San Vincenzo - kwiecień 2020
Golden Gate City :: Po godzinach :: Archiwum :: Gry
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
spontaniczne odwiedziny Isaiah w rodzinnym domu, kwiecień 2020, Joshua Plant & Isaiah Craine
ciuch
Pomysł żeby odwiedzić w weekend rodziców Isaiah był całkiem spontaniczny. Akurat państwo Craine chwilowo przebywali w rodzinnym mieście, gdzie mieli swój domek. Rodzice uwielbiali w każdej wolnej chwili wracać do Włoch. Twierdzili, że tam czują się o wiele lepiej niż w San Francisco. Chociaż ojciec Isaiah urodził się w Kalifornii. Plan jednak trzeba było nieco zmodyfikować, ponieważ ponad osiemnaście godzin chłopcy mieli spędzić na samej podróży. Dlatego postanowili, że Craine weźmie pare dni wolnego w pracy i wyruszą już w czwartek. W razie czego mogli wracać dopiero w poniedziałek. Udało się nawet dorwać tańsze bilety lotnicze, w końcu sezon wakacyjny jeszcze się nie zaczął więc nie było aż tak wielkiego popytu. Spakowali wszystko, upewnili się czy zabrali leki Josha. Bez nich pewnie chłopak by się nie obszedł, a Isaiah zależało żeby czerpał z wyjazdu, jak najwięcej. Przecież chciał mu pokazać, co znaczy prawdziwa rodzina, ciepło oraz szczęście.
Lot samolotem nie był taki zły, jak się Plantowi wydawało. Poza tym miał obok siebie Is'a, który starał się go uspokoić i co chwilę go czymś zajmował. Udało się nawet trochę pospać. Mimo wszystko dotarli do San Vincenzo okropnie zmęczeni. Matka Craine oczywiście nie dała za wygraną, przywitała ich gorąco. Wyściskała Josha nie pytając o pozwolenie, chociaż chłopak z nią rozmawiał o nim i uprzedzał, że czasem miewa gorszy czas. Kiedy już poznał jego rodziców to przeszli na piętro domku.
- Nie mamy pokoju gościnnego więc jesteś skazany na mnie. Ewentualnie, jeśli będę Ci przeszkadzał to przeniosę się do rodziców. - odezwał się do Josha, kiedy już znaleźli się w jego dawnym pokoju. Zaczął gryźć nerwowo wargę, no bo nadal nie potrafił się przyzwyczaić, że może go pocałować czy też chociażby przytulić. Zresztą nie wiedział kim są teraz dla siebie, a nie chciał na chłopaka naciskać. - Trzymasz się jakoś? Wiem, że tutaj jest strasznie głośno, no i mama bardzo dużo mówi, a przede wszystkim nie wie co to przestrzeń osobista. - zaśmiał się. - Podejrzewam, że dziś już nic nie zobaczymy. Ewentualnie, jak odzyskamy trochę siły to możemy pójść na spacer. Niedaleko jest plaża. - dodał jeszcze siadając na łóżku.
Isaiah Craine
outfit
Kilka dnia przed wyjazdem Josh strasznie się denerwował. Cieszył się, ale też stresował. Nigdy nie był za granicą, nie wiedział jak działa lotnisko, co trzeba zabrać. Na szczęście Is mu we wszystkim pomógł. Nawet pilnował, żeby wziął lekarstwa! Josh ostatnio był strasznie potulny i grzeczny - aż dziw.
Na początku lotu strasznie się bał, ale Is szybko go uspokoił i Plant zrozumiał, że to nie jest wcale takie straszne. Dużo spał, słuchał trochę muzyki, trochę rozmawiał z Crainem. Mimo, że lot był długi to czas minął szybko.
Po przyjeździe był strasznie podekscytowany. Rozglądał się uważnie jakby chciał wszystko dokładnie zapamiętać. Był taki szczęśliwy. Na miejscu okazało się, że mama Craina jest bardzo ciepła. Josh nie zdążył nawet zaoponować kiedy go przytuliła.
Po uprzejmościach poszedł za współlokatorem i wszedł za nim do jego pokoju. Rozejrzał się jakby chciał sprawdzić czy nic tam nie czyha.
-Chcę żebyś ze mną został. Lubię z Tobą spać. Jesteś mięciutki i ciepły - powiedział i uśmiechnął się do niego uroczo. Podszedł do łóżka i usiadł na nim wbijając wzrok w chłopaka -Tak, jest okej. Myślę, że dam radę. I tak, chętnie przeszedłbym się na spacer - dodał i złapał go za ręce przyciągając do siebie żeby złożyć pocałunek na jego ustach.
Kilka dnia przed wyjazdem Josh strasznie się denerwował. Cieszył się, ale też stresował. Nigdy nie był za granicą, nie wiedział jak działa lotnisko, co trzeba zabrać. Na szczęście Is mu we wszystkim pomógł. Nawet pilnował, żeby wziął lekarstwa! Josh ostatnio był strasznie potulny i grzeczny - aż dziw.
Na początku lotu strasznie się bał, ale Is szybko go uspokoił i Plant zrozumiał, że to nie jest wcale takie straszne. Dużo spał, słuchał trochę muzyki, trochę rozmawiał z Crainem. Mimo, że lot był długi to czas minął szybko.
Po przyjeździe był strasznie podekscytowany. Rozglądał się uważnie jakby chciał wszystko dokładnie zapamiętać. Był taki szczęśliwy. Na miejscu okazało się, że mama Craina jest bardzo ciepła. Josh nie zdążył nawet zaoponować kiedy go przytuliła.
Po uprzejmościach poszedł za współlokatorem i wszedł za nim do jego pokoju. Rozejrzał się jakby chciał sprawdzić czy nic tam nie czyha.
-Chcę żebyś ze mną został. Lubię z Tobą spać. Jesteś mięciutki i ciepły - powiedział i uśmiechnął się do niego uroczo. Podszedł do łóżka i usiadł na nim wbijając wzrok w chłopaka -Tak, jest okej. Myślę, że dam radę. I tak, chętnie przeszedłbym się na spacer - dodał i złapał go za ręce przyciągając do siebie żeby złożyć pocałunek na jego ustach.
Joshua Plant
Mama Craine nie chciała odpuścić, jeszcze słysząc o tym, że chłopak nie zaznał rodzinnego ciepła to chyba wyznaczyła sobie jakąś misję. Może Is źle zrobił, że jej o tym powiedział. No ale to nadal jego mama, nie miał z nią żadnych tajemnic. Ona pierwsza wiedziała o jego orientacji, była zszokowana, ale nie odrzuciła syna. Dlatego Isaiah ufał jej bezgranicznie, w końcu wyrozumiała z niej kobieta. Aż dziwne, że w ogóle dała im chwilę żeby mogli odpocząć. Znając mamę to pewnie już szykowała górę jedzenia, bo Josh jest 'taki chudziutki'.
- W porządku. Podoba Ci się w ogóle? - uśmiechnął się lekko. Szczerze mówiąc to liczył na taką odpowiedź, ale nie chciał nic robić wbrew chłopakowi. Nie mniej cieszył się, że będą razem spać. Lubił jego zapach, ciepło ciała, miękkie włosy. - W takim razie później pójdziemy. - wygiął kącik ust w szerszym uśmiechu. Odwzajemnił pocałunek, przeciągnął go nieco. No bo w samolocie nie bardzo mogli sobie na coś takiego pozwolić, ostatecznie pociągnął go za sobą tak, że Is opadł plecami na materac, a Plant leżał na nim. Nie przestawał go całować, jedną dłoń wplótł we włosy chłopaka. - Matko....co Ty ze mną robisz? - zapytał cicho, kiedy przerwał pocałunek. Serce biło mu jak szalone, a oddech lekko przyśpieszył.
- W porządku. Podoba Ci się w ogóle? - uśmiechnął się lekko. Szczerze mówiąc to liczył na taką odpowiedź, ale nie chciał nic robić wbrew chłopakowi. Nie mniej cieszył się, że będą razem spać. Lubił jego zapach, ciepło ciała, miękkie włosy. - W takim razie później pójdziemy. - wygiął kącik ust w szerszym uśmiechu. Odwzajemnił pocałunek, przeciągnął go nieco. No bo w samolocie nie bardzo mogli sobie na coś takiego pozwolić, ostatecznie pociągnął go za sobą tak, że Is opadł plecami na materac, a Plant leżał na nim. Nie przestawał go całować, jedną dłoń wplótł we włosy chłopaka. - Matko....co Ty ze mną robisz? - zapytał cicho, kiedy przerwał pocałunek. Serce biło mu jak szalone, a oddech lekko przyśpieszył.
Isaiah Craine
-Tak. Jest tu pięknie. Nie ma takiego zamieszania jak w San Francisco. Chciałbym żyć w takim spokojnym miejscu - odpowiedział. Całe życie spędził w wielkim mieście. Nigdy nie był nawet na wakacjach, więc nie mógł sobie wyobrazić jak to jest żyć gdzieś, gdzie nie ma tego całego zgiełku. Był zszokowany, że na zewnątrz może być tak cicho. Wiadomo nie było głucho, ale w porównaniu do SF...
-Cieszę się - powiedział podekscytowany. W niczym nie przypominał tego małego socjopaty, którym był na co dzień. Ta sytuacja z heroiną znaczenie zbliżyła ich do siebie.
Nie miał nic przeciwko temu, żeby dać się położyć na Crainie. Uśmiechnął się do niego słodko po czym oddał mu pocałunek. Coraz lepiej mu to wychodziło - przecież miał sporo okazji do nauki. Mruknął zadowolony.
-Nic takiego - odparł ze słodkim uśmiechem. Czuł jak bije serce Craine'a. Serduszko Planta również waliło jak młot, a sam Is mógł poczuć, że chłopak jest tą sytuacją podniecony.
-Cieszę się - powiedział podekscytowany. W niczym nie przypominał tego małego socjopaty, którym był na co dzień. Ta sytuacja z heroiną znaczenie zbliżyła ich do siebie.
Nie miał nic przeciwko temu, żeby dać się położyć na Crainie. Uśmiechnął się do niego słodko po czym oddał mu pocałunek. Coraz lepiej mu to wychodziło - przecież miał sporo okazji do nauki. Mruknął zadowolony.
-Nic takiego - odparł ze słodkim uśmiechem. Czuł jak bije serce Craine'a. Serduszko Planta również waliło jak młot, a sam Is mógł poczuć, że chłopak jest tą sytuacją podniecony.
Joshua Plant
- Całkiem inny klimat, prawda? Mam tylko nadzieję, że pogoda będzie dopisywać. – uśmiechnął się do niego, znał to miejsce na wylot. Przecież bywał w San Vincenzo często, także dla niego była to jakby codzienność. Niemniej jednak cieszył się, że Joshowi się podoba. – Może kiedyś? Wiesz, zawsze możesz jeździć tutaj ze mną częściej. Rodzice na pewno nie mają nic przeciwko. Tylko najpierw musisz przeżyć, jak się zlecą wszystkie kuzynki, babcia, ciotki. – wywrócił oczami śmiejąc się. Przecież oni nigdy nie przepuszczali okazji, kiedy Isaiah wracał do rodzinnego miasta. – Jedynie we Florencji może być ciężko, czasem w ogóle nie da się tam przejść. – obiecał, że mu pokaże te miejsca na żywo to obietnicy dotrzyma.
- Weźmiemy koc żebyś nie zmarzł. – dodał jeszcze a propos spaceru. Na plaży mogliby być jeszcze trochę chłodno. Zachowywał się jakby w ogóle nie było śladu po tym wiecznie zdenerwowanym Joshu. Craine miał nadzieję, że uda mu się sprawić, że chłopak będzie szczęśliwy. Skupił się następnie jedynie na miękkich wargach Planta, których mógłby smakować godzinami. – Tylko Ci się tak wydaje. – czuł, że sam się podniecił tym wszystkim. No ale co mógł poradzić na to, że chłopak tak na niego działa? Obrócił się tak żeby móc teraz zawisnąć nad Plantem, przejechał palcami delikatnie po jego policzku. – Josh... Wiesz, ja... jeszcze nie.... - głupio mu było, większość osób w ich wieku miała to za sobą.
- Weźmiemy koc żebyś nie zmarzł. – dodał jeszcze a propos spaceru. Na plaży mogliby być jeszcze trochę chłodno. Zachowywał się jakby w ogóle nie było śladu po tym wiecznie zdenerwowanym Joshu. Craine miał nadzieję, że uda mu się sprawić, że chłopak będzie szczęśliwy. Skupił się następnie jedynie na miękkich wargach Planta, których mógłby smakować godzinami. – Tylko Ci się tak wydaje. – czuł, że sam się podniecił tym wszystkim. No ale co mógł poradzić na to, że chłopak tak na niego działa? Obrócił się tak żeby móc teraz zawisnąć nad Plantem, przejechał palcami delikatnie po jego policzku. – Josh... Wiesz, ja... jeszcze nie.... - głupio mu było, większość osób w ich wieku miała to za sobą.
Isaiah Craine
-Myślałem, że tu zawsze jest pogoda - odparł. Tak zawsze pokazywali w filmach i telewizji. Włochy kojarzyły mu się tylko i wyłącznie z upałami. Zdziwił się, że kiedy wysiedli z samolotu i nie było skwaru. Choć i tak było o wiele cieplej niż w SF.
-Chciałbym, ale nie chcę być nachalny... - odwrócił wzrok. Przecież nie może się tak ciągle wpraszać. Nigdy nie jeździł do kogoś w gości, nie wiedział jak często można do kogoś przyjeżdżać, żeby nie być irytującym -Nie brzmi miło. W AC nie było tam aż tylu ludzi - zaśmiał się słodko -Dziękuję - dodał na wspomnienie kocyka. Josh był zmarzluchem więc kocyk był jak najbardziej trafionym pomysłem.
Poczuł ukłucie w brzuchu gdy Is zawisł nad nim. Przygryzł wargę i odwrócił wzrok zaczerwieniony.
-Wiesz przecież, że ja też nie - mruknął i spojrzał mu w oczy -Ale myślisz, że chcesz... no wiesz, zrobić to własnie ze mną? - dodał po chwili. Wyglądał tak uroczo! Taki zakłopotany i zaczerwieniony. Kto by pomyślał jakim psycholem jest ten szczeniaczek.
-Chciałbym, ale nie chcę być nachalny... - odwrócił wzrok. Przecież nie może się tak ciągle wpraszać. Nigdy nie jeździł do kogoś w gości, nie wiedział jak często można do kogoś przyjeżdżać, żeby nie być irytującym -Nie brzmi miło. W AC nie było tam aż tylu ludzi - zaśmiał się słodko -Dziękuję - dodał na wspomnienie kocyka. Josh był zmarzluchem więc kocyk był jak najbardziej trafionym pomysłem.
Poczuł ukłucie w brzuchu gdy Is zawisł nad nim. Przygryzł wargę i odwrócił wzrok zaczerwieniony.
-Wiesz przecież, że ja też nie - mruknął i spojrzał mu w oczy -Ale myślisz, że chcesz... no wiesz, zrobić to własnie ze mną? - dodał po chwili. Wyglądał tak uroczo! Taki zakłopotany i zaczerwieniony. Kto by pomyślał jakim psycholem jest ten szczeniaczek.
Joshua Plant
- Nie zawsze. Uwaga, zdarza się, że nawet pada. - zaśmiał się. Pogoda się rozkręcała, już i tak było osiemnaście stopni na plusie, także zapowiadało się dobrze. Wieczorami na plaży potrafiło być zimno, ale kocyk załatwi sprawę. Cholera, naprawdę nadal nie potrafił uwierzyć, że to wszystko się dzieje. Josh? W jego domu? Z nim? Takie rzeczy czasem spotykały go w snach. W szkole potajemnie do niego wzdychał, chociaż wiedział, że nic z tego nie będzie. A tutaj proszę bardzo, życie jednak potrafi być przewrotne.
- Zobaczysz, że jak już raz tu przyjechałeś to od teraz mama będzie non stop pytać, kiedy znów przyjedziesz. - zapewnił go. Zaleta naprawdę wyrozumiałych, ciepłych rodziców. Powinien o wiele bardziej doceniać swoją rodzinkę, niektórzy nie mieli tyle szczęścia. - Bo to gra. - dodał rozbawiony, po czym zmierzwił mu lekko włosy. Obdarzył go jedynie uśmiechem, Isaiah czuł, że ten wyjazd może nie skończyć dla niego dobrze. Z każdym kolejnym dniem wydawało mu się, że przepadł już tak całkowicie. Był tak zapatrzony w chłopaka, że nic innego się nie liczyło. Jakby po prostu uczucia, które tłumił wróciły do niego ze zdwojoną siłą. Wiedział, że jeśli coś się wydarzy to będzie cierpiał. Niestety, taki jego minus, stanowczo zbyt szybko przywiązuje się do ludzi.
- Wiem, wiem. Ja nie chcę robić nic wbrew Tobie, ani Cię namawiać....Wiesz, tak po prostu chciałem poruszyć temat. - odwrócił wzrok zakłopotany, język mu się automatycznie zaczął plątać. - A co jeśli powiem, że chciałbym? - zapytał przenosząc nieśmiało wzrok na chłopaka. Wiadomo, że nie musiało to być teraz, przecież nigdzie im się nie śpieszyło. Oboje teraz wyglądali z jednej strony uroczo, a z drugiej kretyńsko. Policzki kolorów dojrzałego buraka, szukanie mini ucieczki.
- Zobaczysz, że jak już raz tu przyjechałeś to od teraz mama będzie non stop pytać, kiedy znów przyjedziesz. - zapewnił go. Zaleta naprawdę wyrozumiałych, ciepłych rodziców. Powinien o wiele bardziej doceniać swoją rodzinkę, niektórzy nie mieli tyle szczęścia. - Bo to gra. - dodał rozbawiony, po czym zmierzwił mu lekko włosy. Obdarzył go jedynie uśmiechem, Isaiah czuł, że ten wyjazd może nie skończyć dla niego dobrze. Z każdym kolejnym dniem wydawało mu się, że przepadł już tak całkowicie. Był tak zapatrzony w chłopaka, że nic innego się nie liczyło. Jakby po prostu uczucia, które tłumił wróciły do niego ze zdwojoną siłą. Wiedział, że jeśli coś się wydarzy to będzie cierpiał. Niestety, taki jego minus, stanowczo zbyt szybko przywiązuje się do ludzi.
- Wiem, wiem. Ja nie chcę robić nic wbrew Tobie, ani Cię namawiać....Wiesz, tak po prostu chciałem poruszyć temat. - odwrócił wzrok zakłopotany, język mu się automatycznie zaczął plątać. - A co jeśli powiem, że chciałbym? - zapytał przenosząc nieśmiało wzrok na chłopaka. Wiadomo, że nie musiało to być teraz, przecież nigdzie im się nie śpieszyło. Oboje teraz wyglądali z jednej strony uroczo, a z drugiej kretyńsko. Policzki kolorów dojrzałego buraka, szukanie mini ucieczki.
Isaiah Craine
-Naprawdę? - udał zaskoczonego i zaśmiał się. Lubił go. Świetnie się z nim dogadywał i wcale nie był takim durniem za jakiego go brał. Może powinien dopuszczać do siebie więcej osób? Cóż, jedna to i tak już wiele. Nie odczuwał potrzeby, żeby mieć multum znajomych. Żadnych znajomych.
-Myślisz, że mnie lubi? Nie dziwi się, że śpimy w jednym pokoju? - zapytał. W sumie to było dziwne, że chcą spać w jednym łóżku. Jego ojciec nigdy by się na to nie zgodził. Z resztą ojciec Josha jak się dowiedział, że chłopak jest gejem to traktował go jeszcze gorzej niż zwykle.
-Powiem Ci jak będziesz robić coś wbrew mnie. Znasz mnie, nie pozwalam przecież na coś czego nie chcę - uśmiechnął się -Ja też bym chciał... Znaczy możemy zacząć od czegoś mniejszego, ale... jestem ciekawy jak to jest - mruknął starając nie patrzeć się mu w oczy, chociaż czuł, że powinien. Tak strasznie wstydził się mówić takich rzeczy. Przecież to jest dość naturalne, że jak jesteś z kimś blisko to chcesz się z tą osobą kochać, czuć tą osobę obok siebie... Dla Planta jednak to wszystko było takie nowe i dziwne. Czuł się jakby ktoś nagle wrzucił go do centrum Tokyo i kazał się odnaleźć.
-Myślisz, że mnie lubi? Nie dziwi się, że śpimy w jednym pokoju? - zapytał. W sumie to było dziwne, że chcą spać w jednym łóżku. Jego ojciec nigdy by się na to nie zgodził. Z resztą ojciec Josha jak się dowiedział, że chłopak jest gejem to traktował go jeszcze gorzej niż zwykle.
-Powiem Ci jak będziesz robić coś wbrew mnie. Znasz mnie, nie pozwalam przecież na coś czego nie chcę - uśmiechnął się -Ja też bym chciał... Znaczy możemy zacząć od czegoś mniejszego, ale... jestem ciekawy jak to jest - mruknął starając nie patrzeć się mu w oczy, chociaż czuł, że powinien. Tak strasznie wstydził się mówić takich rzeczy. Przecież to jest dość naturalne, że jak jesteś z kimś blisko to chcesz się z tą osobą kochać, czuć tą osobę obok siebie... Dla Planta jednak to wszystko było takie nowe i dziwne. Czuł się jakby ktoś nagle wrzucił go do centrum Tokyo i kazał się odnaleźć.
Joshua Plant
Pokręcił tylko głową z uśmiechem na twarzy. Dobrze się dogadywali, kiedy nie skakali sobie wzajemnie do gardeł. Z jednej strony przez to Is trochę dziwnie się czuł, ponieważ zazwyczaj dostawał chamskie teksty z rana. A teraz? Teraz to nawet z rana dostawał po prostu bliskość. Z jednej strony to wszystko robiło Craine wodę z mózgu, ale nie myślał o jakichkolwiek konsekwencjach. Naprawdę chciał żeby świat poznawał właśnie takiego Josha, który był szczęśliwy.
- Wiesz, ja z nią trochę rozmawiałem o Tobie. Tylko się nie denerwuj, okay? Lubi Cię, chciała Cię poznać. - wiadomo, że przed matką nie miał tajemnic. Miał z nią kontakt jakby była jego najlepszą przyjaciółką, nie raz potrafiła mu doradzić, co zrobić w danej sytuacji. - Oni wiedzą o mojej orientacji. Jakoś przyjęli to, że jestem panseksualny. Chociaż na pewno będą chcieli żeby drzwi były otwarte. - wywrócił oczami. Bo rodzice to nadal jednak rodzice i pomimo nieskończonych pokładów wyrozumiałości to niektóre rzeczy pozostają. - Nie żeby mieli cokolwiek do mojej orientacji to naprawdę wyrozumiali ludzie. - uśmiechnął się lekko. Chryste, pamiętał, jak bardzo się stresował, kiedy im powiedział. Na szczęście nie było tak źle, jak zakładał, że mogłoby być.
- Wiem, wiem. - uśmiechnął się lekko. Ponownie go pogłaskał delikatnie po policzku. - W porządku. Ja też, dlatego wiesz... chciałbym z Tobą. - dodał jeszcze, po czym wrócił do całowania jego warg. Po chwili zjechał nieco pocałunkami w okolice ucha oraz szyi Josha. Robił to pierwszy raz, ale starał się być po prostu czuły. Drżącą dłoń wsunął pod jego koszulkę, delikatnie przejechał po jego skórze.
- Wiesz, ja z nią trochę rozmawiałem o Tobie. Tylko się nie denerwuj, okay? Lubi Cię, chciała Cię poznać. - wiadomo, że przed matką nie miał tajemnic. Miał z nią kontakt jakby była jego najlepszą przyjaciółką, nie raz potrafiła mu doradzić, co zrobić w danej sytuacji. - Oni wiedzą o mojej orientacji. Jakoś przyjęli to, że jestem panseksualny. Chociaż na pewno będą chcieli żeby drzwi były otwarte. - wywrócił oczami. Bo rodzice to nadal jednak rodzice i pomimo nieskończonych pokładów wyrozumiałości to niektóre rzeczy pozostają. - Nie żeby mieli cokolwiek do mojej orientacji to naprawdę wyrozumiali ludzie. - uśmiechnął się lekko. Chryste, pamiętał, jak bardzo się stresował, kiedy im powiedział. Na szczęście nie było tak źle, jak zakładał, że mogłoby być.
- Wiem, wiem. - uśmiechnął się lekko. Ponownie go pogłaskał delikatnie po policzku. - W porządku. Ja też, dlatego wiesz... chciałbym z Tobą. - dodał jeszcze, po czym wrócił do całowania jego warg. Po chwili zjechał nieco pocałunkami w okolice ucha oraz szyi Josha. Robił to pierwszy raz, ale starał się być po prostu czuły. Drżącą dłoń wsunął pod jego koszulkę, delikatnie przejechał po jego skórze.
Isaiah Craine
- +18:
-No... dobrze. Znaczy myślałem, że z nią rozmawiałeś. Nie gniewam się, nie mam o co - uśmiechnął się słodko -To dobrze - odparł tylko. Będzie dziwnie się czuł ze świadomością, że jako dorosły człowiek musi spać przy otwartych drzwiach, ale rozumiał też rodziców chłopaka. Przecież nie zawsze gości się swojego syna i jego potencjalnego chłopaka, bo tak przecież musieli wyglądać dla rodziców.
-To miłe - odparł. Josh nigdy nie wiedział co odpowiadać na takie słowa. Może z czasem i tego się nauczy? Czas pokaże.
Zadrżał czując jego usta na swojej szyi. Z jego usta wyrwał się krótko jęk, gdy poczuł drżącą dłoń Craina na swoim ciele. Serce biło mu jak szalone, w głowie się kręciło. Poczuł dreszcze na ciele. Zanurzył swoją dłoń we włosach Is'a przyciągając go do siebie. Druga dłoń znalazła się na plecach. Josh docisnął go do siebie, chcąc poczuć jego męskość w okolicach swojej. Po raz kolejny jęknął cicho.
Joshua Plant
- +18:
- Craine już wolał na zapas przeprosić, że rozmawiał o nim z matką. No bo nie przyzwyczaił się jeszcze do tej miłej wersji Josha. A nie chciał żeby znowu odpalił mu się evil mode. Zresztą to naturalne, że rozmawiał z mamą o chłopaku, który mu się podoba. Przecież nie tylko córki mają taki kontakt ze swoimi rodzicielkami.
Wiadomo, mają już prawie dwudziestkę na karku i prowadzą dorosłe życie. Jednak rodzice Isaiah są dość staromodni, a chłopak wolał im się nie sprzeciwiać. Nie jest zwolennikiem wykłócania się, no chyba, że akurat zalicza jakieś spięcie z Plantem to co innego.
Uśmiechnął się jeszcze jedynie do niego. Musiał przyznać, że się stresował. Bo skąd miał wiedzieć czy w ogóle cokolwiek robi dobrze. Czując, jak chłopak zadrżał pod wpływem jego pocałunków uśmiechnął się lekko. Przesunął palcami po jego brzuchu. Chwycił jego dolną wargę między zęby, lekko ją przygryzł. Zaczynał go całować nieco zachłanniej niż zazwyczaj. Czuł się odurzony tym wszystkim, co właśnie się dzieje. Serce chciało mu wyskoczyć z piersi, a w głowie jakby się kręciło. Jeszcze czegoś takiego w swoim dziewiętnastoletnim życiu nie zaznał. Potrzebował go więcej, bliżej. Jękną wprost w jego usta, kiedy go tak przyciągnął bliżej siebie. Zadrżał wydając z siebie cichy pomruk zadowolenia, gdy poczuł, jak jest podniecony.
Po chwili pociągnął go nieco żeby się podnieśli, wsunął drugą dłoń pod jego koszulkę żeby po prostu go jej pozbawić. Musiał się na moment od niego odsunąć, wtedy zobaczył ponownie blizny, które miał na ramionach oraz brzuchu. Zbliżył się do chłopaka, zaczął delikatnie całować te najbardziej widoczne ślady. Naprawdę nie chciał żeby kiedykolwiek się okaleczał.
Isaiah Craine
- +18:
Miał wrażenie, że całe jego ciało zaraz eksploduje. Tyle bodźców i emocji jakie jego ciało dostawało było nie do zniesienia. Było to jednak cholernie przyjemne. Jego dłonie drżały jak cholera. Nie miał już nawet pojęcia gdzie jest. Wiedział za to z kim. Z kimś do kogo czuł coraz więcej i z kim chciał spędzać jak najwięcej czasu. Jeżeli Josh tak łatwo się uzależniał to czy od Craine'a też tak szybko się uzależnił? Jeszcze jakiś czas temu nie znosił go a teraz nie wyobrażał sobie życia bez niego.
Podniósł się za chłopakiem i pozwolił mu ściągnąć swoją koszulkę zupełnie zapominając co się pod nią znajduję. Tym razem nie oponował, chciał poczuć jego ciało na sobie.
Wplótł dłoń we włosy Is'a i mruknął krótko. Chłopak mój czuć jak całe ciało Planta drży jakby w gorączce. Miał problem żeby złapać oddech, ale to było miłe. Wsunął dłonie pod koszulkę chłopaka i ściągnął ją z niego. Przecież nie pozostanie dłużny przecież. Tylko on ma się rozbierać?
Joshua Plant
- +18:
- Każdy, nawet ten najdrobniejszy nerw reagował na dotyk chłopaka. Ciało Isaiah dostawało nagle milion bodźców, które sprawiały, że jakby przenosił się do całkiem innej rzeczywistości. Gdzieś tam z tyłu głowy pamiętał o tym, że któreś z rodziców mogłoby wparować. Ale miał ogromną nadzieję, że dali im po prostu czas na odpoczynek i nie będą aż tak 'rodzicować' na samym wstępie. Przewijało się w nim teraz tyle emocji, że ich nawet nie potrafił wyrazić. Poniekąd to było dla niego spełnienie marzeń, nie raz fantazjował, jakby to było, gdyby mógł mieć go blisko. Jednak wyobrażenia nie dorównywały temu, co było teraz. Uzależnił się od tego uczucia, już teraz. Wiedział, że popełnił błąd i znowu dał się ponieść za szybko. Mimo wszystko nie potrafił tego powstrzymać. Obecnie nawet te wszystkie złe momenty, które miały kiedykolwiek miejsce się już nie liczyły.
Miał nieregularny oddech, czasami nawet zapominał, że potrzebuje dostarczać powietrze do płuc. Pozwolił mu się pozbawić koszulki odsuwając się od blizn Josha. Przeszedł go wcześniej przyjemny dreszcz, kiedy poczuł jego dłonie na swojej klatce piersiowej. Miał wrażenie, że dotyk Planta go dosłownie parzy. Chwycił go lekko za kark, po czym przyciągnął do siebie ponownie żeby zacząć namiętnie całować jego wargi. Nie potrafił się od niego oderwać, szczególnie teraz. Potrzebował go, jak nigdy dotąd.
- Jesteś cudowny. - wydyszał cicho w jego usta. Miał potrzebę żeby mu to powiedzieć, nie chciał go peszyć oczywiście. Ponownie zjechał pocałunkami na jego szyję, pozwolił sobie nawet gdzieniegdzie lekko chwycić zębami skórę chłopaka.
Isaiah Craine
- +18:
Josh nawet nie myślał o tym, że ktoś mógłby im tu wparować. Nie był bowiem przyzwyczajony do tego, że ktokolwiek wchodził mu do pokoju. To w ogóle było dziwne, że ktoś oprócz nich był w domu.
Jego dłonie błądziły delikatnie po torsie Is'a. Kiedy tamten znów zaczął go całować Josh delikatnie wbił paznokcie w jego skórą na plecach przez nagły ucisk, który poczuł w żołądku. Jak na mało doświadczonych całkiem sprawnie sobie radzili. Ciekawe czy po prostu takie rzeczy ma się w genach?
-Mhm - mruknął tylko w odpowiedzi. Pogłaskał go po włosach czując jak go podgryza. Jęknął cicho przymykając oczy.
Odsunął go od siebie i pchnął na łóżku. Usiadł na nim okrakiem i wbił się agresywnie w jego usta. Jego dłoń powędrowała po brzuchu Craine'a do jego spodni, które zsunął razem z bokserkami żeby zacisnąć swoją szczupłą dłoń na jego członku. Odsunął się i spojrzał mu w oczy uśmiechając się jak mały psychopata i zaczął poruszać dłonią. Nie chciał stracić z oczu widoku jego reakcji. W oczach Josha pojawiły się iskierki.
Joshua Plant
- +18:
- Generalnie Isaiah się to jeszcze nie zdarzyło, ale znał swoich rodziców. Ale był w stanie to jakoś przeczuć. Poza tym miał ogromną nadzieję, że nic reszcie nie strzeli do głowy. Tym bardziej, że państwo Craine większość czasu spędzali w salonie na dole.
Mógł poczuć, jak klatka piersiowa Craine niespokojnie faluje pod wpływem jego dotyku. Pragnął go tak mocno, po raz pierwszy ktoś go tak dotykał. Czuł, że jego ciało już w pełni należy do Josha. Jęknął ciut głośniej, kiedy poczuł, jak wbija paznokcie w jego plecy. Musiał się trochę kontrolować, no bo za głośno też nie mogli być. Może człowiek robi takie rzeczy poniekąd automatycznie? Isaiah nie miał pojęcia czy postępuje właściwie. Przecież nigdzie nie ma odpowiedniego schematu, prawda? Jednak obserwując reakcje Planta to chyba nie szło mu tak źle. Szczerze mówiąc to nawet teraz nie bardzo o tym myślał.
Przygryzł dolną wargę, kiedy go tak popchnął na łóżko. No nie spodziewał się, okay? Patrzył na niego wzrokiem pełnym pożądania. Czy to się dzieje naprawdę? A może po prostu to jego chora wyobraźnia? Odwzajemniał pocałunki puszczając własne, jakiekolwiek hamulce. Zatopił dłoń w jego ciemnych włosach przyciągając do siebie jeszcze mocniej. Czuł, że robi mu się okrutnie gorąco. Drugą dłoń położył na biodrze chłopaka, zacisnął w tym miejscu nieco mocniej palce.
Oblizał wargi rozchylając je nieco, gdy dłoń Planta wylądowała na jego członku. - Kurwa, Josh. - szepnął, było mu tak dobrze. Ten uśmiech nigdy nie wróżył nic dobrego. Przymknął oczy, kiedy dłoń Josha zaczęła się poruszać.
Isaiah Craine
- +18:
Przeszedł go dreszcz, kiedy usłyszał swoje imię. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek brzmienia jego własnego imienia sprawi, że tak się poczuje. Po raz pierwszy ktoś mówił do niego w taki sposób. Nigdy nie rozumiał tego fenomenu słyszenia swojego imienia podczas seksu - ale teraz to zrozumiał i chciał więcej.
Całował go zachłannie, jednak nie długo cieszył się jego wargami bo zaczął pocałunkami schodzić coraz niżej. Powoli całując jego tors i brzuch. W między czasie ciągle pieścił jego członek. Przestał dopiero kiedy dotarł do niego swoimi ustami. Przejechał wzdłuż niego swoim językiem i spojrzał spod czarnych włosów na twarz Is'a i uśmiechnął się nadal w ten sam sposób psycholski sposób.
-Chcesz żebym to zrobił? - zapytał go wpatrując się w niego zachłannym wzrokiem. Nigdy nie wiesz co się czai w tej jego główce.
Joshua Plant
- +18:
- Podobno w takich sytuacjach najważniejsze są uczucia. Przecież niejednokrotnie słyszał, że seks bez żadnych emocji jest po prostu zaspokojeniem swoich potrzeb i tyle. Nie miał doświadczenia więc nie był w stanie powiedzieć czy to prawda. Wiedział, że teraz liczył się dla niego jedynie Josh. Chciał więcej, pragnął poznać każdy zakamarek jego ciała. Jego własne domagało się nawet najdrobniejszego dotyku chłopaka. Jednym słowem - robił z nim, co tylko chciał. Miał Craine w garści.
Wydawał z siebie kolejne pomruki zadowolenia, jednocześnie starał się całować go z równym zaangażowaniem. Jęknął krótko, kiedy oderwał się od jego warg. Na moment zapomniał, jak w ogóle się oddycha czując pocałunki na swoim torsie. Przymknął oczy ponownie, gdy dotarł w okolice brzucha. Drgnął lekko, kiedy zjechał jeszcze niżej. Ciepły oddech Planta przyjemnie łaskotał jego skórę. Musiał przyłożyć dłoń do swoich ust czując, jak przejeżdża językiem po jego członku, wygiął nieco plecy w łuk. Próbował dłonią stłumić głośny jęk, który wyrywał się z gardła.
- Tak... - przeniósł zamglony wzrok na Josha. Mógł się robić z nim, co tylko dusza zapragnie, a on byłby posłuszny. To wszystko było dla niego nowe, ale kurwa, niesamowicie przyjemne.
Isaiah Craine
- +18:
Cholernie podziałało na niego to, że Craine tak bardzo odczuł jego język w tym miejscu. Tak jak jego serce biło mocno, tak teraz miał wrażenie, że wyskoczy mu z piersi. Zacisnął drżącą dłoń na udzie chłopaka starając uspokoić trochę swój własny oddech. Jakby to miało w ogóle podziałać. Pochylił się nad jego członkiem i raz jeszcze przejechał językiem od samych jąder po czubek. Nie wahając się wsunął go do swoich ust. To było cholernie dziwne uczucie.
Sięgnął po dłoń Craine'a i pokierował ją w swoje włosy dając mu niewerbalnie do zrozumienia, żeby mu je przytrzymał. Minus długich włosów - przeszkadzają w robieniu loda.
Zaczął spokojnie, nie miał zielonego pojęcia jak powinien to robić i gubił się w rytmie raz na jakiś czas czując, że braknie mu oddechu. Nie robił tego głęboko, bo miał wrażenie, że jest to niemożliwe. Cóż, pewnie kwestia wprawy. Josh jednak miał problem ze złapaniem regularnego oddechu. Ciężko było mu oddychać tylko przez nos.
Joshua Plant
- +18:
- Ciało Isaiah bardzo mocno odczuwało każdy dotyk chłopaka. Starał się jakoś uspokoić, bo naprawdę tracił kontrolę nad samym sobą. Cały drżał, kiedy przejechał jeszcze raz swoim językiem w tym miejscu. Z drugiej strony nie wiedział, co mógłby zrobić. Nie chciał mu pozostawać dłużny, przecież Plant również miał z tego wszystkiego czerpać przyjemność. Mimo wszystko miał teraz trochę ograniczone pole do popisu.
To uczucie, które go ogarnęło, kiedy włożył sobie do ust jego członka było nie do opisania. Czy to w ogóle możliwe żeby zobaczył wszystkie gwiazdy w tym momencie? Było to cholernie nowe, ale również niesamowicie przyjemne. Posłusznie zatopił palce w jego włosach, pomagając przy tym nieco. Przymknął oczy dysząc ciężko przy tym, zacisnął nieco mocniej palce we włosach Josha.
Każdy kolejny ruch skutkował jękiem wydobywającym się z ust Craine, chociaż naprawdę starał się już gryźć wargi żeby za głośno się nie odezwać. Jednak nie potrafił tego powstrzymać, było mu tak przyjemnie.
- Josh... - wyjęczał jego imię, przez jego ciało przechodziły kolejne dreszcze.
Isaiah Craine
- +18:
Mruknął cicho, gdy Is zatopił swoją dłoń w jego włosach. Starał się jednocześnie operować językiem, gdy miał go w ustach, ale było to dość nieporadne. Mieli przecież przed sobą jeszcze tyle czasu, z całą pewnością nauczą się tego co sprawi im największą przyjemność.
Josh przesunął dłoń wzdłuż uda Craine'a. Robił to niezwykle delikatnie, jakby bał się, że zrobi mu krzywdę. Wszystko to jednak było dokładnie przemyślane w jego głowie - choć myślało mu się mimo wszystko dosyć ciężko. Oderwał się od niego, żeby ściągnąć z niego do końca spodnie i bokserki. Starał się cały czas patrzyć mu w oczy, nie chcąc niczego stracić. Jakby bał się tego, że jak odwróci wzrok to wszystko zniknie. Położył się obok niego i zaczął znów całować jego usta. Ręką Josha powędrowała wzdłuż ciała Is'a żeby znów znaleźć jego członek, którego powtórnie złapał w dłoń starając się zadać mu jak najwięcej przyjemności. Ślina, którą pozostawił na jego męskości sprawiła, że jego dłoń również stała się wilgotna. Josh zjechał palcami wzdłuż jego penisa i jąder, żeby znaleźć się pomiędzy pośladkami chłopaka. Wsunął w niego delikatnie palec wciąż namiętnie całując jego usta.
Joshua Plant
- +18:
- Według Is'a to nie szło mu jakoś nieporadnie, zresztą nie był ekspertem w tej dziedzinie. Poza tym było mu naprawdę dobrze. A wiadomo, że praktyka czyni mistrza. Także na pewno będą mieli jeszcze wiele okazji żeby się porządnie dokształcić. Chociaż w Craine pojawił się lekki strach, że jak wrócą do domu to nagle wszystko zniknie. Wiedział, że to totalnie bezpodstawne, ale nadal gdzieś z tyłu głowy miał takie myśli. Mniejsza, na razie powinien się bardziej skupić na tym, co tu i teraz. Wiadomo, że jak człowiek się czymś zadręcza to podświadomie do tego właśnie dąży.
Zadrżał ponownie, kiedy przesunął palcami po jego udzie. Miał wrażenie, że każdy jego dotyk pozostawia ślad. Udało mu się trochę uspokoić oddech, gdy się o niego odsunął. Chociaż było ciężko. Z jednej strony czuł, że gdyby chłopak jeszcze chwilę zajmował się jego członkiem to mógłby dość szybko skończyć. A tego również nie chciał, jednak ciężko było opanować swoje młodzieńcze ciało. Udało im się dość sprawnie pozbyć spodni reszty garderoby Isaiah.
Wrócił do całowania jego warg, skoro miał go ponownie blisko siebie. Sam zjechał dłonią po brzuchu Josha, rozpiął mu dość sprawnie spodnie. Wsunął ostrożnie dłoń pod jego bokserki i zaczął masować delikatnie jego członka zaciskając na nim nieco mocniej palce. Jęknął mu prosto w usta, kiedy wsunął w niego palec. To było dziwne uczucie, nawet lekko bolesne, ale musiał się jedynie przyzwyczaić. Chciał więcej, mieli zacząć od drobnych rzeczy, ale jak się już zaczęło to trudno było przestać.
- Chcę Ciebie. - wydyszał jeszcze między kolejnymi namiętnymi pocałunkami.
Isaiah Craine
- +18:
Jęknął mu prosto w usta czując jak dłoń chłopaka dostaje się do jego bokserek. Po raz kolejny tego wieczoru przeszedł go dreszcz. Nie spodziewał się, że obcy dotyk w tym miejscu może wywoływać takie emocje i uczucia. W między czasie kiedy Is pieścił jego członek Josh sprawnie wsunął w niego kolejny palec.
-A ja Ciebie - mruknął odrywając się od jego ust. Skoro byli już tak daleko to dlaczego mieliby przestać? Josh tak bardzo pragnął Is'a. Jeszcze jakiś czas temu nigdy nie pomyślałby o tym, że mogliby skończyć razem w łóżku. Teraz cholernie się z tego cieszył. Może jednak mógł go wcześniej do siebie dopuścić?
Podniósł się nieco i ściągnął z siebie spodnie oraz bokserki. Związał włosy gumką, którą miał na nadgarstku spoglądając na chłopaka. Gdy już skończył zawisł nad nim rozkładając uprzednio jego uda. Uniósł nieco biodra chłopaka i pomagając sobie dłonią wszedł w niego. Zrobił to powoli, bo domyślał się, że tak będzie lepiej. Gdy już wszedł w niego cały oparł się o czoło Craina starając się uspokoić oddech, który był cholernie płytki.
-W porządku? - zapytał i spojrzał mu w oczy.
Joshua Plant
- +18:
- Z każdą kolejną minutą pewniej pieścił jego męskość. Jęk chłopaka sprawił, że Isaiah uśmiechnął się lekko całując wargi Planta. Wydał z siebie stłumione mruknięcie zadowolenia, kiedy wsunął w niego kolejny palec. Ponownie musiał się przyzwyczaić do tego uczucia.
Gdyby ktoś mu powiedział, że kiedyś wyląduje z nim w łóżku i to właśnie z Joshem przeżyje pierwszy raz to parsknąłby śmiechem. Przecież takie coś graniczyło z cudem, tak? No dobra, może zdarzało mu się fantazjować. Bo kto takich rzeczy nie robi? Teraz robił, co tylko chłopak chciał. Pragnął bliskości, warg na swoich, wszystkiego co związane z jego osobą. Nawet nie potrafiłby w tym momencie przerwać. Poza tym oboje powiedzieli, że tego właśnie chcą. Dlaczego nie wykorzystać okazji?
Wziął kilka głębokich wdechów, kiedy znowu się od niego odsunął. Trochę się bał, wiadomo, w końcu to pierwszy raz. Obawiał się lekko bólu, który mógł się pojawić. Jednak kiedy Josh nad nim zawisł to był cholernie pewien, że chce go poczuć, teraz. Wstrzymał oddech, gdy zaczął w niego wchodzić. Przygryzł nieco mocniej swoją dolną wargę, poczuł lekko metaliczny posmak. Z gardła Is'a wydobył się cichy jęk, przymknął na moment oczy.
- Tak, chyba tak. - odezwał się drżącym głosem składając pare czułych pocałunków w okolicach jego policzka oraz kącika ust. - A T-ty? - zapytał, ponownie spojrzał mu w oczy. Dłonią delikatnie odgarnął mu za ucho krótszy kosmyk włosów za ucho.
Isaiah Craine
- +18:
Uśmiechnął się na jego słowa. Cieszył się, że nie musi jednak się wycofywać. To było tak cholernie miłe czuć jego wnętrze na swoim członku. Oczywiście, że by go nie zgwałcić, ale byłby wielce zwiedziony.
-Nigdy lepiej - odpowiedział i uśmiechnął się krótko patrząc mu w oczy. Zaczął się powoli poruszać. Musiał się mocno powstrzymywać, żeby głośno nie jęczeć. Było mu tak cholernie dobrze. Z każdym ruchem chciał więcej. Miał problem, żeby wyrównać oddech, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Chwycił dłoń Is'a i podniósł nad jego głowę, żeby móc spleść razem ich palce.
Z biegiem czasy Josh zaczął ruszać się o wiele szybciej i równiej. Nie mógł skupić się na pocałunkach więc po prostu oparł się o jego czoło z przymkniętymi oczyma.
Nie trwało długo kiedy Josh poczuł jak dochodzi we wnętrzu chłopaka. Czuł jakby nagle cały świat przestał istnieć. Zupełnie jakby był tylko on i Craine. Całkiem podobnie czuł się, kiedy brał herę. Opadł na Is'a. Mógł poczuć jak serce chłopaka szaleje.
Joshua Plant
- +18:
- Nie chciał się wycofać, całe ciało domagało się Josha. Także, gdyby zaistniała taka sytuacja to sam byłby rozczarowany. Jak powiedziało się 'a' to powinno się powiedzieć 'b', etc.
Uśmiechnął się do niego lekko, ufał mu i wiedział, że będzie tylko lepiej. Mocniej wypuścił powietrze z ust, kiedy zaczął się poruszać. Jednak z każdym kolejnym ruchem czuł coraz wyraźniej samą przyjemność. Jęczał mu prosto w wargi, naprawdę starał się żeby nie robić tego za głośno. Nie potrafił opisać tej przyjemności, którą właśnie odczuwał. Oddech ponownie mu przyśpieszył, a serce chciało wyskoczyć z piersi. Przeniósł jedną dłoń na plecy Planta, wbił nieco mocniej paznokcie w jego skórę.
Rozchylił nieco usta, gdy ruchy chłopaka stały się szybsze. Ścisnął nieco mocniej jego dłoń. To co właśnie przeżywał było nie do opisania. Chciał jeszcze więcej. Zaczął go całować nieco chaotycznie, ponieważ nie był w stanie się na tym skupić.
Zadrżał mocniej, gdy poczuł, że chłopak dochodzi. W końcu sam przymknął oczy, wygiął plecy w łuk i doszedł z przeciągłym jękiem. Miał ogromną nadzieję, że rodzice jak zwykle o tej porze coś oglądają i odgłosy z jego pokoju nie dotarły na parter. Inaczej byliby spaleni. Zresztą chwilowo nic innego się dla niego nie liczyło, nic nie było równie ważne.
Dyszał ciężko, kiedy Josh na niego opadł. Czuł jego rozgrzane ciało na swoim. Wiedział, że od dziś nie będzie dla niego nic przyjemniejszego niż to. Zaschło mu z tego wszystkiego w ustach. Zamknął na chwilę oczy próbując się uspokoić. Uniósł wolną dłoń żeby delikatnie gładzić chłopaka po (mimo wszystko) zmierzwionych lekko włosach. Nie wiedział, co powiedzieć. Chyba jakiekolwiek słowa były teraz zbędne. Nasuwały mu się te dwa, najważniejsze, ale czuł, że jest jeszcze chyba za wcześnie.
Isaiah Craine
Strona 1 z 2 • 1, 2
Golden Gate City :: Po godzinach :: Archiwum :: Gry
Strona 1 z 2
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|