góra
dół

Go down

San Francisco Animal Care & Control Empty San Francisco Animal Care & Control

Pisanie by San Francisco Wto Mar 24 2020, 23:43




San Francisco Animal Care & Control

San Francisco

San Francisco


Powrót do góry Go down

San Francisco Animal Care & Control Empty Re: San Francisco Animal Care & Control

Pisanie by Courtney Milburn Nie Kwi 05 2020, 22:06

#3

Było niedzielne popołudnie, a niewielki deszcz spowodował, że nienaganna fryzura Courtney przypominała teraz artystyczny - ale z pewnością zaplanowany - nieład; końcówki włosów potraktowanych prostownicą wywijały się na końcach, tworząc niesforne fale. Blondynka miała na sobie lekki jasnobeżowy płaszcz, pod spodem elegancką białą bluzkę i dżinsowe spodnie z wysokim stanem. Buty miały oczywiście obcas. Stała właśnie przed bramą schroniska, kręcąc się niecierpliwie w miejscu lub chodząc w tę i z powrotem. Czekała na Vivienne, ponieważ właśnie tutaj się umówiły - co prawda mieszkały w jednej dzielnicy, ale Milburn niedzielny poranek spędzała w innej części San Francisco, dlatego wolała spotkać się na miejscu.
Wczoraj wieczorem wpadła na pomysł, jak zapełnić pustkę w mieszkaniu - jeszcze niedawno częstym gościem był w nim Dick, ale po jego "wyprowadzce" zrobiło się nieznośnie cicho. Pomyślała zatem, że dobrą opcją będzie adoptować czworonoga: on zyska dom, a ona kompana na dobre i na złe (śmiesznie byłoby, gdyby i pies od niej uciekł, ale to mogłoby skutkować już załamaniem nerwowym). Jeszcze nie rozważała, oczywiście, najważniejszych kwestii - przykładowo takich, kto będzie go wyprowadzać kiedy będzie w pracy, ani tego, że praktyki w opiece ze zwierzętami nie ma, a przecież czworonogi ze schroniska często mają za sobą bagaż doświadczeń, który wymaga cierpliwości. Na pewno i na to przyjdzie czas! Póki co, w oczekiwaniu na przyjaciółkę przeglądała sobie rasy piesków w telefonie, choć i kundelka z chęcią przygarnie.

@Vivienne Hastings
Courtney Milburn

Courtney Milburn


Powrót do góry Go down

San Francisco Animal Care & Control Empty Re: San Francisco Animal Care & Control

Pisanie by Vivienne Hastings Wto Kwi 14 2020, 16:18

#2

Viv zazwyczaj wysypiała się w weekendy, jednak w ten obecny jej się to nie udało nadal przez ząbkowanie Violet. Tak więc to była kolejna trudna i nieprzespana noc dla prawniczki, jednakże kto jak nie ona jest w stanie przetrwać ten trudny czas? Dlatego kobieta jak zwykle pokazała swój styl, klasę i elegancję, znów zakrywając zmęczenie nieco mocniejszym makijażem, jednak jej strój był tym razem bardziej każualowy, w dodatku włosy związała w niesfornego kucyka, bo nie miała już zbytnio czasu na jakieś modelowanie włosów. Tak tak, niestety, szatynka nie usłyszała pierwszego sygnału budzika i się jej przysnęło, lecz to raczej powinno być wybaczalne po kolejnej trudnej nocy, czyż nie? Szatynce przyświecał tym razem ważny cel, otóż dzięki jej pomocy i oczywiście Courtney jakiś porzucony zwierzak znajdzie dom, a poza tym prawniczka przeczytała w internecie, że dzieci świetnie chowają się ze zwierzątkiem domowym, zwłaszcza jeśli kot czy pies jest samiczką. Akurat Hastings uznała, że nie ma czasu na wyprowadzanie jeszcze szczeniaka, więc zdecydowała się na wzięcie jakiegoś kociaka, albo nawet i starszej kotki, która by nawiązała bliską więź z Violet. Vivienne sama pamiętała, jak chciała mieć zwierzątko, tak jak inne dzieci, jednakże jej rodzice uważali to za zbyteczne i woleli dokładać córce więcej obowiązków i zajęć dodatkowych. Ona na pewno nie popełni tego błędu, dlatego też się tutaj zjawiła. Sama się przyłoży do pomocy jakiemuś biednemu, porzuconemu stworzonku i stworzy mu kochający dom, znaczy się apartament. Wkrótce zjawiła się na miejscu.
- Cześć, nie zdążyłam ci wczoraj tego powiedzieć, ale sama zdecydowałam się na adopcję kota. Słyszałaś, że dzieci które chowają się z małym psem lub kotem mają zwiększony poziom empatii i są w przyszłości bardziej opiekuńcze w stosunku zarówno do ludzi jak i zwierząt? - przywitała się z blondynką, jeszcze raz zerkając na zegarek. Spóźniła się zaledwie 5 minut, ale to już spóźnienie, więc wypadało za nie przeprosić, ale jak to zwykle z nią bywa, najpierw poszły rewelacje, które poznała wczoraj.
- Aha i przepraszam cię za spóźnienie, nawet nie wiem jak to się stało, że nie usłyszałam tego budzika. - pokornie przeprosiła przyjaciółkę i spojrzała na budynek schroniska.
Vivienne Hastings

Vivienne Hastings


Powrót do góry Go down

San Francisco Animal Care & Control Empty Re: San Francisco Animal Care & Control

Pisanie by Courtney Milburn Czw Kwi 16 2020, 16:37

Gdy Courtney podniosła wzrok znad telefonu, dostrzegła nadchodzącą przyjaciółkę i schowała urządzenie do kieszeni płaszcza. Energicznym krokiem wyszła jej naprzeciw, witając uściskiem. Po krótkim przeglądnięciu portali poświęconych czworonogom wprost kipiała entuzjazmem, utwierdzona w słuszności swojego pomysłu.
- To świetnie! Na pewno obu wam wyjdzie to na dobre - ucieszyła się szczerze, choć w pierwszej kolejności dlatego, że odczuła swego rodzaju ulgę; w razie problemów ze zwierzakiem będzie mogła zwrócić się do kogoś, kto aktualnie jest na tym samym etapie oswajania nowego domownika. Na wychowywaniu dzieci znała się tyle co nic, potomka także nie planowała, więc faktyczne korzyści z opieki nad czworonogiem od najmłodszych lat schodziły na drugi plan, rozumiała jednak, że dla Vivienne jest to ważne. Była jednak pewna, że i bez tego brunetka wychowałaby swoją córkę na dobrego człowieka; wydawała się naprawdę dobrą, opiekuńczą matką. - Violet na pewno będzie zachwycona - dodała, pamiętając, że ona także w dzieciństwie chciała mieć zwierzaka. Niestety jej rodzice znali ją aż za dobrze i w obietnice, że będzie odpowiedzialnie się nim zajmować, nie uwierzyli - może i dobrze, bo prawdopodobnie cała opieka i tak spadłaby na nich. - Ja planuję wziąć pieska. Myślisz, że będę dobrą psią mamą? - zapytała, rozciągając usta w szerokim uśmiechu. Była szczerze podekscytowana, że zaraz obie stąd wyjdą z czworonożnymi przyjaciółmi, w ogóle zapominając, że czeka ją najprawdopodobniej kawał ciężkiej pracy. Jednocześnie przeszła przez bramę na teren budowli.
- Nie ma sprawy, nawet nie zauważyłam. Zresztą sama nie jestem mistrzem punktualności - machnęła ręką, bo rzeczywiście te kilka minut umknęło jej uwadze. Po tych słowach zwróciła się do pracownika schroniska, zamieniając z nim kilka słów - kim są, w jakim celu tu przybyły i tym podobne. Chwilę później wpuszczono je na teren, na którym znajdowały się boksy ze zwierzakami.
- Ciężka noc, co? Violet nie dawała spać? - zapytała, bo choć Hastings wyglądała jak zwykle pierwszorzędnie, to Milburn ciężko było nabrać na jej własne sztuczki - typu właśnie mocniejszy makijaż, który miał za zadanie zakrycie zmęczenia - znały się zresztą zbyt dobrze.
Courtney Milburn

Courtney Milburn


Powrót do góry Go down

San Francisco Animal Care & Control Empty Re: San Francisco Animal Care & Control

Pisanie by Vivienne Hastings Pią Kwi 17 2020, 16:11

Już kierując się do blondynki, szatynka na chwilę spojrzała za siebie w stronę samochodu, próbując sobie przypomnieć czy aby na pewno go zamknęła. Okazało się że auto jest zamknięte, więc mogła już spokojnie wejść na teren schroniska, nie obawiając się przy tym o kradzież czy włamanie do samochodu.
- Oj tak, ona na pewno będzie zachwycona, a czy ja to się dopiero okaże. - na chwilę obecną szatynka zaśmiała się, choć zdawała sobie sprawę z tego, że kociak to dla niej dodatkowy obowiązek, to tak jakby miała drugie dziecko w domu. Ale kto jak nie ona poradzi sobie zarówno z małym dzieckiem jak i małym kotkiem? Gdy Courtney zadała jej pytanie apropo bycia psią mamą to przez chwilę Hastings się zawahała, ale musiała zadać jej to pytanie.
- Courtney, proszę cię nie zrozum mnie źle, bo ja uważam że jesteś bardzo odpowiedzialną i cudowną kobietą, na pewno będziesz świetną psią mamą, ale... - i tu na chwilę przerwała, by zebrać właściwe słowa, które wypowiedziała chwilę potem.
- Czy ta decyzja nie jest chęcią zapełnienia luki po Dicku? - zapytała szczerze, wyrzucając słowa z siebie wręcz jednym tchem, po czym czujnie obserwowała blondynkę. Jeżeli to nie jest przemyślana decyzja, a jedynie podjęta pod wpływem chwili i silnych emocji to nie jest to dobre, bo później Milburn może stwierdzić, że nie podoła temu zadaniu i odda zwierzątko do schroniska, które będzie jedynie cierpiało i tęskniło za nią. To była okropna wizja, ale jak wielu ludzi tak właśnie robi?
- Ale jeśli naprawdę zdecydowałaś się na pieska, bo chcesz dać mu dom i miłość to na pewno będziesz świetną psią mamą. - dodała już bardziej pozytywnym tonem, gdy weszły na teren schroniska i zaczęły oglądać klatki z potrzebującymi miłości zwierzakami.
- Aż tak widać? Ech, nadal mamy etap ząbkowania, mała cały czas marudzi. Żadne środki nie pomagają z tych, co przepisała nam jej lekarka. - prawniczka westchnęła na koniec wypowiedzi, choć na początku się lekko zaśmiała. Myślała że wszystko może ukryć pod dodatkową warstwą makijażu, jednak przyjaciółki nie oszukasz.
Vivienne Hastings

Vivienne Hastings


Powrót do góry Go down

San Francisco Animal Care & Control Empty Re: San Francisco Animal Care & Control

Pisanie by Courtney Milburn Pon Kwi 20 2020, 14:02

Milburn była pewna, że Vivienne doskonale poradzi sobie z nowym domownikiem. Była to prawdopodobnie najbardziej odpowiedzialna osoba, jaką znała.
- Jestem pewna, że nie będziesz żałować. Nie znam drugiej osoby, która byłaby tak zaradna jak ty - jeżeli Hastings udaje się pogodzić samotne wychowywanie dziecka z pracą, która wymaga również zaangażowania po godzinach, to z pewnością świetnie odnajdzie się też w nowej sytuacji i zaopiekuje kotkiem.
Przysłuchiwała się wywodowi przyjaciółki, ciekawa do czego zmierza. Cieszyła się, że brunetka przyznała jej rację i potwierdziła jej niewątpliwe predyspozycje do zostania psią opiekunką, ale przeczuwała, że zmierza do jakiejś niewygodnej konkluzji. Tak że gdy padło pytanie odnośnie jej niedoszłego męża, blask w jej oczach na chwilę przygasł, a przez twarz przebiegł niewyraźny cień smutku.
- No... Trochę tak jest - przyznała szczerze. Próbowała jednak nie stracić rezonu, więc wyjaśniła: - Ale niektórzy tak robią, prawda? Podobno dogoterapia jest dobra na depresję. Nie żebym ją miała, nie planuję... - machnęła ręką, bo Courtney Milburn i depresja to zdecydowanie dwie ostatnie rzeczy na świecie, które mogłyby tworzyć wspólną całość. - ...ale myślę, że ja i taki czworonóg możemy pomóc sobie wzajemnie - stwierdziła, przejechawszy dłonią po kratach tworzących bramę. - Wiem, że może wydawać się to średnio rozsądne. Ale Dicka już nie ma, przepadł - faktycznie ostatnio o nim nie słyszała nawet od wspólnych znajomych, może wyjechał? - A najważniejszy będzie pierwszy miesiąc, potem pies nauczy się już wszystkiego i przyzwyczai, więc będzie już lżej, nie? - rozchmurzyła się, bo ta wizja wydawała jej się oczywista. Miała zamiar wziąć raczej jakiegoś łagodnego, łatwego w obsłudze czworonoga, z którym nie będzie wielu problemów. Najlepiej, żeby miał równie energiczne usposobienie, co ona.
Tak uśmiechnięta szła wzdłuż boksów z Vivienne u boku, ale z każdym przebytym metrem uśmiech na jej twarzy malał. Kobiety uderzył zapach sierści, karmy i ekskrementów, choć generalnie zwierzęta były zadbane. Niektóre nastawione przyjaźnie, niektóre wycofane, inne wściekle ujadały. Jednak wszystkie miały wspólny mianownik - z ich klatek dochodziła mieszanka wyżej wymienionych zapachów. Przy ograniczonej liczbie pracowników i wolontariuszy zapewne ciężko ze wszystkim nadążyć. Courtney poczuła lekkie ukłucie w sercu i spojrzała na Vivienne ze smutkiem - żal było jej, że czworonogi muszą żyć w takich warunkach. Postanowiła, że jeszcze dziś wpłaci datek na działalność schroniska.
- Właściwie wyglądasz świetnie, ale jakby się przyjrzeć, to widać, że nie pogardziłabyś chwilą spokoju i może małym SPA - odparła, spoglądając na kobietę sugestywnie. Szkoda, że nie mogą rzucić wszystkiego i wyjechać na weekend gdzieś na Bali... Ach, to dorosłe życie i obowiązki! - Wow, nie wiedziałam nawet, że są na to leki. Myślisz, że długo jeszcze to potrwa? To całe ząbkowanie? - zapytała nieco głośniej, bo dwie kobiety kroczące wśród klatek wzbudziły wśród zwierząt sensację i te zaczęły wyć, szczekać i ujadać, przekrzykując się wzajemnie.
Courtney Milburn

Courtney Milburn


Powrót do góry Go down

San Francisco Animal Care & Control Empty Re: San Francisco Animal Care & Control

Pisanie by Vivienne Hastings Pią Kwi 24 2020, 18:22

Vivienne również była pewna, że ze wszystkim sobie poradzi, jednak nie wiedziała jak zniesie to psychicznie. Owszem, szatynka była osobą o silnej psychice, lecz każdy z nas ma taki okres czasu, że chciałby to wszystko rzucić i uciec gdzieś daleko stąd, obawiam się że to może dopaść też prawniczkę.
- Oj, już mi tak nie słodź, ty jesteś również bardzo zaradną osóbką, widzę to często w pracy. - tak więc sobie kobiety pokomplementowały, by następnie przejść do trudniejszego tematu, czyli niedoszłego męża blondynki. Okazało się, że przeczucia Hastings były prawdziwe i ten piesek miał być na "zastępstwo" za nieobecność drugiej połówki.
- Wiesz, depresji nie da się zaplanować, przychodzi znienacka, jak pewnie każda choroba. Jednak towarzystwo takiego pieska na pewno zniweluje taki smutek, jednak jesteś w stanie dać mu tyle uwagi i miłości, ile on potrzebuje? - prawniczka zdawała sobie sprawę z tego, jak różne historie mogły przejść zwierzaki w tym schronisku i jak wiele potrzebowały miłości od człowieka, której nie otrzymały wcześniej.
- Szczerze mówiąc nie wiem ile zajęłoby takiemu zwierzakowi przystosowanie się do nowej sytuacji, pewnie to zależy od jego charakteru jak szybko się przywiąże. - właśnie zdała sobie sprawę z tego, że takich informacji nie wyszukała na internecie i teraz zastanawiała się, czy aby na pewno temu podoła. Ją samą również przygnębiał ten widok, a wraz z nim świadomość, jacy ludzie potrafią być okrutni i porzucać swoich czworonożnych przyjaciół. Sama regularnie wpłacała jakiś skromny datek na konto schroniska, bo chociaż tak mogła wesprzeć te szukające kochającego domu zwierzaki, a teraz może im pomóc podwójnie, dając jednemu z nich kochający dom. Tak samo Courtney może jednym gestem zrobić tak wiele.
- Wierz mi, wiele bym dała za dzień spędzony w spa. Och te wszystkie masaże... narobiłaś mi teraz na nie ochoty. - aż się rozmarzyła, o ile było to możliwe wśród tego hałasu i zapachów docierających do nich z każdej strony. Nagle się zatrzymała przy jednej z klatek.
- Popatrz Courtney na tego kundelka, zobacz jaki on przyjazny, co, pobawiłbyś się ze mną? - otóż Hastings zobaczyła kundelka, który choć nie wyglądał na młodego, ale od razu podbiegł energicznie do klatki, a gdy szatynka wyciągnęła do niego dłoń to od razu ją polizał i położył się brzuszkiem do góry, chcąc by kobiety go pogłaskały. Widać, że to było całkiem przyjazne stworzenie, niewielkich rozmiarów i pewnie oddane niedawno, widać że piesek jeszcze nie utracił wiary w ludzi. Zanim odpowiedziała zatem na pytanie blondynki, spojrzała na nią pytająco, zastanawiając się czy to jest ten jedyny.
- Niestety nie wiem, lekarz mówił, że to już niedługo, ale może się okazać, że Violet będą wyżynać się ząbki na raty, wtedy potrwa to wszystko o wiele dłużej. - nawet nie chciała myśleć o tym, że jak teraz akcja ustanie, tak wróci z pełnym impetem. Już wolałaby by jej córeczka przecierpiała i miała już wszystkie zalążki w dziąsłach, może wtedy i jej mama się choć odrobinę wyśpi.
Vivienne Hastings

Vivienne Hastings


Powrót do góry Go down

San Francisco Animal Care & Control Empty Re: San Francisco Animal Care & Control

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach