kolej... Kiedy znowu zaprosisz mnie do swojego łóżka?
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Heather Love Wto Kwi 14 2020, 18:49

Oczywiście, że wiedziałam jak działałam na naszego chłopca basenowego. Wielokrotnie przyłapywałam go na podglądaniu mnie pod prysznicem, ale jakoś niespecjalnie się tym przejmowałam. Schlebiało mi to, że go pociągałam. Lubiłam, kiedy mężczyźni poświęcali mi swoją uwagę. Lubiłam przyłapywać ich na długich, ciekawskich spojrzeniach. Lubiłam, gdy pod naciskiem mojego oburzonego spojrzenia, w popłochu odwracali głowę, chrząkając przy tym w zakłopotaniu. Wiedziałam jak działałam na chłopca od basenu, ale nie umiałam zaufać słowom Jensena.
- To nie wyjaśnia dlaczego wypytywała mnie o malinki na szyi. Wiedziała, że byliśmy razem - może się upierałam. Może mogłam odpuścić, ale coś tu naprawdę było nie w porządku, a Forbes chciał uśpić moją czujność. Rozumiałam czemu to robił. Byłam o wiele bardziej rozrywkowa, kiedy się nie przejmowałam. Ale to nie było takie łatwe w całej tej sytuacji.
- Jak sobie radzisz z tym poczuciem, że kogoś zawiodłeś? - zapytałam po prostu. Może nie było to w porządku, ale oboje wiedzieliśmy jak było między nim, a jego rodzicami. Dla mnie to była nowość. Moi prawdziwi rodzice traktowali mnie praktycznie tak samo jak rodzice Jena. Jedyną różnicą było to, że byliśmy biedni i nie byli w stanie pozwolić sobie na spełnienie wszystkich moich zachcianek. Mogłam być diablicą z krwi i kości, ale pragnęłam, by ktoś dostrzegał we mnie dobro. Pragnęłam, by ktoś mógł mnie bronić niczym lew i nie uwierzyć w największe świństwo, jakie zrobiłam. Byłam manipulantką. Miałam manię wyższości. Chciałam owijać sobie ludzi wokół palca. Nie ukrywałam tego. A przynajmniej nie ukrywałam tego przed Jensenem.
- Najbliższe terminy ślubne są zazwyczaj na dwa lata przed. No chyba, że chcemy jakieś mega popularne miejsce, wtedy czas się wydłuża. Uważam, że to idealny moment, by się rozglądać... Zresztą możemy skorzystać ze zniżek i dojść od Noaha.. - zaczęłam. Może było to trochę bezczelne, ale nie obchodził mnie ten dupek. Jego ojciec był dziany i mega popularny. Wystarczyło, że powołałabym się na jego nazwisko. Zresztą miałam gdzieś chyba jeszcze jakieś wizytówki do salonów, które miały mi zapewnić zniżki na najnowszą kolekcję sukien ślubnych...
- Nie musisz mi płacić. Skoro mamy być małżeństwem, nasz majątek będzie wspólny, nie? - nie chciałam, żeby to zabrzmiało w ten sposób, jakbym zamierzała mu zaglądać do portfela, ale... Huh. - Na czas dostaw możesz dać zarobić jakiemuś dzieciakowi z liceum. Przychodziłby raz w tygodniu, zadowoliłby się marną stówą. Kosztowałoby cię to znacznie mniej niż opłacanie pracownika, który i tak nic nie robi - to i tak miało być czasowe rozwiązanie. Jeśli udałoby się nam wyjść na prostą i dostawać cały dochód na własność, wtedy mogłabym znaleźć sobie coś innego. Może poszłabym nawet na studia? Chociaż osobiście nie sądziłam, by były mi one potrzebne. Byłam ambitna, ale umiałam dojść do tego, co chciałam w nieco inny sposób. Czasem wystarczyło się uśmiechnąć do kogoś, kto znał jeszcze kogoś innego. Potem dostałabym jakiś staż, gdzie nauczyłabym się podstaw, a jeśli byłabym wystarczająco dobra, posłaliby mnie na kursy. Nie musiałam się uczyć, by osiągnąć to, co chciałam.
- Otwórz okno, jak zamierzasz tu palić - mruknęłam z niezadowoleniem. Nie przeszkadzał mi dym, ale zapach trawki był naprawdę przytłaczający. - Maverick? - powtórzyłam z lekkim niezadowoleniem. Znając tego typa, lokale nie były zbyt wymagające. Nie to, że potrzebowałam jakichś luksusów, ale ten ćpun zapewne nie rozglądał się za mieszkaniem dla pary, a dla samotnego kawalera, któremu było potrzebne jedynie łóżko w jakiejś ciemnicy. Nie. - Może i ten lokal byłby dobry dla niego, ale nie dla nas. Centrum mi odpowiada, ale nie w tej części miasta - zacisnęłam usta w cienką linijkę, w ostatniej chwili powstrzymując się przed rzuceniem czegoś nieodpowiedniego. I kiedy zobaczyłam wyciągniętego w moim kierunku skręta, prawie ofukałam Jensena z góry na dół. Czy on zwariował? Nie mogłam palić, kiedy jego rodzice mieli... Nie, pieprzyć to. Pod wpływem impulsu włożyłam sobie papierosa do ust, po czym wbiłam długie spojrzenie w oczy Jensena, czekając aż odpali mi go swoją zapalniczką. - Pięć lat? - zakrztusiłam się swoją śliną. Zaczęłam kaszleć, kręcąc głową. Pięć lat? Oświadczył mi się, by wziąć ślub za pięć lat? - Chyba sobie teraz ze mnie żartujesz, Forbes. Nie zamierzam być tak długo twoją narzeczoną. To tak jakbym w ogóle nią nie była - zazgrzytałam zębami. Ciekawe czy to też był pomysł tego całego Mavericka.  Strasznie nie znosiłam typa. - Ten pierścionek to dla ciebie żart? - czułam się urażona, naprawdę. A jego pytanie tylko mnie rozzłościło. - Jak skończymy poważnie rozmawiać. Nie wszystko kręci się wokół seksu, Jensen. - syknęłam, zaplatając dłonie na wysokości klatki piersiowej. Miał poważne problemy i miałam nadzieję, że zdawał sobie z tego sprawę.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Jensen Forbes Wto Kwi 14 2020, 20:14

- Niedawno zerwałaś z narzeczonym, który cię molestował, więc pochodzenie twoich malinek jest dla niej ciekawe. Po prostu. - Wzruszył ramionami. Naprawdę dziwiła się, że jego matka uważała, iż świeżo powstałe malinki na szyi straumatyzowanej, rozchwianej emocjonalnie dziewczyny były czymś godnym uwagi? Elizabeth na swój sposób przejmowała się stanem Heather, więc nie było to nic szczególnie dziwnego, że lubiła trzymać rękę na pulsie. To nie był powód do świrowania, a przynajmniej nie aż takiego. I pewnie by jej to powiedział, gdyby nie kolejne słowa dziewczyny, które sprawiły, że spojrzał na nią z mieszanką urazy i rozgoryczenia.
- Zajebiście, jak widzisz. - W końcu wcale nie unikał rozmów z nimi - oni zresztą też wcale nie robili tego samego - i nie czuł się z tym jak kompletny nieudacznik. Nie brał narkotyków, odkąd był stosunkowo małym smarkaczem ani nie próbował uciekać z domu, a wszystkie ostatnie zdarzenia wcale nie dały mu w kość. Co jak co, być może powinien spodziewać się po niej podobnego odbicia piłeczki, ale w tym momencie poczuł naprawdę sporą gorycz. Nieważne, ile razy powtarzałby jej, że jego rodzice traktowali ją zupełnie inaczej i mieli całkowicie inne podejście do tego, co robiła. Ona i tak najwyraźniej wiedziała swoje. O wszystkim wiedziała swoje.
- Żartujesz sobie? - Rzucił, patrząc na nią w ten naprawdę rozjuszony sposób, kiedy zasugerowała, iż mogliby wykorzystać opcje znalezione przez jej poprzedniego knypka. Naprawdę musiała wpaść na tak niesmaczny żart? W tym momencie po prostu na nią warknął. - Jeszcze powiedz, że zarezerwujemy terminy w dokładnie tych samych lokalach, co te na wasz wymarzony ślub. Chyba sobie kpisz, Hettie. - Wiedział, że chciała dobrze i nie zamierzała tego tak ująć, ale w tym momencie równie dobrze mogłaby dać mu z liścia w pysk, bo jeśli oczekiwała, że będzie zainteresowany czymkolwiek, co było związane z tamtym cyrkiem, to naprawdę grubo się myliła. I zmiana tematu rozmowy ani trochę sprawiła, że dał się ugłaskać.
Być może jej pomysł nie był zły. Prawdę mówiąc, był naprawdę niezły i sensowny, tym bardziej z punktu widzenia budżetu, ale nie podobało mu się zostawianie jej samej w tak szemranej dzielnicy, jak ta, w której znajdował się biznes. Dlatego przychodziła tam, gdy na miejscu znajdował się przynajmniej jeden z nich. Poza tym, przecież nie mógł spławić Mavericka. Byli najlepszymi kumplami.
- Pogadam o tym z Mavem. - Odpowiedział ostatecznie, nie chcąc mówić ani a ani b czy c, ale... Chciał być w porządku wobec wszystkich, co nie? Nawet jeśli pomysł Heather przypadł mu do gustu pod względem finansowym, pod względem organizacyjnym musiał dogadać się ze współwłaścicielem sklepu. Takie były fakty. Nie chciał tracić jednego ze swoich ziomków, tym bardziej, że - poza momentami, w których jego kumpel był zbyt naćpany, by coś robić - obaj naprawdę starali się ciągnąć ten wagon. A przynajmniej tak chciał myśleć.
- Wyczyścili wszystko, więc lokale mają gołe podłogi i ściany. Sam beton. Dobre do połączenia w dwupoziomowy apartament. Nawet z pełnym remontem wyjdzie taniej niż kupno mieszkania w centrum. Plus nie ma problemu z parkingiem, bo teren za sklepem jest tylko nasz. - Nie, nie zgadzał się z jej podejściem, bo widział w tym dużo sensu. - Zresztą... Na kupno czegoś w lepszej okolicy nie byłoby nas stać, a wynajem to zdzierstwo. Tak moglibyśmy pilnować interesu. - Cóż, pod tym względem mieli całkowicie inne podejście, a Jen naprawdę sądził, że Mave przyłożył się do sprawdzenia wszystkiego. Miał w końcu łeb do interesów.
Podchodząc, by uchylić okno, Jensen obrócił głowę w kierunku Heather, wzruszając przy tym ramionami. Pięć lat to nie było wcale tak dużo, biorąc pod uwagę wszystkie inne okoliczności. To... Było całkiem rozsądne, jak na jego oko, więc gdy dziewczyna nagle wybuchła frustracją, kompletnie go tym zaskoczyła. Przecież nie umawiali się, że wezmą ślub już teraz. Musieli nacieszyć się okresem narzeczeństwa.
- Ale o co ci chodzi, Hettie? Przecież chcesz być moją narzeczoną. - Spytał, marszcząc przy tym brwi i rozkładając ręce. - Nie jesteś szczęśliwa z tego powodu czy o co ci teraz w ogóle chodzi? Sama powiedziałaś, że terminy obejmują co najmniej kilka lat wprzód. - Nie pojmował jej, naprawdę jej teraz nie pojmował.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Heather Love Wto Kwi 14 2020, 21:23

Nie zamierzałam się z nim dłużej sprzeczać. On wiedział swoje, a ja... cóż. Ja wiedziałam lepiej. Zresztą jak zwykle. Był facetem i praktykował stosowanie filozofii mamtowdupizmu, więc nie miał zrozumieć jak to było być idealną dziewczynką. Ale mimo wszystko było mi źle z tym, jak wytknęłam mu jego relacje z rodzicami. Czy to było dokładnie to, o co się kłóciliśmy w domku? Że go pogrążam w dół? Że daję mu do zrozumienia jakim jest nieudacznikiem? Wcale tak o nim nie myślałam przecież. Dla mnie był idealny taki, jaki był. Posłałam mu więc przepraszające, szczenięce spojrzenie, jednocześnie wykrzywiając dolną wargę w podkówkę. Potem było jeszcze gorzej. Znowu wyrzuciłam sobie coś, co zostało odebrane naprawdę... krzywdząco. Może lepiej byłoby gdybym zamknęła usta i już nigdy ich nie otwierała? Zaczęłam kręcić szybko głową. Noah nic dla mnie nie znaczył.
- To nigdy nie byłby wymarzony ślub, przecież wiesz - jak mógł być skoro panem młodym nie byłby mój Jensen? Westchnęłam cicho, sięgając dłonią do jego nogi, którą objęłam na wysokości kolana, jednocześnie unosząc wysoko podbródek i spoglądając na niego spojrzeniem zarezerwowanym dla momentów, kiedy paplałam trzy po trzy. - Chciałam tylko żebyśmy oszczędzili, ale zapomnij o tym.
Zacisnęłam usta w cienką linijkę, wciąż trzepocząc niewinnie oczami. Na wszystkich działało, więc czemu nie miało na osobę, która miała do mnie największą słabość? Dziwnie było tak siedzieć w jednym pomieszczeniu, bez osób trzecich i jedyne co robić to... rozmawiać. Nawet się nie dotykaliśmy. Ale przez to wszystko zaczęłam czuć powagę naszego związku. I to, że potrafiliśmy jednak ze sobą rozmawiać. Może i z obrażaniem się, fochami i gwałtownością. Ale potrafiliśmy.
- Czyli nic z tego - skwitowałam, puszczając jego nogę i opierając się o ramę łóżka. Tak, Maverick miał żyłkę. Ale chyba tylko do wbijania sobie kolejnych igieł. Nie miałam wątpliwości, że ciągnął Jensena w dół. Nie tylko pod względem ich biznesu, ale też całej reszty. Nie zamierzałam Forbesowi stawać na drodze jeśli chodzi o posiadanie przyjaciół. Nie byłam taka. Jedynie... Czy on nie widział jak ten Maverick był beznadziejnie nieambitny? - Byłeś tam? - spytałam prosto z mostu, wznosząc wysoko brwi. - Czy to opowiastki tego kompociarza? Dobrze wiesz, że jego zadowoli byle nora, Jen. Jeśli ją widział pod wpływem, to pewnie naopowiadał ci, że to pałac. Słuchaj.. nie chcę mieszkać w szemranym miejscu. Pomyślałeś o naszych... - przełknęłam ślinę, bo znowu mi przyszła ta głupota do głowy. Co miałam poradzić? Małżeństwa zawsze się wiązały z dziećmi. Odchrząknęłam jednak. - Psach?
Ta rozmowa jednak zaczęła zmierzać w naprawdę złym kierunku, a ja czułam się urażona, obrażona i znieważona. Pięć lat. On naprawdę nie zamierzał się ze mną żenić. Zaśmiałam się chłodno.
- Nie, Jen. Chcę być twoją żoną. Żo-ną - wysyczałam, podkreślając kilkakrotnie to słowo. Czy to nie po to ludzie się zaręczali? Nie zamierzałam być tą laską, która choć miała pierścionek na palcu, była nadal starą panną. Nie chciałam być laską, którą wiecznie pytają, kiedy ślub, a jej jedyną odpowiedzią jest jeszcze nie teraz. Zacisnęłam mocno zęby na skręcie, zaciągając się nim kilkakrotnie. Szkoda, że to cholerstwo jeszcze nie zaczęło działać. Byłoby łatwiej. - Chodzi mi o to, że nie zamierzam, by wszyscy patrzyli na mnie z politowaniem i doradzali mi ucieczkę przed narzeczonym, który nigdy nie zechce się ustatkować i zawsze będzie przekładać ślub. Pierścionek na ręku, a mentalnie stara panna z psami! Nie. Nie zamierzam być obiektem kpin i żartów. Słyszeliście o Heather? Jeszcze nie wyszła za mąż. Chyba nigdy nie wyjdzie. Chcę być twoją żoną. Chcę wziąć ślub w przyszłym roku. - wyrzucałam z siebie to wszystko stanowczo zbyt nerwowym tonem głosu, ale nie umiałam inaczej. Ślub za pięć lat - więcej niż się znaliśmy - pokazywał mi, że on wcale nie chciał być moim mężem. Nie chciał się ustatkować. Wolał jeszcze porumakować z kolegami. Potrząsnęłam głową, przenosząc na niego wzrok. - Chcesz założyć rodzinę?
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Jensen Forbes Wto Kwi 14 2020, 22:09

Było mu głupio, że oskarżył ją o coś takiego. W końcu wiedział, że ten dupek nie miał dla niej znaczenia. Wielokrotnie już go w tym upewniła, ale ten temat wciąż jakoś cisnął im się na usta. Ostatecznie Jensen machnął jednak ręką, kapitulując w tej sprawie. Nie mógł być na nią wściekły, gdy robiła takie miny i łapała go za nogi. Po prostu nie mógł patrzeć na nią o nie czuć wyrzutów sumienia, że chyba właśnie zagalopował się trochę za daleko. Wyciągając rękę, potarmosił ją po włosach i westchnął zrezygnowanie.
- Nie. Rób, jak pragniesz, okej? - Odezwał się ostatecznie, dając jej w tym wolną rękę, bo przecież i tak potrzebowali kilku lat by to wszystko zaplanować. Jeśli chciała robić to już teraz, nie zamierzał jej przed tym powstrzymywać. Chciał, by była bezpieczna, by cieszyła się z tego stanu, by miała pewność, że naprawdę zgodziłby się dla niej na wszystko, byleby tylko ją tym uszczęśliwić. Nie przewidział wyłącznie jednego... Jej niechęci do Mavericka i wszystkiego, co z nim związane.
- Nie, jeszcze nie byłem. Widziałem tylko zdjęcia w necie i te, które zrobił Mave. Poza tym, to ten sam budynek, co nasz sklep, więc kojarzę tę okolicę. Nie jest wybitna, ale to wcale nie takie gówniane miejsce do życia. Mogłabyś chociaż momentalnie tego nie skreślać. - Burknął dosyć urażonym tonem, mając wrażenie, że Heather naprawdę sądziła, że wziąłby cokolwiek, byleby tanio i blisko. Naprawdę miała go za kogoś, kto nie sprawdziłby najpierw lokalu? Owszem, snuł plany, co do tamtej okolicy, ale...
Cholera jasna, nie wybrałby byle czego. I jeszcze fakt, że wypowiadała się w ten sposób o jego najlepszym kumplu. Ugryzł się w język, ale spojrzenie, jakie jej posłał, zdecydowanie świadczyło o tym, że nie pasowało mu to, co powiedziała. Maverick miał problemy z ćpaniem, ale był w porządku. Wspierali się przecież w najgorszych chwilach i Jensen... Jensen go rozumiał. Nie każdy z ich środowiska miał na tyle szczęścia, by znaleźć kogoś takiego jak Heather. Kogoś, kto by go trzymał i w niego wierzył. Mave... Mave nikogo takiego nie miał.
- Możesz pójść tam ze mną? Zobaczyć, jak to wygląda? - Spytał ostatecznie, naprawdę chcąc dojść z nią do porozumienia, bo zależało mu na tym, by nie robić czegokolwiek wbrew jej zdaniu. Jednocześnie chciał jednak znaleźć miejsce, na które byłoby ich stać. Miejsce, które mógłby po prostu kupić, nie wynajmować... I to najlepiej jak najszybciej, zanim rodzice całkowicie odetną go od pieniędzy. Teraz mógł sobie na to pozwolić, jeśli oznajmiłby im, że chciał wreszcie przejść na swoje. Później? Później mieliby znacznie większy problem. Czemu czuł się, jakby tylko on o tym myślał? Nie mogli mierzyć za bogato, do jasnej cholery.
- Tuż obok jest całkiem duży park, pamiętasz? Miałyby spory teren, żeby się wybiegać. - Przypomniał jej już bardziej opanowanym tonem, nawet nie zastanawiając się, co miała na myśli przez tak znaczącą przerwę między słowami. Był prostym gościem. Pytała go o psy, więc to właśnie o nich z nią rozmawiał. O niczym innym. No, przynajmniej do momentu, w którym znowu nie zaliczyli spięcia. Tym razem o coś, co teoretycznie miało ich - kurwa - pogodzić.
- Litości, Hettie. Za kilka lat wcale nie będziesz starą panną. Wymyślasz. To całkiem normalne, że ludzie nie hajtają się ot tak. Tym bardziej, jeśli oznajmią wszem i wobec, że dopiero zaczęli być ze sobą na poważnie. - Westchnął, kręcąc głową, zanim przez jego mózg nie przeleciała dosyć nietypowa, niepokojąca myśl. - Bo chyba nie sądzisz, że mamy powiedzieć im całą prawdę? Hej, kurwa, ludzie! Bzykałem szesnastolatkę! Oficjalnie kręcimy ze sobą od roku. Ro-ku, więc naprawdę wątpię, że ktoś uzna sześcioletni związek za prowadzący do staropanieństwa. Na serio mi nie ufasz? Myślisz, że co? Wystawię cię, jeśli nie weźmiemy ślubu? Teraz i tu? Aż tak bardzo nie masz do mnie zaufania? Czy co to w ogóle za wyrzuty? - Nie krzyczał na nią, ale nerwowo popalał skręta, od czasu do czasu mocniej się nim zaciągając. Czuł się... Urażony. Może nie był święty, ale zależało mu na niej. Naprawdę starał się to udowadniać.
- Przecież mówię, że chcę wziąć z tobą ślub i wychowywać psy. - Odpowiedział, spoglądając na żwirowaną alejkę widoczną za oknem i nadal nerwowo zaciągając się marihuaną.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Heather Love Wto Kwi 14 2020, 22:39

Posłałam mu tylko lekki uśmiech, decydując w myślach, że będę korzystać z tych wszystkich rzeczy tylko, jeśli naprawdę przyciśnie nas sytuacja finansowa. Może i mówił, że nie miał z tym problemu, ale znałam Jensena. Był cholernie dumny i nie zamierzałam sprawiać, by czuł się źle na własnym ślubie. A biorąc pod uwagę moje plany - nie miało minąć aż tak dużo czasu, by Noah zniknął z jego pamięci.
- Och na pewno pójdę - powiedziałam zdecydowanie za szybko niż powinnam. Nie ufałam Maverickowi i zdecydowanie nie zamierzałam polegać na jego zdaniu. Chciałam się przekonać na własne oczy. I to nie tak, że nie ufałam Jensenowi. Po prostu obawiałam się, że jeśli nie wybiorę się z nim na zwiady, to ten dla towarzystwa weźmie tego przeklętego kretyna. A tego bym po prostu nie zniosła. I denerwowało mnie spojrzenie, jakim uraczył mnie Forbes.
Świetnie. Ja nie mogłam się wyrażać o jego kumplu, ale jego kumpel mógł mną pomiatać na każdym kroku? Nie chciałam jednak kłócić się o tego ćpuna, który wielokrotnie dawał mi do zrozumienia, że beze mnie jego paczka byłaby szczęśliwa. Może miał problemy, może zazdrościł Jensenowi stabilizacji, ale to go w żaden sposób nie usprawiedliwiało. Był tym, który ciągnął Forbesa w dół. A Forbes... chciał być dobrym kumplem i to go gubiło. Zwłaszcza w kwestiach finansowych.
- Tak, jest park - przyznałam mu rację. I choć nie dodałam nic więcej, w moim głosie zabrzmiało pewne zawahanie. Rzeczywiście był park, w którym można było wyprowadzać psy. Ale nie był to park, w którym mogły się bawić... ewentualnie dzieci. - Park, w którym przesiadują twoi koledzy - nie mogłam się powstrzymać. Nie chciałam się kłócić. Po prostu... Nie, nie powinnam. I tak ten scenariusz był mało prawdopodobny, o czym dość jasno świadczyło myślenie mojego narzeczonego. Narzeczonego, który miał być nim chyba całe życie.
- Tak. Nie hajtają się od razu. Po prostu w którymś momencie w ogóle przestają o tym myśleć, bo się nie opłaca. - zazgrzytałam zębami, znowu zaciągając się tym durnym skrętem. Nie wiem, może zamiast rozluźniająco, jeszcze bardziej szargał moje nerwy? - Sądzę, że narzeczeństwo będzie dla ciebie wygodnym okresem, którego nie będziesz chciał przerwać. Nie zamierzam czekać tak długo, Jen. Chcę wziąć ślub, rozumiesz? Chcę być najlepszą panną młodą na świecie. Chcę, by ludzie obracali się w moją stronę, gdy będę szła ołtarzem. Chcę być twoją żoną. Chcę być panią Forbes. - wyrzucałam z siebie, dalej mówiąc stanowczo zbyt szybko i zbyt nerwowo. - Przekładając to w takim czasie... Potem coś wyskoczy i znowu przełożymy. I znowu. Nie. Nie chcę tak, Jen. Myślałam, że ten pierścionek to deklaracja, a nie zamrażarka - nie sądziłam, że będziemy mieli aż tak różne zdania w tym temacie. Myślałam, że zaręczyny oznaczały chęć stworzenia czegoś naprawdę trwałego i stałego, a teraz... czułam się jak w klatce. Tak, dostałam deklarację, o której marzyłam. Ale jednocześnie to wciąż była wizja zwykłego egzystowania. A jego kolejne słowa... Zaśmiałam się ponuro. Nie, żebym chciała posiadać dzieci, ale chociaż o tym myślałam. On... bujał w obłokach. - Nie mówię o psach, Jenny - mruknęłam, mierząc go wzrokiem. Byłam zmęczona już tą rozmową. - Mówię o prawdziwej rodzinie. O dzieciach, pieluchach i innych takich - wypuściłam z ust chmurę dymu. Zaczęło kręcić mi się w głowie, więc położyłam się na łóżku. Ziemia się pode mną tak dziwnie ruszała. Śmiesznie było.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Jensen Forbes Wto Kwi 14 2020, 23:19

- Czy możesz przestać wytykać mi na każdym kroku, kim są moi koledzy? A może sugerujesz, że chcę być jak najbliżej nich? - Nie podobało mu się to, w jaki sposób mówiła o jego towarzystwie. W porządku, być może nie wszyscy byli idealni, jednak w gruncie rzeczy, chodziło o całkiem normalnych ludzi. To, że wszyscy - tak, on też, jeśli jakimś cudem by o tym zapomniała - mieli kiedyś jakieś problemy. Trwające, zakończone, nawracające, ale chyba nie zabrałby zwierząt do ludzi, którzy mogliby je skrzywdzić, prawda? Może miewał zaćmienia umysłu, ale chyba nie aż takie. Jej oskarżenia naprawdę go dotknęły i nie wahał się przed tym, by jej to zakomunikować.
Nie był to zresztą, jak się okazało, najmniejszy problem, jaki do niego teraz miała. Kochał ją, naprawdę ją kochał, ale to, w jaki sposób wyciągała ostatnio różne paranoiczne oskarżenia... Miał tego po dziurki w nosie. Chciał po prostu cieszyć się tym, że nareszcie była oficjalnie jego i chciał, by ona także czerpała z tego radość. Czy naprawdę tak trudno było jej dać im chwilę na oswojenie się z tą sytuacją? Czy na serio musiał od razu startować do ślubu? Nie chciał tego robić w przeciągu zaledwie trzech dni od oświadczyn. Dla niego narzeczeństwo miało być przyjemnym okresem, a nie gonitwą wprost do ślubu. Tymczasem miał wrażenie, że zaręczyny - zamiast polepszyć ich więzi - sprawiły, że Heather kompletnie przestała mu ufać. Jeszcze te teksty, którymi teraz do niego waliła!
- Świetnie, Heather, wprost zajebiście! - Warknął, prawie przegrywając mocno skręconego papierosa i w tym momencie nie mogąc powstrzymać się przed chodzeniem po całym pokoju. Był zdenerwowany. Jak mógłby nie być? Może nie był idealny, często ją ranił, kłócił się czy robił jej na złość, ale czy naprawdę nie wiedziała, że mu na niej zależało? Owszem, jeszcze kilka dni temu chciał dać jej odejść, ale chyba już to sobie ustalili, prawda? A teraz nagle miała mu tak cholernie dużo do zarzucenia.
- A więc totalnie mi nie wierzysz. Świetnie to wiedzieć, naprawdę zajebiście świetnie. Ha! Przewidujesz nam jeszcze bardziej zajebiaszcze życie, bo czemu by nie. Bo pomyśleć, że ja, napalony, narwany debil, nie chcę w ciągu trzech dni planować przeklętego ślubu! Do piątku powinniśmy mieć już wszystko ustalone, a w weekend porezerwować wszelkie terminy, żeby przypadkiem nic nam nie uciekło. Jeszcze musielibyśmy coś, o cholera, przełożyć, a wtedy kompletna kaplica. Bo wiadomo, że pary zawsze wpadają w stagnację, jeśli nie wezmą ślubu w przeciągu roku. Może zacznę cię zdradzać, wiesz. Jeszcze tego brakowało w tym obrazku. - O co ona właściwie go oskarżała? O zamrażarkę, naprawdę? Nie chciał tego, ale zaczynał odnosić nieprzyjemne wrażenie, że teraz wszystko zaczynało jeszcze bardziej się psuć, bo Heather nagle zaczęła mieć oczekiwania, których on totalnie nie rozumiał. Nerwowym krokiem podszedł do okna, opierając się o parapet i biorąc kilka głębszych wdechów, by nie powiedzieć nic więcej i jeszcze bardziej tego nie spieprzyć. Oboje potrzebowali się ogarnąć. Dobrze to wiedział.
- Co? - Tym razem, mimo wcześniejszego zdenerwowania, naprawdę wybiła go z rytmu. Odwracając się do niej ze skrętem wciśniętym między zęby, uniósł brwi w konsternacji, po czym bardzo powoli wzruszył ramionami. Jedyne, co przyszło mu do głowy, właśnie wydostało się z jego ust. - Jesteś w ciąży? - Nie, nie myślał o zakładaniu rodziny, ale...
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Heather Love Wto Kwi 14 2020, 23:39

- Twoi koledzy mnie nienawidzą - wyrzuciłam z siebie gorzko. To nie ja miałam w stosunku do nich jakieś problemy, tylko oni na każdym kroku dawali mi do zrozumienia, że tam nie pasowałam. Byli jedynymi ludźmi, którzy o nas wiedzieli, a z jakiegoś powodu cały czas słyszałam od nich same przykre rzeczy. Jensen był po prostu ślepy i głuchy, bo nigdy nie pomyślałby o tym w tych kategoriach. To były zwykłe, niewinne żarciki i tyle, nie? Jasne.
Pokręciłam głową, widocznie rażąc jego dumę. Już nie wiedziałam czego chciał, a czego nie. Zależało mi na Jensenie i chciałam wyprowadzić go na prostą, ale po prostu... To wszystko mnie wykańczało. Byliśmy zaręczeni, a wszystko się tak spektakularnie psuło. Nie wiedziałam nawet jak to zatrzymać. Jedyne czego chciałam to poważnej rozmowy, a w zamian otrzymywałam kolejne kłótnie. To chyba nie tak powinno wyglądać, czyż nie?
- Rozumiem - powiedziałam beznamiętnym tonem głosu, obracając pudełeczko po pierścionku między palcami. Wsłuchiwałam się w każde kolejne jego słowa i zaczęłam dochodzić do wniosku, że Jensen chyba bardzo żałował naszych zaręczyn. Miałam kwaśną minę i próbowałam w sobie stłumić te wszystkie kwestie, którymi najchętniej bym go uraczyła. Nie. Tym razem milczałam. Nawet wtedy, kiedy zaczął być taki opryskliwy i nieprzyjemny. Bolało mnie to mocno, ale przynajmniej wiedziałam na czym stoję. Ufałam mu, wiedziałam, że nie zamierzał mnie zdradzić. Ale naprawdę chciałam tego ślubu, a on tak odbierał mi to marzenie - wcześniej robiąc cholernie dużo nadziei -, niemal drąc je przede mną na kawałki. Pokiwałam głową, odkładając pudełko na biurko.
- Rozumiem - powtórzyłam, podnosząc się z łóżka, by chwycić tablicę korkową i następnie położyć ją wysoko na szafę. Taki był jej los. Miała się zakurzyć i zestarzeć. Za pięć, albo dziesięć lat i tak to wszystko nie będzie aktualne. Trendy się zmienią, moda przeminie, papier pożółknie. - Nie będę więcej wspominać o ślubie - obiecałam, głosem wypranym z emocji, choć naprawdę bolało mnie w środku. To nie chodziło o te trzy dni, bo oczywiście, że nie musieliśmy już planować wszystkiego. Chodziło o perspektywę. A ta się między nami bardzo różniła. Tak bardzo się cieszyłam z tego pierścionka, a teraz miał mi przypominać o marzeniu, które utraciłam. Z obietnicy stał się zwykłą ozdobą.
- Nie, nie jestem - odparowałam, wpatrując się w sufit, który również wirował. Momentami miałam wrażenie, że zaczął mnie przygniatać, przyciskać do łóżka, z którym mogłam się zrosnąć. Potem jednak brzęczało mi w uszach, a ja dalej tu leżałam. - Ale mogłabym być.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Jensen Forbes Sro Kwi 15 2020, 00:02

- Po prostu jeszcze zbyt dobrze cię nie znają. Dlatego są tacy oschli. - Wyjaśnił jej, kręcąc głową i delikatnie biorąc ją za rękę, by ucałować jej palce. - To zjeby, ale na pewno cię zaakceptują. - Co innego miał jej powiedzieć? Być może w to nie wierzyła, ale taka była prawda. Jego znajomi po prostu nie znali jej na tyle, na ile on ją znał. Dlatego byli tacy ostrożni czy chłodni, ale to przecież miało się zmienić. Nie wyobrażał sobie sytuacji, w której obie strony nie pogodziłyby się ze sobą, bo... No, nie było na to miejsca.
Dokładnie tak jak teoretycznie nie było go na kłótnię dotyczącą spraw, których - w gruncie rzeczy - oboje chcieli. Wiedział o tym, że go poniosło, że nie powinien wypowiadać tych wszystkich słów, bo posunął się w nich za daleko. Dał się ponieść zdenerwowani i teraz doskonale widział, jak odbiło się to na blondynce. Musiałby być kompletnym idiotą, by nie umieć zinterpretować wyrazu jej twarzy i tonu głosu, a także tego naprawdę ponuro wyglądającego gestu, jaki krył się za odstawieniem tablicy na szafę.
Chciał, żeby była szczęśliwa, a jeśli cieszyło ją planowanie tego wszystkiego... Był prawdopodobnie ostatnią osobą, która powinna była pociągać ją w dół. W tym momencie miał nieodparte wrażenie, że znowu robił to, co wychodziło mu najlepiej. To, czego tak bardzo dla niej nie chciał. To nie ona wszystko chrzaniła. On sam zdecydowanie przyłożył do tego rękę, zostawiając na tym swój zamaszysty podpis. I jeszcze ta sprawa z nagłym pytaniem o zakładanie rodziny...
Posyłając jej ciężkie spojrzenie, choć doskonale wiedział, że na niego teraz nie patrzyła, podszedł w dokładnie to samo miejsce, w którym ona stała jeszcze chwilę wcześniej, bez słowa ściągając tablicę z szafy - co zajęło mu znacznie krócej, prawdę mówiąc, bo nie musiał specjalnie się wysilać - i odwieszając ją z powrotem na wcześniejsze miejsce.
Nie był na tyle dumny - i durny - by nie móc skapitulować w tej jednej sprawie, po prostu siadając na łóżku obok Heather i bez słowa przekładając sobie jej nogi na kolana, a następnie samemu kładąc się tak, by oprzeć głowę o pachę dziewczyny. Popalając skręta, milczał przez chwilę, po czym wreszcie odezwał się znacznie bardziej przymulonym, spokojniejszym, może odrobinę przepraszającym tonem.
- A chciałabyś? - Spytał, wbijając wzrok w, jak sądził, ten sam punkt, co ona i posyłając tam obłoczek dymu. - Zjebałem. Znalazłaś jakieś miejsca? Podzwonię o terminy.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Heather Love Sro Kwi 15 2020, 00:34

- Naprawdę uważasz, że któregoś dnia przestaną mi wmawiać, że odbieram im kumpla? - wzniosłam brwi, wzdychając przy tym ostentacyjnie, ale niech mu będzie. Skoro przez żołądek do serca, może mogłabym im coś po prostu ugotować i czekać aż padną mi do stóp i zaczną nosić na rękach? Nie wiedziałam, czy to miałoby zadziałać - zwłaszcza z tym piekielnym Maverickiem - ale może mogłabym jeszcze raz spróbować dać im szansę. Oczywiście, tylko jeśli nie przyszliby naćpani i nabuzowani jakimś świństwem.
Choć starałam się na niego nie patrzeć i zająć myśli czymś zupełnie odległym, to dźwięk skrzypiącej podłogi, sprawił, że mimowolnie spojrzałam na niego kątem oka. Dla mnie sprawa była już naprawdę wyjątkowo jasna, ale kiedy Jensen zaczął ściągać tą cholerną tablicę, zrobiło mi się trochę goręcej. Oczywiście niemal od razu odwróciłam wzrok, ale rzucający na ścianę cień dawał mi dość jasny podgląd sytuacji. Czy on miał właśnie wyrzuty sumienia? Nie spodziewałam się, że mógłby. Byłam wręcz przekonana, że Jensen będzie się upierał przy swoim i poczuje zwycięstwo w kościach. W końcu ja odpuściłam, on nie musiał, nie? Ale teraz... kiedy zdawałam sobie sprawę, że odwieszał tablicę na ścianę, humor znacznie mi się poprawił. Czy to znaczyło, że jednak...? I czy to czasem nie była idealna taktyka na Jensena? Ilekroć się kłóciliśmy, on dokładał do pieca. Ale kiedy tylko zaczynałam się poddawać i robić smutne miny, on wtedy... Huh. Warto było zapisać w myślach te reakcje. Kto wie, kiedy będę potrzebowała wyciągnąć najcięższe działo?
- Nie wiem - szepnęłam całkiem szczerze, wsuwając dłoń w jego włosy i delikatnie muskając je palcami. - Może kiedyś, teraz raczej nie... Mam tylko 19 lat... Ale nie wiem, naprawdę nie wiem. Czasami myślę, że... że mogłabym być mamą. Czesałabym jej warkocze, malowała paznokcie - zaśmiałam się cicho pod nosem. Chyba wreszcie zaczynałam czuć odprężenie. Nawet już nie wiedziałam o czym plotłam. - Innym razem kategoryczne nie... Musiałabym się z nią dzielić. Tobą. - znowu zachichotałam, tym razem jednak krócej, bo moje brwi dość wysoko się uniosły. - Podoba mi się jedno miejsce za miastem. Na plaży, drewniana altana na grubych, drewnianych balach... - wzruszyłam ramionami, zupełnie jakbym wcale sobie tego wszystkiego już nie uporządkowała w głowie... Wcale.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Jensen Forbes Sro Kwi 15 2020, 01:04

- To tylko zwykłe pieprzenie. Wiesz, że Jake ma już nową, chyba stałą dziewczynę? Mike też z kimś kręci. Luke i Boo są, jak zawsze, całkiem sami, a Mave... Wiesz, jaki jest Mave. Odstrasza wszystkie laski, które próbują się do niego zbliżyć, ale w gruncie rzeczy... Nie jesteś jedyną mącicielką. Już nie. - Poinformował ją, jednocześnie tym samym odbierając jej zaszczytną funkcję naczelnej jędzy-narzeczonej w ich grupie. Jego kumple byli specyficzni, ale skoro dwóch z nich już kogoś złapało, chyba nie mogło być dla niej aż tak źle? Wiedział, że ich nie lubiła, że się na nich skarżyła, ale teraz to mogło ulec zmianie, co nie? Naprawdę wierzył, że mogło.
I chciał uwierzyć, że ta pozytywna zmiana mogła dotyczyć także wszystkich innych aspektów ich życia. W końcu nie zaręczyli się z obowiązku, a z... Czegoś innego. Okres narzeczeństwa miał być dla nich fascynujący, a on naprawdę nie chciał znowu wszystkiego chrzanić. I jeśli Heather - z tymi swoimi smutnymi, prawie że załzawionymi, szczenięcymi oczami - naprawdę czerpała aż taką satysfakcję z wiązania jakichś głupich nitek pomiędzy drukowanymi obrazkami... Nie zamierzał jej tego odbierać. Bądźmy szczerzy, wolał już, by na niego wrzeszczała niż była tak niesamowicie przytłoczona. Mógł żreć się z nią do woli, unikać latających talerzy czy uderzeń jej niedużych piąstek na jego klatce piersiowej, ale to milczenie i stagnacja kompletnie wybijały go z rytmu. Kiedy po prostu tak leżała, sprawiając wrażenie kompletnie zrezygnowanej, wzbudzała w nim naprawdę olbrzymie wyrzuty sumienia. A tego nie mógł już znieść. Wolał przełknąć dumę i skapitulować niż serwować sobie kolejne ciche dni pozbawione nawet tych uszczypliwych, zadziornych komentarzy, które - paradoksalnie - zazwyczaj całkiem w niej lubił.
Po prostu spuścił z tonu - i popalana marihuana chyba nie miała z tym bardzo wiele wspólnego; choć moooże? - układając się obok niej i wodząc ręką po jej koszulce, gdy Heather wsunęła palce w jego włosy. Po wypuszczeniu kilku obłoczków dymu, przymknął oczy, wsłuchując się w jej melodyjny, gładki głos i po prostu zaczynając powoli odpływać. Nawet jego własny ton brzmiał teraz... Śmiesznie. Jak zza grubej, wodnej kurtyny.
- Moglibyśmy zrobić sobie dziecko. - Odmruknął, nie przestając wodzić palcami po jej skąpym ubraniu. - Byłabyś super mamą... Super seksowną też. Ale to ja musiałbym się tobą dzielić... Twoimi cyckami i w ogóle... Ale byłabyś cholernie atrakcyjną matką. - Mamrocząc, powoli przesuwał dłoń pod jej koszulkę, nawet nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co robił. Po prostu płynął, a ona go nie odpychała, więc podążał dalej. - To brzmi zajebiście... Tak... Zajebiście luzacko. Tylko drewniana altana z masą soli... No, wszędzie. I fale... I kilku wyluzowanych gości... - Tak, ta naprawdę surferska koncepcja naprawdę mu odpowiadała.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Heather Love Sro Kwi 15 2020, 12:27

- Może moglibyśmy ich kiedyś zaprosić... Ten ostatni raz - mruknęłam w końcu, chociaż nie widziałam w tym za bardzo sensu. Znałam takich jak oni i nie mieli zmienić swojego podejścia. Znałam też siebie, by wiedzieć, że utrzymanie złośliwości w zamkniętej buzi było wybitnie trudne. Ale wyglądało na to, że Jensenowi naprawdę na tym zależało, a mi... mi zależało na Jensenie. - Jeśli chcesz - dodałam, wzruszając niby obojętnie ramionami. Mogłam spróbować, ale nie lubiłam gdy ludzie mnie lekceważyli. Chciałam albo być kochana, albo znienawidzona. Obojętność nie miała tutaj miejsca...
- Chciałbyś? - spytałam, spoglądając na niego przez przymrużone oczy. Jego propozycja była irracjonalna i zdecydowanie nie chciałam sobie teraz robić żadnego dziecka, ani innego stworzenia. Ale naprawdę potrzebowałam wiedzieć, czy on tego chciał i oczekiwał ode mnie. Mimo wszystko wsłuchiwałam się uważnie w jego słowa, odbierałam wszystkie przekazywane bodźce. Miałam wrażenie, że byłam w stanie się skupić na własnej skórze w taki sposób, że tam gdzie mnie dotykał, odczuwałam pulsowanie. Śmieszne to było wrażenie. Zupełnie jakby w palcach Jensena znajdywał się magnez, który przyciągałby do siebie moje serce. Czy serce to było pole magnetyczne?
- Wiesz o tym, że nie trzeba karmić piersią? - zaśmiałam się, sama nawet nie wiedziałam z czego. To wydawało się takie absurdalne i tak wyjątkowo niezabawne. I wyjątkowo głupie do rozmawiania, ale... po prostu okropnie mnie to bawiło. A w porównaniu z palcami Jensena, które łaskotały teraz moje cycki, to wszystko przybierało na sile. - A to, że ktoś inny nazywałby cię tatusiem to jest po prostu fakt - walczyłam dalej, godząc go wskazującym palcem w klatkę piersiową. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo chyba trafiłam w stanowczo inną część ciała... Ale robiło mi się jakoś tak dziwnie gorąco, czy to było w ogóle normalne uczucie. I czy ja przypadkiem znowu się zaśmiałam?
- Będą w nas rzucać solą? - wydawało mi się, że parę młodą obrzucano zazwyczaj ryżem. A może nie? Znowu się zaczęłam śmiać. Ale zaraz zaraz, coś mi się przypomniało. - Jenny, czy ja czasem nie mówiłam, że... - zmarszczyłam nos, próbując sobie przypomnieć czego usilnie mu zabraniałam. - Że nie możemy się teraz kochać? - tak, chyba o to chodziło. Ale nie umiałam powiedzieć, dlaczego nie mogliśmy. Po prostu jakoś mi się tak skojarzyło.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Jensen Forbes Sro Kwi 15 2020, 13:59

Nie chciał wściekać Heather ani porzucać kolegów, bo wszyscy mieli dla niego cholernie duże znaczenie. Oni byli przy nim od wielu lat, tworząc naprawdę zgraną paczkę - no, poza tymi momentami, w których przepuszczali masę jego kasy na imprezę, z której wyszedł - która rozumiała jego potrzeby. Mógł pogadać z nimi o wszystkim i dostać tego mobilizacyjnego kopa, którego potrzebował. A Heather... Zaręczył się z nią, kochał ją i wiedział, że to ona była powodem, dla którego wiódł jeszcze takie życie, jakie wiódł. To ona trzymała go na powierzchni i nawet jeśli czasami miał wrażenie, że ją przy tym podtapiał, chciał dryfować razem z nią. Chciał utrzymywać ją w górze... I miał nadzieję, że mu na to pozwoli. Poza tym, gdyby postawiła mu ultimatum, każąc wybrać... Nie, nie chciał o tym słyszeć. Po prostu nie. I to właśnie dlatego tak bardzo ulżyło mu, gdy tego nie zrobiła.
- Zaprosimy ich po przeprowadzce. Zobaczysz, że tego nie pożałujesz. - Stwierdził, posyłając jej lekki, zadowolony uśmieszek. Naprawdę uważał, że miało być dobrze. W końcu jego koledzy też chcieli współpracować. No i spora część z nich miała wreszcie własne dziewczyny, więc Hettie nie byłaby w tym całkowicie sama. To był idealny moment, by pogodzić ze sobą jego upartą blondynę i jeszcze bardziej upartych ziomków, ale... Nie teraz, oczywiście. Teraz przynajmniej miał jedną część deklaracji od Love. Potrzebował tylko tej od chłopaków, ale chwilowo miał znacznie inne kwestie do poruszenia.
- Tak... - Mruknął, coraz odważniej zaczepiając ręką o jej koszulkę, by ostatecznie zacząć podwijać materiał od wewnątrz. Nie myślał teraz specjalnie o konsekwencjach chcenia dziecka. Nie, gdy doskonale wiedział, jak przyjemne było staranie się o nie. Poza tym mgliście przypominał sobie, że Heather i tak przez cały czas była na tabletkach, więc drobna próbka zabawy w dom nie była przecież związana z jakimikolwiek zobowiązaniami. Rozmawiali całkowicie hipotetycznie, a on - bardzo nie hipotetycznie - chciał ją teraz przelecieć. Seks w tym stanie był zajebisty, przecież doskonale o tym wiedziała. Nie podobało mu się, że nawet teraz burczała coś związanego z opieraniem się.
- Nauczymy je mówić po imieniu... - Obiecał, bo teraz obiecałby jej dosłownie wszystko, nawet coś tak absurdalnego. Teraz brzmiało to całkiem normalnie. Całkiem... Sensownie. Łapiąc ją w okolicach kolan, nieustępliwie uniósł jej nogi, stawiając je tak, by nareszcie rozchyliła przed nim uda. Nie skończył jednak na tym, chwytając pierwszą z brzegu poduszkę i wsuwając ją jej pod plecy, by uniosła te zgrabne pośladki.
- Będą nas obsypywać czymkolwiek zechcesz. Solą i chlebem? Czy coś? - To wydawało mu się niezmiernie zabawne, w przeciwieństwie do jej obecnych słabych protestów, które zamierzał stłumić jednym znanym sobie sposobem...
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Heather Love Sro Kwi 15 2020, 15:06

Jego hipnotyzujące tak odbijało się teraz w mojej czaszce niczym niekończące się echo. Miałam wrażenie, że znajdowałam się w jakiejś olbrzymiej studni, która nie miała dna. A wypowiedziane tak pochłaniało mnie z każdą kolejną sekundą coraz bardziej. Początkowo rozpromieniłam się, widząc do czego zmierzał mój narzeczony. Kręciłam zalotnie głową, niby ostrzegając go przed tym co robił, ale tak naprawdę zachęcając do wszystkiego. Dziwna to była chwila. Zwłaszcza do momentu, w którym uświadomiłam sobie czego dotyczyło to całe tak. Wtedy położyłam rękę na jego nadgarstku, chcąc tym samym zmusić go do wysunięcia rąk spod mojej koszulki.
- Czeeekaj - zaśmiałam się, siląc się na naprawdę poważny i karcący ton głosu. Jensen chyba zapomniał o jednej bardzo ważnej rzeczy, a ja musiałam mu teraz to przypomnieć. - Ale... Ale ja nie chcę, Jenny!.
Przecież chyba mu mówiłam przed chwilą, że nie chciałam mieć teraz dzieci, prawda? Chociaż nie dałabym sobie uciąć głowy. Nie byłam już niczego pewna. A może jednak chciałam być w ciąży? Nie, nie. Na pewno mu mówiłam, że jestem za młoda. Taaaak. Zaczęłam więc ruszać wskazującym palcem. Raz w lewo, potem w prawo, a potem zastygłam w bezruchu, bo zaczęło mi się kręcić w głowie.
- Za kilka lat możemy do tego wrócić - pokiwałam energicznie głową, poprawiając się na łóżku, zupełnie jakbym chciała mu przekazać, by zapamiętał moment, w którym byliśmy. W mojej głowie to wszystko naprawdę pięknie brzmiało. Kiedy już się zdecyduję, wtedy zaczniemy dokładnie od tego samego miejsca, nie? Teraz mogliśmy w coś pograć... Chyba miałam jakieś planszówki w szafie... Powinny wystarczyć na cztery najbliższe lata. Tylko co z jedzeniem? Ten plan zaczynał mnie przerastać. A Jensen... Jensen ze mną pogrywał, wznosząc mnie do góry i sprawiając, że już niczego nie byłam taka pewna. A może jednak chciałam?
- Ja bym chciała być obrzucana płatkami róż i brokatem - skoro już mówiliśmy o swoich najskrytszych fantazjach... - I banknotami 100 dolarowymi - schowałabym sobie takiego do stanika i bym przechowała na czarną godzinę. Ale czy ja miałam stanik? Musiałam to sprawdzić, więc ściągnęłam z siebie koszulkę, mierząc wzrokiem moje piersi. Nie, nie miałam stanika. Musiałam wykombinować coś nieco innego.
- Och, Jenny - jęknęłam, wyginając się na łóżku i chichocząc pod nosem. Był strasznie niemożliwy z tym swoim sprawnym językiem i próbami odciągnięcia mnie od bardzo ważnych tematów. Ale ja byłam wręcz przekonana, że miałam wybitny powód, by się na to nie godzić. Dlatego znowu zaczęłam kręcić głową, chwytając mężczyznę za włosy, by na mnie spojrzał.
- Dlaczego mówiłam, że nie możemy się kochać? - spytałam niewinnie, bo to było bardzo ważne, a ja potrzebowałam tej informacji do życia.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Jensen Forbes Sro Kwi 15 2020, 16:12

Kwestia dzieci nie była dla niego teraz ważna. Prawdę mówiąc, sam błyskawicznie zapomniał o tym, co chwilę wcześniej wydostało się z jego ust. To były wyłącznie słowa... Przyjemnie, ale trochę dziwacznie brzmiące słowa. Miał przy tym wrażenie, jakby jednocześnie wypływały spomiędzy jego własnych warg i jakby należały do kogoś zupełnie innego... Do jakiegoś mikroskopijnego człowieczka siedzącego w jego głowie, który nim teraz sterował. To on nakazywał mu mówić to wszystko, a Jensen... Jen chyba nie miał nic przeciwko temu. Przynajmniej do czasu, kiedy Heather znowu go zaskoczyła.
- Głuptasie, dzieci nie robi się tak od razu. - Poinformował ją, żywiąc przekonanie, że chyba tego teraz nie rozumiała. - Najpierw musisz je, ten... Inkubatorować? Inkubować? Jak jaja albo wirusy, ale dłużej. W swoim brzuchu przez dzieś... Dziewięć miesięcy, a to jest kuuuupa czasu. A zanim zaczną mieć włosy i duże paznokcie, które mogłabyś malować pędzelkiem, miną przynajmniej jakieś lata... Najpierw po prostu leżą, płaczą, jedzą, leżą, płaczą, jedzą, śpią i tak ciągle. Zupełnie jak ty podczas okresu, którego byś wtedy, oczywiście, nie miała, więc moglibyśmy pozwolić sobie na więcej bzykanka... - To miało swoje zalety. Jak tak się teraz zastanawiał, miało całą masę zalet, więc chyba mogli pozwolić sobie na jakiś testowy seksik?
I chyba... Chyba Heather to przekonało - przynajmniej jak na jego oko - bo dokładnie w tym samym momencie zaczęła zdejmować koszulkę, co spotkało się z jego niezmiernym zadowoleniem. Chyba nawet zagwizdał, wodząc ręką w górę i w dół od jej pępka.
- Bo jesteś uparta, a w twojej głowie znalazły się ograniczniki, których musimy się pozbyć. - Odburknął w ten lakoniczny sposób, jakby to nie było istotne... Bo przecież nie było, prawda? Ten lęk, ta obawa odpłynęły teraz naprawdę daleko i nie musieli znowu poruszać tego tematu, racja? To było głupie i niepotrzebne, a oni przecież naprawdę chcieli cieszyć się sobą. On chciał się nią nacieszyć...
I jeśli nie dawała mu tego robić w taki sposób, w jaki z początku tego chciał - nadal trzymając go za włosy - zawsze pozostawały mu dłonie, nad którymi kompletnie teraz nie panował. Zdawały się żyć swoim życiem, tak samo jak palce, które powoli przesuwały się po najdelikatniejszych, najwrażliwszych rejonach jej ciała. On na nią patrzył, prawda? Nie odpowiadał za swoje ręce, które najwyraźniej tak bardzo jej pożądały. Posłał tylko całkowicie niewinne spojrzenie w kierunku Heather, nieznacznie wzruszając przy tym ramionami.
- Ograniczenia to konstrukt wadliwego społeczeństwa. Chyba nie chcesz im się poddawać, prawda? Wolność dla miłości cielesnej. - Rzucił, jednocześnie wpatrując się w jej wielkie, jasne oczy. Były takie błyszczące, takie przyciągające... Miał wrażenie, że wciągały go do środka, że go hipnotyzowały, wirując w jej oczodołach...
- A jeśli kupię brokat i róże, to dasz mi się obsypać? - Spytał nagle, chcąc przekonać ją do ulegnięcia. W końcu nie musiała protestować. Nie była... Protestantką? Chyba nie, nie?
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Heather Love Sro Kwi 15 2020, 16:52

To co mówił zaczynało mnie powoli przekonywać. Jensen chyba jednak czasem miał rację. Albo przynajmniej coś łudząco przypominającego posiadanie racji. Nie byłam jednak w stanie teraz znaleźć lepszego słowa. Ale tak, tak. Nawet jeśli mielibyśmy dzisiaj spróbować, to dziecko miało się pojawić dopiero za kilka lat. Wcześniej to byłoby tylko... tylko... Zmarszczyłam brwi, bo znowu nie wiedziałam.
- Więc nie musimy czekać kilku lat? -  byłam zafascynowana tym odkryciem. Nawet jeśli wciąż nie potrafiłam znaleźć odpowiedniego określenia na okres między ciążą a posiadaniem dziecka... Niemowlę! Taaaak. Jak taki pisklaczek. - A będziesz wstawał do niego w środku nocy i pilnował, bym się nie obudziła? - musiałam się przecież upewnić. I choć coś mi podpowiadało, że to nie do końca tak działało, że dzieci czekały aż rodzice będą gotowi, to chyba się powoli przekonywałam do słów Jensena. I do faktu, że nie musiałam iść szukać gier planszowych w tej wielkiej, przytłaczającej szafie. Naprawdę pragnęłam zająć jakoś ten czas, a propozycja Jensena wydawała się być bardzo kusząca.
- Wiesz Jenny... chcę sobie zrobić teraz dziecko - chyba. Bo coś ciągle było nie tak. I każda próba przypomnienia sobie, co dokładnie - sprawiała, że mózg mi się przegrzewał, a przed oczami zaczęły kręcić się drobinki kurzu, które chyba właśnie zaczęły uprawiać balet. Piękne to było. Ale nie o to chodziło... Jednak chciałam mieć dziecko, więc teraz wystarczyło je tylko zrobić. Tylko to się wiązało z uprawianiem seksu, a ja musiałam zrozumieć, dlaczego nie mogliśmy tego w tym momencie zrobić. Wpatrywałam się więc w oczy Forbesa, chichocząc pod nosem.
- Uch.. - jęknęłam nie kryjąc zawiedzenia. Ale co się dziwić, skoro wewnętrznie przeżywałam istną tragedię? Czułam się, zupełnie jakby ktoś mi właśnie przedstawił, że byłam nieuleczalnie chora. - Ja tak baaaardzo nie lubię ograniczeń - oboje o tym wiedzieliśmy, jak bardzo mnie one denerwowały. Ubierz dłuższą sukienkę, zwiąż włosy, nie odsłaniaj tak wiele, noś stanik.... Pokręciłam mocno głową. Zdecydowanie chciałam się pozbyć wszystkich ograniczeń. Ale mimo to wciąż trzymałam jego głowę na wysokości moich kolan. Musieliśmy jakoś przez to przejść razem. To była niczym walka między aniołami, a diabłami, ale wierzyłam...
- To twoi rodzice, Jenny! - olśniło mnie w końcu, byłam strasznie podniecona tym swoim odkryciem. Nie, nie odkryciem. Palce Jensena sprawiały, że cicho jęczałam, delikatnie rozchylając nogi. Ale.. nie, powinnam je chyba ścisnąć? Gubiłam się w tym wszystkim. - Twoi rodzice chcieliby byśmy byli szczęśliwi? - spytałam z przejęciem, bo przecież od tego wszystko zależało. Czułam się jakbym właśnie balansowała na jakiejś granicy. Z jednej strony bardzo pragnęłam mu ulec, a z drugiej nie chciałam trafić do otchłani piekieł! - Z kolcami? - zapytałam po prostu, kiwając lekko głową. Tak, tak. Pewnie pozwoliłabym mu na wszystko. Z kolcami i bez. - Możemy... możemy poleżeć nago obok siebie - zaproponowałam po chwili, bo to chyba było dozwolone.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#6 Empty Re: #6

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach