góra
dół

Go down

Target Empty Target

Pisanie by San Francisco Sob Mar 21 2020, 12:09




Target


San Francisco

San Francisco


Powrót do góry Go down

Target Empty Re: Target

Pisanie by Jensen Forbes Wto Kwi 07 2020, 20:22

#4

Odkąd tydzień wcześniej opuścił dom rodzinny, trzaskając drzwiami i nie oglądając się za siebie, praktycznie koczował u kilku z kolegów, którzy zgodzili się przyjąć go do siebie. Zagracone, brudne mieszkanie, ostre światła, unoszący się zapach dymu papierosowego - i to nie tylko tego czysto tytoniowego - wieczna, głośna impreza... Teoretycznie to było coś, co kiedyś mu odpowiadało, ale teraz?
No, dobrze, być może właśnie tego potrzebował w tej chwili, by odbić sobie jakoś te wszystkie doły, nieudane próby i niedocenione poświęcenia. W końcu pozostając na rauszu, nie przejmował się niczym aż tak bardzo. Nie pamiętał wyrzutów robionych mu przez Marie czy Heather, miny dziewczyny, gdy wyrzucił jej te gorzkie słowa i gdy impulsywnie zakończył ich relację... Kiedy alkohol buzował mu w żyłach, Jensen nie czuł się aż takim dupkiem.
A może tylko tak sobie mówił? W końcu to, czego od siebie chciał, a to, co faktycznie działo się w jego głowie i poza nią... To były kompletnie różne rzeczy. I choć starał się zagłuszać jakoś wyrzuty sumienia czy tęsknotę za tymi wszystkimi rzeczami, które teraz spieprzył w naprawdę spektakularny sposób... Nie zmieniało to faktu, że czuł się gorzej od pierwszej lepszej wszy. Po prostu się siebie brzydził i paskudne warunki, w jakich teraz pomieszkiwał - czy nie prane od dawna skarpetki - nie miały z tym zbyt wiele wspólnego.
Był... Był na skraju i gdyby nie fakt, iż najwidoczniej nadeszła jego kolej, by odświeżyć zapas alkoholu, pewnie nadal nie wychodziłby z mieszkania ani nie pomyślałby o tym, że warto byłoby kupić sobie kilka ciuchów na zmianę i zapas. Nie zamierzał przecież wracać do domu, kiedy... No, po prostu nie zamierzał... Nie mógłby tego teraz zrobić.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Target Empty Re: Target

Pisanie by Heather Love Wto Kwi 07 2020, 20:56

Nie mogłam jeść, nie mogłam spać, nie mogłam oddychać bez bólu w klatce piersiowej. Rodzice Jena byli pewni, że wrócił do ćpania, a ja... ja nie wiedziałam. Nie wiedziałam co się z nim działo. Nie wiedziałam gdzie był. Nie wiedziałam, czy był bezpieczny. Czasami wydawało mi się, że wylałam już wszystkie możliwe łzy, ale wtedy pojawiała się jakaś drobna rzecz; nasze wspólne zdjęcie, piosenka w radio, do której się kochaliśmy, czy paczka gum balonowych, które zawsze mi przynosił ze sklepu, to znowu pękałam z rozpaczy. Zastanawiałam się jak było możliwe, że ktoś tak po prostu zniknął. Wyparował.
Ze wszystkich rzeczy jakie przeżyłam w całym swoim życiu - to bolało mnie najbardziej. Tak bardzo, że nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Nie chodziłam do pracy. Nie chodziłam do szkoły. No... może chodziłam do szkoły, ale nigdy fizycznie się tam nie pojawiałam. Spędzałam cale dnie na włóczeniu się po mieście i... i szukaniu celu. Jakiegokolwiek. Odwiedziłam nawet dwie pobliskie meliny, licząc, że tam znajdę tego, którego straciłam, ale oprócz kilku obleśnych typów... pustka. Nicość. Nigdzie nie było Jensena, a ja poczułam się jakbym nie była dłużej sobą.
Nawet nie wiem po co weszłam do tego cholernego sklepu. Przeważnie po prostu brałam kilka produktów, które ostatecznie i tak odkładałam na półkę, bo nie byłabym w stanie nic przełknąć. Teraz nie było inaczej.
Trzymałam się kurczowo pudełka czekoladowych lodów i jakieś coca-coli w puszce, sunąc bez energii przed siebie. Niewiele umiałam dostrzec, bo oczy miałam wręcz zapuchnięte od ciągłego płaczu. Nic więc dziwnego, że z tego całego roztargnienia tak po prostu w kogoś weszłam. A przynajmniej początkowo myślałam, że był kimś. Otwierałam usta, by powiedzieć przepraszam, ale wtedy moje serca zamarło, a całej zrobiło mi się słabo. Wyglądał okropnie. Nie umiałam powiedzieć, czy zażywał narkotyki. Nie umiałam powiedzieć co się u niego działo. Chciałam się mu rzucić na szyję, chciałam przytulić, pocałować. Chciałam usłyszeć, że wszystko było dobrze. Ale stałam w miejscu, bo przecież nie chciał mnie, prawda? Powiedział mi, że to koniec. Zastanawiałam się co zrobić i chyba najlepszym wyjściem byłoby odwrócenie się na pięcie, ale coś mi przeszkodziło. Nawet nie wiem, kiedy z moich dłoni wypadły te dwa produkty, które do tej pory trzymałam w dłoni. Wiedziałam tylko, że gdy się schyliłam, by je podnieść, a puszka zaczęła się toczyć po całym sklepie - nie wytrzymałam. Zaniosłam się płaczem, kuląc na tej brudnej, zimnej podłodze.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Target Empty Re: Target

Pisanie by Jensen Forbes Wto Kwi 07 2020, 21:40

Jeśli było coś, czego po prostu nie chciał zrobić, niewątpliwie było tym powiedzenie tych gorzkich, wściekłych słów, które od tygodnia prawie nieustannie obijały mu się o wnętrze czaszki. Był idiotą, był kompletnym, zasranym debilem, który w pierwszej kolejności nie był w stanie kryć ich na tyle, by mogli żyć w spokoju, a w drugiej... W drugiej coraz bardziej zaczynał myśleć, że Marie miała rację. Nigdy nie powinien robić tego, co zrobił.
Heather nie pasowała do jego świata, była zbyt młoda i niewinna, by ich ciągłe gierki nie odbiły się na jej psychice. Już teraz widział przecież, że się zmieniła. Mógł mówić, co chciał, zrzucając winę na wszystkich i wszystko inne, ale tak naprawdę chodziło właśnie o niego. To on był przyczyną tego, co się z nią działo. To on powinien wziąć odpowiedzialność, być mądrzejszy, doroślejszy. Powinien dać jej być tą promienną, beztroską nastolatką, tymczasem zrobił z niej kogoś zupełnie innego.
I mógł wmawiać sobie, że od początku nie była taka naiwna i niewinna. Mógł mówić sobie, że zawsze przejawiała takie czy inne skłonności ku niewłaściwemu, że jeszcze przed ich wplątaniem się w tę relację, sama pragnęła tego wszystkiego, ale... To była jego wina. Marie po prostu miała rację. Nie mógł niszczyć kogoś dla swojej własnej satysfakcji, dla zabawy i spełniania pragnień. Nie mógł sprawić Heather jeszcze większych problemów, jeszcze bardziej wplątać ją w swój szary, popaprany świat.
Ostatnie dni doskonale mu to udowadniały. Dni przepełnione nieustannym piciem, ciągłą imprezą i wreszcie tym, czego obiecał nigdy więcej nie robić. Przez tyle czasu starał się stronić od towarzystwa, które wywierało na niego ten toksyczny wpływ, ale teraz... Kiedy zupełnie wszystko skopał... Tak żałośnie łatwo było przyjąć wyciągniętą dłoń, zgarniając z niej to, co mu oferowano. Nawet nie zauważył, kiedy po prostu skapitulował, będąc w stanie zrobić dosłownie wszystko, żeby pozbyć się pożerających go wyrzutów sumienia. A gdy ponownie sięgnął po pierwszą dawkę, uświadomienie sobie własnej porażki było na tyle ciężkie do zaakceptowania, iż znacznie prościej było wyciszyć także je. Nawet nie dostrzegł, kiedy znowu zaplątał się w tym kręgu, popełniając błąd za błędem. Wyciszając jedne wyrzuty sumienia, by samemu przysporzyć sobie kolejnych. Całkowicie nie kontrolował też przy tym wydatków, nawet nie wiedząc już, gdzie miał portfel, ale... Przecież zawsze mógł zapłacić telefonem.
W mocno przyciemnianych okularach przeciwsłonecznych i czapce z daszkiem, na którą narzucił też kaptur od czarno-szarej bluzy - tak bardzo kontrastującej z ortalionowymi spodenkami do kolan, wysokimi skarpetkami i sportowymi butami - i ze słuchawkami w uszach, powoli przesuwał się po sklepie, ciągnąc za sobą wózek wypełniony wcale nie tak tanimi procentami, zdecydowanie tanią oranżadą i stosem paczek pikantnych chrupek kukurydzianych. W tym momencie miał jeden cel - kasę samoobsługową.
Jego uwaga była jednak na tyle rozproszona, że w pewnej chwili nienaumyślnie się z kimś zderzył, dosyć odruchowo wyciągając ręce, by złapać dziewczynę... Jednak za późno. Reakcje Jensena były przy tym także na tyle opóźnione i przytłumione, iż rozpoznanie jej zajęło mu dłuższą chwilę. Prawdę mówiąc, dopiero wtedy, kiedy trzymane przez nią produkty uderzyły o podłogę, a kruche pudełko lodów pękło, rozbryzgując wszędzie mrożone kawałki czekolady... Wtedy ją rozpoznał. A może nie? Może wcale to nie była ona? Heather nie płakała w taki sposób, Heather nie miała przecież powodów do płaczu.
- Hettie? Cz-czemu p-płacz-czesz? - Wymamrotał powoli, wielokrotnie się przy tym zacinając i obdarzając ją dosyć nieprzytomnym spojrzeniem zza praktycznie czarnych szkieł okularów. Był skonfundowany. Stało się coś złego? Coś ją bolało? - Nie płacz, Hettie, nie płacz... - Mruknął jeszcze, puszczając wózek, który stuknął o chłodnię z jogurtami, po czym wyciągnął ręce ku kobiecie.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Target Empty Re: Target

Pisanie by Heather Love Wto Kwi 07 2020, 22:02

Rozpoznałabym go wszędzie. Chociaż, nie do końca byłam pewna, czy sobie tego nie wymyśliłam. W końcu nie było sekundy, bym o nim nie myślała. Nie było dnia, bym nie próbowała go jakoś znaleźć. Mój umysł był podatny na tego typu sztuczki. W każdej spotykanej osobie byłam skłonna odszukać Jensena. I cholera, to wszystko było dla mnie zbyt skomplikowane. Myślałam, że byliśmy razem szczęśliwi. Myślałam, że się kochaliśmy. Może i potrzebowałam jakichś deklaracji, bo denerwowało mnie to jak nie umiał przyznać czegoś tak oczywistego, ale mimo wszystko wiedziałam. Byłam głupia. Nie powinnam wierzyć w komedie romantyczne. Nie powinnam się nastawiać, że coś mogło być na zawsze. I o ile umiałam cynicznie podchodzić do wszystkiego w swoim życiu, to nie potrafiłam się uodpornić na nasz związek. Nie umiałam sobie przemówić do rozsądku, wierząc, że to co między nami nigdy się nie zmieni.
A teraz... teraz, kiedy mnie zostawił. Kiedy dał mi do zrozumienia, że mnie nie chciał... To zabolało podwójnie. Przecież starałam się żyć ze świadomością, że ludzie nie tkwili ze sobą zawsze. Wiedziałam to na przykładzie swoich rodziców. Mama umarła, tato siedział w więzieniu i nie wiedziałam nawet czy jeszcze żył. Ale Jen... kiedy pojawił się w moim życiu, wszystko się zmieniło. Myślałam, że byliśmy swoimi pokrewnymi duszami. Myślałam, że będziemy razem do końca świata.
Teraz... to było jak sen. Okropny sen. Obejmowałam kolana na samym środku sklepu. Miałam wrażenie, że byłam małą dziewczynką, która nie potrafi sobie poradzić z najprostszymi czynnościami. Wystarczyło się tylko podnieść, ale ja... nie miałam siły. A Jensen... Spojrzałam na niego tymi czerwonymi, zapłakanymi oczami. Cholernie bolała mnie głowa, ale wiedziałam, że to był on. Nie umiałabym sobie wymyślić go w takim stanie. Brał... Na pewno brał.
- D-d-d-d-la-cz-cz-cze-g-g-g-o płacz-cz-cz-czę? - nie umiałam wykrztusić z siebie ani jednego słowa, bo dosłownie dławiłam się łzami. Widziałam wyciągnięte dłonie, ale nie miałam siły skorzystać z jego pomocy. Nie dałabym rady wstać ani sama, ani z jego pomocą. Nie umiałam kontrolować swojego ciała. Byłam tak cholernie zmęczona... I jeszcze to obce pytanie wypowiedziane tak bardzo obcym głosem. Na krótką chwilę poczułam złość.
- Zos-ostawił-łeś m-nie - czy w powietrzu były żyletki? Mogłabym przysiąc, że raniły moje płuca, przez co nie mogłam w nich zatrzymać powietrza. Czy to miało jakiś sens? Naprawdę chciałam teraz zniknąć.
- Ob-biecał-łeś, że teg-ego n-nie zrob-bisz - nie miałam nawet siły robić mu wyrzutów. Wspomnienia tak po prostu zaczęły do mnie powracać, a ja chciałam wrócić do czasów, gdy byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. - Ob-biec-cał-łeś.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Target Empty Re: Target

Pisanie by Jensen Forbes Wto Kwi 07 2020, 22:25

W tym momencie naprawdę nie rozumiał, dlaczego Heather tak bardzo płakała. Przecież dał jej możliwość złapania głębokiego oddechu, cieszenia się wolnością i brakiem kamienia uwieszonego na szyi. Bez niego nie musiała się złościć, nie musiała się wściekać, czuć się źle. Bez niego mogła być tą Heather, jaką widzieli w niej wszyscy inni, którą ona sama tak bardzo pragnęła być. Mogła odzyskać niewinność, zacząć widzieć świat w lepszych barwach, nacieszyć się słońcem. Był przecież piękny dzień, nawet on to zauważył. Słońce jasno oświetlało ulice, drzewa zaczynały nabierać barw, wiatr szeleścił trawą. Był cudowny poranek, prawie tak cudowny jak sama Hettie. Dlaczego więc była smutna? Dlaczego nie mogła być tak szczęśliwa jak tego dla niej chciał?
Nie chodziło mu o to, że była brzydka, gdy płakała. Nadal widział w niej kogoś, kto dosłownie odbierał mu oddech, zapierał dech w piersiach... Ale to nie powinno tak wyglądać. Nie powinna płakać z powodu kogoś, kto już dawno był stracony. Kto wyrządził jej tyle krzywd i sprawił tak wiele bólu. Bez niego miała być szczęśliwsza. Miała być Hettie, tą właściwą Hettie. Jensen był skonfundowany. Czemu to nie wyglądało tak jak myślał, że będzie wyglądać? Przecież Marie mówiła mu, że bez niego nie byłoby problemu... To czemu wciąż go widział? I czemu Heather nie wstawała, gdy próbował skłonić ją, by wstała?
- Nie płacz, Hettie. Nie płacz, Heather. Nie powinnaś płakać. - Powtórzył, bezradnie rozglądając się w poszukiwaniu czegoś. Sam nie do końca wiedział, czego dokładnie, ale gdy tego nie znalazł, postanowił zrobić kolejną - na jego oko - rzecz... Usiąść na podłodze obok niej i ostrożnie, niepewnie objąć ją ramionami. W następnej chwili położył też jedną rękę na tyle głowy blondynki, jakby miał do czynienia z małym dzieckiem, sprawiając po tym, że oboje znaleźli się w pozycji leżącej. I nie, leżenie na środku alejki Targetu nie wydawało mu się teraz niczym niezwykłym. Było normalne.
- Zawsze będę z tobą, Hettie. - Dodał, wolną rękę kładąc na jej klatce piersiowej. - Tu... - W następnej chwili powiódł palcami po jej twarzy. - Tu... - A w kolejnej? W kolejnej osunął dłoń nieco poniżej jej podbrzusza, zawieszając się tak na chwilę, by smutnym głosem dodać. - Ale nie tu...
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Target Empty Re: Target

Pisanie by Heather Love Wto Kwi 07 2020, 22:42

Zachowywał się jak przedszkolak. Nie potrafiłam tego w żaden sposób zrozumieć. Ale widok tego czym się stał, dodał mi trochę siły. Na tyle, by potrafić sklecić jedno zdanie. Może nawet dwa.
Szumiało mi w uszach, wszystko jakoś tak cholernie bolało. Zastanawiałam się nawet, czy nie powinnam zadzwonić po pomoc. Nie, nie dla siebie. Dla niego. Ale z jakiegoś powodu wierzyłam, że to ja mogłam mu pomóc. Ja! Nieważne jaka tragedia mnie spotkała, nadal pozostawałam tak próżna i narcystyczna. Ale nie mogłam zrozumieć dlaczego to brzmiało jak pożegnanie. Nie, nie jak zakończenie związku. Jak pierdolone pożegnanie. Chciałam zacząć krzyczeć, chciałam zacząć uderzać jego głową o ścianę. Musiał się jakoś przebudzić. Ale zamiast tego zaczęłam kręcić głową.
- Chcę żebyś wrócił. Wszędzie wrócił. - nie zostawiało się kogoś tylko z powodu jakiejś durnej kłótni. Nie potrafiłam tego zrozumieć. Zazwyczaj musiało ulotnić się całe to uczucie i napięcie. A my przecież... my...  Objęłam jego twarz swoimi dłońmi, wcześniej ściągając z jego nosa te przeklęte okulary. Wiedziałam, że to co zastanę w jego oczach mnie uderzy, ale... Nie wiedziałam tylko, że aż tak. Wzięłam jednak głęboki oddech, potem drugi. To co robiłam było najtrudniejszą rzeczą z jaką przyszło mi się zmierzyć. Nie byłam dobra w przeprosinach.
- Przepraszam. Nie chciałam ci robić tej awantury przy wszystkich. Ja... ja wcale tak nie myślę i... i nawet nie chcę byś mi mówił te głupie słowa.. Nie chcę mieszkania... Nie chcę randek, ani kwiatków... Ja... Ja mogę kochać za nas oboje, wiesz? Po prostu... Po prostu wróć. Byłam zazdrosna, ale chcę byś wrócił. Proszę.  - przytuliłam głowę do jego klatki piersiowej. Musiało tam być coś co biło dla mnie. Po prostu... Musiałam się wziąć w garść. Wiedziałam, że w tej sytuacji to ja powinnam się nami zająć. On był... cholernie naćpany. Nigdy nie widziałam go naćpanego. Ale jak miałam zrobić to wszystko, kiedy nie byłabym w stanie podnieść się z tej podłogi? A co dopiero podnieść jego? Wiedziałam, że prędzej czy później ktoś się nami zainteresuje. Musiałam znaleźć jakiś plan, by nas stąd wyciągnąć. Ale... za chwilę.
- Marie nic nie wie. My należymy do siebie, okej? Ty zajmujesz się mną, ja tobą... Tak to działa. - i nie było w tym nic złego. Potrząsnęłam głową, przyciskając wargi do jego dłoni.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Target Empty Re: Target

Pisanie by Jensen Forbes Sro Kwi 08 2020, 02:27

Gwałtownie, może nawet nieco zbyt gwałtownie pokręcił głową, by wytrząsnąć z mózgu myśl o tym, co mu teraz mówiła. Nie... Nie chciał dać się przekonać. Był na tyle przytomny umysłowo - może nawet bardziej niż na trzeźwo? - że nie chciał już dłużej jej ranić, być ciężarem blokującym dostęp do prawdziwego życia, bo to nie miało przecież prawa wypalić. To nie mogło utrzymać się na tyle długo, by... Nie, to nie powinno utrzymać się na tyle długo. Zbyt wielu ludzi już zawiódł, zbyt wiele osób przekreśliło go wraz z upływem czasu, by mógł oglądać te same zmiany w wyrazie twarzy Heather, w jej jasnych oczach przypominających mu wody oceanu w promieniach słońca. I choć w tym momencie miał wręcz uporczywą potrzebę sięgnięcia po ołówek i naszkicowania tego, co widział - zapamiętania widoku jej twarzy w jasnych światłach hipermarketu; w wyobraźni już zresztą wyobrażał sobie te miękkie kreski na papierze - nie zmieniało to faktu, że wiedział swoje. Nie mógł dłużej odbierać jej młodości, niewinności i czerpania garściami z życia. Po prostu nie mógł.
- Nie jestem na ciebie zły, Hettie. - Odezwał się cicho, kompletnie ignorując resztę otoczenia, bzyczenie lodówek, kroki ludzi, komentarze docierające do jego uszu, ale odbijające się od nich, zanim słowa zdążyły dojść do mózgu. To nie było ważne. Najważniejsze były oczy Heather, choć ostre światło lamp zaczęło dosłownie go oślepiać. Potrzebował tych okularów, bezradnie wyciągając po nie dłoń, ale już w połowie ruchu kompletne zapominając, co chciał zrobić. Zamiast tego przesunął palcem po jej wargach, ocierając też łzy z policzków i odgarniając włosy.
- Już nie płacz, dobra? Nie będziesz płakać? - Upewniając się półgłosem - a przynajmniej wydawało mu się, że mówił cicho - ostatecznie zamknął na chwilę oczy, mając wrażenie, że dryfuje, że odpływa. - Nie będziesz przeze mnie więcej płakać, nie pozwolę ci na to. Nie mogę wrócić, bo Marie miała rację. Tak jest... Dobrze dla ciebie. Lepiej, chociaż gorzej, ale... Lepiej dla ciebie. Ja nie mogę... - Z jego spierzchniętych ust wydostało się coś na kształt szczekliwego śmiechu, coś brzmiącego jak politowanie czy pogarda dla siebie samego. - Nie mogę się tobą opiekować, Hetts. Ani ty mną. - W tym momencie wyraź jego twarzy gwałtownie się zmienił, a w oczach pojawiło się coś niepokojącego, coś wręcz szaleńczego. Chwytając ją za ramiona, wydobył z siebie paniczny jęk, gwałtownie potrząsając i własną głową, i Heather pociągniętą do siadu. On sam także już nie leżał, bezwiednie wbijając za to palce w jej skórę.
- Uciekaj, Heather. Uciekaj, proszę. Biegnij jak najdalej. Nie daj mi się złapać, nie jesteś ze mną bezpieczna, nie... Nie mogę... Ani ty nie możesz. Uciekaj, proszę. Idź. - A gdy nie ruszyła się z miejsca, ponownie nią potrząsnął, bezradnie prawie że krzycząc w jej twarz. - Idź, idź sobie, idź stąd, odejdź! Nie jesteś prawdziwa! Idź, wynoś się, zostaw mnie w spokoju! - Palce na jej ramionach zacisnęły się jeszcze mocniej, jednak chwilę później Jensen przyciągnął dłonie do siebie, podciągając kolana pod brodę i kryjąc w nich twarz. Obejmując się ramionami, bezwiednie zakołysał się to w jedną, to w drugą stronę, nadal nie przestając - mniej i bardziej zrozumiale - burczeć pod nosem. Otoczenie nie miało znaczenia, ludzie w sklepie nie mieli znaczenia, ochrona Targetu też go nie miała. Najważniejsze, by pozbył się tej iluzji, która mąciła mu w głowie, dawała nadzieję i mamiła wzrok. Heather tu nie było, bo ona nigdy nie mówiłaby czegoś takiego! Nikogo tu nie było!
- Odejdź, zabierz to ode mnie, zostaw mnie w spokoju! - Jęknął, boleśnie wbijając paznokcie w kolana.
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Target Empty Re: Target

Pisanie by Heather Love Sro Kwi 08 2020, 09:19

- Nie, nie miała. Marie to głupia torba i nic o nas nie wie - weszłam mu w słowo. Od kiedy tak bardzo przejmował się zdaniem innych ludzi? Przecież liczyło się tylko to co było między nami. Oboje wiedzieliśmy, że byłam wystarczająco egoistyczna, by odejść, gdybym rzeczywiście była nieszczęśliwa. Ale... ja nigdy nie czułam się bardziej sobą niż wtedy, kiedy byłam z nim. Nie musiałam udawać, bo on jakimś cudem znał każdą moją myśl. Jakimś cudem wybaczał mi wszystkie głupstwa. Jakimś cudem był dokładnie taki jak ja. Nieważne jak bardzo się żarliśmy, czy raniliśmy. Należeliśmy do siebie. Nie powinien wygadywać tych wszystkich bzdur.
- Tak, możesz - nie potrafiłam tego wytrzymać. To co uroiło się w jego głowie zaczynało mnie powoli przerażać. Na tyle mocno, bym umiała powstrzymać kolejne łzy. Po prostu spoglądałam na niego z szeroko otwartymi oczami, nie do końca wiedząc co się dzieje. Tylko ta przeklęta myśl. Co by było, gdybym go dzisiaj nie spotkała... Co by z nim było? Z moim Jensenem? Czułam jak mną potrząsał. Wydawał się być zupełnie innym człowiekiem. On... to nie był on. Nie przemawiało przez niego nic co znałam. Wpadł w szał, w obłęd. Bolało mnie to jak mnie trzymał za ramiona. Nie kontrolowałam więc syku, który wydobył się z moich ust. Ale nie zamierzałam odchodzić. Byłam zbyt uparta i nie potrafiłam się tak po prostu poddać. Gdyby był sobą, wiedziałby to. Zamiast tego przełknęłam głośno ślinę. Widziałam otaczających nas ludzi. Byliśmy tanią sensacją, która wzbudzała tylko pożałowanie. Normalnie w podobnej sytuacji próbowałabym zachować twarz. Teraz? Nie mogłoby mnie to mniej obejść. Posłałam błagalne spojrzenie ochroniarzowi, chcąc mu dać do zrozumienia, że pomoc już jest w drodze. Tak, właśnie... pomoc. Zaraz zadzwonię, tylko jeszcze...
- Shh... Kochanie, będzie wszystko dobrze. Zaopiekuję się tobą. I wszystko wróci do normy, obiecuję - przytuliłam go mocno do siebie. Może nie powinnam tego robić, może to miało źle na niego zadziałać, ale był taki bezradny, taki kruchy... Bałam się, że jeśli go wypuszczę ze swoich ramion to on rozleci się na wszystkie kawałeczki. Może to było narcystyczne z mojej strony, ale naprawdę wierzyłam, że w tym momencie byłam w stanie go utrzymać w całości. Nie przestając go obejmować, wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Josha. Starałam się jednak mówić w taki sposób, by Jen myślał, że słowa były kierowane do niego. Nie chciałam go spłoszyć, nie chciałam go wystraszyć. Był w zbyt dużym amoku, by myśleć racjonalnie. Wciąż go przytulając, położyłam mu dłonie na ramionach, delikatnie rozmasowując napięty kark. Musieliśmy chwilkę zaczekać, a potem miało być dobrze... Do tego czasu musiał się rozluźnić.
- Jest piękna pogoda, wiesz? Pojedźmy razem na wakacje. Ty i ja. Teraz, zaraz. Będzie fajnie, zobaczysz - szeptałam cicho, starając się zabrać jego umysł do przyjemnego, bezpiecznego miejsca. Nie wiedziałam co robić, nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji, ale... jakiś głos w głowie mi po prostu to wszystko podpowiadał. Pięć minut - tylko tyle musieliśmy wytrzymać.
Heather Love

Heather Love


Powrót do góry Go down

Target Empty Re: Target

Pisanie by Jensen Forbes Sro Kwi 08 2020, 15:00

Myślał, że zdążył już doskonale poznać Heather. Myślał, że ją znał i że potrafił poznać ją dosłownie wszędzie, więc... Dlaczego uległ tym omamom? Dlaczego dawał się teraz oszukiwać? To nie była Heather! Heather nigdy nie zachowałaby się w taki sposób, bo ona... Ona była twarda w całej tej swojej kruchości. Wściekłaby się na niego, nie próbowałaby z nim rozmawiać, tylko odwróciłaby się na pięcie i ostentacyjnie odeszła, wyrzucając mu - zapewne przez ramię i z tą już klasyczną miną - wszystko, co jej zrobił. Bo przecież ją skrzywdził! Tak bardzo, tak okrutnie ją skrzywdził! Zagrał na jej uczuciach, zmącił myśli, odebrał młodość i niewinność, wykorzystał ją! Tak mówiła Marie i on... Choćby chciał, nie był w stanie temu teraz zaprzeczyć. I naprawdę, ale to naprawdę pragnął odkupić teraz te wszystkie winy, a potem zrobić to, co słuszne. Raz w życiu chciał postąpić dobrze, a nie egoistycznie. Zasługiwała na to, by pozwolił jej znaleźć normalne, zdrowe szczęście, ale...
To nie była ona. To przecież nie była ona. Nie wiedział, czemu tak wyraźnie odczuwał jej obecność. Znacznie mocniej i bardziej realistycznie niż we wszystkich innych snach czy majakach, w których do niego przychodziła. Miał wrażenie, że naprawdę czuje słodki zapach jej perfum i delikatną nutę owocowego szamponu we włosach, że słyszy jej głos przekonujący go do powrotu, płaczący, błagający, skłaniający ku temu, by się nią zajął... Wzbudzający jeszcze głębsze pragnienie powrotu do domu, do którego przecież nie miał już nawet po co wracać. Zdawało mu się, że faktycznie trzyma ją za ramiona, że te rysy twarzy - pełne drobnych, znajomych szczegółów - naprawdę należą do jego Hettie. Ale to nie ona, to nie była ona! Przecież widział ten niepokojący błysk, który na ułamek sekundy pojawił się w oczach dziewczyny. Widział ten nienaturalny uśmieszek, który przemknął przez jej usta. Ona nie była z tego świata. To nie była jego Heather, tylko zwodnik z piekieł ciągnący go na manowce, skłaniający do popełnienia kolejnych zbrodni, zrobienia jeszcze większych błędów.
- Nie, zostaw mnie! Daj mi spokój! Zostaw mnie, zostaw! Nigdzie z tobą nie pójdę! Nie znam cię! - Jęknął, starając się wyrwać z uścisku tej diabelskiej istoty, której ramiona zdawały się oplatać go jak jakieś diabelskie sidła. - Czym ty jesteś?! - Dusił się, dusił się, gdy go tak obejmowała. Nie miał powietrza. Wydawało mu się, że sufit i ściany napierają na niego coraz bardziej... Że on sam staje się coraz bardziej malutki, ale to nie wystarcza. Zgniotą go, ona go zgniecie. Czemu tak na niego napierała, czemu mówiła to wszystko... To nie była Heather, to nie ona. Jensen szarpnął się niekontrolowanie, gdy usłyszał od niej kolejne słowa, potrząsając przy tym głową i... Uderzając ją swoim czołem.
Nie chciał jej uderzyć. Nie chciał skrzywdzić. Nie chciał... Nic nie chciał. I wreszcie... Wreszcie zaczął powoli kapitulować, zdając sobie sprawę z tego, że miała zaczerwienienie na podbródku... Że on je zrobił. To wystarczyło, by sam desperacko złapał się jej ciała, po prostu zanosząc się gwałtownym płaczem. Nie... Nie płaczem... Rykiem pełnym niekontrolowanych przeprosin. Nie chciał jej krzywdzić, tak bardzo nie chciał jej krzywdzić. Chciał... Wakacji. Tak, chciał uwierzyć w to, co mu mówiła, jednocześnie obdarzając ją teraz przerażonym spojrzeniem. A co, jeśli już tego nie chciała?
- Z-zabierz mn-nie stąd. Zabierz mnie, zabierz, proszę. - Jęknął, chwytając się jej jeszcze mocniej. Tonął, dusił się. Nie chciał, by go puszczała, a ktoś właśnie uparcie starał się podnieść go w górę. Jensen mimowolnie odwinął się w tamtym kierunku, próbując wyszarpać się z mocno ściskających ramion brata i... Wyjąc, po prostu wyjąc. Nie chciał puszczać Heather. Czemu go od niej odciągali?!

[z/t] x2
Jensen Forbes

Jensen Forbes


Powrót do góry Go down

Target Empty Re: Target

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach