góra
dół

#8

Go down

#8 Empty #8

Pisanie by Jensen Forbes Nie Kwi 19 2020, 23:37

Nieobecność Heather zdecydowanie udowadniała mu, że najwyraźniej nie było sprawy, której nie byłby w stanie spektakularnie schrzanić. Nawet jeśli za sobą tęsknili - dokładnie tego samego popołudnia dosłownie nie mogąc się od siebie odkleić, a potem nagle wszystko sypiąc - nie zmieniało to faktu, że Heather wolała wyjechać do Effy zamiast zostać z nim w domu. I choć dzięki temu była przynajmniej bezpieczna, bo trzymała się z daleka od miejsca, do którego teoretycznie nadal mogli wrócić złodzieje... Wcale nie było mu z tym lepiej. Planował sam zabrać ją do jakiegoś hotelu. Zarezerwować jeden z najlepszych apartamentów, wykorzystując do tego sporą część odłożonych pieniędzy, a potem... Sam dokładnie nie wiedział, jakby to potem wyglądało, ale najważniejsze, że byłoby kompletnie inaczej. Tymczasem skończyło się na praktycznie dwudniowym siedzeniu w pustym domu i... Czy to było dziwne, że zaraz po jej wyjściu instynktownie znowu sięgnął po alkohol?
Tym razem pił jednak we własnej części domu, zaszywając się tam w samotności i myśląc o wszystkim, co wydarzyło się, odkąd postanowili do siebie wrócić. Nie, nie miał tego za złą decyzję. W końcu naprawdę pragnął być z Heather, ale w tym momencie zastanawiał się, czy to ona powinna być z nim. Po raz kolejny kompletnie nie wiedział, co miałby zrobić, jak miałby naprawić to, co skopał, w końcu nigdy... Nigdy nie byli ze sobą tak oficjalnie, tak otwarcie. Nie umiał tak od ręki wpaść na coś, co by jej pasowało, bo... No, właśnie, bo teoretycznie ją znał, ale nie pod tym względem. Nie na zasadzie wielkich, publicznych deklaracji, których mogła od niego oczekiwać, skoro byli narzeczeństwem. I nawet jeśli teoretycznie mógłby spróbować przeczekać tę burzę, jedne z ostatnich słów Heather - tych wypowiedzianych przed tym, jak wyniosła się do przyjaciółki - nadal wibrowały mu gdzieś tam w głowie. Miał zawalczyć, ale... Ale nie był w tym dobry. Nie, gdy w grę wchodził całkowicie publiczny konflikt, a tak to teraz odbierał. Fakt, że postanowiła wynieść się do bliskiej koleżanki... Niczego nie poprawiał, bo Jensen miał wrażenie, że w błyskawiczny sposób mógł zmienić się w znienawidzonego narzeczonego, którego jej przyjaciółka powinna zostawić, a to zdecydowanie mu się nie podobało. Nie potrzebował, by ktoś jeszcze mocniej ingerował w ich popsuty związek.
Jak na złość, i z tym nie był jednak w stanie nic zrobić, bo za każdym razem, gdy próbował dodzwonić się do Heather - czy to na komórkę jej, czy jej przyjaciółki, czy nawet na stacjonarny numer Effie - połączenia były uparcie ignorowane lub błyskawicznie rozłączane. A gdy wreszcie zdecydował się pojechać pod dom wspomnianej towarzyszki Love... Cóż, to Effie postanowiła obdarzyć go solidnym środkowym paluchem pokazanym przez balkon, a potem trzaśnięciem drzwiami tarasowymi. Co gorsza, gdy poprosił własnych kumpli o pomoc, ci nie wymyślili niczego, co mógłby wykorzystać... Nie mówiąc o niezadowoleniu, jakie wyrażali i ich własnych radach, by po prostu dał sobie spokój.
Ostatecznie... Ostatecznie po prostu się poddał, przyjmując radę Josha, którego nigdy nie poprosiłby o jakiekolwiek wsparcie, gdyby ten sam nie wyczuł pisma nosem. Stawiając spory bukiet róż w sypialni Heather, czuł się co najmniej dziwnie, a dwa bilety przeznaczone na obejrzenie spektaklu w ekskluzywnym teatrze były dla niego naprawdę przerażającą wizją. To nie był on. To nie było coś, co by zrobił. Mógłby wręczyć jej kwiaty, ale nie tak przytłaczające w ilości. Mógłby zabrać ją do kina, ale nie do teatru. Mógłby zrobić wiele innych rzeczy, ale to... To był Josh. I choć podziękował bratu, było mu z tym cholernie dziwnie. Tym bardziej, gdy Heather wreszcie wróciła do domu, a on starał się udawać, że wcale nie odstawił błazenady z dekorowaniem jej sypialni, samemu zostając w salonie.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Heather Love Pon Kwi 20 2020, 00:18

Nie chciałam o niczym mówić Effy, ale wyglądało na to, że pojawienie się u progu jej domu i poproszenie o nocleg nie mogło się obyć bez jakiegokolwiek wytłumaczenia. Nie lubiłam się zwierzać z mojego związku z Jensenem, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, jakie ona miała do tego podejście. Dla niej... związki w ogóle nie istniały. I dopóki moje umawianie się z Forbesem określałam jako cudowny, dziki seks, wydawała się pochwalać naszą relację, dość często wypytując o szczegóły. Uważała mnie wtedy za cholernie wyzwoloną sukę, która mogła sobie każdego omotać wokół palca. Potem jednak zaczęły się schody... Kiedy przyznałam się jej do moich uczuć w stosunku do starszego mężczyzny, a potem - broń Boże - zaręczyn... Ona kompletnie to skrytykowała. A teraz, kiedy między nami wybitnie się nie układało, wbijała mi do głowy kolejne feministyczne hasła o tym jak bardzo nie potrzebowałyśmy mężczyzn. Nie uważałam, by miała rację, ale nie umiałam jej się postawić, skoro dawała mi dach nad głową.
Starałam się nie wdawać z nią w dyskusję, bo nieważne co by mi nie mówiła, nie planowałam kończyć naszego związku. Byłam szczęśliwa z Jensenem i wiedziałam, że te problemy wymagały przepracowania. Oboje musieliśmy się nauczyć żyć jako oficjalny związek. Nie sądziłam, by to było aż tak niedorzeczne. Nie zaręczyliśmy się z przymusu, czy ciąży. Kochaliśmy się, a Effy nie była w stanie tego zrozumieć. I cholernie żałowałam, że uległam jej w takich kwestiach jak ignorowanie telefonów Jensena. Ale może w jednym miała rację. Może faktycznie potrzebowaliśmy odpocząć od siebie jeszcze kilka dni...
Wróciłam do domu, nie chcąc wywoływać u Elizabeth jakichś podejrzeń. Wmówiłam jej, że zamieszkałam u Effy tylko ze względów na bezpieczeństwo i strach przed powrotem włamywaczy. Nie chciałam, by wiedziała o mojej kłótni z Jensenem, bo to tylko wywołałoby w niej jakąś chorą satysfakcję. Może i zaakceptowała nasz związek, może i chciała nam pomóc ze ślubem, ale doskonale wiedziałam co o tym wszystkim uważała. Więc kiedy wróciłam... starałam się być tak neutralna jak to tylko możliwe. Dziwnie tylko było spojrzeć mu w oczy i uśmiechnąć się niezręcznie na powitanie, zamiast rzucić mu się na szyję. Zdawałam sobie sprawę z tego, że oboje powinniśmy porozmawiać. Nie chciałam zamiatać problemów pod dywan. Chciałam, byśmy chociaż raz w życiu zachowali się dorośle. Ale nie miałam odwagi, by przebywać z nim w jednym pomieszczeniu dłużej niż dwie minuty. Dlatego po prostu poszłam na górę, by udać się do swojego pokoju, a wtedy... Oniemiałam, niemal od razu opuszczając plecak na ziemię i podchodząc do wielkiego bukietu róż... Nie wiem czy kiedykolwiek widziałam ich tak dużo w jednym miejscu. Chyba tylko w jakiejś cholernie profesjonalnej kwiaciarni... Moje usta mimowolnie uniosły się do góry, kiedy nachylałam się w kierunku kwiatów. Jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknych i soczystych róż. A to... to nie był wcale koniec. Koperta na łóżku sprawiła, że czułam się jak w jakiejś komedii romantycznej? Nie umiałam tego nawet nazwać. Z jednej strony biło mi szybciej serce i czułam się naprawdę wyjątkowo, a z drugiej... chyba byłam przerażona. Wpatrywałam się ze zdumieniem w bilety do teatru, nie do końca rozumiejąc. Nigdy nie sądziłam, że Jensen był tego typu mężczyzną. Nawet nie wiedziałam, czy kiedykolwiek widziałam go w porządnym garniturze... Mimo wszystko... Nie umiałam przestać się tak głupio szczerzyć.
- JENSEN? - krzyknęłam, przez chwilę zastanawiając się, czy nie lepiej byłoby mu wysłać smsa. Zastanawiałam się, czy czuł się tak samo głupio jak ja... - Możesz przyjść i mi pomóc coś... przesunąć? - dorzuciłam równie głośno, wymyślając ta wymówkę na poczekaniu. Nie chciałam schodzić na dół, bo wolałam załatwić to poza zasięgiem reszty domowników... Usiadłam zatem na łóżku, nie przestając wpatrywać się w olbrzymi bukiet róż. Nie byłam przyzwyczajona do takich gestów, ale... to było cholernie dobre uczucie. Dziwne i niezręczne, ale dobre i sprawiające, że uśmiech nie schodził mi z ust.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Jensen Forbes Pon Kwi 20 2020, 01:34

