6 What do you see when u lookin at me?

stylóweczka



Plant nagrywał dzisiaj filmik na youtube. Co prawda jego humor nie za bardzo pomagał, ale jakoś wysilił się, żeby grać uśmiechniętego i uroczego chłopaka, którego zawsze gra przed swoimi widzami. Jak tylko skończył nagrywanie to opadł na biurko i przez dłuższą chwilę tak siedział w ciszy. Nie miał na nic ochoty, jadł mniej niż zwykle i było mu wszystko jedno co się dzieje wkoło niego.
Podniósł się i odgarnął włosy z twarzy. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Podkrążone oczy, blady jak ściany, włosy w jeszcze większym nieładzie niż zwykle. Westchnął i sięgnął po paczkę Davidoffów. Wyciągnął papierosa i odpalił go. Wciągnął dym w płuca i uśmiechnął się blado. Chociaż tyle dobrego, że papierosy mógł palić.
Wyszedł z pokoju do kuchni i poszedł zajrzeć do lodówki. Niby było tam jakieś żarcie, ale Josh nie miał ochoty jeść. To raczej było takie otwarcie lodówki z nudów. Mruknął coś do siebie pod nosem.
Ciszę przerwało pukanie do drzwi. Josh podszedł do drzwi i otworzył je. Jednak co w nich ujrzał nijak mu się nie podobało.
-Nie ma Isaiah. Cześć - powiedział i zaczął zamykać przed nią drzwi.

#3
outfit

Nie była w najlepszym nastroju. Zwłaszcza, że kilka dni temu kiedy to rozmawiała z kuzynem miała małe przeczucie, takie tyci tyci, że coś jest kurwa nie tak. Albo, że będzie, tego nie wiedziała. Zawsze mogło już wcześniej być coś nie w porządku. No ale koniec filozofii. Coś korciło ją w środku, takie niewielkie przeczucie, że po jej wizycie u kuzyna coś się wydarzyło. Po rozmowie z papugą i pożegnaniu madre, bo nie wiedziała na ile wychodzi, zamówiła ubera, który podwiózł ją pod mieszkanie Craine'a.
Zachowała kulturę, wiadomo, zapukała do drzwi, poczekała i gdy tylko ujrzała tą bladą twarz poczuła jak przechodzi przez nią prąd. Ta mangusta coś odwaliła. Zaciskając mocno szczękę uśmiechnęła się niewinnie i ręką przytrzymała drzwi, które Joshua chciał zamknąć.
- Cieszę się, ja do Ciebie - ten niewinny uśmiech nie schodził jej z ust. Przepchnęła drzwi, co by nie próbował jej wyganiać, a gdy tylko przekroczyła próg mieszkania zdjęła okulary i krzyżując ręce na kletce piersiowej zmierzyła wzrokiem od stóp do głów chłopaka, który czymś zawinił. Ale jeszcze nie wiedziała czym. Isa był niesamowicie pogodny dzisiaj i specjalnie chcąc pogodzić się z jego chłopakiem, a raczej dojść z nim do konsensusu postanowiła ich odwiedzić. Jednak nie spodziewała się, że zastanie Josh'a w takim stanie. Powinien być szczęśliwy, no a było inaczej. Czyli coś się stało.
- Przyznaj się. Co odwaliłeś? - mruknęła spoglądając już na niego bardziej z grozą w oczach. Niech się cieszy, że nie zaczęła kląć po włosku.

Zatrzasnął za nią drzwi, kiedy wpakowała się do środka. Podszedł do zlewu i pociągając ostatnie bucha zgasił papierosa. Rozległ się cichy syk.
-Słucham? - spojrzał na nią jakby była idiotką -O chuj Ci chodzi? - rozłożył ręce -Przychodzisz tutaj bez zaproszenia i mnie o coś oskarżasz, chociaż sama nie wiesz o co?! - krzyknął na nią i uniósł wyżej jedną brew -Wiesz co, nie chce mi się z Tobą gadać. Zrób sobie coś do picia, piwa nie ruszaj bo dostaniesz ode mnie w ryj, idź do pokoju Craine'a i daj mi spokój. Jestem zajęty - powiedział i wszedł do swojego pokoju trzaskając drzwiami.
Odpalił na winylu płytę RHCP, która nie została zmieniona od tego niefortunnego zdarzenia. Niefortunnego? Od tego chujowo chujowego zdarzenia, kiedy Josh prawie zabił swojego chłopaka bo ten nie chciał mu pozwolić ćpać.
Otworzył jedną z szuflad przy biurku i wyciągnął skręta - oczywiście, że nie z tym świństwem marihuaną. Jak powszechnie wiadomo Plant palił tylko i wyłącznie opium.

Miała rację, chłopak coś przeskrobał! Widać to było gołym okiem, więc nawet to jak się stawiał i denerwował nie wskórał niczego. Ona już wiedziała, ukrywanie tego było niepotrzebne. Uśmiechnęła się niewinnie prawie łamiąc w ręce okulary przeciwsłoneczne. On naprawdę grał jej na nerwach, a ona łudziła się, że się z nim dogada.
- Bene. Volevo essere gentile. La fine! - warknęła patrząc na niego zezłoszczona. Co on sobie wyobrażał?! Takiego chujowego gospodarza jeszcze nigdy nie spotkała, a gdyby był we Włoszech, to od razu by dostał w mordę za zachowanie. Rossa powstrzymywała się od tego niezmiernie.
- Non sto accusando nulla! Perché sei così galleggiante?! Sembri un cadavere! Cosa è successo?! - krzyknęła za nim i uderzyła ręką w blat stołu. Co on sobie wyobrażał? Chciała z nim na spokojnie porozmawiać, dowiedzieć się czy on czuje to samo co jej kuzyn, a ten niczym małe dziecko! Odłożyła delikatnie okulary na stolik, zdjęła swoje buciki, co by jej nie przeszkadzały w obiciu mu mordy i położyła je na krześle. Stanęła przed drzwiami Plant'a i starając się naprawdę nie wybuchnąć, bo temperament to ona miała, uderzyła mocno w drzwi pięścią.
- Idiota! Volevo parlare! Ti comporti come un idiota. - warknęła starając się przebić przez muzykę - Byś się kurwa zachowywał, a nie! Widać po Tobie, że coś odpierdoliłeś i jeszcze na mnie się wydzierasz odwracając kota ogonem! Przyszłam tu z Tobą porozmawiać! Zapytać się, czy jesteś z Isaiah'em na poważnie, czy to tylko zabawa. Wyłaź tchórzu! - mając ręce wzdłuż ciała strzelała paliczkami czując, jak się w niej pierwszy raz od dawna gotuje.

I kurwa ten jebany włoski. Czy oni musieli się tak wydzierać? Musieli drzeć się jakby byli na targu? To brzmiało jakby zamawiała coś w restauracji. Nie miał bladego pojęcia co do niego mówiła i głównie to go wkurwiało.
-Lass mich in Ruhe! - odkrzyknął jej. Tak chce się bawić to niech ma. Mało kto wiedział, że Josh znał niemiecki -Du bist der Schläger! Gib mir eine Pause! - niemal wrzasnął do niej. Wstał i energicznie otworzył drzwi do swojego pokoju. Otwierały się do środka więc nie dostała z nich w nos.
-Proszę, zapraszam serdecznie! Lubisz pająki? Mam nadzieję, że kurwa się ich boisz - warknął przez zaciśnięte zęby. Nie powinno dziwić jej jego pytanie bo wzdłuż jednej ze ścian stały regały od góry do dołu zastawione terrariami i pojemnikami z ptasznikami. Ściszył muzykę, żeby mogli jakoś normalnie rozmawiać. Usiadł przy biurku i wskazał jej kanapę.
-Siadaj. Czuj się jak u siebie. Mi casa es su casa - uśmiechnął się uroczo -Chcesz zapalić? Słyszałem, że lubisz zajarać - pokazał jej skręta, którego trzymał w dłoni -Na pewno o wiele lepiej pójdzie nam dogadanie się

Wcale nie był lepszy ze swoim niemieckim. Miała ochotę utrącić mu głowę, tak byłoby prościej. Jeb i po problemie, ale kuzyn by ją znienawidził, więc postanowiła nie igrać z losem. Trzęsąc się z nerwów odliczała sekundy do otwarcia drzwi przez Josh'a. No co za tupet ma ten gówniarz, byli w tym samym wieku, ale on jednak był gówniarzem. Zachowywał się jak dziecko, wyglądał jak dziecko, a nie przepraszam, jak mangusta. No to był dzieckiem. Kiedy tylko znów ujrzała jego krzywą twarz, no bo przecież nie będzie go ciągle wyzywać, nabrała powietrze w płuca.
- Prendi questi insetti - mruknęła złośliwie i nie patrząc na pająki, a bała ich się potwornie usiała na kanapie zakładając nogę na nogę.
- Słuchaj, Plant. Przyszłam tu tylko i wyłącznie w jednym celu - zaczęła i pokręciła głową na jego propozycję - Jestem umówiona na potem, odmówię grzecznie - mówiła przez zaciśnięte zęby. Jak on ją wkurwiał, ale nie, musiała zachować się chociaż ona jak cywilizowany człowiek - Przechodząc do sedna, pomijając fakt, że coś się stało, nie pytam co. Zaznaczam, nie pytam... Kim dla Ciebie jest mój kuzyn? - spytała próbując patrzeć na niego jak na normalnego człowieka, ale się nie dało. Widać po nim było, że czemuś zawinił i prędzej czy później wypapla. Ale na razie, kroczek po kroczku, miała zamiar go rozłożyć na części pierwsze.

To było trafne określenie - mangusta. Taki mały, przebiegły i gotowy żeby skoczyć do gardła kobrze, która siedziała w jego pokoju. Wkurzała go strasznie. Czego się czepiała i na chuj jej te wszystkie informacje? Książke pisze czy co? Uśmiechnął się jednak pod nosem widząc jej reakcje na jego pytanie. Domyślił się odpowiedzi.
-Na pewno? Szkoda - powiedział i wzruszył ramionami. Odłożył opium z powrotem do szuflady. Wstał i odwrócił się przodem do terrariów jakby czegoś szukając -Jest moim chłopakiem, nie mówił Ci? - jego ton nagle zmienił się na super łagodny. Sięgnął dłońmi do jego z terrariów i sprawnie wyciągnął z niego ptasznika. Cóż Lassiodora Parahybana nie bez powodu nazywana jest ptasznikiem goliatem (jak się nie boisz to klik). Usiadł obok dziewczyny na kanapie wpatrując się w pupilka i pilnując żeby nie uznał, że warto uciekać.
-Kocham go, on kocha mnie. Co chcesz wiedzieć więcej? Nie rozmawiałaś z nim? - ten słodki uśmiech miał się nijak to wzroku małego sadysty.

Oczywiście, że starała się nie pokazywać swojej słabości! Wytrzyma, wszystko. Gdyby przyszłą tu ze swoją papugą, to by rozniosła razem z nią to zbiorowisko nie wiadomo na chuj ludzkich pożeraczy. Bo tak widziała pająki, jako ludzkich pożeraczy. Przejechała sobie językiem po podniebieniu, jakby chciała się uspokoić, bo co jak co, widok tego... czegoś na ręce Plant'a był tak obrzydliwy i przerażający, że wolałaby spierdalać, niż się z nim użerać. No ale postanowiła porozmawiać, kuzyn poprosił, a raczej marzył, że kiedyś ta dwójka się pogodzi. Jednakże... patrząc na aktualny stan rzeczy, to Rossa miała ochotę pierdolić to i wracać do siebie.
- Mówił mi, oczywiście, że mi mówił - potwierdziła jedynie kiwając głową i starając się nie drgnąć nawet na sekundę na widok pająka z takiego bliska.
- Rozmawiałam z nim... dlatego tu jestem, idiota - wycedziła przez zęby uśmiechając się szeroko. No co za skurczybyk wkurwiający - Powiedział, że marzy mu się chwila, kiedy się nie kłócimy i jesteśmy wobec siebie mili. Właśnie dlatego tu przyszłam, Plant - rozejrzała się szybko po pokoju. No tak, youtuber, coś o tym słyszała, ona nie interesowała się kompletnie takimi rzeczami, nie było to w jej guście.
- Po Twojej twarzy i reakcji wcześniej wnioskuję, że po mojej wizycie coś się stało. Dlatego też pytam. Czy to poważna sprawa, czy tylko na chwilę? - zmierzyła go przenikliwym spojrzeniem - Bo skoro jesteś chłopakiem mojego kuzyna, to jesteś w jakimś stopniu moją rodziną. A w rodzinie sobie pomagamy i się wspieramy najlepiej jak potrafimy - dodała po chwili przeczesując sobie włosy dłonią.

Uniósł przedramię, na którym znajdował się ptasznik i przysunął je blisko Rossy. Gdyby pająk chciał to bez trudu przeszedłby na nią. Uśmiechnął się do niej jak mały psychopata. Westchnął jednak po chwili i wstał, żeby odłożyć ptasznika do terrarium.
-Nie będziemy się kłócić jak przestaniesz wydzierać się na mnie po włosku - odwrócił się do Rossy i usiadł na krześle obrotowym -Wpadasz do mojego domu, krzyczysz na mnie po włosku i oczekujesz, że Cię ugoszczę - mruknął i skrzywił się -Nie lubię włoskiego więc jak będziesz do mnie tak gadać to ja Ci odpowiem po niemiecku - dodał i wywrócił oczyma -A wtedy już na pewno się nie dogadamy.
Na jej następne pytanie trochę się zmieszał. Aż tak było po nim widać, że coś się stało? No tak, wyglądał jak siedem nieszczęść więc mogła to łatwo wywnioskować. Skubaniutka.
-Isaiah wziął heroinę - powiedział w końcu i przygryzł nieznacznie wargę -Zaliczył bad tripa więc było dosyć słabo.

- Nie mówię teraz po włosku, więc chyba możemy porozmawiać, czyż nie? - wywróciła oczami obserwując jak ten odkłada pająka do terrarium. Kamień z serca, była naprawdę przerażona, ale utrzymywała to w sobie, żeby sobie odpuścił - Po pierwsze, to zapukałam do drzwi, a ty mi je otworzyłeś. Po drugie zamknąłeś mi je prawie przed nosem, nie słuchając tego co ja mam do powiedzenia. Po trzecie nie wysłuchałbyś mnie gdybym nie weszła do mieszkania siłą, więc koniec końców wychodzi na moje. Marny z Ciebie gospodarz, wszystkie osoby, które do Ciebie przychodzą tak traktujesz?- zapytała przeciągając się na kanapie i splątując dłonie na kolanie, które miała założone na drugą nogę.
- Chciałam jedynie porozmawiać, to Ty wykazałeś się brakiem kultury, większym ode mnie - powiedziała spokojnie, ale na kolejne słowa niczym poparzona podniosła się z kanapy podchodząc do Plant'a bardzo powoli. Jego twarz była malowniczą książką, z której czytało się dosłownie wszystko. Strzeliła pozostałymi palcami przekręcając głowę w bok, żeby usłyszeć strzał kręgów i w odcinku szyjnym.
- Coś Ty powiedział? - już nie była taka milutka jak kilka chwil temu - Pene, cosa gli hai fatto? - warknęła łapiąc go za koszulkę i przyciągając do siebie. Była gotowa obić mu mordę, oj tak - Zapytam teraz po angielsku... Kutasie... co zrobiłeś mojemu kuzynowi? I teraz zastanów się nad odpowiedzią, albowiem jestem o krok od złamania Ci tego pieprzonego długiego nosa - wysyczała świdrując go spojrzeniem. Zaliczył bad tripa? Jej kuzyn nigdy nie tknął by hery. Za dobrze go znała.

-Chyba możemy - mruknął pod nosem. Wcale nie chciało mu się z nią rozmawiać. Nie był zbyt społeczny, nie przepadał za rozmowami o ile on nie chciał ich zacząć. Tak, zawsze musiało być na jego.
-Bo nie zapraszałem Cię tutaj. Skoro Cię nie zaprosiłem to czemu wpierdoliłaś mi się do mieszkania? Powiedziałem Ci, że Is'a nie ma i tyle. Powinnaś była obrócić się na pięcie i wyjść. Ewentualnie iść do jego pokoju albo kuchni i poczekać - warknął w jej stronę mrużąc oczy i wbijając w nią wzrok wściekłej mangusty.
-To co słyszałaś - warknął i chwycił jej nadgarstek mocno ściskając. Wstał z krzesła i wciąż trzymając ją mocno wbił w nią spojrzenie psychopaty, które podkreślił jeszcze jego złowieszczy uśmiech -Po pierwsze - nie zachowuj się tak w stosunku do mnie bo stanie Ci się krzywda - wycedził patrząc na nią z góry. Krasnal z niej i tyle -Po drugie - nic mu nie zrobiłem. Sam sobie wstrzyknął heroinę - patrzył na nią z góry tym swoim manguścim wzrokiem. Pchnął ją z całej siły w stronę drzwi -Po trzecie- wypieprzaj stąd zanim się wkurwie bardziej bo ja też umiem łamać ludziom kości - syknął.