5. You don't know my kind
Golden Gate City :: Po godzinach :: Archiwum :: Gry
Strona 2 z 3
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
- Opium też. Ja faktycznie przestanę palić trawkę, jeśli będziesz się trzymał swojej obietnicy. - zapewnił go. Dobra, bardzo lubił kulturalnie sobie zajarać, ale jeśli trzeba to, to zostawi. Nie czuł się aż tak uzależniony, więc jeszcze jest w stanie to zrobić. Poza tym chciał być wobec niego fair, nie miał zamiaru się kryć przed chłopakiem i udawać, że nie pali zielonego. Też mógłby się wykłócać, że konopie są stosowane w medycynie, ale po co.
- Wypytują, bo potrzebują informacji. Nie chcą dla Ciebie źle, jeśli chcesz, to pójdę z Tobą na wizytę. - zaproponował. Może dowie się, co robić w niektórych sytuacjach, poza tym byłoby mu raźniej.
- Co? Dlaczego byłeś na policji? - zapytał zdziwiony, nic mu o tym nie powiedział. Może to było jeszcze przed tym, jak się zeszli? Pewnie tak, bo od tego czasu miał go przecież na oku.
Ułożył ostrożnie dłonie na jego twarzy, żeby przetrzeć kciukami mokre ślady na jego policzkach. Nie lubił patrzeć jak płacze, wtedy pękało mu serce. Był dla niego cholernie ważny, nawet jeśli mieliby się rozstać to, to się nie zmieni. Pokochał go, bardzo szybko, może nawet za szybko. Jednak nic nie mógł na to poradzić.
- Dobrze, wierzę. - nadal pamiętał to, co się wydarzyło wczoraj, ale musiał to zostawić za sobą. Wierzył, że chłopak naprawdę go kocha i nie będzie chciał już nigdy skrzywdzić. Boże, co za naiwniak z niego. Swoją drogą bolała go trochę szyja, teraz to czuł, wcześniej hera skutecznie znieczuliła jego ciało. - Ja też wielu rzeczy nie rozumiem, ale nauczymy się tego razem, tak? - spojrzał mu w oczy.
- Wypytują, bo potrzebują informacji. Nie chcą dla Ciebie źle, jeśli chcesz, to pójdę z Tobą na wizytę. - zaproponował. Może dowie się, co robić w niektórych sytuacjach, poza tym byłoby mu raźniej.
- Co? Dlaczego byłeś na policji? - zapytał zdziwiony, nic mu o tym nie powiedział. Może to było jeszcze przed tym, jak się zeszli? Pewnie tak, bo od tego czasu miał go przecież na oku.
Ułożył ostrożnie dłonie na jego twarzy, żeby przetrzeć kciukami mokre ślady na jego policzkach. Nie lubił patrzeć jak płacze, wtedy pękało mu serce. Był dla niego cholernie ważny, nawet jeśli mieliby się rozstać to, to się nie zmieni. Pokochał go, bardzo szybko, może nawet za szybko. Jednak nic nie mógł na to poradzić.
- Dobrze, wierzę. - nadal pamiętał to, co się wydarzyło wczoraj, ale musiał to zostawić za sobą. Wierzył, że chłopak naprawdę go kocha i nie będzie chciał już nigdy skrzywdzić. Boże, co za naiwniak z niego. Swoją drogą bolała go trochę szyja, teraz to czuł, wcześniej hera skutecznie znieczuliła jego ciało. - Ja też wielu rzeczy nie rozumiem, ale nauczymy się tego razem, tak? - spojrzał mu w oczy.
Isaiah Craine
-A jak pozwolę Ci jarać trawę to mogę czasami zapalić opium? - łatwo skóry nie sprzeda, czy jakoś tak. Palił od bardzo dawna i sprawiało mu to cholerną przyjemność. Przecież palenie roślin to nie to samo co dawanie sobie w żyłę.
-Okej. Pójdę pod warunkiem, że pójdziesz ze mną - skrzywił się. Nie podobał mu się pomysł psychologa, ale jeśli Is będzie mu towarzyszył to może nie będzie to takie złe -Ah, noo... jakiś czas temu. Znaleźli mojego ojca martwego i myślą, że to ja - wzruszył ramionami -Ale to nie ja, żeby nie było. Znaczy... życzyłem mu śmierci, jasne, ale za takiego dupka nie poszedłbym za kratki - mówił to takim tonem jakby opowiadał o wizycie u fryzjera. Josh nie żywił wobec ojca innych emocji niż nienawiść, dlatego tak strasznie mu ulżyło gdy dowiedział się o jego śmierci.
-Dziękuję - powiedział cicho i westchnął. Nie znosił takich rozmów. Nigdy nie wiedział co ma powiedzieć, żeby było dobrze -Tak - odpowiedział i uśmiechnął się do niego blado -Jak się czujesz? - zapytał po chwili.
-Okej. Pójdę pod warunkiem, że pójdziesz ze mną - skrzywił się. Nie podobał mu się pomysł psychologa, ale jeśli Is będzie mu towarzyszył to może nie będzie to takie złe -Ah, noo... jakiś czas temu. Znaleźli mojego ojca martwego i myślą, że to ja - wzruszył ramionami -Ale to nie ja, żeby nie było. Znaczy... życzyłem mu śmierci, jasne, ale za takiego dupka nie poszedłbym za kratki - mówił to takim tonem jakby opowiadał o wizycie u fryzjera. Josh nie żywił wobec ojca innych emocji niż nienawiść, dlatego tak strasznie mu ulżyło gdy dowiedział się o jego śmierci.
-Dziękuję - powiedział cicho i westchnął. Nie znosił takich rozmów. Nigdy nie wiedział co ma powiedzieć, żeby było dobrze -Tak - odpowiedział i uśmiechnął się do niego blado -Jak się czujesz? - zapytał po chwili.
Joshua Plant
- Tylko czasem, nie nadużywaj tego. - spojrzał na niego wymownie. No bo halo, nie da tak łatwo się podejść. Oboje są cholernie uparci, jeśli trzeba. Dlatego, kiedy zaczynali się kłócić,to bardziej przypominało wojnę niż sprzeczkę. Będzie sobie kurka zapisywał w kalendarzu, jak często cokolwiek palili. Jednym słowem-Josh ma od dziś przejebane.
- Dobrze, cieszę się. - wygiął kąciki ust w lekkim uśmiechu, chociaż był on niemrawy. Psycholog na pewno jakoś im pomoże, może Isaiah lepiej zrozumie swojego chłopaka.
- Boże, wiadomo, co się stało? - zapytał. Ta informacja trochę go zamurowała, ojciec Josha musiał go naprawdę krzywdzić, skoro chłopak mówił o tym z taką łatwością. Pokiwał tylko głową, wierzył, że to nie on. Dobra...może inaczej, chciał wierzyć po prostu. Po tym, co się wydarzyło, nie miał pewności, tak? Trudno mu się dziwić. Przejechał jeszcze raz kciukami po jego policzkach, widząc uśmiech na twarzy Planta.
- Ciut lepiej, ale nadal czuję się jak gówno. - westchnął. Przynajmniej się już tak nie trząsł, jak wcześniej. Na samo wspomnienie o fazie, jaką miał robiło mu się niedobrze. - Chodź tutaj. - uśmiechnął się lekko, po czym wyciągnął nieco ręce, tak żeby dać mu do zrozumienia, że powinien się w tym momencie przytulić. Trzeba mu to jakoś wynagrodzić, tak?
- Dobrze, cieszę się. - wygiął kąciki ust w lekkim uśmiechu, chociaż był on niemrawy. Psycholog na pewno jakoś im pomoże, może Isaiah lepiej zrozumie swojego chłopaka.
- Boże, wiadomo, co się stało? - zapytał. Ta informacja trochę go zamurowała, ojciec Josha musiał go naprawdę krzywdzić, skoro chłopak mówił o tym z taką łatwością. Pokiwał tylko głową, wierzył, że to nie on. Dobra...może inaczej, chciał wierzyć po prostu. Po tym, co się wydarzyło, nie miał pewności, tak? Trudno mu się dziwić. Przejechał jeszcze raz kciukami po jego policzkach, widząc uśmiech na twarzy Planta.
- Ciut lepiej, ale nadal czuję się jak gówno. - westchnął. Przynajmniej się już tak nie trząsł, jak wcześniej. Na samo wspomnienie o fazie, jaką miał robiło mu się niedobrze. - Chodź tutaj. - uśmiechnął się lekko, po czym wyciągnął nieco ręce, tak żeby dać mu do zrozumienia, że powinien się w tym momencie przytulić. Trzeba mu to jakoś wynagrodzić, tak?
Isaiah Craine
-Nie będę - powiedział krótko. Nawet się trochę uśmiechnął! Powinni mieć taką tablicę gdzie zapisują co kto pali, z kim, gdzie i ile. Potem na koniec miesiąca, rozliczenia i kto ma nadwyżkę to kasa do słoika.
-Ktoś go zastrzelił. Strzał w potylice - przyłożył dłoń do skroni udając, że do niej strzela -Był uzależniony od hazardu, więc pewnie pożyczył od kogoś za dużo - wzruszył ramionami.
Uwielbiał te drobne gesty. Delikatny dotyk Craine'a na jego twarzy był jak wybawienie. Poczuł, że wszystko z niego schodzi, jakby ktoś odciął wszystko co złe.
-Wiem jak się czujesz - powiedział -jeśli Cię to pociesza - dodał i posłał mu delikatny uśmiech. Nie musiał go długo zachęcać. Josh wdrapał się na kolana chłopaka i przytulił się do niego jak mały koala do swojej mamy. Zapach chłopaka był lepszy niż jakikolwiek narkotyk -Kocham Cię Isaiah - powiedział po raz kolejny. Tym razem wprost do jego ucha.
-Ktoś go zastrzelił. Strzał w potylice - przyłożył dłoń do skroni udając, że do niej strzela -Był uzależniony od hazardu, więc pewnie pożyczył od kogoś za dużo - wzruszył ramionami.
Uwielbiał te drobne gesty. Delikatny dotyk Craine'a na jego twarzy był jak wybawienie. Poczuł, że wszystko z niego schodzi, jakby ktoś odciął wszystko co złe.
-Wiem jak się czujesz - powiedział -jeśli Cię to pociesza - dodał i posłał mu delikatny uśmiech. Nie musiał go długo zachęcać. Josh wdrapał się na kolana chłopaka i przytulił się do niego jak mały koala do swojej mamy. Zapach chłopaka był lepszy niż jakikolwiek narkotyk -Kocham Cię Isaiah - powiedział po raz kolejny. Tym razem wprost do jego ucha.
Joshua Plant
Kasa do słoika albo system taki jak w szkołach. Za dobre zachowanie zbierało się punkty, które później dawały słoneczka albo gwiazdki. Będą się wzajemnie pilnować, znaczy Isaiah naprawdę nie potrzebował pilnowania, ale dla Josha się poświęci.
- Przykro mi. - zmarszczył brwi, przecież to powinien powiedzieć w takich okolicznościach. - Chociaż może w końcu poczujesz się wolny? - skoro ojciec chłopaka tak bardzo go krzywdził, to nareszcie dostał za swoje. Craine nie jest zawistnym człowiekiem, ale kiedy słyszał o takich ludziach, to nóż mu się w kieszeni otwierał. - Chcesz pójść na pogrzeb? - zapytał jeszcze, bądź co bądź to jego rodzina. O ile pogrzeb już się nie odbył.
Wywrócił tylko oczami, jakoś szczególnie go to nie pocieszało.
- Jesteś idiotą Plant. - mruknął, przytulając go do siebie mocniej, mimo wszystko nie potrafił się na niego długo gniewać. Cholera, ma naprawdę miękkie serce. Przeszedł go lekki dreszcz, kiedy wyszeptał mu do ucha te słowa.
- A ja Ciebie. - odparł cicho, przymykając oczy. Jeszcze lekko ucałował jego głowę.
- Przykro mi. - zmarszczył brwi, przecież to powinien powiedzieć w takich okolicznościach. - Chociaż może w końcu poczujesz się wolny? - skoro ojciec chłopaka tak bardzo go krzywdził, to nareszcie dostał za swoje. Craine nie jest zawistnym człowiekiem, ale kiedy słyszał o takich ludziach, to nóż mu się w kieszeni otwierał. - Chcesz pójść na pogrzeb? - zapytał jeszcze, bądź co bądź to jego rodzina. O ile pogrzeb już się nie odbył.
Wywrócił tylko oczami, jakoś szczególnie go to nie pocieszało.
- Jesteś idiotą Plant. - mruknął, przytulając go do siebie mocniej, mimo wszystko nie potrafił się na niego długo gniewać. Cholera, ma naprawdę miękkie serce. Przeszedł go lekki dreszcz, kiedy wyszeptał mu do ucha te słowa.
- A ja Ciebie. - odparł cicho, przymykając oczy. Jeszcze lekko ucałował jego głowę.
Isaiah Craine
-Mnie nie jest przykro. Cieszę się, wiesz? - odparł -Nie. Nie chcę go oglądać. Nic dla mnie nigdy nie znaczył. Z resztą, ja dla niego też nie. Szkoda na to czasu i nerwów - mruknął pod nosem. Jakby poszli na pogrzeb to Is musiałby go siłą trzymać żeby nie rzucił się na trumnę i nie odwalił czegoś w stylu naszczania na nią. No dobra, może nie naszczania, ale oplucia na pewno. Chociaż, kto tam Josha wie -Tak. Ta część mojego życia się skończyła. Razem z nim - posłał mu uśmiech.
-Jestem - potwierdził -Ale za to jakim niepowtarzalnym - dodał i zaśmiał się cicho.
Na słowa Is'a nie mógł zareagować inaczej niż odsunąć się i złączyć ich usta w zachłannym pocałunku. Nie wiedział czy powinien, ale zrobił to. W tej chwili był samolubny nie biorąc poprawki na samopoczucie chłopaka. Po prostu musiał go pocałować, inaczej by zwariował.
-Czujesz się aż tak źle? - zapytał odsuwając się nieco od niego. Chwycił jego twarz w obie dłonie a w jego oczach zapłonęło pożądanie.
-Jestem - potwierdził -Ale za to jakim niepowtarzalnym - dodał i zaśmiał się cicho.
Na słowa Is'a nie mógł zareagować inaczej niż odsunąć się i złączyć ich usta w zachłannym pocałunku. Nie wiedział czy powinien, ale zrobił to. W tej chwili był samolubny nie biorąc poprawki na samopoczucie chłopaka. Po prostu musiał go pocałować, inaczej by zwariował.
-Czujesz się aż tak źle? - zapytał odsuwając się nieco od niego. Chwycił jego twarz w obie dłonie a w jego oczach zapłonęło pożądanie.
Joshua Plant
- Podejrzewam, nie dziwię Ci się. - westchnął. Miał naprawdę dużo szczęścia, że mógł się wychować w normalnej rodzinie, gdzie ktoś się o niego martwił. Zresztą od teraz Josh był jej częścią, rodzice bardzo go polubili, a mama, od kiedy wrócili, to dopytywała o niego. Pewnie zauważyli, jak ważny jest dla ich jedynego syna. - Zresztą masz teraz nową rodzinę. Wiesz, że na moich bliskich możesz polegać. - uśmiechnął się lekko. Zresztą mógł się o tym przekonać już w San Vincenzo. - Dobrze, że masz to za sobą. Może to nowy początek? - mógł odetchnąć z ulgą, zapomnieć o ojcu. W końcu nikt go nie nękał, a teraz miał przy sobie o wiele lepszych ludzi. W końcu Isaiah robił wszystko, żeby chłopak był szczęśliwy.
- A jakim skromnym. - zaśmiał się w końcu. Znowu wszystko było na swoim miejscu, tak jak powinno.
Pomimo złego samopoczucia oddał zachłanny pocałunek. Nie mógł się powstrzymać, bardzo szybko się uzależnił od tych czułości. Były mu potrzebne do życia. Jedną dłoń trzymał na policzku chłopaka, a drugą ponownie wplótł w jego włosy, przyciągając go jeszcze bardziej do siebie.
- Zależy, co masz na myśli. - przygryzł lekko dolną wargę, serce zaczynało mu bić coraz szybciej. Tak powinien wyglądać wczorajszy wieczór, bez przygód z heroiną, tylko oni, wzajemna bliskość.
- A jakim skromnym. - zaśmiał się w końcu. Znowu wszystko było na swoim miejscu, tak jak powinno.
Pomimo złego samopoczucia oddał zachłanny pocałunek. Nie mógł się powstrzymać, bardzo szybko się uzależnił od tych czułości. Były mu potrzebne do życia. Jedną dłoń trzymał na policzku chłopaka, a drugą ponownie wplótł w jego włosy, przyciągając go jeszcze bardziej do siebie.
- Zależy, co masz na myśli. - przygryzł lekko dolną wargę, serce zaczynało mu bić coraz szybciej. Tak powinien wyglądać wczorajszy wieczór, bez przygód z heroiną, tylko oni, wzajemna bliskość.
Isaiah Craine
-Wiem. Są super. Ale chyba nigdy nie przywyknę do tego, że ciągle krzyczą i machają rękoma. Dobrze, że Ty tak nie masz - skrzywił się nieznacznie. Włochy były super, ale wszędzie było jak na jakimś targu -Może tak, może nie. Zobaczymy - dodał uśmiechając się półgębkiem. Dla niego nowym początkiem nie była śmierć ojca. Dla niego nowym początkiem był związek z Is'em.
-Najskromniejszym - mruknął. Czuł jak jego oddech staje się płytki a serce zaczyna wariować -Mam na myśli to, że może pora, żebyś to Ty rozdziewiczył mnie, czy coś? - zapytał nieśmiało a na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Wcześniej nie za bardzo chciał się na to zgodzić. Nie był jakoś do tego przekonany. Pasował mu taki układ, że to on miał kontrolę. Może po prostu chciał swojemu chłopakowi wynagrodzić ten wieczór?
-Najskromniejszym - mruknął. Czuł jak jego oddech staje się płytki a serce zaczyna wariować -Mam na myśli to, że może pora, żebyś to Ty rozdziewiczył mnie, czy coś? - zapytał nieśmiało a na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Wcześniej nie za bardzo chciał się na to zgodzić. Nie był jakoś do tego przekonany. Pasował mu taki układ, że to on miał kontrolę. Może po prostu chciał swojemu chłopakowi wynagrodzić ten wieczór?
Joshua Plant
- No niestety, oni tak mają, ale są kochani. Poza tym ja też potrafię się tak kłócić. Ciesz się, że nie widziałeś kiedykolwiek mojej spiny z Rossą. - zaśmiał się. Kurcze, wtedy to chyba każdy obserwator by wymiękł. Potrafił pokazać swój włoski temperament, ale na razie nie było potrzeby.
Uśmiechnął się do niego jedynie, dla Craine związek ze współlokatorem był początkiem nowego życia. Wszystkie te elementy współgrały, był z nim naprawdę szczęśliwy. Dopóki nie zdarzały się takie momenty, ale wierzył mocno w to, że Josh będzie pracował nad sobą.
- Zresztą język włoski może być naprawdę przyjemny. - posłał mu tajemniczy uśmieszek. Czasem potrafi być cwaniakiem. A miał całkiem dobry plan w główce.
- Mhm... - mruknął jedynie między kolejnymi pocałunkami. Tak trudno było mu się oderwać od chłopaka. - A jeszcze tego nie zrobiłem? - zapytał rozbawiony. Patrzcie państwo, jaki żartowniś. - Jesteś pewien? Wiesz, że nie musisz tego robić. - dodał już całkiem poważnie. No bo nie naciskał. Trącił nosem, ten jego, po czym ponownie zachłannie go pocałował. Zjechał nieco pocałunkami na szyję oraz ucho chłopaka.
- Ti amo. - szepnął, przygryzając delikatnie płatek ucha Josha. Wsunął dłonie pod jego koszulkę, przejechał dłońmi po plecach Planta. - Amore mio. - mówił delikatnie, teraz to nie przypominało kłótni na targu. A nóż, lekko przekona swojego chłopaka do ojczystego języka.
Uśmiechnął się do niego jedynie, dla Craine związek ze współlokatorem był początkiem nowego życia. Wszystkie te elementy współgrały, był z nim naprawdę szczęśliwy. Dopóki nie zdarzały się takie momenty, ale wierzył mocno w to, że Josh będzie pracował nad sobą.
- Zresztą język włoski może być naprawdę przyjemny. - posłał mu tajemniczy uśmieszek. Czasem potrafi być cwaniakiem. A miał całkiem dobry plan w główce.
- Mhm... - mruknął jedynie między kolejnymi pocałunkami. Tak trudno było mu się oderwać od chłopaka. - A jeszcze tego nie zrobiłem? - zapytał rozbawiony. Patrzcie państwo, jaki żartowniś. - Jesteś pewien? Wiesz, że nie musisz tego robić. - dodał już całkiem poważnie. No bo nie naciskał. Trącił nosem, ten jego, po czym ponownie zachłannie go pocałował. Zjechał nieco pocałunkami na szyję oraz ucho chłopaka.
- Ti amo. - szepnął, przygryzając delikatnie płatek ucha Josha. Wsunął dłonie pod jego koszulkę, przejechał dłońmi po plecach Planta. - Amore mio. - mówił delikatnie, teraz to nie przypominało kłótni na targu. A nóż, lekko przekona swojego chłopaka do ojczystego języka.
Isaiah Craine
-Nie wiem czy chciałbym to widzieć szczerze powiedziawszy. Chyba bym po prostu wyszedł z domu - zaśmiał się słodko. Tak naprawdę to jakby tylko usłyszał włoską kłótnie to dostałby wścieklizny.
-Wolę niemiecki. Jest o wiele ładniejszy - wzruszył ramionami. Niemiecki ładnie brzmiał, tylko trzeba było odrzucić stereotypy o tym, że brzmi jakby chciano kogoś rozstrzelać.
-Wiesz dobrze, że nie o to mi chodzi - mruknął i uśmiechnął się do niego jak mała mangusta. Wiedział, że Is się z nim droczy, ale Josh nie lubił jak ktokolwiek się z nim droczył. Był strasznie niecierpliwy -Wiem, ale chcę. Wiele razy o tym myślałem - powiedział i oddał pocałunek chłopaka. Przez ten czas zdążył już się trochę poduczyć w całowaniu. Miał nadzieję, że szło mu o wiele lepiej niż na początku. Miał w końcu dobrego nauczyciela.
-Skończ - mruknął tylko, żeby po chwili zadrżeć czując dłonie i usta chłopaka. Wystarczył jeden jego dotyk na nagim ciele Josha a ten czuł, że wariuje.
-Wolę niemiecki. Jest o wiele ładniejszy - wzruszył ramionami. Niemiecki ładnie brzmiał, tylko trzeba było odrzucić stereotypy o tym, że brzmi jakby chciano kogoś rozstrzelać.
-Wiesz dobrze, że nie o to mi chodzi - mruknął i uśmiechnął się do niego jak mała mangusta. Wiedział, że Is się z nim droczy, ale Josh nie lubił jak ktokolwiek się z nim droczył. Był strasznie niecierpliwy -Wiem, ale chcę. Wiele razy o tym myślałem - powiedział i oddał pocałunek chłopaka. Przez ten czas zdążył już się trochę poduczyć w całowaniu. Miał nadzieję, że szło mu o wiele lepiej niż na początku. Miał w końcu dobrego nauczyciela.
-Skończ - mruknął tylko, żeby po chwili zadrżeć czując dłonie i usta chłopaka. Wystarczył jeden jego dotyk na nagim ciele Josha a ten czuł, że wariuje.
Joshua Plant
- Albo musiałbym Ci kupić stopery do uszu. Czasem nawet dla mnie to zbyt wiele. - pokręcił jeszcze głową rozbawiony. Wystarczyło zaprosić jego kuzyneczkę i czymś ją wściec, wtedy człowiek dostawał próbkę włoskiego temperamentu. Zdarzało się nawet, że naczynia zaczynały latać!
Wywrócił oczami, nie miał zamiaru się wypowiadać na temat niemieckiego, bo go nie cierpi. Jeśli usłyszałby chociaż jedno słowo po niemiecku w łóżku, to byłby to dla niego skuteczny kubeł zimnej wody na łeb. Cały nastrój by prysł. Uważał, że na przykład język włoski potrafił być seksowny. Nie bez powodu te wszystkie panny w komediach romantycznych leciały na przystojnych włoskich facetów. No ale może to zależało od wyglądu? A Isaiah nigdy nie uważał się za super przystojnego, na pewno nie wyglądał, jak jego kuzyni. Niejednokrotnie słyszał od koleżanek, żeby załatwił im numer do któregoś, a oni przyjeżdżali jedynie na wakacje. Chryste, jakie to było męczące!
Wywrócił oczami, nie miał zamiaru się wypowiadać na temat niemieckiego, bo go nie cierpi. Jeśli usłyszałby chociaż jedno słowo po niemiecku w łóżku, to byłby to dla niego skuteczny kubeł zimnej wody na łeb. Cały nastrój by prysł. Uważał, że na przykład język włoski potrafił być seksowny. Nie bez powodu te wszystkie panny w komediach romantycznych leciały na przystojnych włoskich facetów. No ale może to zależało od wyglądu? A Isaiah nigdy nie uważał się za super przystojnego, na pewno nie wyglądał, jak jego kuzyni. Niejednokrotnie słyszał od koleżanek, żeby załatwił im numer do któregoś, a oni przyjeżdżali jedynie na wakacje. Chryste, jakie to było męczące!
- +18:
- Uśmiechnął się tylko, skoro tak to nie da się dwa razy prosić. Jeśli to przemyślana decyzja, etc. Nie chciał przecież, żeby mu na siłę wynagradzał swoje złe zachowanie. Mniejsza, zaśmiał się pod nosem, kiedy Plant mruknął. Pomógł mu sprawnie pozbyć się koszulki, następnie chwycił go nieco mocniej, żeby położyć chłopaka na kanapie. Zawisł nad nim, uśmiechnął się lekko i wrócił go całowania warg Josha. Serce biło mu jak szalone, działał na niego niesamowicie mocno. Jeszcze przy nikim, nigdy się tak nie czuł. Nawet kiedy zdarzały mu się sytuacje z całowaniem. Musiał przyznać, że Josh szybko się uczył i całował nieziemsko. Zmysły Craine zaczynały wariować, pozbawił się jeszcze swetra, który ewidentnie zaczynał mu przeszkadzać. Całował go namiętnie, zachłannie, jakby jutro miało nie nadejść. Ból głowy bardzo szybko przyćmiła ekscytacja, która ogarniała go coraz bardziej. Zjechał pocałunkami na linię szczęki oraz szyję Josha. Zabawił tam chwilę, po czym przejechał czubkiem języka po jego torsie aż do miejsca, gdzie zaczynały się spodnie chłopaka. Był nieco odważniejszy niż ostatnio. Może też szybko się uczył? Podniósł się na moment ,patrząc na Planta wzrokiem pełnym pożądania, pozbawił się koszulki, która powoli też zaczynała przeszkadzać.
Isaiah Craine
- +18:
Tak, stopery to był zdecydowanie dobry pomysł. Przecież nie włączy sobie muzyki na słuchawkach przy ludziach, to niekulturalne. Josh to był bardzo kulturalny chłopak. Tylko czasami nie był. Ale zazwyczaj był.
Z kolei Plant uważał, że Craine jest cholernie przystojny. Tylko dlaczego zaczął to zauważać dopiero teraz? Może to miłość po prostu sprawiła, że dla niego Is był najładniejszy pod słońcem. Podobno kiedy kogoś się kocha to tak jest.
Już nie oponował tak bardzo przed rozbieraniem się przy chłopaku. Is doskonale już znał ciało Planta, jego nieszczęsne blizny. Wielki sukcesem było to, że od kiedy są parą to Josh nie zrobił sobie krzywdy ani razu.
Uwielbiał te jego zachłanne pocałunki. Wplótł dłoń w jego miękkie włosy mrucząc cicho jak zadowolona z polowania mangusta. Jego ciało drżało za każdym razem gdy czuł wargi Is'a na swoim nagim ciele. Nie potrafił uspokoić przy nim oddechu. Zerknął na niego spod ciemnych włosów kiedy tamten powoli zniżał się w okolice jego krocza. Mógł zdecydowanie poczuć i zobaczyć, że Josh jest podniecony.
Joshua Plant
- +18:
- No to byłoby dość niekulturalne, gdyby nagle sobie włożył słuchawki do uszu przy jego rodzinie. A rodzina Isaiah pokochała Josha, chłopak był prawie pewien, że jego matka już nawija wszystkim dookoła, jakiego kochaną drugą połówkę znalazł sobie jej syn. Nie wiedziała o tym wyskoku, który miał miejsce wczoraj. No i raczej nigdy się nie dowie, Is nie miał zamiaru jej o tym mówić. Poza tym wierzył, że Plant się zmieni. Przecież pójdą razem do psychologa, może łatwiej będzie mu zrozumieć. Chryste, jak on się oszukiwał. Tak, był typem człowieka, który myśli, że miłość potrafi zdziałać cuda.
Craine, kiedy patrzy w lustro, to ma takie 'okay, jesteś', nigdy jakoś nie zastanawiał się, czy komuś może się podobać. Pewnie gdyby był takim Włochem z krwi i kości, to by sobie mówił, że 'wow, wyglądasz zajebiście', ale Is to nadal Is. Przynajmniej ma dobre serduszko! Poza tym, skoro podoba się Joshowi, to nie musi się już nikomu innemu podobać. Zresztą on nie widział świata poza Plantem, nikt mu nie dorównywał. Ktoś tu mówił coś o miłości? Tak, ona właśnie tak działa.
Kochał każdą, nawet najmniejszą bliznę na jego ciele. Życzył sobie jedynie, żeby ich nie przybywało. Przynajmniej w jego towarzystwie tego nie robił, co Isaiah cieszyło. Mruknął zadowolony, widząc, jak ciało chłopaka reaguje na jego dotyk. To go podniecało jeszcze bardziej.
Rozpiął jego spodnie, zsunął je z niego razem z bokserkami. Wrócił wargami do podbrzusza Josha, po czym przejechał językiem po długości jego członka. Nigdy wcześniej tego nie robił, ale chyba najwyższy czas spróbować. Może inaczej, po prostu chciał spróbować. W końcu wsunął jego członek do swoich ust. Było to dość dziwne uczucie, jednak zignorował to i zaczął powoli go masować swoimi ustami.
Ostatnio zmieniony przez Isaiah Craine dnia Pią Kwi 10 2020, 17:26, w całości zmieniany 1 raz
Isaiah Craine
- +18:
Akurat z samooceną, jeśli chodzi o wygląd, to Josh nie miał problemu. Podobał się sobie i wiedział, że może się podobać. Poza tym gdyby nie był pewny siebie względem swojego wyglądu to nie ubierałaby się w taki sposób, w jaki się ubiera. Z resztą moda zawsze była jedną z jego cichych pasji, o której raczej z nikim nie rozmawiał.
Już kiedy Craine zsuwał jego spodnie Josh miał wrażenie, że oszaleje. Na samą myśl o tym co może się zdarzyć cały drżał. Poczuł ucisk w brzuchu, gdy Is przejechał językiem po jego członku. Jednak kiedy schował go w swoich ustach Josh jęknął głośno i wygiął nieco plecy w łuk. Wsunął dłoń we włosy swojego chłopaka. Jednak trochę kontroli musiał mieć. Raz po raz unosił biodra prosząc go o więcej.
-Is... - powiedział cicho i znów jęknął głośno. Zerknął na niego z nad przymkniętych oczu. Cholera, ten widok był cudowny. Chciał go tak oglądać w nieskończoność. Na pewno wryje sobie to w pamięć. Pewnie na samą myśl o tej sytuacji zabraknie mu tchu.
Joshua Plant
- +18:
- Musiał przyznać, że zauważył poczucie stylu u Josha. Chociaż czasem według niego ubierał się jak szykowny kloszard. Craine ubierał w czym, było mu wygodnie, nie przywiązywał zbyt wielkiej wagi do tego, jak będzie wyglądał. Dlatego często nosił naprawdę dziwne połączenia, ale jeszcze nikt go palcami nie wytykał, więc chyba nie było tak źle.
Nie wiedział, czy robi to dobrze, no ale słysząc jęki chłopaka, nie zaprzestawał swoich działań. Mruknął, kiedy poczuł jego dłoń w swoich włosach. Oddychało mu się dość ciężko, no bo miał ograniczony dostęp powietrza. Starał się poruszać swoimi ustami regularnie, pozwalając nieco przejąć kontrolę Joshowi. Gdy usłyszał swoje imię, to miał wrażenie, że zaraz oszaleje. Chyba jeszcze w życiu nie brzmiało ono tak, jak teraz. Jakby nabrało całkiem nowego znaczenia, które było znane jedynie jemu oraz Joshowi. Miał wrażenie, że jego zmysły właśnie zapłonęły żywym ogniem. Przyśpieszył nieco swoje ruchy, po czym wyjął jego członka ze swoich ust. Przejechał jeszcze raz po nim językiem, patrząc na chłopaka. Zaczął ponownie całować jego tors, gdzieniegdzie przygryzał delikatną skórę Josha, powoli przesuwał się coraz wyżej, aż w końcu dotarł do twarzy chłopaka. Chwycił dłonią jego szczękę, popatrzył na niego z lekkim uśmiechem, po czym namiętnie wpił się w wargi Planta. Teraz to on miał większą kontrolę.
Isaiah Craine
- +18:
Jakby Craine dał się ubrać to Josh na pewno by go ładnie wystroił. I na pewno nie wyglądałby jak szykowny kloszard! Is po prostu nie rozumiał poczucia stylu i mody. Najnowsza moda. Prosto z wybiegów, serio.
Czuł się tak cholernie dobrze. Nigdy wcześniej nie czuł niczego podobnego. Oczywiście - nie było to porównywalne do samego seksu, bo ten był nieziemski. Nie mógł się powstrzymać przed regularniejszym unoszeniem bioder. Is odsunął się w ostatnim momencie, bo Josh praktycznie doszedł.
-No ej - mruknął tylko niezadowolony. Jak tak można! Starał się uspokoić oddech, jednak było to kompletnie bez sensu. Patrzył na niego pełnym pożądania wzrokiem gdy ten chwycił go za twarz. Oddanie mu władzy było naprawdę dobrym pomysłem. Is całował z taką pasją, był skubany w tym cholernie dobry, trzeba było mu to oddać. Może po prostu Włosi mają to we krwi? Położył dłonie na jego talii i zacisnął je mocno przyciągając chłopaka do siebie. Chciał poczuć jego ciało na swoim.
Joshua Plant
- +18:
- Może kiedyś mu na to pozwoli, ale jak na razie nawet coś takiego mu na myśl nie przyszło. Poza tym lubił swój niedbały styl! Może po prostu nadrabiał uroczą buźką, w którą nie wierzył? Coś w tym jest... Zresztą nigdy się modą szczególnie nie interesował, a wybiegi wydawały mu się dziwne. Co to za radocha oglądać ludzi, jak po prostu chodzą w nowych ciuchach?
Właśnie dlatego się od niego odsunął. Czuł, że chłopak jest już blisko, a nie chciał, żeby jeszcze kończył. Przecież jeszcze z nim nie skończył, tak? Może to okropne, że zostawił go w takim momencie, ale co szkodzi się troszeczkę podroczyć. Cholera, chciał ten widok zapamiętać do końca życia. Cały rozgrzany, aż się go domagał.
- Shh... - mruknął tylko, kiedy usłyszał jego niezadowolenie. Możliwe, że miał to we krwi, w końcu włoskie geny robią swoje. Nie wiedział, co w niego wstąpiło, że zdobył się na takie odważne ruchy, ale brnął w to. Skoro sprawiał przyjemność swojemu chłopakowi, to chyba wszystko grało, prawda? Jęknął cicho, kiedy tak zacisnął palce na jego talii. Ciepło jego ciała dosłownie go parzyło. Boże, Josh naprawdę doprowadzał Is'a do szaleństwa, tracił przy nim głowę. Oderwał się na moment od chłopaka, przesunął palcem po jego dolnej wardze. Był tylko jego. Patrzył na niego niebezpiecznie podnieconym wzrokiem. Kto by pomyślał, że w tego chłopaka kiedykolwiek wstąpi coś takiego?
Isaiah Craine
- +18:
Wpatrywał się w niego z rozszerzonymi źrenicami. Róż na jego policzkach nie znikał nawet na moment. Patrzył na niego jak ufne dziecko, które jest gotowe być grzeczne, jeśli tylko dostanie nagrodę. Ciężko mu było nawet złapać oddech, kiedy Is tak nad nim zawisł. Zrobiłby dla niego prawie wszystko. Nie mógł sobie wyobrazić tego co by się stało, gdyby go stracił. Isaiah był lepszy niż jakikolwiek narkotyk.
Cholernie podobał mu się ten wzrok. Nigdy nie widział u swojego chłopaka takiego spojrzenia, ale już wiedział, że chciał widzieć go częściej. Kurwa, jak on go podniecał. Wystarczył dotyk, odpowiednie spojrzenie a Joshowi kolana miękły. Drżącymi dłońmi chwycił jego dłoń i położył ją sobie na gardle. Isaiah jeszcze tego nie wiedział, ale Josh nie tylko był małym sadystą, ale również masochistą. Niektóre z jego blizn nie były wcale zadane z rozpaczy. Niektóre powstały w ekstazie.
-Pieprz mnie Isaiah, proszę Cię - wyszeptał do niego.
Joshua Plant
- +18:
- Musiał przyznać, że podobało mu się to lekkie poczucie władzy. Miał nad nim kontrolę, role się odwróciły. A Isaiah dostał jakiś zastrzyk odwagi, jakby chciał spełnić swoje najgłębiej skrywane fantazje. To spojrzenie, zaróżowione policzki, rozchylone wargi, sprawiały, że tracił rozum. Byłby w stanie zrobić dla niego wszystko, bez wyjątku. Plant bardzo szybko owinął go sobie wokół palca. Jednak jak widać Craine potrafi dominować, co nawet jego samego zaskoczyło.
Reakcje chłopaka rozgrzewały go do czerwoności, tak bardzo potrzebował go w swoim życiu. A co jeśli faktycznie będzie musiał odejść? Nie, nie mógł o tym myśleć. Musiał wierzyć, że wszystko się ułoży. To byłby dla niego okrutny cios. Jedno jest pewne, działał na niego o wiele lepiej niż trawka, heroina czy jakiekolwiek inne używki na tym świecie. Nic więcej mu nie potrzeba, skoro ma go dla siebie. Może to samolubne, ale chciał, żeby był już tylko jego.
Kiedy dłoń Is'a znalazła się na gardle chłopaka to miał przed oczami wczorajszy obrazek. Nie, nie chciał tego, nie jest w stanie go nawet lekko w łóżku podduszać. Josh mógł zobaczyć, że Craine zaczyna oddychać niespokojnie. Mimo wszystko pocałował go po raz kolejny, kolejne słowa sprawiły, że na moment zapomniał, jak ma oddychać. Kurwa, to podniecało go niesamowicie. Chciał to zrobić, już, natychmiast, ale nie miał zamiaru zadawać mu bólu, więc powinien go jakoś odpowiednio przygotować. Dlatego położył się obok niego, przyciągnął Josha do siebie. Przerwał pocałunek, żeby móc ponownie przejechać palcem po jego mokrej wardze. Następnie zaczął agresywnie całować szyję Planta, zostawiał po sobie lekko czerwone ślady. Dłonią zjechał po jego torsie, później przejechał po biodrze oraz pośladkach aż wsunął w niego palec. Nie przestawał go całować, był już podniecony do granic możliwości.
Isaiah Craine
- +18:
Josh miał taki dar, że bardzo łatwo owijał sobie ludzi wokół palca. Wbrew jego dość antypatycznej osobowości Plant wiedział co zrobić, żeby ludzie robili to, co chciał żeby robili. Wiedział jak grać na emocjach innych i nimi manipulować. Przebiegła mangusta, ot co.
Chłopak nieco się zawiódł. Cóż, z jednej strony nie dziwił się Craine'owi zważywszy na to co stało się wcześniej, jednak ta większa, samolubna część Josha była trochę o to zła. Powstrzymał się jednak od złośliwości. Nie miał zamiaru, żeby ta sytuacja nagle się skończyła. Pragnął go. Chciał go czuć i szczytować razem z nim.
Te agresywne pocałunki składane na jego ustach i szyi przekazywały całe podniecenie Is'a. To uczucie, gdy ktoś pragnie Ciebie tak bardzo, że tak na kogoś działasz... Nie można było tego opisać słowami.
Jęknął mu głośno prosto w usta, kiedy wsunął w niego palec. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że nie znał tego uczucia. Znał je bardzo dobrze, tylko nigdy nie było to udziałem innej osoby. Ten mały diabeł wiele w swoim życiu rzeczy próbował. Ale chciał ciągle więcej nowych doznań. Chciał czuć w sobie chłopaka, którego tak cholernie pragnął i kochał.
Joshua Plant
- +18:
- Isaiah szczególnie się nie wzbraniał, jego największą wadą jest przede wszystkim naiwność. Był niesamowicie podatny na takich ludzi, poza tym miał ogromną słabość do tego chłopaka, jeszcze za czasów szkolnych. Pewnie manipulował również Is'em, ale nie zastanawiał się nad tym jakoś szczególnie. Przebiegła mangusta, nie ma co.
Nie był w stanie tego zrobić, nie dla niego takie zabawy. Przed oczami stanął mu wczorajszy wieczór. Przypomniał sobie wzrok Josha, swój strach, później fazę po herze. Nic przyjemnego. Powstrzymał się, żeby nie przestać, nie chciał, żeby nastrój nagle zniknął. Poza tym pragnął go cholernie jak nigdy dotąd. Miał wrażenie, że za każdym kolejnym razem przeżywał całkiem nowe emocje. Jeszcze więcej doznań niż wcześniej.
Słysząc jego jęk, sam westchnął wprost w jego usta. Czuł, że zaraz nie wytrzyma, naprawdę. Odsunął się chłopaka, żeby ściągnąć z siebie spodnie oraz bokserki. To pragnienie było już nie do wytrzymania. Chwycił go za ramię, nieszczególnie delikatnie, żeby położył się na plecach. Pocałował krótko, ale treściwie. Chwycił go za biodra, żeby lekko się uniósł, po czym wszedł w chłopaka, pomagając sobie przy tym ręką. Jęknął głośno, kiedy poczuł, jak wnętrze chłopaka otula jego członek. To było nie do opisania, wspaniałe uczucie.
- Dobrze wszystko? - wydyszał, pochylając się do Planta. Chciał być jak najbliżej niego. Chwilowo się nie poruszał w nim, ciężko było mu w ogóle złapać oddech. - Kocham Cię Josh, jak kurwa nikogo, nigdy dotąd. - spojrzał mu głęboko w oczy.
Isaiah Craine
- +18:
Miał problem z oddychaniem, ale w taki miły sposób. Taki sposób kiedy z zachwytu braknie Ci tchu. Kiedy emocje są tak wielkie, że masz wrażenie jakby ktoś położył Ci ciężki kamień na piersi, ale mimo to oddychasz.
Wzdłuż kręgosłupa przebiegł go dreszcz kiedy poczuł ten zdecydowany ruch chłopaka. Podobało mu się to. Oddać się Is'owi całkowicie. Dać sobą władać żeby móc zwariować w jego ramionach.
Jego plecy wygięły się w łuk kiedy Is wsunął w niego swój członek. Na szczęście tym razem nie musieli być cicho. Z usta Josha dobył się głośny jęk rozkoszy. Przymknął oczy i przygryzł nieznacznie wargę. To było tak cudowne.
-Tak - wyrzucił z siebie -Ja Ciebie też kocham. Jestem tylko Twój - odparł wpatrując się w niego swoimi ciemnymi oczyma chociaż mówienie sprawiało mu w tym momencie nieco trudności.
Joshua Plant
- +18:
- Kto by pomyślał, że kiedykolwiek będzie mu dane przeżyć coś takiego. Najwidoczniej los tak chciał, skoro zetknął ich wtedy podczas rozmowy z właścicielem mieszkania. Teraz jego życie było o wiele bardziej kolorowe. Dobra, całkowicie nie myślał o tych złych momentach. Przecież, po co wiecznie rozpamiętywać?
Tutaj nie musieli być cicho, nie przejmowali się czy sąsiedzi usłyszą. Zresztą jedna z ich sąsiadek to tez sobie ostatnio nie żałowała....więc dlaczego oni by mieli. Craine zazwyczaj miał głęboko gdzieś, co ludzie o nim myślą. Ten widok, przygryziona warga, przymknięte oczy. Chyba w życiu nie widział nic seksowniejszego, naprawdę. Uważał, że Josh na co dzień jest pięknym chłopakiem, ale teraz to już naprawdę... Jego głośne jęki były jak muzyka dla uszu Is'a. Jeszcze te słowa, że należy tylko do niego. Craine miał wrażenie, że jego ciało się zaraz rozpadnie.
Powoli zaczął się poruszać, to wszystko zapierało mu dech w piersiach. Przejechał nosem po policzku Josha, chłopak mógł słyszeć jego nierówny oddech oraz jęki. Chwycił za nadgarstki Planta, przygwoździł ręce chłopaka nad jego głową. Następnie dłońmi odnalazł te jego i mocno splótł ich palce. Starał się obserwować reakcje Josha, nie chciał, żeby cokolwiek mu uciekło. Czuł się tak błogo, z każdą kolejną chwilą jego ruchy stawały się bardziej zdecydowane, mocniejsze.
- Tylko mój. - jęknął, dysząc ciężko. Faktycznie, to już nie przypominało tego delikatnego seksu. Chciał, żeby go pieprzył, a on to robił. Czerpał z tego niesamowitą przyjemność, a pokój wypełniały jego jęki.
Isaiah Craine
- +18:
Kiedy zaczęli wynajmować mieszkanie to Josh skutecznie unikał Craine'a. Nie chciał z nim rozmawiać, olewał go kiedy tamten do niego coś mówił, a jak już się odezwał to nie był zbyt przyjemny.
Oj tak ich sąsiadka potrafiła ostatnio dać pokaz umiejętności. Widział też kiedyś jak na klatce schodowej szła z jakimś chłopakiem. Trzeba przyznać, że ten był cholernie przystojny. Na pewno był charyzmatyczny i dobry w łóżku, sądząc po odgłosach jakie dobiegały z mieszkania dziewczyny.
Jak tylko chłopak zaczął się poruszać Josh miał wrażenie, że nic lepszego nie może go spotkać. To było wspaniałe uczucie. Nie dziwił się, że ludzie tak kochali seks. Jego jęki były cholernie głośne. Klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała. Wpatrywał się w Isaiah jakby był najcenniejszą rzeczą na świecie.
Myślał, że nie może być lepiej, kiedy poczuł jak chłopak łapie jego dłonie. Jego palce mimowolnie zacisnęły się jakby chciał powiedział, że nie wypuści go ze swoich szponów. Kiedy przyśpieszył, a jego ruchy stały się silniejsze jęki zamieniły się w krzyki rozkoszy. Nie był już w stanie na niego patrzeć. Odchylił głowę i zamknął oczy czując jak wpada w ekstazę.
Joshua Plant
- +18:
- Craine naprawdę próbował się zaprzyjaźnić, dzielnie znosił, kiedy zatrzaskiwał mu drzwi swojego pokoju przed twarzą. W końcu stwierdził, że ma chłopaka głęboko gdzieś i po prostu go tolerował. Potem zaczęli okazjonalnie rozmawiać, ale nigdy jakoś miło. Dlaczego w takim razie stracił głowę dla tego chłopaka? Trudno stwierdzić, miłość po prostu taka jest i tyle.
Gdyby wiedział, że Josh uważa faceta sąsiadki za przystojnego, to na pewno krzywo by na gościa patrzył. No bo, co jak co, ale Craine potrafił być zazdrosny. Czasem takie uczucia się w nim budziły więc lepiej nie testować jego możliwości.
Było mu cholernie dobrze, jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego, jak teraz. Już pierwszy seks z Plantem był wspaniały, ale teraz... Same reakcje chłopaka wprowadzały Is'a w błogi stan. Przez jego ciało przechodziły dreszcze przyjemności. Czuł, że zbliża się do końca.
Próbował go całować w międzyczasie, ale nawet to było dla niego teraz trudne. Ścisnął mocniej dłonie Josha, a kiedy odchylił głowę, to przejechał jeszcze czubkiem języka po jego szyi. Po dwóch mocniejszych pchnięciach doszedł w nim z głośnym jękiem. Mógłby przysiąc, że w tym momencie zobaczył wszystkie gwiazdy. Oparł czoło o to należące do Planta, dyszał ciężko, a jego ciało całe drżało. Potrzebował się uspokoić trochę, przymknął na moment oczy.
Isaiah Craine
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Golden Gate City :: Po godzinach :: Archiwum :: Gry
Strona 2 z 3
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|