Dom bez Heather był wyjątkowo pusty i cichy, tym bardziej, że ojciec Jensena postanowił spędzać jak najwięcej czasu przy Elizabeth, sypiając w pokoju wynajmowanym w hotelu, który mieścił się w połowie dystansu między szpitalem a jego pracą. I choć sam Forbes teoretycznie miał okazję przyzwyczaić się do braku nawet nikłej obecności dziewczyny - w końcu ta dopiero co wróciła z tygodniowego wyjazdu na Alaskę - tym razem było to coś całkowicie innego. Tym razem nikt jej do tego nie zmusił. Odeszła sama i z własnej, niczym nieprzymuszonej woli, wybierając to, by się od niego odizolować. Nie miał przy tym wątpliwości, że świadomie ignorowała jego telefony czy też doskonale wiedziała o tym, że przyjechał wtedy, by się z nią zobaczyć. Miał wrażenie, że widział ją nawet wtedy za firanką i... I to sprawiło, że w tamtym momencie poczuł się cholernie rozgoryczony.
W końcu, jak miał niby o nią zawalczyć, skoro nie dawała mu żadnej szansy? Nie pozwalała przeprosić się przez telefon, co było jeszcze zrozumiałe, ale... Przecież do niej przyjechał. Przez prawie pół godziny sterczał jak kółek przed apartamentowcem jej przyjaciółki, uprzednio nawet posuwając się do przekupienia strażnika, byleby tylko wpuścił go na zamknięty teren. Kompletnie nie wiedział, czego oczekiwała od niego Heather, a on sam... On sam wolałby przeprosić ją w ich stylu. W ten osobisty, prywatny, nieprzewidywalny sposób, który zdecydowanie najbardziej mu pasował. Nie czuł jednak, by miał taką możliwość, skoro nawet nie chciała z nim rozmawiać.
I owszem, teoretycznie mógł liczyć na próbę rozmowy, gdy jego narzeczona wreszcie wróci do domu. To byłoby odpowiedzialne zachowanie, ale... Cholera, nie był tak głupi, by nie wiedzieć, że mówiła na serio. W końcu nie raz i nie dwa sugerowała mu, że brakowało jej wielkich gestów, nawet jeśli on sam zdecydowanie nie był ich fanem. Nader wszystko, chciał jednak, by poczuła, że mu zależało, bo sposób, w jaki spojrzała na niego, gdy widzieli się po raz ostatni... Bądźmy szczerzy, nadal czuł kurewsko mocne wyrzuty sumienia... I być może właśnie dlatego uznał pomysł Josha za najbardziej rozsądny ze wszystkich.
Osobiście wolałby rozegrać to w inny sposób. Zamówić pizzę na wynos, załadować turystyczną lodówkę, wrzucając tam litry napojów o różnym natężeniu procentów - od Coca Coli aż po najbardziej wypasionego szampana, który byłby w stanie kupić w markecie - i lody w gigantycznym pudełku. Zabrać ją na plażę, którą odkryli kiedyś podczas seksu na łódce, gdy przypadkiem zboczyli z ustalonego kursu. Rozłożyć koc na piachu, wyciągnąć laptopa, rzutnik i rozkładany ekran. Wręczyć jej kwiatek, może dwa... To pasowałoby mu znacznie bardziej niż zastawienie pokoju gigantycznym koszem róż czy niema deklaracja, jaką składał w formie biletów do teatru na sztukę, która wybrał spośród tych zaproponowanych mu przez brata - bądźmy szczerzy, sugerował się wyłącznie śmiesznie i zawiłe brzmiącym tytułem, niczym innym - ale to nie była najlepsza pora na wybrzydzanie.
Chciał ją odzyskać i, cholera, mógł nawet wcisnąć się w ten zakichany garniak - a niezaprzeczalnie ich nienawidził - jeśli miało to oznaczać, że Heather spojrzy na niego przychylniejszym okiem. Tęsknił za nią, za jej dotykiem i świadomością tego, że nie musieli już dłużej przemykać się w nocy między sypialniami. Chciał, by oficjalnie przeniosła swoje rzeczy do jego sypialni - głównie ze względu na to, że jego część domu była zdecydowanie większa niż pokój z łazienką blondynki - i by mieszkali tam razem do czasu znalezienia własnego mieszkania. Miał nawet gdzieś opinię matki o tym fakcie. Po prostu chciał zrobić to, co powinni zrobić tamtego felernego dnia. Wziąć ją w ramiona, całując i spędzając noc na gwałtownych uniesieniach. Jak miał to jednak zrobić, skoro była na niego tak bardzo wściekła, że nawet po powrocie do domu nie przywitała go niczym więcej, niż tylko przelotnym spojrzeniem? Ulotniła się na górę, jakby nigdy nie była w salonie, a Jensen...
Czekał. Czekał, by wreszcie ruszyć na górę, gdy go zawołała. Niezbyt szybko, by nie pomyślała, że czekał na nią na piętrze - choć prawdopodobnie byłby w stanie to robić, chciał jednak zachować pozory przed czujnym okiem Elizabeth; a przecież nigdy aż tak bardzo nie biegał na prośbę Heather - ale jednocześnie na tyle sprawnie, by po chwili stanąć w drzwiach, spoglądając na plecy blondynki. Tym razem znów zrobił, nim w ogóle zdążył pomyśleć, po prostu obejmując ją ramionami od tyłu i opierając czoło brodę o tył jej głowy.
- Co mam przesunąć? - Mruknął, wbijając w nią wzrok, nawet jeśli nie patrzyli sobie teraz w oczy. Wystarczyło, że patrzył na jej odbicie w lustrze stojącym naprzeciwko nich.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Heather Love Pon Kwi 20 2020, 11:03

Z pewnością dałam się w jakimś sensie omotać Effy, która w każdej jednej godzinie obierała sobie chyba za cel, by wytknąć wszystkie dowody na to, że ja i Jensen nie mieliśmy żadnych szans na przyszłość. Kiedy dzwonił - zarzucała Jensenowi, że chciał mnie po prostu zmanipulować swoim smutnym i zdesperowanym głosem, jednocześnie nie wkładając w to zbyt wiele wysiłku. Kiedy podszedł pod jej dom - zarzucała mu brak jakiegokolwiek romantyzmu i stwierdziła, że kategorycznie nie powinnam z nim rozmawiać. Kiedy po pół godziny odszedł - uznała, że nie zależało mu aż tak bardzo, by spędzić pod jej drzwiami całej nocy... A ja... Ja naprawdę nie wiedziałam już co o tym wszystkim myśleć. To co mówiła Effy wydawało mi się absurdalne i głupie, ale brakowało mi odwagi by wrócić do domu.
O wiele bardziej wolałabym spędzić ten czas z Jensenem. O wiele bardziej wolałabym, byśmy przeżywali te ciche dni wspólnie. O wiele bardziej wolałabym trzaskać drzwiami i rzucać talerzami. Tylko... tylko bałam się, że nie będę miała na to wystarczająco odwagi. Słabość do Jensena była stanowczo zbyt silna, bym umiała unieść się honorem. A wyprowadzka do Effy była tchórzliwą, nieprzemyślaną decyzją, którą podjęłam zbyt impulsywnie, gdy dość opacznie zrozumiałam słowa Jensena. Tak jakby miał czekać bezczynnie aż sama postanowię mu wybaczyć, a cały problem nagle wyparuje. A wtedy my podążymy ścieżką do krainy szczęśliwości...
Ale to było głupie z mojej strony, bo przecież znałam Jensena wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że wcale nie był taki jak określała go Effy. Cierpiał, nie miałam wobec tego żadnych wątpliwości. I ja też cierpiałam. Chyba o wiele bardziej przez tą całą sytuację niż powód naszej kłótni...
Ale kiedy zobaczyłam te kwiaty i bilety... Coś się we mnie zmieniło. Nie umiałam powiedzieć czy tak po prostu wybaczyłam mu to wszystko, czy może po prostu byłam szczęśliwa dlatego, że w końcu mi zaczął coś udowadniać, ale... Ale nie umiałam dłużej milczeć. Chciałam z nim rozmawiać, chciałam się z nim kłócić, chciałam się z nim godzić... Więc kiedy pojawił się w moim pokoju i kiedy objął mnie ramionami... Te motylki chyba wciąż między nami były, bo przysięgam, że momentalnie zrobiło mi się gorąco. Lubiłam zapach jego perfum, lubiłam też sposób w jaki mnie teraz dotykał.
- To był... podstęp - powiedziałam w końcu - choć na usta cisnęło mi się to figlarne mnie - nie odwracając spojrzenia z naszego odbicia w lustrze. Mogli mówić co chcieli, ale naprawdę dobrze razem wyglądaliśmy, a ja... Uniosłam lekko kąciki ust do góry.
- Więc.. chyba jakiś wielbiciel wkradł się do mojego pokoju - zaczęłam, przygryzając policzek od środka. Nie umiałam być dłużej oschła i zdystansowana. Powiedzmy sobie szczerze - oboje potrzebowaliśmy bliskości. I nawet jeśli byliśmy pokłóceni, lubiłam gdy mnie obejmował. - Ale nie zostawił karteczki - ciągnęłam, wznosząc lekko brwi do góry. Stresowałam się tym wszystkim, choć na dobrą sprawę nie umiałam powiedzieć czym konkretnie. To był Jensen. Przy nikim innym nie czułam się aż tak naturalnie jak przy nim... A jednak... A jednak czułam jak żołądek podchodził mi do gardła. - Więc nie wiem co to wszystko ma znaczyć - zakończyłam prawie szeptem, wbijając teraz wzrok w jego - odbijające się w lustrze - oczy.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Jensen Forbes Pon Kwi 20 2020, 13:11

Mimo zrobienia czegoś, co teoretycznie miało chociaż trochę przysłużyć się naprawie ich relacji, Jensen nie do końca wiedział, czego powinien się spodziewać. W porządku, teoretycznie zdawał sobie sprawę z tego, że Heather sama zasugerowała mu kiedyś, że potrzebowała od niego kwiatków i czekoladek, ale... No właśnie, ale nie czuł się z tym zbyt pewnie. Miał wrażenie, że... Przesadził? Teoretycznie Josh dał mu dosyć jasne wskazówki, wedle których obecnie postępował... Siedząc tak na kanapie w salonie i usiłując gapić się w ekran telewizora, Forbes miał jednak nieodparte wrażenie, że ta ilość róż i te cholernie ekskluzywne bilety na cholernie burżuazyjne wydarzenie były zbyt krzykliwe, za bardzo nie w stylu ich relacji. Bo to, że nie były w jego stylu, nie pozostawiało żadnych wątpliwości.
Bardzo chętnie zrobiłby coś innego, coś znacznie bardziej personalnego, ale nim miał w ogóle okazję pomyśleć o tym, by oznajmić Heather, że zabierał ją gdzieś na wspólny, prywatny weekend... Dziewczyna najwyraźniej odnalazła - co zdecydowanie nie było trudne - jego drobny prezent na przeprosiny, wołając chłopaka na górę. Brzmiała przy tym na dosyć zadowoloną - tak przynajmniej sądził po barwie jej głosu i tej lekko śpiewnej, melodyjnej nucie, którą wymawiała jego imię; to nie było już twarde Jensen, o nie, to było Jensen sprawiające, że momentalnie chciał przycisnąć ją do ściany i zacząć całować - przez co niewątpliwie odrobinę mu ulżyło. Nie chciał być posądzony o jakieś tanie, kiczowate zabiegi, a dokładnie tak określili to jego koledzy, gdy w ogóle usłyszeli o pomyśle Josha.
Ale Josh chyba... Chyba miał rację... Ten ciul, którego nigdy nawet nie starał się słuchać... Chyba miał teraz rację, bo porada, którą mu dał, zdecydowanie sprawiła, że Heather nie wysunęła się z uścisku Jensena. Wręcz przeciwnie, kiedy patrzyła na niego w lustrze, wyglądała na niezmiernie zadowoloną. Kokieteryjny uśmiech, jaki malował się teraz na jej ustach, sprawił, że mężczyzna przesunął dłonie nieco niżej, opierając je teraz na jej biodrach. Była śliczna, gdy się na niego złościła, ale zdecydowanie wolał widzieć ją zadowoloną i bardziej flirciarską.
- Wiem... - Mruknął, dotykając ustami czubka jej głowy, a potem znowu robiąc sobie z niej oparcie dla podbródka, gdy jego ramiona mocniej objęły blondynkę. Przyciskając ją do siebie, uniósł lekko kącik ust. - Domyślasz się, kto to może być? - Skoro podjęła tę grę, nie zamierzał nie zrobić tego samego, przy kolejnych słowach po prostu obracając ją przodem do siebie, zarzucając jej ramiona na swoją szyję i unosząc ją za pośladki. Nie czekał na pozwolenie. Zbyt dobrze znał tę minę, błysk w oczach i uśmieszek na lekko rozchylonych wargach. - To chyba znaczy... - Zaczął, marszcząc brwi w teatralnym zamyśleniu nad sensem tego gestu ze strony włamywacza, a potem... Potem po prostu ją pocałował. Czy naprawdę musiał mówić więcej?
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Heather Love Pon Kwi 20 2020, 13:59

Nie potrafiłam powiedzieć czemu tak bardzo się denerwowałam, ale oddychanie przychodziło mi z dość sporymi trudnościami. Dawno mnie jakoś tak nie piekło w klatce piersiowej na sam widok Jensena. Jensena, który teraz przesuwał dłonie na moje biodra, a mi... mi brakowało powietrza. Czułam rodzące się między nami napięcie, ale nie umiałam stwierdzić czego dokładnie dotyczyło. Moje myśli były jednym wielkim bałaganem, bo choć starałam się pamiętać o powodzie naszej kłótni i o tym, że zdecydowanie powinniśmy szczerze - i jak dorośli - porozmawiać o wszystkim, to... Nie umiałam teraz nie ulegać jego wykrzywiającym się ustom.
- Myślę, że... - kontynuowałam, nie ukrywając w głosie tej dziwnej radości, ale patrzenie na nas w odbiciu lustrzanym, naprawdę mnie uszczęśliwiało. Jensen obejmujący mnie w pasie i podpierający podbródek o czubek mojej głowy... Ja, nie potrafiąca powstrzymywać wesołych ogników w jasnych tęczówkach... Serce samo rwało się do przodu, zupełnie tak jak powinno to robić dwa dni temu. Byliśmy z pewnością skrzywdzeni, ale coraz bardziej dochodziłam do wniosku, że to była tylko kwestia naprawienia kilku rzeczy. Więc kiedy odwrócił mnie przodem do siebie, przygryzłam delikatnie dolną wargę.
- To był... Josh - mruknęłam w końcu, wznosząc zadziornie prawą brew ku górze. Znałam Jensena jak własną kieszeń i nieważne jak bardzo chciałabym wierzyć, że to wszystko było jego inicjatywą... Nie pasowało mi to do niego. Ani te idealne kwiaty, ani bilety do... teatru. Teatr nie był w stylu Jensena. Teatr nie był też w moim stylu. Nie byliśmy tego typu parą. Zamiast chodzić do opery, woleliśmy uprawiać operę na bezludnej plaży. Ale mimo wszystko... mimo wszystko byłam tak cholernie szczęśliwa tym gestem. Nawet jeśli był tak bardzo przesiąknięty kimś zupełnie obcym. Nie obchodziło mnie to wcale, bo pokazało jak cholernie mu na mnie zależało. Do tego stopnia, że był w stanie poruszyć niebo i ziemię i schować dumę do kieszeni, radząc się swojego starszego brata. Byłam tym poruszona. Posłusznie więc założyłam ręce na jego szyi, posłusznie też oplotłam nogi wokół jego pasa.
- Znaczy, że...? - szepnęłam dla samej wizji gry. Nie potrzebowałam usłyszeć, że mnie przepraszał bo doskonale widziałam to po jego zachowaniu. Smak jego ust był czymś za czym tęskniłam chyba najbardziej. Lubiłam posmak kawy i tytoniu, który tak idealnie komponował się z gumą balonową, którą żułam wręcz nałogowo. Odwzajemniłam pocałunek, początkowo zachłannie go pogłębiając, ale ta jedna myśl nie dawała mi spokoju. Musiałam się odsunąć. Tylko na chwilę. Tylko na kilka milimetrów.
- Nigdy więcej dystansu - zażądałam uparcie.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Jensen Forbes Pon Kwi 20 2020, 15:05

Nie przewidywał żadnych zawiłych, rozbudowanych odpowiedzi. Prawdę mówiąc, w ogóle nie oczekiwał, że Heather powie coś na jego słowa, nawet jeśli jednocześnie wiedział, że zamierzała to zrobić. Po prostu... Chciał zamknąć teraz jej usta, całując ją aż do utraty tchu. Chciał robić z nią wszystko to, co planowali po tamtej rozłące, a potem także to, o czym nawet nie myśleli. Zupełnie tak, jakby nie widzieli się znacznie dłużej niż kilka marnych, żałosnych dni. Mimo to - całkowicie pomimo w miarę jednoznacznych sygnałów wysyłanych mu przez narzeczoną - nie miał bladego pojęcia, jak daleko mógł się posunąć. W tym momencie czuł się dokładnie tak jak na samym początku ich relacji. Pragnął mocno złapać ją za pośladki, docisnąć do ściany, a potem bez wahania podwinąć jej sukienkę, drugą ręką odsłaniając dekolt dziewczyny. Rozsądek podpowiadał mu jednak, że być może nie było to najlepsze posunięcie w tej chwili. Nie po tym, co wydarzyło się między nimi przed kłótnią.
Nie wiedział, jak chciała być teraz traktowana. Josh nakazywał zrobić z niej księżniczkę, ale przecież zawsze nią była. Była księżniczką... Cóż, ale zdecydowanie nie w tym ułagodzonym, disneyowskim sensie, o nie. I jeśli miałby traktować ją teraz jak królewnę z bajki dla dzieci... Zamierzał to przeżyć, choć zdecydowanie nie uważał, by to także było w ich stylu... I Heather... Heather najwyraźniej też wyczuła pismo nosem. W końcu momentami znała go znacznie lepiej niż on sam siebie. Mimo to, odchrząknął zmieszany, gdy wymieniła imię Josha. Cholera, nie pomyślał, że to będzie aż tak dostrzegalne. Prawdę mówiąc, w ogóle nie pomyślał o tym, że mogła tak szybko dopatrzeć się w tym ingerencji kogoś innego. Znacznie bardziej skupiał się na wrażeniu, że było to na swój sposób przesadne... Nie zaś na tym, że wszystko wręcz krzyczało, że nie był tego autorem.
- Josh nie ma wstępu do twojej sypialni... - Wybrnął ostatecznie, świdrując ją spojrzeniem, w którym kryło się nieme pytanie. Czy... Czy to było właśnie to, czego tak bardzo chciała? Czy jej to pasowało? Ten wręcz otumaniający zapach róż i coraz bardziej zagęszczająca się atmosfera. Wiedział, że oczekiwała od niego rozmowy, ale nie mógł powstrzymać się przed tym, co teraz zrobił. Przed pocałunkami i uniesieniem jej do góry. A ona... Ona nie ułatwiała mu bycia racjonalnym czy dojrzałym. Nie, gdy sama też temu ulegała, pokazując mu, że też tego chciała.
- Dobrze wiesz, że to znaczy... - O nie, nie, nie. Doskonale widział ten delikatny uśmieszek na jej twarzy, te błyski czające się w oczach, lekko zmrużone powieki i zęby przygryzające dolną wargę leciutko rozchylonych, wilgotnych ust. I jeśli był czegoś stuprocentowo pewien, to właśnie tego, że nie pytała po to, by od razu usłyszeć odpowiedź.
O nie. Pytała po to, by zaczepnie skłonić go do tego, co właśnie ponownie zrobił. Zamknął jej usta przy pomocy kolejnego pocałunku, tym razem jednocześnie smakując słodycz warg dziewczyny, jak i również po prostu zagarniając dla siebie jej urywany oddech. Był równie spragniony pocałunków, co i ona, ale Heather... Heather była w tym znacznie bardziej zachłanna, na co zdecydowanie nie zamierzał narzekać, dopóki sama się od niego nie odsunęła. To właśnie wtedy posłał jej wyczekujące, pożądliwe spojrzenie pociemniałych oczu, poprawiając ułożenie dłoni na pośladkach blondynki. W tym momencie byłby w stanie obiecać jej dosłownie wszystko, byleby tylko już więcej się od niego nie odsuwała.
- Nigdy, kurwa, więcej. - To była deklaracja, której zdecydowanie nie chciał łamać. Wręcz przeciwnie, pragnął jeszcze mocniej przycisnąć Heather do piersi, całkowicie zmniejszając dystans psychiczny i fizyczny między nimi. I po prostu nie czekał już ponownie na cokolwiek, co miałaby do powiedzenia. W zupełności wystarczała mu mowa jej ciała. - Możemy... Ominąć ten teatr i zostać w łóżku... - Zaproponował, tak naprawdę zdecydowanie nie chcąc wychodzić na wieczorną sztukę. Teoretycznie miał już garniak i całą resztę, ale... Nie było im to aż tak potrzebne, racja?
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Heather Love Pon Kwi 20 2020, 17:37

Z moich ust wydobył się melodyjny, dźwięczny chichot. Zastanawiałam się, czy myślał, że będę zła, jeśli odkryję jego mały sekret. Zastanawiałam się o czym właśnie myślał, kiedy tak uparcie świdrował moją twarz. Zupełnie jakby szukał w niej odpowiedzi na pytania, których nie byłam w stanie wyczytać z wyrazu jego twarzy. Zdecydowanie nie spodziewałam się po Jensenie takich gestów, bo to nie było ani w jego, ani w moim stylu. Ale sama myśl, jak bardzo musiało mu zależeć skoro przyjął pomoc od kogoś, kogo przecież tak... może nie nie znosił. Byli braćmi. Ale wiedziałam jak ciężko się żyło Jensenowi w cieniu Josha. A przyjęcie jego pomocy musiało być dla niego o wiele cięższe niż mogłam sobie wyobrażać.
- Jesteś... uroczy, Jenny - szepnęłam, zastanawiając się przez krótką chwilę nad słowem, które tak usilnie próbowałam znaleźć, a które wciąż mi nie do końca pasowało. Ale Jen... To było dziwne uczucie. Miałam wrażenie, jakby był zupełnie innym człowiekiem. To jak się stresował. To jak się upewniał spojrzeniem, czy było mi dobrze. Nie umiałam na niego nie patrzeć z tym błyskiem w oczach i wysoko uniesionymi brwiami. Chciałam wiedzieć co teraz kryło się w jego myślach. Chciałam być z nim tak samo blisko emocjonalnie, jak zazwyczaj bywaliśmy fizycznie.. Pokiwałam więc lekko głową. Chciałam, by wiedział jak szczęśliwa teraz byłam. Ale nie ze względu na kwiaty i bilety do teatru, nie. Byłam szczęśliwa z zupełnie innego powodu.
- Dobrze wiesz, że nie wiem - odmruknęłam, przesuwając zalotnie koniuszkiem języka po dolnej wardze... Zapraszałam go do czegoś, czego sama jeszcze nie potrafiłam do końca określić. Ale on... on zdawał się wiedzieć. Zawsze rozumieliśmy się bez słów i żadna kłótnia nie miała tego zmienić. W jednej chwili całowałam go mocno, w drugiej natomiast zmieniałam taktykę na bardziej delikatne i staranne pocałunki. Nie potrafiłam się do końca zdecydować, która opcja była bardziej odpowiednia.  Zwłaszcza, gdy wzrok Jensena dość jasno dawał mi do zrozumienia co chciał ze mną zrobić...
- O nie, nie, nie - zaśmiałam się, słysząc jego próby wykręcenia się od naszej pierwszej, poważnej randki. Nie. Nawet jeśli to nie było w moim stylu i wolałabym spędzić ten czas w zdecydowanie inny sposób... Pokręciłam głową z rozbawieniem. - Nie wywiniesz się, Forbes. Nie odpuszczę okazji zobaczenia cię w garniturze. Muszę w końcu się przekonać, czy nie zrobisz mi wstydu na ślubie - ale chyba pragnęłam tego. Pragnęłam wystroić się w najlepszą możliwą sukienkę i nie założyć ani grama bielizny. Pragnęłam go powiadomić o tym fakcie, gdy będziemy siedzieć w towarzystwie. Widziałam oczyma wyobraźni błysk w jego spojrzeniu, kiedy się o wszystkim dowiaduje. Pragnęłam siedzieć zniecierpliwiona, udając, że podoba mi się ta sztuka i co chwilę zerkać na - niebezpiecznie spoczywającą na moim udzie - dłoń Jensena. Pragnęłam przez kilka godzin myśleć o tym wszystkim co ze sobą zrobimy, gdy nasza randka dobiegnie końca...
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Jensen Forbes Pon Kwi 20 2020, 18:38

- Uroczy to może być bobas, Hettie. Uroczy może być kociak, królik... Bambie i Gringo też są uroczy... - Poprawił ją, wyraźnie unosząc przy tym brwi i prychając z politowaniem. Stwierdzenie, że był uroczy, zdecydowanie nie należało do czegoś, co chciał usłyszeć z jej ust. Gorący? Owszem. Godny zaciągnięcia do łóżka? Jak najbardziej. Tak samo jak przystojny, obłędny i warty grzechu, ale z pewnością nie uroczy. Z drugiej strony... Mimo wszystko, wolał słyszeć takie słowa z jej ust, nie zaś kolejne określenia w stylu dupka czy skurwysyna. To przynajmniej świadczyło o tym, że nie była na niego tak zła jak jeszcze przed paroma dniami, a reszta... Resztę z pewnością miało się dać załatwić. Miał na to całą noc i zdecydowanie nie zamierzał tego schrzanić. Już teraz, gdy całowali się w tak zaborczy sposób, pragnął zamknąć drzwi na klucz i rzucić ją na kołdrę.
- Jak bardzo potrzebujesz tej wiedzy? - Spytał cicho, po raz kolejny odbijając piłeczkę. - To bardzo... Kusząca wiedza. Nie dla niewinnych blondynek. - Była ciekawa, ale ciekawość to pierwszy stopień do piekła, prawda? Nie to, by już w tej chwili nie była bliska zwalenia szatana ze stołka i przejęcia myśli tych wszystkich grzeszników, ale... Nie zamierzał tak łatwo jej teraz odpuszczać. Nawet pocałunki nie były w stanie na to wpłynąć, choć - cholera - naprawdę się starała. A on... On był cholernie blisko tego, by porzucić wszystkie dotychczasowe plany wychodzenia na miasto.
W końcu... Naprawdę nie musieli wybierać się do tego teatru, prawda? Mogli oddać komuś bilety, wysyłając tam na przykład jego rodziców, by zostać razem w całkowicie pustym domu, a potem... Potem z pewnością zamierzał ze wszystkich sił pokazać jej, że uroczy było ostatnim słowem, jakim dało się go określić. Myśląc o tej nocy, nie mógł nie wspomnieć tego, co już wcześniej planował robić z dziewczyną. Teraz mieli na to szansę... W końcu wyjścia na miasto zdecydowanie nie były w ich stylu i oboje doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Mogli chodzić do klubu, do kina czy gdziekolwiek indziej, ale... Wypady w stylu Josha i Marie czy Elizabeth i Todricka? Nie. Jeśli chciała, nie miał problemu z tym, by wystroiła się dla niego także bez wielkiej okazji. W końcu oboje lubili, gdy się przebierała, prawda?
- A kto powiedział, że zamierzam zakładać jakiś garnitur? - Burknął, ostrożnie sadzając ją na brzegu łóżka i wskazując na ciemne, całkowicie normalne ciuchy domowe. - Co jest złego w tym? - To była jego ulubiona bluza, okej? Co prawda, faktycznie miał przygotowany garniak, ale wizja przerażenia Heather była zdecydowanie zbyt kusząca. - A na ślub zamówię sobie drugą, nową sztukę. Poradzimy sobie bez garniaków.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Heather Love Pon Kwi 20 2020, 20:18

- I najwyraźniej Jensen Forbes również - dodałam z tym iście niewinnym uśmiechem, który z każdą kolejną sekundą stawał się coraz szerszy. Nie wiem, kiedy zaczęłam się do niego tak idiotycznie szczerzyć, ale jego oburzenie sprawiało, że miałam ochotę się śmiać. Tak, z całą pewnością był w tym momencie jeszcze bardziej uroczy niż kilka chwil temu. I z przyjemnością bym mu to wytknęła, obserwując te unoszące się w konsternacji brwi, czy słuchając kolejnego prychnięcia. W tej chwili miałam wrażenie, jakby nic złego nigdy się tak naprawdę nie wydarzyło.
- Tak bardzo, że... - zaczęłam, przygryzając dolną wargę i marszcząc czoło w skupieniu. Z pewnością sprawiałam teraz wrażenie kogoś kto analizował setki scenariuszy odpowiedniej i poprawnej odpowiedzi. W rzeczywistości robiłam wszystko, by jeszcze bardziej zbudować napięcie, a potem zaskoczyć Jensena jakimś cieknącym niejednoznacznością tekstem.
- Jestem w stanie oddać moje ciało diabłu - zakończyłam z błyskiem w oku, przesuwając wzrok na jego usta. To on nim był. Zło wcielone, czort, diabeł, ogar piekielny... Jensen Forbes w najczystszej postaci, a ja... Ja po prostu ofiarowałam mu to co miałam najlepszego w zamian za tą jedną, drobną informację. Nie pierwszy raz byłam niewinną duszą, która została splamiona przez te grzeszne dłonie. Nie umiałam się jednak powstrzymać i znowu nie ucałować jego ust. Cholernie mi ich brakowało przez ten cały czas, więc nie zamierzałam się od niego odrywać do momentu, dopóki nie usadowił mnie na brzegu łóżka. Ale nawet wtedy sięgałam dłonią do jego policzka, by zmysłowo przesunąć palcami wzdłuż jego żuchwy...
- Nie każ mi wymieniać, Jenny - w tej bluzie chyba tylko jedna rzecz była w porządku. Pachniała tak jak on, a to była idealna cecha, kiedy ją sobie podkradałam. Ale na nim? Potrząsnęłam głową, by pokazać mu jak okropnym ubraniem była ta cholerna bluza. - Doskonale wiesz, że nie lubię czarnego humoru - wyrzuciłam z siebie surowo. Niby wiedziałam, ze żartował, nie? Zawsze mnie wkurzał swoimi niedorzecznościami, ale nie zrobiłby czegoś w tym stylu. Niee... Mógł nie znosić garniturów, ale na pewno zamierzał go ubrać zarówno dzisiaj, jak i na nasz ślub. Wiedziałam to, okej? Wiedziałam, ale mimo wszystko czułam niepokój, więc zaczęłam go mierzyć surowym spojrzeniem, łypiąc na niego spod zmrużonych powiek.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Jensen Forbes Pon Kwi 20 2020, 20:45

Łypiąc na nią groźnie i z wyraźnie dostrzegalną przyganą, znowu mocno pokręcił głową. Nie, nie był uroczy i musiała to sobie zapamiętać. Najlepiej raz na zawsze, bo jedyna sytuacja, w której byłby jakkolwiek blisko bycia uroczym, to ta, w której...
- Mogę taki być w tobie, Heather Love. Wtedy, kiedy w ciebie wchodzę, a ty mnie... Wtedy ewentualnie mogę czerpać z tego twojego uroku. - To ona była tu słodka, niewinna, promienna i tak dalej, i tak dalej. To ona była materiałem na osobę, której dosłownie nie dało się nienawidzić, bo złość czy irytacja po prostu przy niej wyparowywały. Może nie od razu, bo potrafiła być przy tym naprawdę niezłą piekielnicą, ale w gruncie rzeczy... Nie potrafił zbyt długo się na nią złościć. Nie, gdy wpatrywała się w niego tymi dużymi, wodnistymi oczami i zalotnie spoglądała na niego spod rzęs. Wtedy po prostu nie umiał się na nią wściekać, bo - właśnie, dokładnie tak - była urocza.
Choć, bądźmy szczerzy, istniała naprawdę cieniutka granicą pomiędzy niewinnością i anielskością, a byciem tak zajebiście gorącym, że już sam widok poodsłanianego gdzieniegdzie ciała sprawiał, że Jensen myślał głównie o tym, jak dobrać jej się pod sukienkę. Nie, by zazwyczaj to było jakoś wyjątkowo trudne. Owszem, lubiła zgrywać niedostępną, a on lubił powoli ją zdobywać, ale dzisiaj był na to stanowczo zbyt rozproszony. Chciał wiedzieć, na czym stali, by móc chwycić ją w ramiona i całkowicie naumyślnie doprowadzić do tego, by oboje zapomnieli o tym pieprzonym teatrze, do którego przecież wcale nie chcieli iść.
- To znaczy, że już zaprzedałaś swoją duszę i nigdy jej nie odzyskasz. - Mruknął w odpowiedzi, obdarzając ją zaczepnym, pożądliwym spojrzeniem i znowu zagarniając usta Love w wygłodniałym pocałunku. - Kocham cię, smarkulo. - To był... Drugi? Trzeci raz, kiedy powiedział to na głos? I wciąż nie brzmiało to do końca w taki sposób, w jaki by tego pragnął. Wciąż brzmiało... Dziwnie. Jednocześnie tak otwarcie i bezpośrednio, jak i również niezmiernie osobiście. Nie lubił się tak odkrywać, ale robił to teraz dla niej. Chciał, żeby mu wybaczyła. Chciał, żeby było między nimi w porządku i żeby... Żeby mogli przegapić ten mało zachęcający występ, na który prawdopodobnie musiałaby - stanowczo zbyt długo, by mogli się teraz kochać - zacząć się szykować. W końcu doskonale wiedział, ile jej to zajmowało, a on... On chciał zabrać ją do łóżka.
- Naprawdę nie mogę uwierzyć, że masz coś do mojej bluzy. - Burknął, obdarzając ją urażonym - choć może nieco przesadnie, by wyglądać kompletnie realistycznie - spojrzeniem. - Jest ze mną od połowy szkoły średniej. Widziałaś kiedyś tak wytrzymały materiał? - To mówiąc, wyciągnął podwinięty rękaw w jej stronę, posyłając Heather dosyć jednoznaczną minę. Jej łaszki - nawet te najdroższe - zdecydowanie nie były tak solidne.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Heather Love Pon Kwi 20 2020, 21:25

- Czy to jakiś popaprany sposób, by powiedzieć mi, że jestem najbardziej uroczą i kochaną osobą, jaką kiedykolwiek widziałeś? - zamrugałam niewinnie powiekami, naprawdę się świetnie bawiąc. Kiedy on poruszał niebo i ziemię, by przekonać mnie do swojej twardej i stanowczo nieuroczej - bo to przecież było takie niemęskie - strony, ja zaczęłam czerpać ogromną satysfakcję z wytykania i przekręcania jego słów. - To takie urocze - nie umiałam się powstrzymać, okej? Bo wystarczyło tylko spojrzeć na sposób w jaki prawił mi te wszystkie komplementy, doprowadzając mnie do cichego i rozczulonego westchnięcia.... Ledwo utrzymywałam śmiech - który tak zdradliwie opuszczał moje usta w postaci cichych parsknięć - w buzi. Lubiłam z nim żartować. Lubiłam, gdy udawał, że bulwersuje się na każde moje słowo. Lubiłam zerkać w jego oczy i widzieć w nich wesołe iskierki.
- Pasuje mi nigdy - odparłam błyskotliwie, wciąć tak namiętnie z nim flirtując i wciąż wkładając w każde jedno słowo jak najwięcej podtekstu. Z drugiej strony moja wypowiedź miała drugie dno, ale nie spodziewałam się, by Jensen wyłapał tę nutkę romantyzmu. Chciałam być już zawsze z tym diabłem, więc moja dusza i ciało nie miały mi już więcej być potrzebne... No, poza sytuacjami, kiedy byliśmy razem w łóżku. A on... on mnie kochał. Te słowa chyba nigdy nie miały mi się znudzić. Lubiłam, gdy to wypowiadał. Czułam wtedy taką cholerną satysfakcję... Tyle czasu oczekiwałam od niego jakiejkolwiek deklaracji. Tyle miesięcy spędziłam na wyobrażaniu sobie tej chwili, a teraz... Teraz byliśmy zaręczeni, a Jensen przyciągał mnie do siebie jak magnez. Znowu go pocałowałam. Chyba stanowczo zbyt długo, by nie zrobiło mi się tak piekielnie gorąco... Chciałam, by mnie wziął tu i teraz. Chciałam, by rozszarpał ze mnie te wszystkie ubrania, ale... Ale wizja wyjścia do teatru była stanowczo zbyt kusząca. Chciałam, by nasz seks był wyjątkowy. I w naprawdę wyjątkowym miejscu. Nie umiałam się oprzeć tej wizji...
- To wyjaśnia dlaczego tak długo byłeś prawiczkiem - zauważyłam ze śmiechem, wskazując palcem na tą zdradliwą bluzę, która odebrała mu szanse na szybkie wyjście z grona loserów. To niewątpliwie była wina jego przyjaciółeczki, a on po prostu się bał tej okropnej prawdy. Pewnie gdybym nie była odporna na jej klątwę... skończyłby po prostu marnie. Jako stary kawaler ze zwichniętym nadgarstkiem od wiecznego dogadzania sobie przed rudowłosymi kobietami z internetu... Zaśmiałam się na samą myśl o tym. I jeśli to miało oburzyć mojego narzeczonego, to kolejne słowa miały go wręcz powalić. - A teraz sio, muszę wziąć prysznic i się zacząć szykować na naszą randkę. Tobie też by się przydał. Prysznic.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Jensen Forbes Pon Kwi 20 2020, 22:03

Była przezabawna, gdy teoretycznie poszukiwała jego atencji, jednak jednocześnie starała się tego nie okazywać. Zamiast odpowiedzieć jej na pytanie, postanowił wyłącznie znowu zatkać jej usta i wzruszyć ramionami. Oczywiście, że była urocza, nawet jeśli potrafiła zachowywać się jak urodzona diablica wiodąca go na pokuszenie... Co nijak mu nie przeszkadzało. W końcu już od dawna mieli zarezerwowany wspólny kocioł i jedyne, co im pozostało, to podkładanie drewna, by woda zbytnio nie wystygła. A Heather... Heather niewątpliwie i w tym była ekspertką, co sprawiało, że chciał jej teraz cholernie mocno, nawet jeśli kompletnie nie znała się na męskiej modzie i drwiła sobie z jego upodobań.
Zdecydowanie mrużąc oczy, pokręcił głową, po czym spojrzał na nią triumfalnie. Jeśli tak bardzo chciała z nim teraz pogrywać... Niestety, ale musiał sprawić jej wręcz przeogromny zawód, bo spektakularnie się myliła. Może była jego narzeczoną, może była też niewątpliwie najdłużej trwającym związkiem, ale wcześniej... Wcześniej był całkiem niezłym... Puchaczem. Dziwił się, że tego nie wiedziała, więc postanowił wyprowadzić ją z błędu. Nie to, by wierzył, że jej niewiedza była czymś innym niż tylko elementem pogrywania sobie z nim... Ale on też podjął teraz tę grę.
- Dla twojej wiadomości, panno ekspertko od mody prawiczków, pierwszy raz zamoczyłem krótko po piętnastych urodzinach. Z Miriam Wagner... Oh, co to była za mamacita... - Westchnął, wyraźnie akcentując ostatnie określenie, choć tak właściwie... Nie mógł powiedzieć, by był to jego najlepszy seks. Prawdę mówiąc, nie był nawet w pierwszej dziesiątce najbardziej zajebistych numerków, a wspomnienie o tym było dobre wyłącznie ze względu na to, że był to jego pierwszy faktyczny seks. Zaraz zresztą ponownie przeniósł wzrok na Heather, posyłając jej wyzywające spojrzenie.
- No, pani Alasko, a ty? Kiedy wpuściłaś kogoś do swojej drewnianej chatki, żeby trochę się ogrzał? - Nigdy jej o to nie pytał, bo tak naprawdę nie miało to dla niego kompletnie żadnego znaczenia. Prawdę mówiąc, teraz także spytał głównie po to, by odbić piłeczkę i chyba nawet nie oczekiwał szczerej odpowiedzi. Mimo to, nie spuszczał z niej wzroku, wyłącznie unosząc jedną brew, gdy postanowiła pognać go z sypialni pod prysznic... Samego.
- Skoro ty musisz wziąć prysznic i ja muszę wziąć prysznic... - Zaczął, znacząco kląskając językiem o podniebienie, a następnie przesuwając językiem po zębach, które wyszczerzył do niej w uśmiechu. - Nie uważasz, że możemy oszczędzić trochę wody? - Cóż, być może seks w standardowych prysznicach praktycznie do niczego się nie nadawał, jednak oni nie mówili tu o całkowicie zwykłym prysznicu. O nie. Na tę specjalną potrzebę, cóż, bardzo chętnie zabrałby ją do najlepszej łazienki w całym domu, dosyć jasno sugerując przy tym, że pomieszczenie było zajęte. Mógł poświęcić się nawet na tyle, by umyć jej włosy i wymasować zdecydowanie zbyt spięte barki.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Heather Love Pon Kwi 20 2020, 22:37

- Założę się, że nie miałeś wtedy bluzy, a ta kobieta była zdesperowaną cnotką - tak, z pewnością to było prawdą, a Jensen teraz nie przyznałby mi racji tylko dlatego, by utrzeć mi nosa i udowodnić jak bardzo się myliłam. A ja... ja się nie myliłam. Czułam to w kościach. Zwłaszcza, kiedy widziałam przetarcia na tej cholernej, nadającej się do sprzątania łazienki, bluzy. Nie wiem ile razy buszowałam po stronach internetowych z odzieżą, szukając Jensenowi czegoś nowego do ubrania. Ale on zawsze odkładał to na później. Później, które nigdy nie nadchodziło... Mimo, że koszyk internetowy wręcz pękał w szwach.
- Naprawdę chcesz usłyszeć o najlepszym seksie w moim życiu? Tak dobrym, że nikt nigdy później nie był nawet bliski do powtórzenia tego wyczynu? - pytałam, niewinnie mrugając oczami. Oczywiście wszystko to było bujdą. Mój pierwszy raz może i był naprawdę w porządku, ale to co robiłam później... Nie umywało się do tej sylwestrowej nocy. Ale Jensen nie musiał o tym wiedzieć, o nie. - Kiedy tylko go zobaczyłam, wiedziałam, że muszę go zdobyć. Byłam tak niewinna jak płatki białych róż, a mój śmiech przypominał dźwięk dzwonów w kościele. - teatralność była moim drugim imieniem, więc nic dziwnego, że wzdychałam teraz ostentacyjnie i ocierałam sobie wyimaginowane kropelki potu - symboliczne do tych, które powstały podczas igraszek z tym istnym bogiem seksu - z czoła. - Wziął mnie do swojego łóżka i zrobił ze mnie królową, kochając się ze mną przez całą noc. Następnego dnia byłam tak obolała, że nie byłam w stanie chodzić. Co to był za mężczyzna. A imię jego brzmiało... - chciało mi się śmiać, ale mimo to zdobyłam się na zakończenie tego całego podniecającego i trzymającego mnie w tym dziwnym napięciu - flashbacki w końcu były tak silne, że sunęłam dłońmi po własnym ciele  - z figlarnie uniesionymi brwiami. Nie wiedziałam, że Jensen nie miał pojęcia kto był moim pierwszym. Tamtej nocy mogłam mu naopowiadać naprawdę wiele, ale czy on nie pamiętał jak nieporadne były moje poczynania?
- Mam pójść z tobą do łóżka przed pierwszą randką? - zagadnęłam, przygryzając dolną wargę. Wizja Jensena przemawiała do mnie, sprawiając, że prawie ulegałam. Ale... Ale nie mogłam ulec. - A gdzie tu element zaskoczenia? - cicho westchnęłam, wykrzywiając dolną wargę w podkówkę. Może właśnie byłam małą diablicą, ale nie chciałam mu się oddać przed wyjściem do teatru. Chciałam go torturować podczas spektaklu. Chciałam, by wyciągnął mnie na przerwie pod pretekstem kupienia mi drinka. Chciałam, by zaciągnął mnie do najbliższej toalety i sprawił, że będę krzyczeć głośniej od aktorów na scenie... Pokręciłam więc przepraszająco głową.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Jensen Forbes Pon Kwi 20 2020, 23:36

- Ponownie się myślisz. - Parsknął triumfalnie, celując w nią palcem. Kto się mylił? Ona się myliła. Nikt inny, wyłącznie ona. - Miałem wtedy taką granatową bluzę... Identyczną, ale jeszcze bardziej wysłużoną. - Cóż, słowo-klucz... Miał tę bluzę aż do czasu, gdy nie poszedł z Miriam do łóżka, a ta nie użyła jej do podtarcia się po wiadomej sprawie. Później bluza wylądowała w koszu, gdy okazało się, że przed nim - tego samego dnia, zaledwie godzinę czy dwie wcześniej - miała innego knypka, który... Nie, to akurat nie było warte wspominania. Mimo to, nie mógł nie stanąć w obronie swojej byłej partnerki na jedno popołudnie, prawdopodobnie jeszcze bardziej ją tym pogrążając.
- Leciała na młodych chłopaczków, każdy to wiedział. - Kląsnął językiem o podniebienie. Miriam Wagner była łatwa. Być może zgrywała kogoś niezależnego i trudnego do zdobycia, jednak tak naprawdę cieszyła się reputacją typowej dupodajki. Młody Jensen niespecjalnie się tym przejmował. Stary? Też chyba nie. Tym bardziej, że przedstawienie, jakie zaczęła odstawiać Heather, zdecydowanie odciągnęło jego myśli... Wpatrzony w to, co robiła z własnym ciałem, w jej mimikę i sposób wypowiadania słów... Mimo wszystko, nie mógł nie złapać jej na jednej ważnej kwestii.
- Oj, daj spokój, Hettie. - Westchnął, praktycznie wywracając przy tym oczami, bo wszystko, co mu teraz mówiła, brzmiało jak wzięte rodem z jednej z tych powieści erotycznych dla pensjonarek i znudzonych życiem kur domowych. A przecież realne życie takie nie było. Dobry seks był zajebisty, ale nigdy nie wyglądał jak w książkach dla napalonych nastolatek. Oczywiście, że dalej sobie z nim pogrywała, opowiadając o tym mistycznym macho, z którym przeżyła najwspanialszy seks w swoim życiu, a przecież kilka dni temu to jego określała jako swojego najlepszego kochanka. Jensen ponownie wywrócił oczami.
- Nie musisz być taką wstydziochą, wiesz? Każdy pierwszy raz był mniej lub bardziej beznadziejny. - Zdecydowanie nie podejrzewał, że był jej pierwszym mężczyzną. Nie zachowywała się w ten sposób, a on jej tak wtedy nie potraktował. Nigdy nawet nie dała mu czegoś podobnego do zrozumienia, więc nie brał tego pod uwagę. Znacznie bardziej podejrzewał, że było to dla niej na tyle upokarzające lub żenujące doświadczenie, że wolała zająć się teraz uwodzeniem go niż odpowiadaniem na zadane pytanie.
I... Cholera, to niewątpliwie działało, bo gdy sunęła dłońmi w ten sposób po swoim ciele... Gdy mrużyła oczy i rozchylała mocno zaróżowione wargi, coraz bardziej gniotąc sukienkę i podwijając brzeg luźnego materiału... Zdecydowanie miał ochotę pokazać jej, że kimkolwiek było to bożyszcze, o którym wspominała w swoim marzeniu na jawie, on mógł zająć się nią znacznie lepiej. Czy to tu i teraz, czy to pod prysznicem, choć tak uporczywie mu tego odmawiała.
- Nie do łóżka... Pod prysznic. - Poprawił ją, nachylając się ku niej tak, że całkowicie otwarcie spoglądał wprost w jej dekolt. - Sugerujesz, że nie jestem w stanie cię zaskoczyć? - Unosząc brew, parsknął z rozbawieniem, po czym po prostu jeszcze bardziej się do niej zbliżył... I jeszcze, jeszcze bardziej... Do tego stopnia, że nie miała już najmniejszego wyjścia, jak tylko położyć plecy na miękkim, pachnącym różami materacu, a Jensen... Jensen po prostu wsunął dłonie pod jej sukienkę.
- A teraz? Już cię przekonałem? - Prawdę mówiąc, to nie było nawet pytanie. On po prostu wiedział, czego oboje chcieli, a opór... Opór był bezsensowny. Mimo to, czekał na odpowiedź, dosłownie rozbierając blondynkę wzrokiem.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Heather Love Wto Kwi 21 2020, 00:12

- W takim razie było jej ciebie po prostu żal - ciągnęłam uparcie, bo ta bluza nie mogła nikogo poderwać. Byłam wręcz przekonana, że wspomniana Miriam była po prostu wybawieniem takich przegrywów jakim był licealny Jensen. Robiła im dobrze, zamieniając ich z kujonków w dzikie bestie. Czy to nie brzmiało jak ktoś kto zasługiwał na pokojową nagrodę Nobla?
- Więc polowała na największych nerdów i loserów, chcąc poprawić wasze życie? Brzmi jak moja bohaterka - zaśmiewałam się do rozpuku, miętosząc między palcami materiał jego bluzy. To nie nadawało się nawet do wycierania podłogi! A on tak uparcie to nosił, w żadnym stopniu nie poprawiając swojej atrakcyjności.
- Nie wierzysz mi? To najprawdziwsza prawda - prychnęłam, wznosząc wysoko podbródek. Mógł udawać, że kłamałam, ale wcale tak nie było. Ja w porównaniu do niego natrafiłam po prostu na odpowiednią osobę. A ta osoba wprowadziła mnie w świat erotycznych uniesień z pełnej petardy... I cóż, z pewnością mi teraz po prostu zazdrościł tego, że ja wspominałam to wydarzenie tak miło. I tak miło wypowiadałam się o tym tajemniczym gościu, który... który siedział na przeciwko mnie. Ale Jensen był po prostu jednym wielkim głuptaskiem, który nie potrafił połączyć faktów. Więc jego powątpiewanie było dla mnie niczym ucinanie aniołom skrzydełek. Okej, może nie było idealnie, ale mój pierwszy raz był naprawdę konkretny. A Jensen... po prostu nie mógł tego znieść.
- Jego imię.. - ciągnęłam, uparcie ignorując jego insynuacje, co do beznadziejności Ogiera, który skradł mój... wianek?. Na samą myśl chciałam się zaśmiać, ale zamiast tego wstrzymałam oddech, ulegając ciężarowi jego ciała. Przypominało mi to tango. On prowadził, on napierał, a ja powoli się poddawałam, opuszczając się coraz niżej. Tylko nasze twarze były cały czas tak blisko siebie... Mogłam mu wręcz wymruczeć do ucha największą tajemnicę swojego życia.
- To... - szeptałam, skubiąc zębami płatek jego ucha. - Jensen Forbes
A potem opadłam plecami, wtapiając się w miękkie łóżko. Nie umiałam nie patrzeć na niego w ten zadziorny, figlarny sposób. Zdobywał mnie, a ja... chyba pozwalałam się zdobywać. Pozwalałam się mu zaspokajać, nawet jeśli z tyłu głowy wciąż tak wyraźnie widziałam plan idealnej randki i idealnego numerka w toalecie.
- Nie... - szepnęłam, nie do końca zgodnie z prawdą. Miał mnie i byłam przekonana w stu procentach, a moje ciało było teraz cholernie zdradliwe. Wypuściłam powietrze z ust, dłonie kierując do dwóch sznurków zwisających z kołnierzyka jego bluzy. Tej przeklętej bluzy, która była tak bardzo nieatrakcyjna... Owinęłam sobie ten jeden wystrzępiony frędzelek wokół wskazującego palca, odchrząkując przy tym pod nosem. - Nie w tej bluzie - dodałam, nieznacznie poruszając wargami. Nie chodziło o samą bluzę, a o fakt, że wciąż był ubrany...
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Jensen Forbes Wto Kwi 21 2020, 01:38

- Po prostu jesteś cholernie zazdrosna o to, że to nie ty mnie rozprawiczkowałaś. No i o moje zajebiste doznania. - Odparował, po czym tak po prostu wzruszył ramionami, jakby zwyczajnie stwierdzał fakt.
Prawdę mówiąc, nigdy nie zastanawiał się nad tym, jak patrzyła na to Heather. Nigdy także specjalnie nie rozmawiali o swoich byłych - czy to tych zaliczonych, czy po prostu spotykanych przez jakiś czas, ale bez większych łóżkowych ekscesów - bo żadne z nich nie poruszyło podobnego tematu. Wydawało mu się, że Love zwyczajnie pasowało to, jak doświadczony był w sprawach związanych z seksem, a on... On miał wrażenie, że jakiekolwiek miała doświadczenie przed pójściem z nim do łóżka... Była wyjątkowo pojętną - no i przy tym także jak najbardziej ponętną; nie należało o tym zapominać - uczennicą.
Mimo to, zastanawiał się, co siedziało w jej głowie, gdy wspominał o tamtej słodkiej tajemnicy z o wiele, wiele starszą Miriam. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tamta relacja nie była w pełni normalna - ani tym bardziej legalna - ale wtedy ani trochę mu to nie przeszkadzało. Teraz zresztą też nie, bo przecież Miriam pokazała mu to, co świadomie chciał zobaczyć...
Teraz zdecydowanie nie poszedłby z nią do łóżka, bo miał swoją godność, ale wtedy? Liczyło się to, że kręciły go jej cycki i opinia sugerująca, że była po prostu łatwa i dawała każdemu, nawet młodocianemu knypkowi w porozciąganej bluzie. Sypianie z kimś, z kim sypiała też większość jego starszych i młodszych kolegów... Cóż, już go nie przyciągało. Nie mówiąc o tym, że był zaręczony z kimś, na kogo wypowiedzi być może wywracał teraz oczami, ale nie robił tego z irytacji. Wręcz przeciwnie, bawiło go to, jak uparta była Heather. Koniecznie chciała postawić na swoim, a on raz po raz odpierał te próby, obdarzając ją pobłażliwymi parsknięciami.
- Cóż, ta bohaterka pokazała mi kilka naprawdę kluczowych sztuczek, ale jeśli nie przestaniesz nazywać mnie nerdem i loserem, nie dowiesz się o nich nic więcej. A żebyś wiedziała, jakie to są rzeczy... - Mruknął z niezmiernie sugestywną miną, poruszając przy tym brwiami i przesuwając językiem po górnym rządku zębów. Blefował. Oczywiście, że blefował, bo Heather w niczym nie przypominała tamtej kobiety i dosłownie nic z tego, co podobało się Wagner, nie było tym, co chciałby zagwarantować Love. Nie mówiąc już o tym, iż spora ilość różnorodnych partnerów seksualnych skutkowała nie tylko ryzykiem ciąży czy zarażenia jakąś naprawdę paskudną chorobą - całe szczęście, ich romans zakończył się stosunkowo szybko - lecz także tym, że była... Cóż, dosyć luźna, przez co wymagała znacznie więcej specyficznych, zdecydowanie dziwnych - i to nie w tym akceptowanym przez nich sensie - elementów gry wstępnej czy podczas późniejszego aktu. A ten rodzaj wspomnień raczej nie budził w nim zbyt ognistych emocji.
Najwidoczniej nie to, co u Heather, która dosłownie rozpływała się na wspomnienie swojego pierwszego razu. I choć cała ta otoczka, jaką teraz wokół siebie budowała, była naprawdę przyciągająca... Jensen nie mógł oprzeć się wrażeniu, że było to wyłącznie zaproszenie do zejścia z tematu i powrotu do ich wcześniejszych pocałunków czy pieszczot. Z drugiej strony... Nie, chyba autentycznie wolał w to wierzyć, bo myśl, że miałaby wspominać tak kogoś innego, już na samą myśl prężąc się i mrucząc jak zadowolona kotka... Nie. To on chciał doprowadzać ją do szaleństwa samymi wspomnieniami ich kolejnych dni i nocy... I to jego imię miało rozbrzmiewać na jej ustach.
- Nie. Nie wierzę ci... - Odpowiedział pomrukiem, stopniowo się do niej przybliżając i niezmiennie sprawiając, że coraz bardziej wciskała swoje drobne ciało w miękki materac, dosłownie w nim tonąc. Utrzymywał przy tym także nieustanny kontakt wzrokowy, wpatrując się w jej pożądliwie ciemniejące oczy i czekając... Czekając na to, co jeszcze opuści jej słodkie usta.. Aż pociągnie go zębami za skórę i szepnie coś, co sprawi, że dreszcz przebiegnie mu po plecach. Pogrywała sobie z nim, a on zdecydowanie jej na to pozwalał. Uległ, po prostu uległ i nie zastanawiał się nad tym ani przez chwilę.
Nie spodziewał się jednak tego, co zamierzała mu powiedzieć, toteż z początku spojrzał na nią z wyraźną konsternacją, marszcząc przy tym brwi. Czy ona właśnie... Czy ona sugerowała... Nie, nawet już nie sugerowała, bo jej wypowiedź była na to zbyt przejrzysta... A Jensen sam nie wiedział, jak na nią zareagować.
- Byłaś...? - Wydobył z siebie bardzo pytające słowo, wpatrując się w jej oczy i patrząc na zadziorny, zaczepny uśmiech. Nie przewidział tego, że mógłby być pierwszą osobą, z którą kiedykolwiek spała, ale musiał przyznać, że im bardziej o tym myślał, tym wyraźniej podobała mu się ta wizja. To było coś... Czego teoretycznie nie oczekiwał, ale gdy postanowiła podzielić się z nim tą informacją, niewątpliwie był w stanie spojrzeć na nią w jeszcze bardziej zadowolony sposób. Chyba go to pociągało... Pozostawała jeszcze tylko jedna kwestia...
- To... To jest moją ulubiona bluza... - Powtórzył po raz kolejny, przesuwając się tak, by klęknąć pomiędzy jej rozchylonymi nogami, po których sunął teraz dłońmi... Od kolan w górę, wciąż niebezpiecznie pochylając się nad Heather. - Skończyłem w niej szkołę, otworzyłem biznes, umówiłem się z paroma sztywnymi laskami... Miałem ją na sobie tego dnia, kiedy poszliśmy ze sobą do łóżka... Pierwszy raz, nawet jeśli skończyła na podłodze. Zamierzam iść w niej do teatru, wziąć ślub, zrobić dziecko... - To mówiąc, znacząco poruszył brwiami, dodając bezgłośne choć nie teraz. - I przekonać cię... - Przesunął palce od jej pępka do linii piersi i ponownie w dół. - Żebyśmy oszczędzili trochę wody...
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

#8 Empty Re: #8

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach